Więc bez zbędnych formalności zapraszam do czytania.
Prawdopodobnie jest to przedostatni post o Yukim :)
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Poniedziałek, chyba najgorszy dzień tygodnia. Nie tylko
dlatego, że od rana wciąż odczuwałem skutki weekendowego balowania. Przede
wszystkim nie mogłem doczekać się końca tych głupich bezsensownych zajęć. Od rana bolała mnie głowa. Każdy dźwięk i
krzyk sprawiał, że moja irytacja i wściekłość rosła. Lucas jakby wyczuwając mój
zły humor wciąż trzymał się na uboczu i nie zadawał zbyt wielu pytań. A może po
prostu nie chciał wiedzieć, co działo się ze mną przez cały ten czas. W końcu
byłem z Mizukim. Moim kochanym najwspanialszym
emmmmmm…. kochankiem? Bo chyba tak powinienem go teraz nazywać prawda? W
końcu przekroczyliśmy ten magiczny próg bliskości. Co prawda raz, no ale chyba
się liczy nie? A może nie?
Ach zresztą to i tak nie ważne. Na pewno czeka na nas wciąż
wiele wspaniałych wspólnych chwil. A przynajmniej mam taką szczerą nadzieję.
Każda minuta spędzona w tej szkole, gdy jego tutaj nie ma
wydaje się stracona i co najgorsze ciągnie się niczym wieczność. Cóż, początkowo
chciałem zwiać w połowie zajęć. Zresztą jak zwykle. Małe wagary to przecież dla
mnie codzienność. Problem w tym, że mój cudowny, ukochany blondyn jest moim
nauczycielem. Oczywiście, jako pierwszy dowiedziałby się o moich małych „wakacjach”,
co z pewnością źle by się dla mnie skończyło. Mimo wszystko wciąż czuje respekt
przed jego władczą nauczycielską miną.
I takim oto sposobem siedziałem właśnie na ostatniej lekcji
tego „cudownego” dnia. Wciąż podrygiwałem nerwowo kolanem pod ławką z
niecierpliwością wyczekując dźwięku dzwonka. Każda minuta ciągnęła się niczym
wieczność. Byłem już naprawdę zirytowany. Patrzyłem morderczym wzrokiem na
panią Clark, która właśnie usilnie tłumaczyła nam puentę jakiegoś dziwacznego
wiersza. Oczywiście nikt jej nie słuchał. Niezbyt cieszyła się posłuchem wśród uczniów.
Cóż, takie życie. Jak się jest młodą prowincjonalną nauczycielką z wątłym
ciałkiem i zbyt idealistycznymi przekonaniami to nie ma co liczyć na litość
uczniów. Co innego Mizuki, rzecz jasna. Na chwilę odpłynąłem myślami
przypominając sobie mojego ukochanego stojącego tuż za nauczycielskim biurkiem.
Ach te jego gromkie spojrzenia i niski głos, którego nikt nie ważył się nawet
na minutę zakłócać. Poczułem jak moje ciało przechodzą dreszcze podniecenia.
Boże ze mną jest chyba coś nie tak. Zakochałem się w jedynym nauczycielu,
którego powinienem się bać. W dodatku, jak się okazało z wzajemnością.
Przed moimi oczami na moment pojawiły się sceny z naszej
wspólnej nocy. Poczułem jak czerwień wpływa na moje policzki. Dziwne, dopiero
teraz naprawdę czułem zawstydzenie. Tamtej nocy alkohol zrobił swoje i
skutecznie mnie ogłupił. Teraz nawet wspomnienie pocałunku Mizukiego wywoływało
u mnie białą gorączkę.
Westchnąłem głęboko spoglądając po raz setny dzisiejszego
dnia na zegar wiszący nad drzwiami. Jeszcze tylko 10 minut i koniec.
Spojrzałem przelotnie na Lucasa siedzącego obok mnie i
dopiero teraz zauważyłem, że dokładnie mi się przygląda. Gdy nasze oczy się
spotkały poczułem lekkie zażenowanie. Ciekawe od jak długo mi się przygląda?
Pewnie zdążył dojść do wniosku, że zwariowałem.
-No co?- Zagadnąłem przyjaciela chyba lekko czerwieniąc się.
-Nic takiego- Burknął patrząc na mnie spokojnie.
-Więc, czemu tak na mnie patrzysz?- Zapytałem lekko
zirytowany jego zachowaniem. Skoro miał coś do powiedzenia, czemu po prostu
tego nie powie? Nie chciałem ciągnąć go za język.
-Po prostu zastanawiam się co się działo przez weekend, no
wiesz … z Wami- Dobitnie podkreślił ostatnie słowo bym dokładnie wiedział, że
chodzi o mnie i o blondyna.
Odwróciłem na chwilę wzrok by zebrać myśli i ukryć
zawstydzenie. Samo wspomnienie tej cudownej nocy doprowadzało mnie do stanu,
którego nie chciałbym pokazywać nawet Lucasowi. No cóż faktycznie, mój
przyjaciel mógł się czuć nieco odrzucony przez ostatni czas. Tym bardziej, że
jeszcze w piątek wypłakiwałem się w jego ramię i miałem wszystkiego dość. Na
jego miejscu pewnie też bym się martwił.
Westchnąłem cicho i przysunąłem się bliżej Lucasa, tak by
tylko on słyszał moje słowa.
-Więc, no wiesz, zabrał mnie do domu i tam doszedłem do siebie-
„Doszedłem do siebie” to raczej mało
powiedziane. Gdy wypowiedziałem te słowa na głos zabrzmiały nieco dwuznacznie. Spojrzałem
na przyjaciela lekko niepewnie. Nie wyglądał na zszokowanego, wręcz przeciwnie.
-To wiedziałem i bez twoich wyjaśnień. Powiedz lepiej czy
między Wami wszystko się wyjaśniło?- Spojrzał na mnie zupełnie poważnie
oczekując najwyraźniej, że zmusi mnie tym dopowiedzenia prawdy.
-Tak. Najwyraźniej to ja wszystko źle zrozumiałem- Przyznałem,
lekko ściszając głos.
Lucas parsknął cicho, spoglądając na mnie lekko rozbawiony.
-No nie mów- Żachnął się patrząc na mnie już nieco mniej
nerwowo – Więc jednak miałem rację?- Spojrzał na mnie unosząc brew znacząco.
-W sumie to nie do końca. Chociaż może trochę tak. Właściwie
to …ON… wiesz kto… odchodzi ze szkoły- Mój przyjaciel spojrzał na mnie
gwałtownie oczyma pełnymi niedowierzania.
-No co ty?- Patrzył na mnie jeszcze chwilę, jakby czekając
na moje parsknięcie czy śmiech. Jednak niestety taka była prawda. Nawet mnie
się to nie podobało – Nie żartujesz stary?- Zapytał jeszcze upewniając się
dokładnie.
Pokręciłem głową zaprzeczająco.
-Nie. Wczoraj mi o tym powiedział- Przyznałem spokojnie.
Lucas przez chwile wpatrywał się we mnie mrugając nerwowo,
jakby fakty nie składały mu się w głowie. W końcu przysunął twarz do mojego
ucha.
-A jak ty się czujesz Yuki? W końcu no wiesz… Wy … razem?- Patrzył
na mnie jakby oczekiwał, że się rozpłaczę czy coś w tym stylu. Cóż to był całkiem
urocze. Wiedziałem, że martwi się o mnie nawet teraz.
-Dobrze. Nawet bardzo dobrze- Przyznałem z lekkim uśmiechem.
Spojrzałem na Lucasa wahając się przez chwilę, ale ostatecznie przecież to mój
najlepszy przyjaciel. Ma prawo wiedzieć –My, chyba… no wiesz jesteśmy razem – Z
trudem powstrzymałem rozkwit szerokiego, lecz zażenowanego uśmiechu na swojej twarzy.
Poczułem jak pieką mnie poliki.
Lucas przyglądał mi się przez chwilę, po czym westchnął,
jakby z ulgą. Usadowił się wygodnie na krzesełku patrząc na mnie nieco
pobłażliwie.
-Trzeba było tak od razu. Prawie zawału dostałem- Posłał mi perskie oko, a szeroki uśmiech sam
wymalował się na jego twarzy.
Ja również się uśmiechnąłem. Mieć takiego przyjaciela to
naprawdę skarb.
W tym momencie w klasie rozdźwięczał dzwonek obwieszczający
upragniony koniec zajęć. Wreszcie wolność! Zerwałem się z miejsca od razu łapiąc
za plecak, z którego nawet nie wyciągnąłem książek. Lucas widząc moją reakcję
parsknął niepohamowanie. Sam wstał powoli i posłał mi zawadiacki uśmiech.
-Tylko nie wpadnij pod auto, jak będziesz do niego biegł- Uśmiechnął
się nieco złośliwie powstrzymując śmiech.
Czerwień znów oblała moją twarz. Może mówienie mu pewnych
rzeczy nie było aż tak konieczne. Pacnąłem go w ramię lekko rozeźlony. Nie
musiał od razu się ze mnie nabijać. W końcu kiedyś sam na widok Tamary zaczynał
się ślinić.
-Przestań się ze mnie naśmiewać. Wcale do niego nie biegnę-
Dodałem po chwili nieco złośliwie.
-Akurat. Lepiej przestań już ściemniać i się zbieraj- W
odpowiedzi pokazałem mu jedynie język.
Odwróciłem się na piecie i co sił ruszyłem w kierunku
wyjścia z klasy. Przecisnąłem się między uczniami, by jak najszybciej dostać
się na korytarz. Cóż, nie żebym uważał, że Lucas ma rację, co do moich zapędów,
ale tak właściwie to nie mogłem się już doczekać, kiedy wreszcie przybiegnę do
jego mieszkania. Wybiegłem z budynku szkoły, w co najmniej zawrotnym tempie. Po
drodze uważnie stawiałem kroki po schodach by przypadkiem nie poślizgnąć się na
nich. Gdy tylko dostałem się na chodnik moje nogi same zaczęły przyspieszać.
Powolny chód zmienił się niemal całkowicie w trucht. Cóż chyba nie ma co dłużej
ukrywać, że nie mogę doczekać się aż wreszcie go zobaczę. Chcę by się do mnie uśmiechnął,
aby mnie objął, przytulił, pocałował. Cały dzień czekałem na tę chwilę…
Wpadłem do parku szybkim krokiem i im bliżej było kamienicy
blondyna tym moje kroki i oddech przyspieszały. Byłem zbyt niecierpliwy, by
spokojnie przespacerować ten kawałek. Cóż pewnie Mizuki będzie się ze mnie
nabijał z tego powodu, ale cóż mogę poradzić? Po prostu chcę być już blisko
niego.
Najszybciej jak tylko to możliwe.
Najszybciej jak tylko to możliwe.
W końcu dostrzegłem ceglany budynek i nie mogąc się już dłużej
powstrzymywać przebiegłem przez ostatni odcinek ulicy. Drzwi do klatki
schodowej były otwarte na oścież, więc dosłownie wpadłem pędem do budynku.
Droga po schodach na górę była krótka, ale za to dość męcząca. Po tym całym
biegu stałem przed drzwiami blondyna zdyszany i zapocony jak stary cap. W tym
momencie doszło do mnie, że bieg tutaj to chyba jednak nie był najmądrzejszy
pomysł na świecie.
Powinienem się ogarnąć nim wejdę do jego mieszkania. Przecież,
gdy Mizuki zobaczy mnie w tym stanie to pomyśli, że jestem nienormalny. Ciężko
dysząc oparłem się w końcu o ścianę. Powoli moje nogi traciły na sile. Niestety
w tym momencie rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi. Spojrzałem w górę.
Cholera….
Przypadkowo nacisnąłem przycisk od dzwonka. Nieco
spanikowany spojrzałem na siebie krytycznym okiem. Buty zabrudzone błotem, na
spodniach miałem jakieś kawałki liści i gałązek. Do tego czułem, że pot cieknie
mi po plecach. Pięknie! Po prostu porażka na całego. Szybkim ruchem strzepałem
resztki krzaków znajdujące się na moich spodniach.
Nagle drzwi przede mną otwarły się. Niemal natychmiast
wyprostowałem się stając twarzą w twarz z blondynem. Wydawał się nieco
zaskoczony moim widokiem.
-Yuki?- Spojrzał na zegarek na swoim nadgarstku i przyglądał
się mu chwilę w ciszy. Chwilę później przeniósł wzrok na mnie mrużąc oczy i
rzucając we mnie tymi podejrzliwymi nieco rozgniewanymi spojrzeniami - Zwiałeś z lekcji?- W jego glosie można było
wyczuć wyraźnie nutę złości.
-Nie, nie, skąd- Zacząłem machać rękami spanikowany. No
pięknie, jeszcze brakuje tego, żebym go zdenerwował na sam początek dnia. Przeczesałem
szybko grzywkę, która kleiła się już do mojego mokrego czoła. Dopiero teraz zdałem
sobie sprawę, że moje włosy są mokrusieńkie, a pot cieknie mi po czole
strugami. Powoli uniosłem wzrok na mojego ukochanego. Na jego ustach wymalował
się nieco kpiący acz wesoły uśmieszek.
-Chyba nie powiesz mi, że biegłeś tutaj ze szkoły?- Parsknął
niepohamowanie. W tym samym momencie na moje poliki wpłynęła czerwień. Czułem
się tak zawstydzony jak jeszcze nigdy. Zrobiłem z siebie głupka. Z resztą nie
po raz pierwszy. Cóż poradzić, po prostu naprawdę chciałem go jak najszybciej
zobaczyć. Ahhh, całe szczęście, że nie jest na mnie zły.
-Tylko troszkę- Przyznałem czerwieniejąc jeszcze bardziej.
-W takim razie wchodź szybko do środka zanim się przeziębisz-
Uśmiechnął się do mnie przepuszczając mnie w drzwiach.
Nieco zawstydzony wszedłem do środka. Usłyszałem za sobą
skrzypnięcie zamka. Rzuciłem plecak na ziemię i szybko zdjąłem ubłocone buty,
by nie narobić nimi zbyt wielu plam. Gdy zacząłem rozpinać zamek bluzy poczułem
ramiona ciasno obejmujące mnie wokół szyi. Prąd podniecenia dosłownie przeszył
moje ciało. Dotyk jego ciała, jego obecność, bliskość to wszystko sprawiało, że
moje zmysły szalały. Serce zaczęło szybciej kołatać w mojej piersi. Jeszcze
chwila, a zemdleję chyba ze szczęścia. Słowo daję.
-Ja też już nie mogłem doczekać się twojego powrotu- Oddech
blondyna na mojej szyi sprawił, że milion małych igiełek zaczęło szaleć po moim
ciele. Czułem jak adrenalina i napięcie wzrasta w moich żyłach z każdą chwilą.
Opuściłem ręce bezwładnie nieco zawstydzony i zakłopotany.
Ta sytuacja była dla mnie tak nowa, że zwyczajnie nie wiedziałem, jak mam się
zachować. Cóż fakt, że jeszcze przez pewien czas pozostanie moim nauczycielem
wcale tego nie ułatwiał. Gdybym tylko mógł rzuciłbym się w jego ramiona właśnie
w tej chwili. Ale… sam nie wiem… jego obecność peszyła mnie nieco. Mam wrażenie,
że teraz jest nawet gorzej niż przedtem. Teraz czuje się jeszcze bardziej
zawstydzony. Chciałbym, żebyśmy byli bliżej, ale nie wiem czy mogę się tak po
prostu do niego zbliżyć? Właściwie, pewnie by nie zaprotestował. A może jednak
tak? Chyba jednak zbyt wiele o tym myślę.
Mizuki złapał mnie za barki i obrócił w swoją stronę. Przez
chwilę patrzyłem w jego piękne lśniące oczy wpatrzone wprost we mnie. Czułem
jak czerwień powoli wpływa na moją twarz. Nie byłem w stanie nawet tego
kontrolować. Sama myśl o tym, że on zna moje uczucia i że czuje to samo, co ja
po prostu doprowadzała mnie do wybuchu szczęścia.
-A więc wciąż jesteś nieco zawstydzony- Mizuki parsknął
łapiąc mnie delikatnie za brodę. I
przysuwając się bliżej. Gdy nasze usta dzieliły zaledwie milimetry wyszeptał
spokojnie
–Cały dzień myślałem jedynie o tobie- Na dźwięk tych słów
serce niemal wyskoczyło z mojej klatki piersiowej. Trzepotało niczym uwięziony
ptaszek. Chwile później poczułem te cudowne ciepłe usta na swoich. Delikatne
muśnięcie Mizukiego sprawiło, że dosłownie się rozpłynąłem. Przymknąłem oczy
zatapiając się w jego dotyku, pragnąc wciąż więcej i więcej tej słodyczy. Nie
myślałem już o niczym innym tylko o tym cudownym cieple, które nas łączyło. Blondyn
wsunął delikatnie język pomiędzy moje wargi, jakby sprawdzał jak zareaguję. Cóż
ostatnią rzeczą, jakiej bym chciał było przerwanie tego cudownego, namiętnego pocałunku,
więc nieco ośmielony splotłem nasze języki w tańcu miłości. Mizuki naparł na mnie
mocniej dociskając mnie delikatnie do ściany. Z każdą chwilą nasz pocałunek stawał
się mocniejszy, bardziej natarczywy, głębszy. Jakbyśmy chcieli zapamiętać te
chwilę na długo. Poczułem dłoń Mizukiego na mojej szyi, a potem jak jego długie
palce wsuwają się delikatnie w moje włosy. Ciepło rozlewające się po całym moim
ciele wraz z pocałunkiem sprawiało, że miałem ochotę odlecieć gdzieś wysoko.
Przez chwilę wydawało mi się, jakbym przeniósł się do innego wymiaru. Boskiego
wymiaru!
Blondyn w końcu oderwał się ode mnie dając nam obu chwile na
złapanie oddechu. Otworzyłem oczy ospale. Westchnąłem głęboko patrząc na twarz
mojego ukochanego, która również podmalowana była pożądaniem. Przez chwile w
zupełnej ciszy patrzyliśmy na siebie.
-To było… cudowne- Sam nie wiem kiedy myśli wymknęły się z
mojej głowy. W momencie, gdy zdałem sobie sprawę, że wypowiedziałem to na głos
poczułem jak moje policzki robią się czerwone ze wstydu. Boże dlaczego ?!
Mizuki parsknął najwyraźniej rozbawiony moją reakcją.
Spojrzał na mnie z nieco przekornym uśmieszkiem. Przejechał palcem powoli po
mojej dolnej wardze.
-Wiesz… od teraz czeka na nas mnóstwo cudownych wspólnych
chwil- Na sam dźwięk tych słów dosłownie spiekłem buraka. I to jeszcze
większego niż dotychczas. Moja wyobraźnia podsunęła mi właśnie wizję naszej
wspólnej nocy, którą z pewnością nie można nazwać przespaną. Nie ma to jak wyobrazić sobie jak mogą
wyglądać te „ chwile”.
Mizuki widząc moją reakcję dosłownie wybuchł śmiechem.
Przysłonił usta próbując się powstrzymać, ale najwyraźniej rozbawienie było
silniejsze. Odsunął się ode mnie na większą odległość, co tym razem nieco mnie
ucieszyło. Jeszcze chwila a wyjdę, na całkowitego kretyna.
-Wybacz Yuki. Po prostu na widok twojej miny nie mogłem się
powstrzymać. Przeprasza- Uśmiechnął się do mnie tak perliście, że po prostu nie
mogłem się na niego długo gniewać – Wiesz co, jeśli chcesz to możesz się
odświeżyć po szkole, a ja podgrzeję nam obiad- Ruszył w stronę kuchni,
wskazując mi ręką na drzwi od łazienki. Cóż moja wyobraźnia znów zbyt dobrze
zadziałała i chyba ponownie moje policzki zrobiły się czerwone niczym piwonie.
Z drugiej jednak strony po tym „szaleńczym” biegu za chwilę będę cuchnął
spoconym dziadem.
-Yhmmm. Masz może jakiś dodatkowy ręcznik?- Zagadnąłem lekko
zawstydzony stając w drzwiach kuchni.
-W łazience masz wszystko naszykowane- Rzucił Mizuki
pomiędzy wyciąganiem talerzy, a zapalaniem gazu na kuchence.
Nie chcąc już dopytywać, co miał na myśli mówiąc „wszystko”
ruszyłem w stronę łazienki. Szybko rzuciłem okiem po pomieszczeniu i od razu
zauważyłem mały stosik materiału na pralce. Podszedłem do niego i
przewertowałem szybko wszystkie warstwy. Oczywiście na samej górze był ręcznik.
Natomiast pod nim… o losie… jedna z mniejszych koszulek Mizukiego, dresowe spodnie
ze ściągaczem w pasie i …. Nowiutkie
bokserki jeszcze z metką. Tak, tak. Powiedzcie, że ja nie śnię.
Momentalnie poczułem, jak zaczynam się czerwienić. Skąd…
jak?...
Ten człowiek chyba nigdy nie przestanie mnie zadziwiać. Jak
zwykle jest co najmniej dziesięć kroków przede mną. Poczułem jak niesamowite
ciepło dosłownie rozlewa się po moim ciele. To chyba poczucie bezpieczeństwa,
uczucie bycia kochanym. Już zapomniałem jak to jest, gdy ktoś o ciebie dba.
Zapomniałem jak to jest móc liczyć na kogoś i potrzebować całym sercem.
Westchnąłem naprawdę onieśmielony czynami tego cudownego mężczyzny. Zwyczajnie
chyba nie wiem, co powiedzieć. Czym zasłużyłem sobie na kogoś tak cudownego?
Szybkim ruchem ściągnąłem z siebie bluzę i podkoszulkę a
następnie spodnie. Chciałem jak najszybciej znaleźć się znów blisko niego. Wskoczyłem
do kabiny prysznicowej i szybko odkręciłem kurek od wody. Wzdrygnąłem się, gdy
pierwsze lodowate strumienie dotknęły mojej rozgrzanej skóry, na szczęście
chwilę później leciała już ciepła woda. Nie tracąc czasu złapałem za żel
stojący na półce wewnątrz kabiny i nałożyłem trochę na rękę. Szybkim ruchem
roztarłem go po całym ciele starając się zniwelować zapach potu. Pachniał
dokładnie tak jak Mizuki. Męski, lekko korzenny zapach. Tak mała rzecz a
sprawiła, że podniecenie w moich żyłach z każdą chwilą rosło. Zresztą nie tylko
tam. Jeszcze chwila sam na sam a ubieranie nowej bielizny będzie zupełnie
bezcelowe. Poczekałem chwilę aż woda spłucze pianę z mojego ciała. Zakręciłem
wodę i na jednej nodze wyskoczyłem z kabiny. Złapałem za ręcznik, wycierając
się nim w pośpiechu. Byłem zbyt niecierpliwy, by robić wszystko dokładnie.
Nieco zawstydzony złapałem za nowy komplet bielizny i oderwałem od nich metkę.
Naciągnąłem na siebie spodnie, koszulkę a przepocone ciuchy wrzuciłem do
pralki.
Gwałtownie otworzyłem drzwi chcąc jak najszybciej pobiec do
kuchni. W ostatniej chwili zatrzymałem się unikając zderzenia z Mizukim, który
stał właśnie tuż za drzwiami.
-Powoli- Blondyn parsknął patrząc na mnie z nutą politowania
– Właśnie miałem zapytać kiedy wychodzisz. Podgrzałem już obiad- Jego perlisty
uśmiech sprawił, że znów poczułem jak moje policzki robią się czerwone ze
wstydu.
-Właśnie skoczyłem- Odpowiedziałem chyba nieco zbyt
zawstydzony, jak na zaistniałą sytuację. Bożę, dzisiaj robię z siebie
strasznego głupa.
-Świetnie, w takim razie chodźmy do salonu. Zjemy i
spokojnie porozmawiamy- Mizuki odwrócił się i zaczął iść we wspomnianym
kierunku, a ja oczywiście jak ta mała owieczka tuż za nim.
-Um… ja… dziękuję za nowe rzeczy- Poczułem jak policzki mnie
palą, jednak to wszystko, na co mnie było stać w tym momencie. Sam nie wiem
czemu, ale jego obecność dzisiaj doprowadzała mnie dosłownie do białej
gorączki. Nie wiem co się ze mną dzieję. Zamiast tego obiadu wolałbym chyba
znaleźć się z nim w sypialni. Nie, nie chwila… to zły pomysł. Nie powinienem
Myślec o takich rzeczach.
Blondyn przystanął na chwilę, gdy znaleźliśmy się we
framudze drzwi. Bardzo dokładnie zlustrował mnie od stóp do głowy. Miałem wrażenie,
jakby oceniał dokonany przez siebie wybór. W pewnym momencie nasze spojrzenia
się spotkały. W jego oczach widziałem zachwyt i satysfakcję oraz nutkę jakby
zniecierpliwienia. A może tylko mi się wydawało.
Nie mówiąc nic po prostu odwrócił się ode mnie i spokojnie
podszedł do stołu. Nie wiem dlaczego, ale miałem wrażenie, jakby trzymał się
nieco na dystans. Zupełnie, jakby powstrzymywał się przed byciem ze mną w
jednym pomieszczeniu zbyt długo. Unika mnie?
-Chodź Yuki, zjedzmy zanim zrobi się zimne- Mizuki usiadł na
sofie poklepując miejsce obok siebie. Uśmiechnąłem się do niego i nieco
skrępowany zająłem miejsce obok mojego cudownego, wspaniałego blondyna, obiektu
moich wiecznych westchnień…… i właściwie to nie wiem jak cokolwiek przełknę w
takiej sytuacji. Chociaż jego niezwykle ostrożna postawa nieco mnie martwi.
Ostatnim razem, gdy byliśmy razem nie był, aż tak zdystansowany.
Złapałem mało pewnie za widelec i wbiłem go w kawałek mięsa.
Podniosłem go do ust uważając by sos nie
skapał przypadkiem na dywan. Smak był wręcz doskonały. Miękkie soczyste mięso
rozpływało się w ustach. Cóż prawda była taka, że po tylu godzinach w szkolę
byłem naprawdę głodny. Właśnie dlatego
po pierwszym kęsie przestałem się hamować i rozpocząłem jakby to ująć
„szuflowanie” jedzenia z talerza. Kolejne kęsy znikały w dosłownie
zastraszającym tempie. Wszystko było po prostu doskonale przygotowane. Nie
pamiętam nawet, kiedy ostatni raz jadłem tak przepyszny obiad.
W końcu usłyszałem lekko przytłumiony śmiech obok siebie.
Spojrzałem na blondyna, który wpatrywał się właśnie we mnie z wyraźnie
zadowoloną miną.
-Widzę, że ci smakuje- Zagadnął uśmiechając się do mnie
szeroko.
-Jest naprawdę pyszne- Odpowiedziałem zgodnie z prawdą zmiatając
ostatnie kawałki z talerza. Mizuki parsknął niepohamowanie wyraźnie rozbawiony
moją reakcją.
-W takim razie bardzo się cieszę- Odłożył sztućce na talerz
i oparł się wygodnie o oparcie sofy. Ułożył rękę wzdłuż oparcia. Miałem
wrażenie, jakby chciał mnie dotknąć, przytulić, ale się wahał. Dlaczego nagle
zaczął się hamować? Czułem na sobie przez cały czas jego uważny wzrok. Idąc w
jego ślady również odłożyłem swoje sztućce na talerz. Nie wiedząc, co zrobić z
rękami chwyciłem za szklankę z sokiem naszykowaną na środku stołu.
-Co słychać w szkole?- Zapytał blondyn zupełnie swobodnie poprawiając
się nieco na oparciu.
-W porządku- Odpowiedziałem niewiele myśląc.
-Yhmmmmmm- W odpowiedzi na swoją a jakże rozbudowaną
odpowiedz usłyszałem pełen niezadowolenia pomruk Mizukiego. Spojrzałem lekko
spanikowany na blondyna.
-To znaczy nic takiego się nie działo. Wszystko w porządku,
jak to zwykle w szkole. Zwyczajne nudy- Gdy tylko wypowiedziałem te słowa
miałem ochotę palnąć się w te durną czachę. O matko, nie ma to jak
kompromitująca wypowiedz, przed własnym … no cóż… w końcu jeszcze nauczycielem.
Poczułem jak znów się czerwienię, tym razem autentycznie ze wstydu. Odłożyłem
szklankę i próbowałem szybko się jakoś z tego wywinąć machając bez celu rękami.
Otworzyłem usta i chciałem się jakoś wytłumaczyć, ale nic mądrego nie przychodziło
mi do głowy.
Blondyn uniósł jedną brew i uśmiechnął się nieco zawadiacko.
-Nudy?- Zapytał z udawanym zdziwieniem. Jego usta znów ułożyły
się w nieco złośliwy uśmieszek.
-Nie, nie. W sumie to nawet było ciekawie, bardzo…- Dodałem
szybko próbując jakoś załagodzić gafę, jaką palnąłem. Mizuki parsknął perlistym
śmiechem. Złapał mnie za brodę i przysunął twarz w moją stronę.
-Przestań, przecież Cię znam. Doskonale wiem, kiedy
zaczynasz ściemniać- Nasze twarze znalazły się niebezpiecznie blisko siebie. Te
cudowne oliwkowe oczy wpatrywały się we mnie tak intensywnie, że nie mogłem
odwrócić swojego wzroku – Znając ciebie pewnie przez cały dzień wpatrywałeś się
w zegarek i wyczekiwałeś końca lekcji- Uśmiechnął się szeroko patrząc na mnie odrobinę
złośliwie. Znów się zaczerwieniłem, jednak tym razem motyle w moim brzuchu
doprowadzały mnie do istnego szaleństwa. To dlatego, że siedzi tak blisko mnie.
A może dlatego, że mam na sobie jego rzeczy? Pragnienie jego dotyku stawało się
z każdą chwilą coraz bardziej nieznośne.
-To dlatego, że chciałem cię jak najszybciej zobaczyć- Przyznałem
w końcu zupełnie szczerze patrząc na niego wyczekująco. Miałem dość udawania i czajenia
się. Pragnąłem jego dotyku, bliskości. Tylko tego pożądałem teraz ponad
wszystko. Patrzyliśmy sobie głęboko w oczy, jakbyśmy chcieli wyczytać wzajemnie
swoje myśli.
Mizuki w końcu westchnął spuszczając wzrok. Przez chwilę
siedział przede mną w zupełnej ciszy. Nie poruszył się nawet o minimetr.
-Poddaje się- W końcu spojrzał na mnie tym niecierpliwym
pełnym pożądania spojrzeniem. Podniósł się lekko z kanapy i delikatnie pchnął
mnie na oparcie. Położył rękę tuż przy mojej głowie, jakby chciał mi pokazać, że
nie mam już dokąd uciec. Spojrzał na mnie z dziwną powagą. Chwile później nasze
usta złączyły się w kolejnym gorącym pocałunku. Język Mizukiego bez żadnych
oporów wśliznął się pomiędzy moimi wargami. Poczułem jak łaskocze delikatnie
moje podniebienie i złącza nasze języki w namiętnym tańcu. Byłem tak zachwycony
tym żarliwym pocałunkiem, że niemal zapomniałem jak się oddycha. Po chwili blondyn
odsunął się ode mnie lekko, a ja zacząłem szybko oddychać łapiąc łapczywie powietrze.
Spojrzałem na niego lekko rozmytym spojrzeniem. Patrzył na mnie uważnie przygryzając
dolną wargę. Byłem lekko zamroczony mocnym pocałunkiem, ale mimo wszystko
dostrzegłem jak blondyn delikatnie się uśmiecha.
-Coś się stało?- Zapytałem w końcu, gdy świat na chwilę
przestał wirować.
-Nie- Blondyn pokręcił głową, wciąż nachylając się nade mną.
W końcu westchnął jedynie rozbawiony –Myślałem, że może jednak powinienem odrobinę
zaczekać z tymi sprawami. Nie chciałem cię do niczego zmuszać. Pomyślałem, że
tak będzie o wiele doroślej, w końcu jestem starszy. Zamierzałem zaczekać, aż będziesz
na to w pełni gotów. Ostatnio miałem lekkie wyrzuty sumienia, że może zmusiłem
cię do czegoś- Na końcu przygryzł wargę wpatrując się we mnie zupełnie
poważnie. Za to ja zupełnie oniemiałem. Co on mówił? Nigdy nie sadziłem, że po
nocy, która razem przeżyliśmy może mieć jakiekolwiek wyrzuty sumienia.
-Ja wcale tak nie myślę- Zaprzeczyłem niemal automatycznie. Wyciągnąłem
dłoń przed siebie i dotknąłem delikatnie jego policzka. Sam nie wiem, co
chciałem zrobić, ale wiedziałem na pewno, że cokolwiek się między nami stało
chciałem tego. Tak bardzo tego chciałem. Czekałem na to tak długo, że
jakiekolwiek wątpliwości wydawały mi się teraz zwyczajnie absurdalne.
-Wiem- Przyznał w końcu uśmiechając się delikatnie – Zresztą
po tym jak zobaczyłem dzisiaj twój wyraz twarzy i tak nie mógłbym się
powstrzymać- Uśmiechnął się nieco złośliwie patrząc na mnie tym żarliwym
spojrzeniem. Nachylił się znów nade mną i zbliżył usta do mojego ucha –
Zwyczajnie się o to prosisz- Wyszeptał mi do ucha nieco władczo. Chwilę później
poczułem jak jego język jedzie po płatku mojego ucha. Wciągnąłem gwałtownie
powietrze. Poczułem to paraliżujące gorąco rozlewające się wzdłuż mojego ciała.
Chwilę później jego usta wczepiły się w moją szyję obsypując ją pocałunkami.
Jęk, którego nie byłem w stanie już dłużej powstrzymywać wyrwał się z moich
ust.
Mizuki zatrzymał się na chwilę. Nagle podniósł się do góry
stając przy sofie. Nim się zorientowałem, co się dzieje pociągnął mnie za sobą.
Przyciągnął mnie blisko siebie i szczelnie objął ramionami. Chwilę później
nasze usta znów złączyły się w pocałunku. Żarliwym, płomiennym, pełnym miłości
i niecierpliwości. Całowaliśmy się tak mocno i zapamiętale, jakby był to nasz
pierwszy pocałunek. W końcu, gdy poczułem, że nogi zaczynają się pode mną
uginać objąłem Mizukiego wokół szyi. Blondyn wyczuwając chyba, że dosłownie
rozpływam się w jego ramionach chwycił mnie za biodra i podrzucił delikatnie w
górę. Oplotłem ramiona wokół szyi blondyna a nogi zaczepiłem o jego biodra. Gdy
poczułem smukłe dłonie Mizukiego jeżdżące wzdłuż spodniej części moich ud pisnąłem
zawstydzony. Niemal w tej samej chwili złapał mnie porządnie za nogi i zaczął iść
w stronę sypialni.
Gdy przemierzyliśmy jej próg zrzucił mnie delikatnie na pościel.
Spojrzał na mnie z góry, jego wzrok był lekko zamglony. Jednym ruchem pozbył
się koszulki, którą miał na sobie. Chwilę później to samo zrobił z moją. Patrząc
prosto w moje oczy nachylił się nade mną i zaczął całować skórę wokół moich
sutków. Jęknąłem czując jak podniecenie przejmuje powoli kontrolę nad moim
ciałem. Jego długie palce sunęły wzdłuż mojego ciała drapiąc je delikatnie, co
doprowadzało mnie do zawrotów głowy. Gdy język blondyna dotknął moich sutków
nie byłem w stanie już dłużej czekać. Zacisnąłem dłonie na prześcieradle jęcząc
z przyjemności. Każdy jego dotyk był jak porażenie prądem. Doprowadzał mnie do
szaleństwa. Spojrzałem na Mizukiego nieco płaczliwie. Chciałem go bliżej. Musiałem
poczuć go jeszcze mocniej. To wszystko wciąż było zbyt mało.
Mój ukochany, jakby czytając mi w myślach złapał za brzeg
moich spodni i jednym ruchem pozbawił mnie ich razem z bielizną. W tym momencie
zawstydzenie wzięło górę. Podkurczyłem nogi zaciskając kolana mocno. To było
tak strasznie zawstydzające. Teraz mógł doskonale widzieć mnie w całej
okazałości ze wszystkimi wstydliwymi szczegółami.
Mizuki widząc moją reakcję uśmiechnął się jedynie lisio. Pociągnął
mnie za nogi w górę. Chwilę później czułem, jak sunie językiem wzdłuż moich ud.
Najpierw od tyłu, a później po wewnętrznej części. Moje głośne jęki wypełniły
cale pomieszczenie. Nie byłem w stanie już dłużej kontrolować swoich reakcji.
Przyjemność, jaką odczuwałem była zbyt obezwładniająca. Mizuki spojrzał na mnie
ukradkiem. Był wyraźnie zadowolony z efektu, jakie przynosiły jego czułości.
Chwilę później podciągnął mnie wyżej, poczułem jego język sunący wzdłuż mojej
dziurki. Wciągnąłem gwałtownie powietrze zaciskając pięści z całej siły na
pościeli. Mój przeciągły jęk odbił się od ścian sypialni.
-Nnnnie… zaczeka… zaczekaj- Wyjęczałem pomiędzy kolejnymi
falami przyjemności. Chwilę później blondyn opuścił moje nogi i usadowił się
pomiędzy nimi.
Poczułem jak jego twarda, nabrzmiała męskość naciska na
mnie. Zacisnąłem zęby czując, jak wbija się we mnie powoli.
-Yuki rozluźnij się trochę- Mizuki sapnął nachylając się
nade mną. Spojrzałem na mojego ukochanego. Był taki piękny, jedynie mój. Jego
oliwkowe oczy szkliły się pożądaniem. Gdy zorientował się, że mu się przyglądam
uśmiechnął się do mnie czule. Pogładził mnie delikatnie po policzku i złączył
nasze usta w kolejnym słodkim pocałunku. Odsunął się ode mnie, po czym zaczął delikatnie
się we mnie ruszać. Początkowo uczucie to nie było zbyt przyjemne. Uwierające, odrobinę
bolesne. W którymś momencie Mizuki złapał za moją wyprężoną dumę i coraz
szybciej sunął palcami w dół i w górę. Jęknąłem przeciągle czując jak przyjemność
paraliżuje powoli moje ciało. Nie byłem w stanie nawet unieść dłoni. Jedynie,
co czułem to rozkosz. Gdy blondyn trafił wewnątrz na mój czuły punkt wygiąłem
się gwałtownie oszołomiony przyjemnością.
Mizuki złapał za moje uda unosząc je w górę. Jego ruchy stały
się szybsze, mocniejsze.
-Yuki- Pomiędzy jego sapnięciami usłyszałem swoje imię.
Uśmiechnąłem się czując, że jeszcze chwila a wszystko dla nas obu zakończy się.
Wystarczyło mocniejsze pchnięcie Mizukiego, a paraliżujący prąd przeszył moje ciało.
-Shin… ja…- Nim dokończyłem moje ciało zaczęło drżeć.
Doszedłem, niemal w tym samym momencie czując ciepło wewnątrz siebie. Mizuki
opadł na mnie dysząc i łapiąc łapczywie powietrze. Przymknąłem oczy wsłuchując
się w nasze głębokie, śpieszne oddechy. To wszystko było niemal tak cudowne jak
najwspanialszy sen. Na szczęście wszystko było rzeczywistością, moją rzeczywistością.
Otworzyłem oczy, gdy poczułem delikatne muskanie na
policzku. Oliwkowe tęczówki tak żarliwie się we mnie wpatrywały. Byłem tak
szczęśliwy, że aż chciało mi się płakać. Wtuliłem twarz w tors blondyna. To
wszystko było niesamowite. My razem, tu i teraz i miejmy nadzieję, że już na
zawsze.
-Kocham Cię, wiesz?- Usłyszałem szept Mizukiego tuż nad
uchem. Spojrzałem na niego niedowierzając. Powiedział to prawda? Naprawdę to
powiedział. Poczułem jak po mojej twarzy powoli ściekają dwie łzy. Jednak tym
razem były to łzy szczęścia.
-Ja ciebie też kocham. Tak bardzo- Wyszeptałem powstrzymując
kolejne łzy szczęścia przed zalaniem mojej twarzy. Wtuliłem się w niego
mocniej. To wszystko jest jak spełnienie marzeń. Poczułem ramiona blondyna, jak
obejmują mnie ciasno. Wreszcie czułem się bezpieczny. Tylko przy nim czułem się
naprawdę sobą. Niech ta chwila trwa wiecznie. Niech ta miłość nigdy się nie skończy.
Nigdy.
CDN…