Siedziałem w klasie śmiertelnie się nudząc. Jak zwykle zresztą.
W końcu była historia. A nasz nauczyciel, jeśli jeszcze w ogóle można go tak
nazwać, po prostu rozdał nam teksty źródłowe i kazał czytać. Ta jasne już to
widzę. A on sam, co robi? Siedzi sobie przed komputerem i bóg wie, co tam
oglądał.
Chodzą dziwne ploty, że on i nasz informatyk ściągają
sobie pornole i oglądają na lekcjach. W domu się boją, bo żony by ich
wyrzuciły. To się nazywa być głową domu, nie?
No i właśnie, w efekcie jego dziwnych stosunków z żoną my
musimy się nudzić. Tak to już bywa, że to zawsze uczniom dostaje się
najbardziej, za niepowodzenia nauczycieli. No cóż i tu znowu sprawdza się stare
przysłowie: życie jest brutalne.
Ale kogo to obchodzi?
Kogo obchodzą jacyś głupi uczniowie?
Przecież to uczniowie można się nad nimi poznęcać. A co
tam… przecież oni nie mają uczuć, nie mają innych zajęć jak tylko się uczyć.
Normalka.
Jedyny plus tego wszystkiego jest taki, że sprawdziany to
robi 2 w ciągu całego roku. I tak siedzi na nich przed komputerem. Oczywiście
my, jak najlepiej wykorzystujemy te okazję i ściągamy ile wlezie. No cóż, jak
dają to ściągamy.
Spojrzałem obok na Lukasa, który zaślinił właśnie cały
stolik. Temu to dobrze, śpi sobie nie zwracając nawet uwagi na tych głupoli wydzierających
się na całe gardło za nami. Co za durnie.
W pewnym momencie ktoś zapukał do drzwi. Nasz nauczyciel
lekko się spłoszył i zaczął szybko coś wyłączać na ekranie. No, no…ciekawe, co
on tam ma ciekawego.
Do klasy wszedł dyżurny z małą karteczką. No proszę
przynajmniej jakaś odmiana od tej nudy.
-Dzień dobry czy to klasa 2C?- Gdy cała klasa
odpowiedziała mu gromkim TAK. Spojrzał na karteczkę.
-Czy chodzi tutaj Satomi... Yukimura?-
Podniosłem się nieznacznie i spojrzałem na chłopaka. Ja? A
niby, jaką ktoś może mieć do mnie sprawę?
-To ja- Uniosłem się lekko na krześle by zwrócić uwagę chłopaka
w swoją stronę.
-Jesteś proszony do pokoju nauczycielskiego-
Wiecie, co? Tego to się nie spodziewałem. Już chyba od
wieków nie proszono mnie do dyrektora ani do pokoju nauczycielskiego.
Nauczycielom się znudziło po tym, jak w pierwszej klasie na początku niemal
codziennie tam lądowałem. A i tak nic się nie zmieniało. Więc po 2 miesiącach
dali sobie spokój. A tu proszę takie zaskoczenie. Ciekawe o co chodzi?
Wymieniłem z Lucasem, który obudził się słysząc moje imię,
dość znaczące spojrzenie. On też chyba się tego nie spodziewał. No cóż
zazwyczaj to bywało tak, że jak już mnie proszono gdzieś, to razem z nim. W
końcu to zawsze nasza dwójka wycinała numery, albo była o nie podejrzana. A tu
taka niespodzianka.
Wstałem a on jeszcze raz spojrzał na mnie niepewnie.
Klepnął mnie tylko w ramie próbując dodać mi tym chyba odwagi lub czegoś
takiego.
Wyszedłem z klasy nawet nie trudząc się by zapytać
historyka czy mogę. A co, no czy jemu zrobi to jakąś różnicę? Nie. Zaczął tylko
marudzić coś tam pod nosem. O złym wychowaniu czy jakoś tak. Taaaa, a oglądanie
porolni na lekcjach świadczy o dobrym wychowaniu, tak? Kretyn.
Gdy podszedłem pod pokój nauczycielski drzwi były lekko
uchylone.
Nie wiem czy mam tam wejść, czy czekać, czy co?
No w sumie drzwi są pewnie po to uchylone żebym wszedł. No,
ale z drugiej strony nie wiem czy mogę. A skoro o tym mowa… czy ja kiedykolwiek
pytam się nauczycieli o pozwolenie? Zajrzałem do środka i w sumie nikogo tam
nie było. No prawie nikogo.
Spojrzałem pod ścianę gdzie stały biurka i aż mnie
sparaliżowało. Zgadnijcie, kto tam siedział. Tak do cholery Mizuki.
Już chciałem wycofać się na korytarz i zwiać jak najdalej,
ale zauważył, że ktoś wszedł i spojrzał prosto na mnie. Gdy jego szare oczy
spoczęły na mnie ponownie zamarłem a wzdłuż mojego ciała przebiegł mało
przyjemny dreszcz.
Matko święta, czemu on tak na mnie działa? Jeszcze nic nie
powiedział a ja już się boje. To chyba ta jego poważna aura czy jak?
