czwartek, 24 maja 2012

~7~


Siedziałem w klasie śmiertelnie się nudząc. Jak zwykle zresztą. W końcu była historia. A nasz nauczyciel, jeśli jeszcze w ogóle można go tak nazwać, po prostu rozdał nam teksty źródłowe i kazał czytać. Ta jasne już to widzę. A on sam, co robi? Siedzi sobie przed komputerem i bóg wie, co tam oglądał.
Chodzą dziwne ploty, że on i nasz informatyk ściągają sobie pornole i oglądają na lekcjach. W domu się boją, bo żony by ich wyrzuciły. To się nazywa być głową domu, nie?
No i właśnie, w efekcie jego dziwnych stosunków z żoną my musimy się nudzić. Tak to już bywa, że to zawsze uczniom dostaje się najbardziej, za niepowodzenia nauczycieli. No cóż i tu znowu sprawdza się stare przysłowie: życie jest brutalne.
Ale kogo to obchodzi?
Kogo obchodzą jacyś głupi uczniowie?
Przecież to uczniowie można się nad nimi poznęcać. A co tam… przecież oni nie mają uczuć, nie mają innych zajęć jak tylko się uczyć. Normalka.
Jedyny plus tego wszystkiego jest taki, że sprawdziany to robi 2 w ciągu całego roku. I tak siedzi na nich przed komputerem. Oczywiście my, jak najlepiej wykorzystujemy te okazję i ściągamy ile wlezie. No cóż, jak dają to ściągamy.
Spojrzałem obok na Lukasa, który zaślinił właśnie cały stolik. Temu to dobrze, śpi sobie nie zwracając nawet uwagi na tych głupoli wydzierających się na całe gardło za nami. Co za durnie.
W pewnym momencie ktoś zapukał do drzwi. Nasz nauczyciel lekko się spłoszył i zaczął szybko coś wyłączać na ekranie. No, no…ciekawe, co on tam ma ciekawego.
Do klasy wszedł dyżurny z małą karteczką. No proszę przynajmniej jakaś odmiana od tej nudy.
-Dzień dobry czy to klasa 2C?- Gdy cała klasa odpowiedziała mu gromkim TAK. Spojrzał na karteczkę.
-Czy chodzi tutaj Satomi... Yukimura?-
Podniosłem się nieznacznie i spojrzałem na chłopaka. Ja? A niby, jaką ktoś może mieć do mnie sprawę?
-To ja- Uniosłem się lekko na krześle by zwrócić uwagę chłopaka w swoją stronę.
-Jesteś proszony do pokoju nauczycielskiego-
Wiecie, co? Tego to się nie spodziewałem. Już chyba od wieków nie proszono mnie do dyrektora ani do pokoju nauczycielskiego. Nauczycielom się znudziło po tym, jak w pierwszej klasie na początku niemal codziennie tam lądowałem. A i tak nic się nie zmieniało. Więc po 2 miesiącach dali sobie spokój. A tu proszę takie zaskoczenie. Ciekawe o co chodzi?
Wymieniłem z Lucasem, który obudził się słysząc moje imię, dość znaczące spojrzenie. On też chyba się tego nie spodziewał. No cóż zazwyczaj to bywało tak, że jak już mnie proszono gdzieś, to razem z nim. W końcu to zawsze nasza dwójka wycinała numery, albo była o nie podejrzana. A tu taka niespodzianka.
Wstałem a on jeszcze raz spojrzał na mnie niepewnie. Klepnął mnie tylko w ramie próbując dodać mi tym chyba odwagi lub czegoś takiego.
Wyszedłem z klasy nawet nie trudząc się by zapytać historyka czy mogę. A co, no czy jemu zrobi to jakąś różnicę? Nie. Zaczął tylko marudzić coś tam pod nosem. O złym wychowaniu czy jakoś tak. Taaaa, a oglądanie porolni na lekcjach świadczy o dobrym wychowaniu, tak? Kretyn.
Gdy podszedłem pod pokój nauczycielski drzwi były lekko uchylone.
Nie wiem czy mam tam wejść, czy czekać, czy co?
No w sumie drzwi są pewnie po to uchylone żebym wszedł. No, ale z drugiej strony nie wiem czy mogę. A skoro o tym mowa… czy ja kiedykolwiek pytam się nauczycieli o pozwolenie? Zajrzałem do środka i w sumie nikogo tam nie było. No prawie nikogo.
Spojrzałem pod ścianę gdzie stały biurka i aż mnie sparaliżowało. Zgadnijcie, kto tam siedział. Tak do cholery Mizuki.
Już chciałem wycofać się na korytarz i zwiać jak najdalej, ale zauważył, że ktoś wszedł i spojrzał prosto na mnie. Gdy jego szare oczy spoczęły na mnie ponownie zamarłem a wzdłuż mojego ciała przebiegł mało przyjemny dreszcz.
Matko święta, czemu on tak na mnie działa? Jeszcze nic nie powiedział a ja już się boje. To chyba ta jego poważna aura czy jak?
-O proszę Yukimura już jesteś siadaj tu- Wskazał mi na krzesło obok siebie.
Nie, mowy nie ma. Nie jestem samobójcą. Nie siądę koło niego. Mowy nie ma, nie zmusicie mnie mendy.
Wystarczyło, że zaledwie spojrzał na mnie przelotnie tym zimnym spojrzeniem. Ruszyłem niczym robot w stronę biurka. Serce waliło mi jak szalone. Nie dziwie się. Spokojnie serducho, on nas nie zje. Przecież nie jest mordercą czy coś... chyba.
W końcu usiadłem na brzegu wskazanego krzesła. Cholera nawet nie wiecie, jakie to przerażające uczucie. Siedzieć tak blisko tego człowieka. Przy nim cała moja definicja nauczycieli i tego, jak głęboko ich mam po prostu gdzieś znika. To takie nie feeer. Jak on to robi? Zacząłem nerwowo bawić się rękawami swojej bluzki. Nie miałem pojęcia jak się mam zachować. Normalnie nie potrafiłem usiedzieć z nerwów. I na dodatek miałem w gardle prawdziwą Saharę.
Czuje się jak jeden ze straceńców, który stoi w kolejce na szubienicę i tylko odlicza, kiedy jego kolej. I w sumie to wolałbym sobie oszczędzić tego typu doznań. Aż tak dużego poziomu adrenaliny to ja nie potrzebuję.
-Może na początek chciałem się zapytać czy nie przeszkadza ci, że mówię do ciebie Yukimura. Wiem, że wszyscy inni mówią ci Yuki. Może czujesz się nie komfortowo i…Wolisz żebym też tak do ciebie mówił?- Kiedy się do mnie nagle odezwał to niemal podskoczyłem na krześle.
Z takiej małej odległości jego głos ma potrójne działanie zamrażające.
Czuje się jak jakieś małe zaszczute szczenię. Ręce mi się trzęsą i zaczynam już powoli panikować, czuje to…
-Ja... no...właściwie...to tak... wolałbym tak- Cholera nie potrafię sklecić przy nim nawet jednego zdania rozumiecie? Nawet jednego, cholernego, prostego zdania. Wkurza mnie to niemiłosiernie. W dodatku on uniósł brwi i spojrzał na mnie tym swoim pogardliwym spojrzeniem. Tak, tak wiem jestem beznadziejny nie musi pan nic mówić. Najwyraźniej jednak dał sobie spokój z komentowaniem mojego zachowania, bo dalej zaczął kontynuować.
-Dobrze, więc Yuki. Kazałem ci tutaj przyjść, bo jak wam już mówiłem jestem waszym wychowawcą do końca tego roku. W związku z tym martwię się o niektórych uczniów w szczególności o ciebie. Widzisz właśnie skończyłem sprawdzać wasze sprawdziany- Sięgną do stosu kartek i wyciągnął z nich jedną pracę, po czym podał mi ją. To był mój sprawdzian. Cały pokreślony na czerwono. A na samej górze widniała dużą jedynka, obok niej dwukrotnie podkreślona ilość punktów... 2. Natychmiast jakoś spochmurniałem. Znowu to samo.
No, ale co ja mam zrobić? Te sprawdziany są trudne, a ja nie mam nawet gdzie się uczyć. Nawet nie wiem, czego mam się uczyć. Ne rozumiem ponad polowy rzeczy, o których mówi Mizuki. Nie ma szans bym tego nie oblał.
-Yuki, co się dziej? Słuchaj z poprzednich 2 kartkówek też dostałeś jedynki. I było dokładnie tak samo. Na jednej nie zdobyłeś żadnych punktów na drugiej 1. To naprawdę nie powinno tak być- Milczałem, bo i co miałem powiedzieć? Miał racje nie szło mi.
Właściwie to, nie szło mi, było za dobrym słowem. Dosłownie chrzaniłem wszystko. Mój nauczyciel widząc chyba, że nie będę dzisiaj zbyt dobrym rozmówcą westchnął tylko i przetarł dłonią twarz.
-Yuki posłuchaj. Pozwoliłem sobie sprawdzić twoje oceny, by zobaczyć czy to tylko ten przedmiot. I właściwie z innych wcale nie jest lepiej, ale z drugiej strony nie aż tak tragicznie. Masz tam jakieś dwóje i tróje. Ale z chemii masz 3 jedynki na czysto, gdzie rok szkolny dopiero się zaczął. Yuki powiedz mi, jeśli czegoś nie rozumiesz na lekcji, nie widzisz, no nie wiem. Nie mam pojęcia, czemu tak źle ci idzie- Znowu zamilkł. Ja wiem czemu, ale nie powiem mu. Wszystko przez to moje cholerne życie.
Może i w szkole jestem wesoły, ale poza nią, nie mam nic. Albo nie, mam… tylko, że życiowe piekło. Nie chciałem by ktokolwiek ze szkoły wiedział. Tylko Luca znał prawdę. Reszta się tylko domyślała i plotkowała za moimi plecami.
-Mam nadzieję, że nie będziesz mi miał tego za złe, ale pytałem trochę o ciebie- Spojrzałem na niego dość spłoszony. Że co? Czemu, jak to pytał? Kogo?
-Dowiedziałem się jedynie, pewnych mało przyjemnych plotek. Nie będę cię wypytywał, jaka jest twoja sytuacja w domu, bo ja nie jestem psychologiem. Chce jednak żebyś miał tą świadomość, że zawsze możesz mi powiedzieć o swoich problemach. W końcu jestem twoim wychowawcą i powinienem ci pomagać jak tylko mogę-
Wiecie co, jakby powiedział mi to ktoś inny, to po prostu bym prychnął i stwierdził „ta jasne a w czym niby on mi może pomóc”. Ale właśnie dlatego, że to Mizuki, to jakoś mi lepiej. Nie potrafię tego zrozumieć, ale to tak jakby ktoś jeszcze stanął po mojej stronie. A już dawno nikogo takiego poza Lucasem nie było. W sumie to dość miłe uczucie. Nawet jego aura grozy nie wydaje mi się już tak przerażająca. Może taka była, bo właściwie to jeden z porządniejszych ludzi, jakich można spotkać w tej rozsypującej się ruinie zwanej szkołą?
I wiecie co? Jakoś mam ochotę mu teraz wszystko powiedzieć, ale to było by głupie.
-Wie pan ja po prostu... to nie tak, że ja nie chce się uczyć. Tylko czasem, najzwyczajniej nie mam gdzie. W domu nie mam warunków do tego. I czasem po prostu tak wychodzi. Nauczyciele też mnie nie lubią, więc rzadko zgadzają się na jakąś pomoc- Spuściłem głowę, zrobiło mi się jakoś przykro wiecie. To takie głupie uczucie.
Czemu miałoby mi niby być przykro? Bo nie mogę się nawet gdzie w spokoju pouczyć? Bo nikt nie chce mi pomóc, mimo że proszę? Głupie. A jednak, tak właśnie jest.
Blondyn spojrzał na mnie jakoś inaczej. Nie z litością i współczucie. Po prostu tak, jakby chciał mi dodać otuchy. W dodatku uśmiechnął się do mnie nieznacznie. Rozumiecie to? Uśmiechnął się do mnie! Byłem tak szczęśliwy, że nawet zapomniałem o tym żeby się zdziwić. Po prostu odwzajemniłem uśmiech, kompletnie zafascynowany osobą mojego nauczyciela.
-No dobrze koniec kazania możesz wracać na lekcje- Jęknąłem zrezygnowany. Akurat w tym aspekcie kompletnie nie podzielałem jego optymizmu. Jego szare oczy posłały mi nieco rozbawione spojrzenie.
Chyba chciał rzucić jeszcze jakąś ciętą ripostą, ale powstrzymał się i zamiast tego po prostu uśmiechnął się łobuzersko.
Kompletnie mnie to rozbroiło. Wiecie jak ten facet się śmieje? Normalnie jak jakiś aktor. Powinien pracować w jakiejś reklamie pasty do zębów. Albo nie, to było by prawdziwe marnotrawstwo jego wyglądu.
W filmie? O tak, to jego miejsce, a nie ta zapyziała dziura pełna nieokrzesanych bachorów.
W sumie to nawet nie wiem, jak znalazłem się pod klasą. Wszedłem do środka ciągle zachowując się tak jakbym lunatykował. Olałem kompletnie nauczyciela, który rzucał się do mnie, że niby nie pukam. Nie zwracałem nawet uwagi na te wszystkie pytające spojrzenia. A niech się gapią.
Ja tu jestem pod wpływem zabójczego uroku mojego chemika a oni mają jakieś wonty.
Zająłem swoje miejsce koło przyjaciela a ten posłał mi równie zdziwione i pytające spojrzenie, co reszta klasy. Tak, tak ja idący środkiem klasy z wielkim bananem na twarzy w dodatku wyglądając jak szczęśliwa nastolatka to doprawdy rzadki widok.
Ale wracając do filmu z udziałem Mizukiego, z jednej strony pewnie bym go z chęcią obejrzał...
-Stary, co ty taki szczęśliwy?-
...Ale z drugiej strony gdyby go tu nie było, pewnie ciągle czułbym się taki przybity...
-Ejjj Yuki słyszysz mnie?-
...Może to nawet dobrze, że tu jest. A może to przeznaczenie?
-Ejjjj no!-
...Tak to na pewno przeznaczenie! Ale co za przeznaczenie? Przeznaczenie, czego? No właśnie. A może to po prostu zwykły przypadek?
-Yukiiii!-
...Wolałbym tą pierwszą wersję, ale ta druga jest bardziej logiczna. Więc to nasze spotkanie...
To przeznaczenie czy może przypadek?
...Nie wiem.
-Mówi się kretynie!- Ałć, a to niby za co?

CDN…


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz