Witam was po mojej niewyjaśnionej nieobecności. Cóż nie potrafię się wytłumaczyć jedyne co mogę powiedzieć to to, że studia zjadły spoją cześć mojego wolnego czasu. Mam nadzieję, że mi wybaczycie ten dość długi urlop od bloga, ale może dzięki temu wena do mnie powróci ze zdwojoną siłą. Na razie mam wam do zaoferowania kolejny rozdział braci. wiem że czekacie na Yukiego dlatego postaram się jak najszybciej zmotywować się do przelania swoich pomysłów na papier.
---------------------------------------------------------------------------------------
Nie ma to jak spotkania rodzinne w domu Kacpra. Przymusowa
szopka i pokaz dobrych manier przed resztą członków rodziny. Rodzinne… to słowo
w żadnym wypadku nie pasowało do zjazdów krewnych, którzy tak naprawdę
przyjechali jedynie po to, by poobgadywać resztę bliskich i skontrolować czy
aby stan majątkowy któregoś z członków tej przedziwnej wspólnoty zanadto się
nie powiększył.
Wszelkie rocznice, urodziny czy imieniny były najlepszą okazją by znów „odnowić więzy rodzinne”. Szopka, którą wszyscy odprawiali była jak doskonała gra aktorów, którzy intuicyjnie wczuwali się w role. Maski spokoju i rodzinnego oraz uśmiech były jak doskonały kamuflaż i obrona przed zbędnymi pytaniami. Jak bardzo Kacper nienawidził tej sztuczności. A do tego cały bałagan związany z przygotowaniami… Wielkie porządki, pieczenie, gotowanie i ogólna nerwówka ogarniała cały dom. Nie było konta, w którym można by zaznać spokoju. Z wyjątkiem pokoju Alexa, który jak zawsze omijany był szerokim łukiem. W takich chwilach, siedzenie w domu było istną katorgą.
Wszelkie rocznice, urodziny czy imieniny były najlepszą okazją by znów „odnowić więzy rodzinne”. Szopka, którą wszyscy odprawiali była jak doskonała gra aktorów, którzy intuicyjnie wczuwali się w role. Maski spokoju i rodzinnego oraz uśmiech były jak doskonały kamuflaż i obrona przed zbędnymi pytaniami. Jak bardzo Kacper nienawidził tej sztuczności. A do tego cały bałagan związany z przygotowaniami… Wielkie porządki, pieczenie, gotowanie i ogólna nerwówka ogarniała cały dom. Nie było konta, w którym można by zaznać spokoju. Z wyjątkiem pokoju Alexa, który jak zawsze omijany był szerokim łukiem. W takich chwilach, siedzenie w domu było istną katorgą.
Oczywiście matka Kacpra wypucowała każdy nawet najmniejszy
kąt domu bardzo dokładnie. Przecież nie mogła pozwolić by odrobina kurzu
zepsuła jej opinię doskonałej pani domu. Wszystko było gotowe na przyjęcie gości. Tona
a może jeszcze więcej jedzenia, które zajmowało wszystkie wolne miejsca w
kuchni, mogła przerazić. Wszystko wyglądało, jakby do domu szatyna miała zawitać
sama królowa angielska i wygłodniała drużyna futbolowa jednocześnie. Zupełne
szaleństwo ogarnęło matkę Kacpra, a przecież to tylko 10 osób. Dziewięciu
członków rodziny jego matki oraz jeden gość, którego zaproszono chyba jedynie
dlatego, że wypada.
Ciotka Alexa, to właśnie ona stawała się nieświadomie i
niezasłużenie obiektem wszystkich uszczypliwych komentarzy pani domu co do niechcianych
gości. Była to miła starsza kobieta,
która z uwagi na lata i bolesne przeżycia zaczęła już siwieć. Zawsze, gdy
przyjeżdżała łamała wiele zasad panujących w tym pozornie uporządkowanym domu.
Największa kara groziła jej chyba za szczery uśmiech, którym obradzała
wszystkich bez względu na okoliczności i jej stan emocjonalny. Była po prostu
szczerą miłą osobą, której nie sposób było nie lubić. No cóż chyba, że było się
siostrą zmarłej, byłej żony męża i ciotką znienawidzonego bękarta. Kacper widział ją zaledwie kilka razy w swoim
życiu, ale mimo to zdążył ją polubić. Była bardzo bezpośrednia i wesoła. Nie zależnie
jak straszna atmosfera panowała w domu ona zawsze śmiała się i żartowała
wprawiając matkę Kacpra niejednokrotnie w szał. Oczywiście reszta rodziny nie podzielała
zdania szatyna. Dla nich była denerwującą starą babą, która wkradła się w
szeregi rodziny. Całe szczęście, że Anna, bo tak nazywała się właśnie ciotka
Alexa nic sobie nie robiła z głupich komentarzy. Choć czasem Kacper miał
wrażenie, że przyjeżdża tutaj i znosi to wszystko tylko dla bruneta i jego
ojca. W końcu, kto wytrzymałby tyle nieprzychylnych spojrzeń bez odpowiedniej
motywacji? Prawdopodobnie nikt.
Cała sztuczność i nerwowość wokół spotkania dobijały Kacpra,
dlatego już od rana zamknął się w pokoju i nie wyglądał z niego bez wyraźnego
powodu. Całe szczęście, że jego matka była nazbyt przezorna i wolała wszystkie
czynności wykonać sama. Przecież nie mogła ryzykować swej ukochanej ciężko
wypracowanej opinii pani doskonałej. Właściwie bogu dzięki choć za to. Co by to
było, gdyby zmuszała jeszcze całą rodzinę do pomocy? Nie, szatyn wolał sobie
tego nawet nie wyobrażać. To był by istny Armagedon. Wolał robić to, co teraz. Leżeć
na łóżku ze słuchawkami na uszach odcinając się od zewnętrznego świata.
Ulubione piosenki przewijały się jedna po drugiej pozwalając chłopakowi na odrobinę
wytchnienia i relaksu.
W końcu Kacper niechętnie spojrzał na zegarek, który
wskazywał już godzinę pierwszą. Pozostały mu niecałe dwie godziny do przyjścia
gości. Jednak nie łudził się, że jego matka pozwoli mu zostawić wszystko na
ostatnia minutę. Pewnie niebawem wparuje do pokoju zmuszając go do założenia
garnituru, którego tak bardzo nienawidził. Cóż nie miał nic przeciwko
eleganckiemu ubieraniu się, jednak jego matka kazała mu się ubierać jak
grzecznemu maminsynkowi. Co więcej przyciasny garnitur z każdym rokiem coraz
bardziej krępował jego ruchy, jednak jego matka nie dała się nigdy namówić na
kupno nowego, czy założenie jedynie koszuli.
Kasper leniwie przeniósł wzrok za okno. Słońce świeciło
jasno, przygaszane jedynie nielicznymi chmurami. Pogoda była piękna zachęcał,
by pójść na świeże powietrze i zażyć nieco tej ciepłej kąpieli ze złotych
promieni. Na nieszczęście szatyn musiał tkwić tutaj i potulnie czekać aż jego
matka ogłosi wreszcie, że goście przybyli. Potem jeszcze tylko kilka godzin męczarni
i znoszenia pisków niewychowanego kuzynostwa. Co to dla niego? Przecież
przechodzi przez to piekło kilka razy do roku. Chłopak westchnął zmęczony na
samą myśl o tym, co go czeka. Na szczęście miał jeszcze chwile świętego
spokoju. A może nie…
Niemal w tym samym momencie rodzicielka Kacpra weszła do
pokoju robiąc tyle hałasu, że zagłuszyła nawet piosenkę, która właśnie leciała
w słuchawkach. Niebieskie oczy chłopaka spoczęły na szczupłej kobiecie, która
wymachiwała rekami w nerwowym geście. Zdaje się, że coś do niego mówiła, jednak
nie bardzo mógł zrozumieć, co. W końcu z niemałą niechęcią zsunął słuchawki z
uszu.
- No pięknie nawet mnie nie słuchasz!- Fuknęła z wyrzutem w stronę
syna. Podparła przy tym ręce o biodra jak prawdziwy żandarm. Szatyn skrzywił
się nieznacznie z niezadowoleniem. Zaczęła się mordęga, szkoda. A miał
nadzieję, na jeszcze chwile odpoczynku.
-Mamo przecież jeszcze sporo czasu, nie panikuj proszę cie- Bąknął
chłopak spokojnie, leniwie podnosząc się na łóżku. Jego matka zmierzyła go
iście morderczym spojrzeniem. Jednak darowała sobie najwyraźniej zbędne komentarze,
bo zaraz odwróciła się w stronę szafy otwierając ją na oścież.
-Nie mamy czasu. Przecież wiesz kochanie, że jak przyjdą
goście wszystko musi być już gotowe. No już gdzie ten twój garnitur?- Zapytała
zaraz przeszukując pospiesznie wieszaki. W końcu, gdy znalazła swój cel wyciągnęła
ubranie starannie zawinięte w folie ochronną i zawiesiła na drzwiczkach szafy –
No już wstawaj nie mamy całego dnia- Zaraz pogoniła syna zabierając się za
szukanie nieskazitelnie białej koszuli. W końcu i ją znalazła, a następnie powiesiła
tuż obok czarnego garnituru. W końcu spojrzała niecierpliwie na swojego syna,
który nie ruszył się nawet o milimetr. Zmierzyła go uważnie karcącym
spojrzeniem, ściągając wargi w dziwaczny Dziubek – Za pół godziny widzę cię na
dole synu. Masz się porządnie wyszorować, umyć zęby i uczesać. Zrozumiałeś?-
Spytała kobieta marszcząc brwi gniewnie.
Kacper machnął tylko głową potakująco i westchnął z rezygnacją.
Niestety matki to niezwykle zawzięte istoty. Próba sprzeciwienia się im
najczęściej kończy się tragicznie, dlatego nawet nie próbował z nią dyskutować.
Trudno, jeszcze przez kilka lat będzie musiał znosić jej dziwaczne
przyzwyczajenia i zasady, których za nic nie rozumiał. Potem skończy studia i
wyprowadzi się. Może wtedy doczeka się upragnionego spokoju. A przynajmniej
taką miał nadzieje.
Kobieta nie czekając długo wyszła w końcu mierząc jeszcze
syna ponaglającym spojrzeniem. Szatyn nie miał wyboru. Wstał leniwie z wygodnego,
ciepłego łóżka i bez pośpiechu przeszedł do łazienki. Nie miał zamiaru
przygotowywać się w jakiś wielce specjalny sposób. Zwykłe przemycie twarzy i
wyszorowanie dłoni zadowoliło go wystarczająco. Złapał szybko za szczoteczkę i
nałożył na nią odrobinę pasty. Gdy wreszcie skończył szorować zęby spojrzał
jeszcze dokładnie w lustro na swoją twarz. Przez chwilę z dokładnością oglądał
oba profile gładząc się delikatnie po brodzie. Niestety na jego twarzy nie było
najmniejszego włoska świadczącego o pierwszym młodzieńczym zaroście. Szatyn
skrzywił się z niezadowoleniem. Był już prawie mężczyzną a natura odmawiała mu tego,
co było prawdziwą wizytówką męskości. Niezadowolony z rezultatów swoich
poszukiwań wrócił w końcu do pokoju. Pozbył się wygodnych jeansów i t-shirt’u
sięgając po niezbyt swobodną, ale elegancką białą koszulę. Gdy w końcu uporał
się z rzędem niesfornych guzików złapał za odprasowane w kant czarne spodnie
garnituru. Choć były nieco luźniejsze od marynarki, mimo to Kacper wciąż czuł
się w nich niezwykle nieswojo i sztucznie. Jak klaun w kubraczku przed wyjściem
na arenę. Złapał za niebieski krawat i
zacisnął go powoli wokół swojej szyi. Nie rozumiał jak niektórzy mężczyźni mogą
nosić coś takiego na co dzień. Nie dość, że cholernie dokuczliwe to w dodatku
czuł się jak pies na smyczy. Tylko złapać i przywiązać do budy. Co za
beznadzieja…
Szatyn szybko przeczesał włosy odgarniając je nieco do tyłu.
Miał ochotę parsknąć śmiechem. Wyglądał jak jeden z tych gangsterów zajmujących
się przemytem we włoskich telenowelach. Ostatecznie spojrzał na czarną
marynarkę wciąż wisząca na wieszaku. Westchnął ciężko zrezygnowany. Nie mógł przeżyć
tego, że po raz kolejny dał się zmusić do wciśnięcia w ten śmieszny kubraczek.
To było żałosne. Co z niego za mężczyzna? Zero w nim asertywności. Nawet
własnej matce nie potrafił się przeciwstawić i to w tak głupim temacie jak ubieranie.
Jeszcze kilkakrotnie poprawił marynarkę w nadziei, że w
końcu przestanie krepować jego ruchy. Po kilku próbach, które zakończyły się
raczej marnie zrezygnowany w końcu wyszedł z pokoju. Spokojnie zszedł w dół
schodami mimowolnie zerkając w stronę pokoju Alexa. Był ciekawy czy chłopak
pojawi się na przyjęciu. Raczej w to wątpił, nigdy nie brał udziału w podobnych
cyrkach. Wiele razy dość dobitnie podkreślił, że nie chce mieć nic wspólnego z rodziną
matki Kacpra. Oczywiście kobieta nie była z tego powodu zbytnio obruszona. Jej najwyraźniej
taki układ również pasował. Nie musiała się denerwować, znosić natrętnych pytań
rodziny a tym bardziej nie musiała bać się o jakiekolwiek wyskoki Alexa. W końcu
kto wie, co temu szalonemu chłopakowi przyjdzie do głowy? Szkoda gadać, ale
czasem Kacper miał wrażenie, że jego matka stawia Alexa na tym samym poziomie
co ćpunów, przestępców i alkoholików. Co prawda on również nie miał żadnego pojęcia
o życiu bruneta poza domem, ale przecież nigdy nie dał im żadnych podstaw, by
przypiąć mu od razu plakietkę kryminalisty. Zwyczajnie trzymał się na uboczu.
Nigdy się nie odzywał. No dobrze może był trochę dziwny i tajemniczy. W pewnym
momencie szatyn przyłapał się na tym, że chce bronić Alexa za wszelką cenę,
mimo że sam nie wie za wiele. Prócz fakty, że zna jego orientacje seksualną, choć
o tym wolałby chyba nie wiedzieć.
Kacper przekroczył próg pokoju stołowego. Zauważył ojca
bruneta siedzącego na wersalce z wyrazem twarzy medytującego mnicha, który
niczym nie da się wyprowadzić z równowagi. Wymienili jedynie między sobą
porozumiewawcze zmęczone spojrzenie. Tak jest, matka nie oszczędza nikogo.
Nawet solenizanta. Szatyn zajął miejsce obok mężczyzny. Nie odzywali się, rozmowa
nie była im potrzebna. Zresztą i tak nie mieli zbyt wielu wspólnych tematów.
Milczenie było raczej czymś naturalnym,
zwyczajną codziennością, jeśli mieszka się w tym domu oczywiście.
Po dłuższej chwili do salony weszła również matka Kacpra
ubrana niezwykle elegancko. Miała na sobie lnianą sukienkę w kolorze malinowym
a włosy upięła sobie w wysoki szeroki kok. Na uszach chwiały jej się lekko
kremowe kryształki, które dostała od ojca Alexa na swoje 40 urodziny. Trzeba
było przyznać, że jej młoda twarz i bystre oczy zupełnie ukrywały nadmiar lat,
które powoli zaczynały jej ciążyć. Rzuciła okiem na obu panów i skrzywiła się z
dziwnym grymasem.
-No co z wami? Zaraz przyjdą goście. Weźcie się w garść. Może
jakiś uśmiech? Trochę radości, przecież
to nie pogrzeb, co z wami?- Burknęła buńczucznie, łapiąc się za wąskie
biodra. Kacper nie powstrzymał ciężkiego westchnięcia, na co jego matka
zareagowała niemal natychmiastowo krzywym spojrzeniem. Już miała zamiar rozpocząć
kolejny wykład i obwieścić, co myśli o reakcji syna, gdy do pokoju dotarł dźwięk
dzwonka. Brunetka niemal natychmiast odwróciła się w stronę drzwi, żwawo
przestępując z nogi na nogę.
-Już idę- Niemal zaświergotała wesoło. Od razu otworzyła
drzwi z rozmachem rozkładając ramiona zapraszająco -Witam szanownych gości.
Zapraszamy, zapraszamy. Och jak dobrze, że już jesteście, czekaliśmy na was-
Cała wesoła gromadka przestąpiła próg. Były to oczywiście dwie ciotki Kacpra
wraz ze swymi mężami. Matka chłopaka niemal od razu zaczęła wszystkich witać ściskając
ich żarliwie i każdego całując raz w policzek – Zapraszamy do pokoju. Mój syn i
mąż już tam na was czekają- Na dźwięk słowa „mąż” szatyn spojrzał na matkę
lekko zaskoczony. Rzadko zwracała się tak do swego obecnego partnera, a może
raczej zwracała się do niego tak wyłącznie przy innych. Zwykle wołała do niego
po imieniu, skwapliwie omijając to jedno
słowo na „m”.
-Kacper chłopcze jak ty wyrosłeś- Głos ciotki Brygidy wyrwał
chłopaka z zamyślenia. Spojrzał nieco zakłopotany w stronę postawnej kobiety,
która szła w jego stronę gotowa do zmiażdżenia
go w powitalnym uścisku. Większość ciotek szatyna było raczej słusznej postury,
z wielkimi atrybutami kobiecymi zarówno z przodu jak i z tyłu figury. Czasem
Kacper miał wrażenie, że akurat ciotka Brygida ma ich naprawdę zbyt wiele.
Kobieta chwyciwszy drobnego chłopaka w ramiona podniosła go do góry niemal
wciskając jego drobne ciałko w siebie. Gdy wreszcie go wypuściła szatyn na
chwilę stracił równowagę, ale nie dając niczego po sobie poznać odwzajemnił
nieco koślawo uśmiech ciotki. Naprawdę nie przepadał za zjazdami rodzinnymi, a
jednym z powodów było właśnie witanie się z wszystkimi gośćmi. Po wytuleniu wszystkich,
miedzy innymi wujka Alla, który straszliwie cuchnął papierosami Kacper miał już
naprawdę dość. Chciał tylko usiąść
gdzieś z boku i zaznać chwili świętego spokoju, a przecież to jeszcze nie
wszyscy goście. Miał tylko cichą
nadzieję, że pozostała część tej szalonej gromadki spóźni się.
Niemal natychmiast jak na złość dźwięk dzwonka doszedł do
uszu wszystkich. Matka chłopaka od razu
poderwała się energicznie z miejsca.
-No proszę kolejni goście- Zaświergotała wesoło idąc w stronę
drzwi wejściowych szczęśliwa jak chyba jeszcze nigdy.
Gdy w końcu otworzyła drzwi, do uszu Kacpra doszedł gruby męski
głos krzyczący od progu – Witaj siostro! – Z całą pewnością był to wuj
Albert ze swoją żoną i czworgiem małych diabłów, które Kacper musiał nazywać
kuzynostwem. I nie było w tym ani grama przesady. Dwie córki i dwóch synów wuja
Alberta, potrafiło zniszczyć, zepsuć i nabałaganić bardziej niż całe
przedszkole razem wzięte. Co więcej ich rodzice nigdy nie próbowali choćby zwrócić
uwagi swoim pociechom twierdząc, że „ Dzieci musza się wyszaleć”. Szkoda tylko,
że najczęściej to właśnie szatyna zaprzęgano
do pilnowania tych małych nieznośnych pomiotów diabelskich. Kacper od
razu skrzywił się słysząc piski dzieci. Skulił się z boku kanapy mając
nadzieję, że nie zostanie zauważony.
-Witam wszystkich! Wszyscy w komplecie, co za wspaniały
widok, no proszę- Śmiech wuja Alberta przypominał nieco rechot wielkiej żaby.
Właściwie mężczyzna nawet nieco ją przypominał. Był niski, dość tłusty z
wyraźnymi oznakami łysiny na głowie. Jak na człowieka, który skończył dopiero
45 lat wyglądał dość staro. Trzeba przyznać, że jego żona ciotka Marta
prezentowała się o wiele lepiej. Była to kobieta dość postawna, dość mocnej
kości, ale miała za to niezwykle urodziwą twarz. Czekoladowe oczy zawsze
okalały idealnie podmalowane, gęste rzęsy a różowe pliczki doskonale
komponowały się z szerokim ładnym uśmiechem. Choć była młodsza zaledwie o 3 lata
od wuja, to można było pomylić ją z niejedną 30 latka. Kacper zawsze miał
szacunek do ciotki Marty, żeby urodzić i zapanować nad tą gromadką z piekła
rodem trzeba było być chyba cudotwórcą.
-No nareszcie wszyscy goście już są. Dobrze, siadajmy do
stołu. Myślę, że możemy już zacząć jeść- Powiedziała gospodyni z radosnym
uśmiechem, zapraszając gości do stołu. Kacper niemal natychmiast wstał chcąc
znaleźć sobie jakieś zaciszne miejsce na samym końcu stołu. Nie miał ochoty
wysłuchiwać uwag na temat swojego wyglądu, a tym bardziej znosić dziwnych
zwyczajów obiadowych niektórych członków rodziny.
Nim chłopak jednak zdążył dojść do krzesła podbiegła do
niego mała Hortensja. Dziewczynka wyszczerzyła się do chłopaka pokazując swoje
nieco nadpsute mleczaki.
-Chce się bawić w konika!- Wrzasnęła z wielkim uśmiechem na
ustach. Kacper niemal jęknął cierpiętniczo. Spróbował zignorować dziewczynkę,
ale ta szarpnęła go stanowczo za nogawkę z naburmuszona miną – Chce się bawić w
konika, teraz!- Bąknęła tupiąc nogą z wściekłości.
Nie mając większego wyboru Kacper schylił się z nieco
przymilnym uśmiechem.
-Posłuchaj teraz zjemy obiad a potem możemy się pobawić,
dobrze?- Dziewczynka natychmiast pokręciła główką jeszcze bardziej tupiąc
nóżką.
-Nie, ja chce teraz!- Burknęła, jeszcze mocniej
ściskając nogawkę spodni szatyna.
-Teraz będziemy jeść. Zobacz wszyscy poszli jeść. Twoje
rodzeństwo też- Kacper z nadzieją wskazał na stół. Jednak mała nie dawała za
wygraną. Tupnęła jeszcze mocniej patrząc z dziecięca wściekłością na chłopaka.
-Hortensjo zostaw kuzyna i choć tutaj jeść. Najpierw
jedzenie potem zabawa - Ciotka Marta w ostatniej chwili przybyła chłopakowi na
ratunek. Mała z nieszczęśliwą miną i wzburzonym spojrzeniem zostawiła Kacpra w
spokoju i podeszła niechętnie do stołu. Nim
usiadła tupnęła głośno oświadczając, że nie ma zamiaru jeść. Jednak wystarczyło
jedno ostre spojrzenie matki, by dziecko grzecznie siedziało trzymając łyżkę w ręce.
-Kacper nie ociągaj się. Siadaj prędko- Zganiła matka
szatyna przechodząc obok niego z wazą parującej zupy. Chłopak usiadł na jedynym
miejscu, które mu zostało. Niestety z jednej strony miał swojego kuzyna
Martiego, który bawił się makaronem rozchlapując zupę na wszystkie strony, a z
drugiej wuja Alla, który nie potrafił usiedzieć 10 minut bez zapalenia
papierosa. Chłopak westchnął rozważając, czy nie dostawić sobie krzesła w inne
miejsce stołu. Jednak piorunujące spojrzenie jego matki wystarczyło, by
pokornie zajął pozostałe miejsce. Coraz mniej podobała mu się ta cała sytuacja.
Miał nadzieję, że uda mu się zwiać od tego towarzystwa, gdy tylko nadarzy się
na to okazja. Jakimś cudem zdołał ocalić jedną chochlę rosołu przed pożarciem
jej przez resztę rodziny. Dość szybko uwinął się z porcją zupy i nałożył sobie kawałek
udka z kurczak.
Cała atmosfera przyjęcia była bardzo sztuczna i przypominała
raczej grę cyrkowców, niż rodzinne spotkanie. Wszyscy popisywali się przed sobą
swoimi nowymi umiejętnościami i nabytkami. Wrzawa przy stole nie pozwalała
nawet na spokojne zebranie myśli. Choć to wcale nie przeszkadzało szatynowi. W
końcu nie musiał myśleć o Alexie, o jego tajemnicach, o tym co się ostatnio
między nimi działo. Zwyczajnie skubał kurczaka od czasu do czasu zerkając to na
jednego krewnego to na drugiego. Po jakiejś godzinie zaczął drażnić go już
intensywny smród papierosów wuja i konieczność czyszczenia swojego ubrania z
resztek jedzenia Martiego, co 6 sekund.
W pewnym momencie szum przy stole wyciszył dźwięk dzwonka do
drzwi. Kacper niemal natychmiast poderwał się z miejsca, rzucając w stronę
reszty, a w szczególności matki, ciche – Otworzę- to była jego okazja na
wyrwanie się z tego kotła, jaki panował w salonie. Choć jego rodzicielka
posłała mu nieco podejrzliwe spojrzenie chłopak nie przejął się tym zbytnio.
Wszedł do przedsionka domyślając się kim może być spóźniony gość. Otworzył
powoli drzwi frontowe z uśmiechem witając nowoprzybyłą.
-Dzień dobry pani, zapraszam do środka- Niska, nieco
przysadzista kobieta o włosach pofarbowanych na blond uśmiechnęła się szczerze
do Kacpra.
-Witaj chłopcze. Mam nadzieję, że nie przyjeżdżam za późno-
Ciotka Alexa mrugnęła do szatyna i weszła do domu zdejmując brązowe mokasyny.
Mimo iż wyglądała na starszą niż była, dziś
dosłownie tryskała energią. Uśmiech nie chciał zejść z jej ust, a jej
oczy śmiały się do każdego.
-Czyżby jakieś trudności z transportem? Trzeba było
zadzwonić odebrali byśmy panią z dworca- Chłopak zapytał z grzeczności, choć
doskonale wiedział, dlaczego kobieta się spóźniła. Powodem była jego matka i
zakłopotanie kobiety, która nie wiedziała, jak się zachować wśród stada obcych
ludzi. Zresztą, czasem cieszył się, że przybywała dopiero na koniec ich spotkań
rodzinnych. Co by to było, gdyby musiała być świadkiem całego bajzlu, jaki
robiła jego rodzina – Zapraszamy do stołowego wszyscy goście tam są, również
solenizant- Kacper uśmiechnął się do kobiety lekko, próbując ukryć chwilowe
wahanie. Nie mówił do ojca Alexa „tato”, właściwie nie mówił mu nawet po imieniu.
Zwykle zwracał się do niego „ty”. Chwile jak te były dla niego krępujące, bo musiał
wymyśleć, jak nazwać, mężczyznę, bez wzbudzania zbytniego zainteresowania.
-Dobrze, oczywiście. Gdzie mój kochany brat?- Kobieta z
szerokim uśmiechem, żwawym krokiem podążyła w stronę wskazanego pokoju. Co
prawda nie wyglądała na skrępowaną, ale Kacper doskonale zdawał sobie sprawę,
że sytuacja, w której musi się spotkać ze zgrają prawie obcych ludzi, którzy są
nastawieni do niej raczej pesymistycznie, nie jest dla niej czymś szczególnie
miłym.
Mimo wszystko ciotka Alexa odważnie przestąpiła próg pokoju,
wchodząc w ten istny busz głosów, śmiechów i krzyków.
-Dzień dobry wszystkim- Głos kobiety, choć wcale nie był
donośny, uciszył wszelki hałas panujący w pokoju. Wszyscy zwrócili się w stronę
przybyłych z surowymi minami, pełnymi dziwnej niechęci.
W tym momencie matka szatyna wchodzą w rolę idealnej
gospodyni, nie chcąc okazać się niegrzeczna wobec gościa przejęła inicjatywę.
-Dzień dobry pani, zapraszamy do stołu- Odpowiedziała
wykrzywiając usta w sztucznym uśmiechu – Zaraz dostawimy jedno krzesło dla
pani- Odparła brunetka z dziwnym przekąsem w głosie, jakby chciała uświadomić ciotce
Alexa, że nie jest ona na liście najważniejszych gości. Miało to chyba dotknąć
starsza kobietę, ale ta niewzruszenie machnęła lekceważąco dłonią.
-Nie trzeba. Ja tylko do mojego kochanego solenizanta- Po
czym podeszła do ojca Alexa i z niekłamanym uśmiechem zaczęła składać mu
życzenia – No mój bracie kolejny rok minął, więc czego ja ci jeszcze mogę
życzyć? Szczęścia kochany, zdrowia i tego byś wykorzystał każdy pozostały ci
dzień, aż do ostatniego- Uścisnęła mężczyznę swoimi osłabionymi przez wiek
ramionami.
-Dziękuję siostro. Siadaj z nami proszę, będzie mi naprawdę
przyjemnie- Zagadnął mężczyzna odwzajemniając szczery uśmiech siostry. Kacper przyglądał
się temu z zainteresowaniem, bo po raz pierwszy widział, aby ojciec Alexa
uśmiechał się w taki sposób. Właściwie, to na co dzień rzadko się uśmiechał a
jeśli już był to ten sam sztuczny uśmiech, jaki często widział na ustach matki.
Tym razem jednak, mężczyzna emanował prawdziwym szczęściem. Było widać, że
cieszy się z odwiedzin siostry. Właściwie w gronie tych wszystkich ludzi
jedynie ona była mu naprawdę bliska.
-Dobrze, dobrze, zaraz do was dołączę, ale najpierw musze
przywitać się z moim bratankiem- Kobieta roześmiała się głośno w stronę reszty
gości, którym raczej nie udzielił się dobry humor kobiety. Wszyscy patrzyli na
nią jakimś cynicznym wzrokiem, unosząc głowę z wyższością.
-Oczywiście, pewnie jest w pokoju- Odpowiedział od razu
mężczyzna, żarliwie kiwając głową na zgodę. Kobieta niemal automatycznie, chcąc
chyba jak najszybciej uciec od ciekawskich spojrzeń reszty rodziny, odwróciła
się w stronę Kacpra –Chłopcze zaprowadź mnie tam, dobrze?!- Niespodziewany
dreszcz przeszył ciało szatyna. Odwzajemnił niepewnie uśmiech kobiety.
-Dobrze, oczywiście- Choć starał się zabrzmieć naturalnie to
jego głos zdradził go niepewnością i lekkim drżeniem. Na samą myśl o tym, że
będzie musiał pójść do pokoju bruneta wszystkie jego mięśnie zaczynały drżeć.
Sam nie wiedział, czemu. Może to z ekscytacji? A może ze strachu? Choć przecież
nie bał się Alexa, a może po prostu chciał tak myśleć? Sam już nie wiedział
ostatnimi czasy nic, co się wokół niego działo nie było proste a on coraz mniej
dawał sobie ze wszystkim radę. W końcu poczuł, że poziom adrenaliny w jego
ciele gwałtownie wzrósł stawiając każdy jego zmysł w gotowości. Z lekkim
ociąganiem dodał jedynie– Proszę za mną- Po czym sztywny odwrócił się w stronę
wyjścia.
Choć pierwsze kroki były trudne w końcu wyszedł ze stołowego
i sprawnie przeszedł do przedpokoju. Trudności zaczęły się dopiero, gdy skręcił
koło schodów. Tu jego ciało automatycznie zatrzymało się odmawiając
posłuszeństwa. Nie był w stanie się przemóc. Spojrzał w tył na kobietę udając,
że upewnia się czy wciąż jest za nim. Starsza pani posłała mu jedynie niewinny,
miły uśmiech. Kacper nie miał wyboru nie mógł przecież powiedzieć kobiecie, że
nie jest w stanie nawet podejść do pokoju swojego brata. Przecież uznałaby go
za wariata. Wziął głęboki wdech, po czym zmusił swoje nogi do przestąpienia
kolejnych kroków. Gdy coraz bardziej zbliżali się do pokoju czuł jak jego serce
bije coraz mocniej i szybciej. To było prawie jak łomot potężnego młota. W
końcu zatrzymał się przed drzwiami do pokoju Alexa. Czuł jak krew pulsuje mu w
skroniach.
-Bardzo proszę to pokój pani bratanka- Uśmiechnął się i już miał
zamiar oddalić się jak najprędzej z tego miejsca, gdy kobieta położyła mu dłoń
na ramieniu tym samym skutecznie powstrzymując go przed ucieczką.
-Dziękuję bardzo mój drogi dobry z ciebie chłopak- Kobieta
uśmiechnęła się do szatyna z najbardziej dobrotliwym uśmiechem, dziękując mu
tym samym za oddaną przysługę. Gdy chłopak chciał już odejść drzwi do pokoju
gwałtownie się otworzyły i stanął w nich nie kto inny jak właściciel pokoju-Alex.
-Ciocia?- Brunet spojrzał na starszą kobietę z mieszanką
niezmiernego zaskoczenia i ogromnej radości jednocześnie. Kobieta zaśmiała się
serdecznie wypuszczając wreszcie biednego Kacpra z objęć i skupiając się na
swoim bratanku. Szatyn odskoczył od razu jak porażony prądem. Widok bruneta był
dla niego doświadczeniem doprawdy ekstremalnym.
-Mój kochany, tak dawno cię nie widziałam. Przyszłam porozmawiać
z tobą- Rozweselona kobieta przytuliła Alexa, po czym nie czekając na
zaproszenie weszła do jego pokoju. Kacper korzystając z chwili zamieszania
postanowił czmychnąć jak najprędzej z zasięgu wzroku brata. Nim oddalił się na
dobre, pokusa by spojrzeć na Alexa zwyciężyła i Kacper odwrócił się na moment w
jego stronę. Wzrok chłopaka niespodziewanie napotkał na drodze złote tęczówki
bruneta, ciekawsko zaglądające za nim. Spłoszony Kacper niemal natychmiast się
odwrócił przyśpieszając kroku.
Dopiero na korytarzu zwolnił łapiąc głębszy oddech i
podpierając się o ramę schodów. To było jak przekleństwo, jak klątwa. Jakim cudem
spojrzenie jednego człowieka mogło wyczyniać takie spustoszenie w jego głowie?
Chłopak przeszedł do kuchni chcąc uniknąć kolejnych kłopotliwych pytań i tych
ciekawskich spojrzeń zgrai swoich bliskich. Potrzebował chwili wytchnienia
przemyśleń a przede wszystkim samotności. Zagryzł nerwowo wargę nalewając sobie
nieco wody do szklanki. Od nadmiaru emocji zaschło mu w gardle. Niemal osunął
się na krzesło przy stole rozsiadając się w nim niedbale. Upił łyk chłodnej wody,
po czym odrzucił głowę do tyłu chcąc się przez chwilę zrelaksować i nacieszyć
ciszą, jaka panowała w pomieszczeniu.
Zastanawiał się, o czym teraz rozmawiają Alex i jego ciotka.
Owszem to nie jego sprawa, ale pokusa by się dowiedzieć była naprawdę silna. Do
jego głowy napływały wciąż nowe pytania czekające na odpowiedz. Czy kobieta wie
o życiu swego bratanka więcej niż on? Czy wie, że sypia z mężczyznami? A może
rozmawiają teraz o nim? O ich relacjach… Nie, to przecież śmieszne nie widzieli
się tyle czasu, na pewno mają wiele innych rzeczy to opowiedzenia sobie
wzajemni niż wypytywanie się o biednego chłopaczka, który nie ma nawet odwagi odezwać
się do własnego brata. Żałosne. Kacper zamknął oczy próbując się uspokoić nieco.
Serce wciąż biło mu szybciej a myśli i cały ten harmider doprowadzały go do
bólu głowy. Leżał tak dłuższą chwilę, póki ktoś nie wszedł do kuchni szurając
nieprzyjemnie papciami.
-Co ty wyrabiasz? Tam trwa przyjęcie a ty przysypiasz w
kuchni. Kacper, co się z tobą dzieje?- Matka szatyna zaczęła wyrzucać swoje
żale w stronę chłopaka, skutecznie uniemożliwiając mu dalszy odpoczynek.
Chłopak westchnął tylko zniechęcony, odwracając głowę w stronę ściany.
-Nic mamo potrzebowałem chwili ciszy- Odparł zgodnie z
prawdą chłopak. Kobieta zaczęła szperać w lodówce spoglądając podejrzliwie na
syna. Wykrzywiała usta w dziwnym grymasie niezadowolenia. Wyjęła z lodówki
wielki tort z czekoladową posypką i karmelizowanymi wiśniami na wierzchu. Postawiła
go na blacie, po czym znów spojrzała zacięcie w stronę syna.
-Coś się stało? Czy ta baba ci coś nagadała?- Zapytała
kobieta z wyraźną agresją w głosie –Wiedziałam, że nie powinna tutaj
przyjeżdżać, wiedziałam - Burknęła pod nosem naburmuszona gospodyni. Szatyn
jęknął cierpiętniczo słysząc to już po raz setny.
-Mamo to nie jej wina. Nic się nie stało. Po prostu
dzieciaki tak krzyczą i zrobił się straszny
hałas, sama rozumiesz- Kacper spojrzał na matkę znacząco, z wyrazem
twarzy dającym do zrozumienia, że nie chce dalej ciągnąć tego tematu. Kobieta
poddała się i zaczęła przekładać toryt na duży ozdobny talerz. Po chwili
odwróciła się znowu do syna.
-Zawołaj ją zaraz podam tort. Nie mam zamiaru wiecznie na
nią czekać- Matka szatyna nie wyglądała na zachwyconą. Przy każdej okazji
dawała do zrozumienia wszystkim wokół jak bardzo nie cierpi swojej szwagierki.
To nie była nawet niechęć, ale zwyczajna nienawiść i złość na kobietę, która
niczemu nie była winna. Kacper czasem zastanawiał się, co takiego się stało, że
jego matka bez powodu tak dziwnie reaguję na ciotkę Alexa. Może po prostu
dlatego, że była obcą kobietą? Może jego matka czuła się w jakiś sposób
zagrożona? Pytanie tylko dlaczego?
Chłopak wyszedł z kuchni zatrzymując jedynie na chwilę wzrok
na matce. Chyba nigdy nie dowie się, co tak naprawdę dzieję się w tej rodzinie.
Czasem ma wrażenie jakby wszyscy wiedzieli o czymś bardzo ważnym tylko on nie
został poinformowany. Choć z drugiej strony może po prostu uznał coś bardzo
istotnego dla innych za sprawę zbyt błahą by się nią zajmować? A zresztą… to wszystko
było zbyt trudne. Jego życie, jego rodzina a w szczególności jego brat. Alex
był największa zagadką jego życia i chyba nigdy nie zdoła jej rozwikłać.
Szatyn zbliżył się powoli pod drzwi pokoju bruneta i z
rosnącym napięciem stanął przed nimi. O dziwo drzwi były lekko uchylone, a nie
całkowicie zamknięte. Słyszał, że ciotka żwawo opowiada Alexowi o jakichś
nowościach ze swego życia. Nie chcąc być niegrzecznym uniósł rękę by zapukać do
drzwi.
-A co z Kacprem?- Słysząc swoje imię chłopak zamarł natychmiast,
sparaliżowany dziwną siłą. Wytężył słuch czekając w napięciu aż czyjeś słowa
przerwą ciszę.
-Z Kacprem? A co ma z nim być?- Alex był wyraźnie
zakłopotany pytaniem ciotki. Wydawało się jakby chciał jak najszybciej skończyć
poruszony temat, zmienić jego przebieg, albo najlepiej w ogóle go nie poruszać.
-Oj no ty już dobrze wiesz, o co mi chodzi złociutki. Nie próbuj
zbyć tu ciotki jakimiś wykrętami. Chce znać całą prawdę. Rozmawiacie ze sobą?-
Głos kobiety choć stanowczy, zabrzmiał bardzo delikatnie. Najwyraźniej kobieta
postanowiła na chwile zostać terapeutą, któremu młody chłopak z problemami
mógłby się wygadać. Również Kacper w napięciu czekał na to, co powie Alex.
Nigdy nie przypuszczał, że będzie miał okazję dowiedzieć się, co myśli jego
przyrodni brat o całej tej skomplikowanej sytuacji, nawet, jeśli metoda nie
jest do końca uczciwa.
-Co mam ci powiedzieć ciociu? Nic się nie zmieniło- Odparł
chłopak bez chwili wahania, ale jakby z nutą zawodu w głosie – Ostatnio
zamieniliśmy parę słów, jeśli tak można to nazwać- Zapadła krótka cisza, po
której Alex z lekkim ociąganiem wyrzucił z siebie w końcu prawdę od dawna
leżącą mu na sercu – No dobrze, właściwie to nakrzyczałem na niego z powodu
jakiejś głupoty… sam właściwie nie wiem czemu. Po prostu, tak wyszło- Dodał po
chwili z nutą zawstydzenia w głosie.
Serce Kacpra zakuło boleśnie na wspomnienie tego wydarzenia.
Doskonale pamiętał ile bólu i nerwów kosztowała go ta krótka rozmowa, a słowa
brata ani trochę nie przyniosły mu pocieszenia. Wręcz przeciwnie poczuł się
dziwnie… dziwnie nieważny, bo „po prostu tak wyszło”.
-Alex powinieneś z nim porozmawiać- Zmartwiony głos ciotki
wyrwał szatyna z zamyślenia – Dobrze wiesz, że nic się nie zmieni jeśli dalej
tak będziesz postępował- Kobieta twardo obstawała przy swoim naciskając na
bruneta coraz bardziej.
-Błagam cie ciociu, dobrze wiesz, że nie mogę- Kacper drgnął
słysząc te słowa. Czemu jego brat nie mógł z nim porozmawiać? Bo brzydził się
go, bo nienawidził go? A może zwyczajnie myśl o tym, że miałby mu patrzeć w
twarz była zbyt straszna. Kacper powoli wypuścił powietrze z ust drżącymi
ustami. Emocje powoli zaczynały przejmować nad nim kontrolę. Tak bardzo chciał
wiedzieć, chciał zrozumieć to wszystko, co się dzieje w tym domu. Dlaczego
wszystko musiało być takie tajemnicze, dlaczego każdy ukrywał prawdę? Dlaczego
nie mogli ze sobą rozmawiać jak normalni ludzie?
-Przestań gadać głupoty, ty po prostu nie chcesz- Ucięła
twardo ciotka chłopaka przyciskając go tym samym do muru.
-Może i tak! Po tylu latach nie wiem czy to ma jeszcze jakiś
sens- Wybuchnął w końcu gniewnie Alex. Dziwny dreszcz przeszył ciało Kacpra. A więc
to tak. Brunet zwyczajnie nie chce mieć z nim nic wspólnego. Przecież to takie
proste. Jak mógł się nie domyśleć? Od dawna wiedział, że brat go nienawidzi. A
teraz wreszcie może usłyszeć to na własne uszy i uwierzyć w końcu, bo taka jest
prawda. Alex zwyczajnie nie miał ochoty z nim rozmawiać, albo w ogóle nie
chciał go znać. Przecież zawsze robił, co chciał nie patrzył na nikogo. Tyle
razy dawał wszystkim do zrozumienia, że ta rodzina nie jest jego rodziną. Może
czas wreszcie to po prostu zaakceptować?
Po krótkiej ciszy brunet znów rozpoczął wątek, ale już jakby
spokojniej -Ciociu dobrze wiesz, że to dla mnie też nie jest łatwe. On nic nie
pamięta, może po prostu tak powinno być- Nastała chwila ciszy, po której brunet
dodał już niemal szeptem -Tak będzie lepiej dla nas obu- I znów nastała głucha
cisza, której jak zwykle nikt nie chciał przerwać.
Kacper stał zesztywniały patrząc na uchylone drzwi i drżąc
cały jak galareta. Jego głowa pękała milionami myśli i pytań. Zapomniał? Nie
pamięta? … to było takie dziwne. Alex mówił o nim, o czymś…, o czym nie miał
zielonego pojęcia. A może właśnie to było największym problemem? Może dlatego
nie potrafił odnaleźć sensu w tym wszystkim co się działo wokół. Po prostu
brakowało mu najważniejszej części układanki. Powoli zaczynało mu się kręcić w
głowie. Nie miał pojęcia, co się dzieję. Tak jakby nagle ktoś próbował mu
wmówić, że zrobił coś, czego w ogóle nie pamięta. Kacper stał tak przez chwilę
wpatrzony w drzwi nie zdolny do poruszenia się. Jego serce biło coraz szybciej
a ciało drżało dziwnie z nadmiaru wszelakich emocji. Zaczynał tracić panowanie
powoli nad tym, co działo się z nim i z jego życiem. Dlaczego miał wrażenie, że
Alex ma rację, że nie kłamie, że naprawdę nie może sobie czegoś przypomnieć? To
było jak sen. Jak dawny odległy sen z dzieciństwa, który przykryła mgła
zapomnienia zbyt gęsta by sobie przypomnieć. Wszystko działo się tak szybko, tak dziwnie…
te wszystkie rzeczy, o których nie miał pojęcia. A może to po prostu jakiś chory
żart? Zabawa z nim w kotka i myszkę, od której powoli miał zacząć wariować,
tracić swój rozum. Jeśli tak to widział coraz lepsze jej efekty. Jeszcze chwila
a naprawdę zacznie wątpić w siebie w to, że wie kim jest i że zna swoje życie.
Nagle drzwi przed szatynem otworzyły się szeroko. Zaskoczony
chłopak cofnął się gwałtownie z przestraszoną miną. W przejściu stanęła ciotka
Alexa równie zaskoczona niespodziewanym spotkaniem. Po chwili kobieta przerwała
niezręczną ciszę i uśmiechnęła się szeroko do chłopaka.
-Kacper no proszę pewnie przyszedłeś powiedzieć mi, że tort
jest już na stolę prawda?- Zagadnęła kobieta wychodząc z pokoju na korytarz. W
jej głosie nie było ani cienia gniewu, czy złości. Była taka jak zawsze wesoła
i miła. Mimo wszystko chłopak wciąż w lekkim szoku nie był w stanie wydusić z
siebie zbyt wiele.
-Tak- Było jedynym słowem, na jakie było stać jego zszargane
nerwy w tej chwili. Ukradkiem spojrzał w stronę Alexa, by sprawdzić jego
reakcję. Jednak chwile po tym jak spotkał rozgniewane i pełne płomienia
spojrzenie brata natychmiast pożałował tego czynu. Szybko odwrócił wzrok
usilnie próbując pozbierać myśli. Kobieta widząc narastające napięcie w
powietrzu postanowiła załagodzić sytuację.
-Dobrze kochanie już idę w końcu po to tutaj przyjechałam. A
może Alex też pójdzie w końcu powinien być przy dmuchaniu świeczek na torcie,
co o tym myślisz chłopcze?- Zagadnęła kobieta patrząc spokojnie, ale
intensywnie w oczy Kacpra. Oczy chłopaka powiększyły się jakby ze strachu i
zmieszania jednocześnie a jego usta otwarł się, ale nie był w stanie nic
powiedzieć. Nim jednak zdążył wyjść z szoku przerwał mu gwałtownie brunet nieco
rozgniewany słowami kobiety.
-Ciociu ja nie…-
-Myślę, że to doskonały pomysł- Odparł szatyn patrząc na
kobietę nieprzerwanie, nim Alex zdążył się jakkolwiek wykręcić. To był jedynie
odruch. Szatyn nawet nie zdawał sobie sprawy, że właśnie przerwał bratu. Po
prostu odpowiedział w momencie, gdy szok ustąpił na tyle by mógł cokolwiek
wykrztusić z siebie. Brunet zaskoczony odpowiedzią młodszego brata patrzył na
niego przez chwilę z nieodgadnioną miną. Cisza, która nagle zapanowała zdawała
się przeszkadzać wszystkim. Tak jakby cała trójka zatopiła się w niej
obserwując reakcję pozostałych. Na szczęście po chwili energiczna ciotka Alexa
znów przejęła panowanie nad sytuacją.
-Dobrze chłopcy w takim razie idziemy. Nie możemy pozwolić,
aby pozostali goście na nas czekali- Zakończyła z typowym dla siebie serdecznym
śmiechem, choć nawet ona wydawała się czuć nieswojo w zaistniałej sytuacji – No
dobra to naprzód, Kacprze idź pierwszy- Nie mówiąc już nawet słowa szatyn
ruszył przed siebie na sztywnych nogach. Nie miał nawet odwagi się odwrócić, po
prostu szedł prosto w stronę salonu, gdzie byli zgromadzeni wszyscy gości.
Swoją drogą był ciekaw, jaka będzie reakcja gości. W końcu to chyba pierwszy
raz, gdy zobaczą Alexa na oczy.
Gdy matka Kacpra zobaczyła, że chłopak wchodzi uśmiechnęła
się szeroko i już miała zamiar coś powiedzieć, ale kiedy pozostała dwójka
przekroczyła próg dosłownie wryło ją w ziemię. Pytającym, nieco spłoszonym
spojrzeniem patrzyła to na Kacpra to na Alexa. Po chwili w jej ślady poszła reszta
gości i cały gwar nagle ucichł. Oczy wszystkich wpatrzone były w bruneta.
Wiedzieli o istnieniu drugiego syna, ale Alex nigdy nie pokazywał się, jeśli w
domu byli jacyś obcy ludzie. Brunet chyba nieco podenerwowany a może i
zakłopotany zamieszaniem, jakie sprawił odchrząknął nerwowo przestępując z nogi
na nogę. Kompletna cisza trwała chyba w nieskończoność i nikt nie maił zamiaru
jej przerwać. Nawet ojciec Alexa patrzył na syna zdziwiony, choć chyba również
nieco szczęśliwy.
-To może zapalę świeczki i zaśpiewamy „sto lat”- Milczenie
przerwała w końcu matka Kacpra nie chcąc chyba, aby jej przyjęcie skończyło się
katastrofą. Cóż dla niej ta sytuacja była wręcz nie do przyjęcia. Tyle się
starała, pracowała, by teraz pozwolić jednemu głupiemu chłopakowi wszystko
zepsuć. O nie, nie mogła na to pozwolić. Postawiła ciasto przed solenizantem i
w ciszy zapaliła świeczki.
-Więc może zaśpiewamy teraz. Sto lat…- Matka Kacpra zaczęła,
ale początkowo nikt nie poszedł w jej ślady wszyscy byli zbyt zajęci
obserwowaniem bruneta. Jednak po krótkiej chwili również reszta gości zaczęła
śpiewać urodzinową przyśpiewkę. Wszyscy wstali i próbowali usilnie skupić się
na torcie, który wyglądał niezwykle okazale i smakowicie. Jednak ukradkowe
spojrzenia rzucane w stronę Alexa nie uszły uwadze Kacpra. A najgorsza była
chyba matka chłopaka, która patrzyła na bruneta tak intensywnie i nienawistnie,
jakby chciała go zniszczyć jedynie swoim
wzrokiem. Na pewno w kolejnych dniach zrobi mu wielkie piekło i oskarży o
zniszczenie przyjęcia i celowe uprzykrzanie jej życia. Kacprowi zrobiło się
szkoda przyrodniego brata. W końcu on nic takiego nie zrobił, chciał po prostu
przyjść na urodziny swojego ojca. Chciał po prostu przypomnieć sobie jak to
jest być częścią tej rodziny, ale w zamian dostał tylko niechęć i te zimne spojrzenia.
Kacper spojrzał ukradkiem na brata. Śpiewał, choć nie wyglądał na zadowolonego.
Brwi miał ściągnięte a usta wykrzywił w dziwnym grymasie. Wyglądał jakby chciał
stąd jak najszybciej uciec, ale czy można było mu się dziwić? Szatyn powoli
zaczął żałować tego, że namówił Alexa, aby tu przyszedł. Nie sądził, że to może
wywołać aż tak negatywną reakcję reszty rodziny. Chociaż z drugiej strony może
to i dobrze. Wreszcie się przekonał, że nie da się odwrócić tego, co już się stało.
Minęło zbyt wiele czasu by coś zmienić. Przecież czasu nie można cofnąć. Jedyne,
co teraz mógł zdziałać to spróbować stworzyć coś nowego. Nową, inną relację między
nimi i mieć nadzieję, że to przyniesie jakieś zmiany w ich życiu. Ale czy Alex
tego chciał? Może dobrze mu było żyjąc na własną rękę. Chłopak spuścił głowę zatapiając
się na chwilę w myślach. Problem był w tym, że on chciał, aby coś się zmieniło.
Chciał się zbliżyć do brata, poznać wszystko, o czym nie ma pojęcia. Chciał
wiedzieć wszystko o nim, o jego życiu, o tym dlaczego zapadła ta cisza. Czy to sprawiało,
że był egoistą?
CDN…
OMG, dostałam zawału, gdy weszłam na bloga i zobaczyłam notkę! RANY JAK SIE CIESZE, jejuuu. <3
OdpowiedzUsuńooi ): ciężko masz. ale: hurra! :D jest kolejny rozdział! tak się cieszę~! notka była zaje *.* nie moge sie doczekać kolejnej, a zwłaszcza Między Nami jest Chemia <3
OdpowiedzUsuńżyczę weny ^3^
Z jakieś pół roku odkąd znalazłam tego bloga niecierpliwie czekałam na kolejny rozdział. Nie masz pojęcia jak się ucieszyłam kiedy go dodałaś. Twoje opowiadania są inne od tej całej reszty chłamu. Nie skupiają się tylko na kontaktach fizycznych pomiędzy dwójką głównych bohaterów. Życzę dużo weny i wolnego czasu(abyś mogła rozwijać swój talent).
OdpowiedzUsuńWiesz co, cudnie piszerz. Właściwie to jak najbardziej zgadzam się z powyższym komentarzem. Kiedy czytam Twoje dzieła mam wrażenie, że oczywiście w ten sposób "zmuszasz" ludzi do przemyśleń nad pewnymi tematami z życia wzięte. W obu opowiadaniach znajdują się smutne wątki pokazujące to jaki nasz świat potrafi być okrutny czy to, że los daje nieźle w (niecezurowane słowo).
OdpowiedzUsuńBardzo korzystne są te opowiadania i uradowana jestem tym, że mogę tu być i czytać, a tym samym stać się jedną z Twoich czytelniczek.
Życze dużo weny, czasu i chęci:)
umarłaś??????????????? :( napisz chociaż jakąś informację dlaczego cie nie ma.
OdpowiedzUsuńJejciu, 1 luty 2013-ostatnia notka. Serio mam nadzieję, że nic Ci nie jest. Szkoda, że porzuciłaś bloga D; Naprawę świetnie piszesz, na tyle, że aż ubustwiam te 2 opa. Proszę napisz jaką informację na temat Twojego zniknięcia:'(
OdpowiedzUsuń1 Luty? Coś dawno : <
OdpowiedzUsuńPierwszy raz tu komętuje... To jest tak przecuene że wkońcu coś napisać musiałem. Mam nadzieje że nie opuściłaś nas - czytelników i można liczyć na kontynuacje :)
OdpowiedzUsuńProszę Cię, o autorko wrzuć jakiś rozdzialik boż to są zaiste opowiadania!
OdpowiedzUsuńpopieram poprzedników!
OdpowiedzUsuńto opowiadanie jest świetne. już dawno nie czytałam czegoś takiego :)
nie znam się na tym, ale uważam, że stworzyłaś genialną fabułę, co sprawia, że człowiek tylko by czytał i czytał ^^
zwracasz uwagę na uczucia każdego bohatera, co ja osobiście bardzo lubię, bo łatwiej wczuć się w sytuację danej postaci. :D
uwielbiam tą ciocię Anię. jako ratująca z opresji jest nie do przebicia :D i aż tak miło mi się zrobiło, jak przeczytałam, że ojciec Alexa tak przyjaźnie zareagował na jej przybycie i życzenia. awww :P
ciekawi mnie też, co miał na myśli Alex, mówiąc: -Ciociu dobrze wiesz, że to dla mnie też nie jest łatwe. On nic nie pamięta(...).
ekhmm.. jeśli można wiedzieć, o czym nie pamięta Kasper? moja ciekawość sięga zenitu :D
mam nadzieję, że wkrótce dodasz kolejną część. :D
życzę weny! :D
Hejka niedawno otkryłam tego bloga i muszę przyznać, że Twoje opowiadania są wyborne. No poprostu. Jakby opisujesz ludzi i zdarzeania z życia wzięte. Tak lekko i umiejętnie... genialne.
OdpowiedzUsuńTylko widze jak rzadko kontynuujesz, niestety D:
I teraz dość długo cię nie ma i rozumiem że studia są pożeraczem czasu, ale proszę wróc i pisz!
Jura
A i zapomniałam zapytać no i szczerze to mam nadzieję, że odpowieć tą uzyskam.
OdpowiedzUsuńTutaj nie ogarniam pewnej kwestji. Alex i Kacper są dla siebie braćmi przyrodnimy, ale to jest tak że mają w takim razie tego samego ojca i różne matki czy nie mają ani wspólnego ojca i matki?
Tiaa te pytania mnie nurtują.
Pozdrawiam i weny życzę!
Jura
Są dla siebie braćmi przyrodnimi, ale nie mają ani wspólnej matki, ani wspólnego ojca. Po prostu matka Alexa umarła a ojciec Kaspra jest gdzieś daleko po rozwodzie czy coś... :)
UsuńOesu kocham to opowiadanie i chce więcej! już na początku mama Kacpra nie zyskała u mnie żadnej sympatii ale po tej części ją znienawidziłam... jak można być takim prymitywnym okropnym człowiekiem żeby zapraszać na urodziny swojego męża gromadę nieznanych/nielubianych przez jubilata osób, to okropne! a potem jeszcze zaczeła psioczyć na jedynych gości którzy wywołali u niego prawdziwy uśmiech na twarzy !? no jak!? ;^; jeszcze do tego rządzi się w nie do końca swoim domu i traktuje syna swojego męża jak popychadło.. gdybym miała taką matkę jak Kacper, która każe mu się cieszyć z wizyty nielubianych mi osób i wybierać mi obciachowe ciuchy to ... już dawno bym skoczyła z tego okna jak to miał zrobić kacper xd. Jestem strasznie ciekawa o czym mówiła alex z ciotką o tym że to nie ma już sensu bo kacper i tak nic nie pamięta *^*. Jak możesz mnie i innych tak karać i nic nie dodawać ? kidy będzie następna notka ?? :(
OdpowiedzUsuńHej Szafir, proszę nie rub mi tego i nie opuszczaj blogo bo się załamię D; Już wolałabym abyś wróciła i oznajmiła że zawieszarz. Ulrzyłoby mi gdybyś dała jakieś oznaki życia. Tutaj czeka zagorzały tłum czytelników i fanów czekający na nowy rozdział;<
OdpowiedzUsuńEmi
Czemu nie kontynuujesz?
OdpowiedzUsuńCzemu opuściłas bloga? Nawet tak bez rzadnego słowa sobie odeszłas. To nieszlachetne.
OdpowiedzUsuńMoje kochane robaczki dzisiaj po zdanej sesji z sentymentu weszłam na tego bloga i szczerze jak zobaczyłam wasze komentarzee to aż mnie serduszko ścisnęło. Faktycznie okrutna ze mnie baba... zostawiłam was bez żadnej informacji. Ponieważ teraz mam troche wolnego to postaram się dokonczyć jakąś notkę, bo w czasie roku to naprawdę czasu mam jak na lekarstwo :P Tak więc przepraszam was i zabieram się za pisanie. Szczególnie, że Yuki zbliża się wielkimi krokami do konca! Dobra więc weno przybywaj, mam tylko nadzieję,że nie straciłam umiejętności dobrego prowadzenia tej opowieści ;)
OdpowiedzUsuńNo mam nadzieję ^^
UsuńBosz kobieto ja się wogule cieszę że nic Ci nie jest! Wiesz, różnie dzieje się na świecie i takie coś przyszło mi do głowy... aaa nie ważne. Dobrze że jesteś;) i czekam niecierpliwie na rozdział. Twoje opka są jedne z moich ulubionych xq
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
~★~
Kiedy dodasz rozdział z braćmi lub Yukiego? Twoje opowiadania są tak niezwykłe że prawie codziennie tu zagladam i sprawdzam czy nie ma czegoś nowego.
OdpowiedzUsuńProszę napisz coś, jestem tak ciekawa jak potoczą się losy bohaterów.
Pozdrawiam i życzę dużo czasu.
Rozdział się tworzy niestety wolniej niż sądziłam muszę o prostu jakoś zaplanować całą akcję co wcale nie jest takie proste. Proszę bądźcie cierpliwi jeszcze trochę ;) W razie czego zapraszam na mój drugi blog tam dodałam już rozdział, bo już wcześniej miałam go napisanego i czekał tylko na poprawki.
OdpowiedzUsuńJaj! Już lecę! Tylko, że tam nie kategorii: anonimnca przy komentarzach:(
UsuńBardzo się cieszę że wróciłaś! Kocham oba opowiadania i wielki ukłon w twoją stronę że chcesz je zakończyć już nie mogę się doczekać!
OdpowiedzUsuńPs: zauważyłam że w braciach używasz imienia Kacper albo Kasper,literówka czy przypadek? :) Pozdrawiam i życzę duuużo weny