-O proszę Yukimura już jesteś siadaj tu- Wskazał mi na
krzesło obok siebie.
Nie, mowy nie ma. Nie jestem samobójcą. Nie siądę koło
niego. Mowy nie ma, nie zmusicie mnie mendy.
Wystarczyło, że zaledwie spojrzał na mnie przelotnie tym
zimnym spojrzeniem. Ruszyłem niczym robot w stronę biurka. Serce waliło mi jak
szalone. Nie dziwie się. Spokojnie serducho, on nas nie zje. Przecież nie jest
mordercą czy coś... chyba.
W końcu usiadłem na brzegu wskazanego krzesła. Cholera
nawet nie wiecie, jakie to przerażające uczucie. Siedzieć tak blisko tego
człowieka. Przy nim cała moja definicja nauczycieli i tego, jak głęboko ich mam
po prostu gdzieś znika. To takie nie feeer. Jak on to robi? Zacząłem nerwowo
bawić się rękawami swojej bluzki. Nie miałem pojęcia jak się mam zachować.
Normalnie nie potrafiłem usiedzieć z nerwów. I na dodatek miałem w gardle prawdziwą
Saharę.
Czuje się jak jeden ze straceńców, który stoi w kolejce na
szubienicę i tylko odlicza, kiedy jego kolej. I w sumie to wolałbym sobie oszczędzić
tego typu doznań. Aż tak dużego poziomu adrenaliny to ja nie potrzebuję.
-Może na początek chciałem się zapytać czy nie przeszkadza
ci, że mówię do ciebie Yukimura. Wiem, że wszyscy inni mówią ci Yuki. Może
czujesz się nie komfortowo i…Wolisz żebym też tak do ciebie mówił?- Kiedy się
do mnie nagle odezwał to niemal podskoczyłem na krześle.
Z takiej małej odległości jego głos ma potrójne działanie
zamrażające.
Czuje się jak jakieś małe zaszczute szczenię. Ręce mi się
trzęsą i zaczynam już powoli panikować, czuje to…
-Ja... no...właściwie...to tak... wolałbym tak- Cholera
nie potrafię sklecić przy nim nawet jednego zdania rozumiecie? Nawet jednego, cholernego,
prostego zdania. Wkurza mnie to niemiłosiernie. W dodatku on uniósł brwi i
spojrzał na mnie tym swoim pogardliwym spojrzeniem. Tak, tak wiem jestem
beznadziejny nie musi pan nic mówić. Najwyraźniej jednak dał sobie spokój z
komentowaniem mojego zachowania, bo dalej zaczął kontynuować.
-Dobrze, więc Yuki. Kazałem ci tutaj przyjść, bo jak wam
już mówiłem jestem waszym wychowawcą do końca tego roku. W związku z tym
martwię się o niektórych uczniów w szczególności o ciebie. Widzisz właśnie
skończyłem sprawdzać wasze sprawdziany- Sięgną do stosu kartek i wyciągnął z
nich jedną pracę, po czym podał mi ją. To był mój sprawdzian. Cały pokreślony
na czerwono. A na samej górze widniała dużą jedynka, obok niej dwukrotnie podkreślona
ilość punktów... 2. Natychmiast jakoś spochmurniałem. Znowu to samo.
No, ale co ja mam zrobić? Te sprawdziany są trudne, a ja
nie mam nawet gdzie się uczyć. Nawet nie wiem, czego mam się uczyć. Ne rozumiem
ponad polowy rzeczy, o których mówi Mizuki. Nie ma szans bym tego nie oblał.
-Yuki, co się dziej? Słuchaj z poprzednich 2 kartkówek też
dostałeś jedynki. I było dokładnie tak samo. Na jednej nie zdobyłeś żadnych
punktów na drugiej 1. To naprawdę nie powinno tak być- Milczałem, bo i co
miałem powiedzieć? Miał racje nie szło mi.
Właściwie to, nie szło mi, było za dobrym słowem.
Dosłownie chrzaniłem wszystko. Mój nauczyciel widząc chyba, że nie będę dzisiaj
zbyt dobrym rozmówcą westchnął tylko i przetarł dłonią twarz.
-Yuki posłuchaj. Pozwoliłem sobie sprawdzić twoje oceny,
by zobaczyć czy to tylko ten przedmiot. I właściwie z innych wcale nie jest
lepiej, ale z drugiej strony nie aż tak tragicznie. Masz tam jakieś dwóje i
tróje. Ale z chemii masz 3 jedynki na czysto, gdzie rok szkolny dopiero się
zaczął. Yuki powiedz mi, jeśli czegoś nie rozumiesz na lekcji, nie widzisz, no
nie wiem. Nie mam pojęcia, czemu tak źle ci idzie- Znowu zamilkł. Ja wiem czemu,
ale nie powiem mu. Wszystko przez to moje cholerne życie.
Może i w szkole jestem wesoły, ale poza nią, nie mam nic.
Albo nie, mam… tylko, że życiowe piekło. Nie chciałem by ktokolwiek ze szkoły
wiedział. Tylko Luca znał prawdę. Reszta się tylko domyślała i plotkowała za
moimi plecami.
-Mam nadzieję, że nie będziesz mi miał tego za złe, ale
pytałem trochę o ciebie- Spojrzałem na niego dość spłoszony. Że co? Czemu, jak
to pytał? Kogo?
-Dowiedziałem się jedynie, pewnych mało przyjemnych
plotek. Nie będę cię wypytywał, jaka jest twoja sytuacja w domu, bo ja nie
jestem psychologiem. Chce jednak żebyś miał tą świadomość, że zawsze możesz mi powiedzieć
o swoich problemach. W końcu jestem twoim wychowawcą i powinienem ci pomagać
jak tylko mogę-
Wiecie co, jakby powiedział mi to ktoś inny, to po prostu
bym prychnął i stwierdził „ta jasne a w czym niby on mi może pomóc”. Ale
właśnie dlatego, że to Mizuki, to jakoś mi lepiej. Nie potrafię tego zrozumieć,
ale to tak jakby ktoś jeszcze stanął po mojej stronie. A już dawno nikogo
takiego poza Lucasem nie było. W sumie to dość miłe uczucie. Nawet jego aura
grozy nie wydaje mi się już tak przerażająca. Może taka była, bo właściwie to
jeden z porządniejszych ludzi, jakich można spotkać w tej rozsypującej się
ruinie zwanej szkołą?
I wiecie co? Jakoś mam ochotę mu teraz wszystko powiedzieć,
ale to było by głupie.
-Wie pan ja po prostu... to nie tak, że ja nie chce się
uczyć. Tylko czasem, najzwyczajniej nie mam gdzie. W domu nie mam warunków do
tego. I czasem po prostu tak wychodzi. Nauczyciele też mnie nie lubią, więc
rzadko zgadzają się na jakąś pomoc- Spuściłem głowę, zrobiło mi się jakoś
przykro wiecie. To takie głupie uczucie.
Czemu miałoby mi niby być przykro? Bo nie mogę się nawet gdzie
w spokoju pouczyć? Bo nikt nie chce mi pomóc, mimo że proszę? Głupie. A jednak,
tak właśnie jest.
Blondyn spojrzał na mnie jakoś inaczej. Nie z litością i
współczucie. Po prostu tak, jakby chciał mi dodać otuchy. W dodatku uśmiechnął
się do mnie nieznacznie. Rozumiecie to? Uśmiechnął się do mnie! Byłem tak szczęśliwy,
że nawet zapomniałem o tym żeby się zdziwić. Po prostu odwzajemniłem uśmiech,
kompletnie zafascynowany osobą mojego nauczyciela.
-No dobrze koniec kazania możesz wracać na lekcje-
Jęknąłem zrezygnowany. Akurat w tym aspekcie kompletnie nie podzielałem jego
optymizmu. Jego szare oczy posłały mi nieco rozbawione spojrzenie.
Chyba chciał rzucić jeszcze jakąś ciętą ripostą, ale
powstrzymał się i zamiast tego po prostu uśmiechnął się łobuzersko.
Kompletnie mnie to rozbroiło. Wiecie jak ten facet się
śmieje? Normalnie jak jakiś aktor. Powinien pracować w jakiejś reklamie pasty
do zębów. Albo nie, to było by prawdziwe marnotrawstwo jego wyglądu.
W filmie? O tak, to jego miejsce, a nie ta zapyziała
dziura pełna nieokrzesanych bachorów.
W sumie to nawet nie wiem, jak znalazłem się pod klasą.
Wszedłem do środka ciągle zachowując się tak jakbym lunatykował. Olałem
kompletnie nauczyciela, który rzucał się do mnie, że niby nie pukam. Nie
zwracałem nawet uwagi na te wszystkie pytające spojrzenia. A niech się gapią.
Ja tu jestem pod wpływem zabójczego uroku mojego chemika a
oni mają jakieś wonty.
Zająłem swoje miejsce koło przyjaciela a ten posłał mi
równie zdziwione i pytające spojrzenie, co reszta klasy. Tak, tak ja idący
środkiem klasy z wielkim bananem na twarzy w dodatku wyglądając jak szczęśliwa nastolatka
to doprawdy rzadki widok.
Ale wracając do filmu z udziałem Mizukiego, z jednej
strony pewnie bym go z chęcią obejrzał...
-Stary, co ty taki szczęśliwy?-
...Ale z drugiej strony gdyby go tu nie było, pewnie
ciągle czułbym się taki przybity...
-Ejjj Yuki słyszysz mnie?-
...Może to nawet dobrze, że tu jest. A może to
przeznaczenie?
-Ejjjj no!-
...Tak to na pewno przeznaczenie! Ale co za przeznaczenie?
Przeznaczenie, czego? No właśnie. A może to po prostu zwykły przypadek?
-Yukiiii!-
...Wolałbym tą pierwszą wersję, ale ta druga jest bardziej
logiczna. Więc to nasze spotkanie...
To przeznaczenie czy może przypadek?
...Nie wiem.
-Mówi się kretynie!- Ałć, a to niby za co?
CDN…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz