Nie ma to jak kolejny fascynujący dzień w starej nudnej
budzie. Od rana nudzę się jak chyba
jeszcze nigdy w swoim marnym życiu. W ogóle czuje się strasznie wypompowany,
jakby wczorajszy dzień zaabsorbował całą moją energie.
Czas ciągnął mi się straszliwie. Mam dziwne wrażenie, że
wszystkie zegary zmówiły się przeciw mnie by przedłużyć moje męki.
Właśnie w taki oto sposób przeleciała mi historia, potem wos
i geografia, po której Lucas jest zwykle bardzo podirytowany, ale nie dzisiaj.
Był bardziej opanowany i zgrywał wielkiego twardziela. Nawet
docinki naszej geograficzni zdawały się go w ogóle nie wzruszać, co w jego
wypadku jest wielkim wyczynem. Zupełnie dławi w sobie wszystkie reakcje. Nie
odzywa się do mnie od wczorajszej rozmowy. Na moje pytania odpowiada jedynie
jakimiś półsłówkami. Mam wrażenie, że ma do mnie żal za tajemnice, które przed nim
mam. No dobrze może faktycznie mogłem mu powiedzieć, ale jak mam to zrobić, gdy
sam muszę najpierw dojść do ładu ze swymi myślami?
Nie rozumiem swoich uczuć, nie rozumiem Mizukiego, a co
ważniejsze nie rozumiem zupełnie swojego zachowania, gdy jestem w jego pobliżu.
Więc jak do cholery mam mówić o naszych
relacjach, gdy sam jestem w tym wszystkim zmieszany?
Zresztą to, co
powiedział wczoraj Lucas wciąż mnie
gnębi. Pewnie żartował sobie z tym podrywaniem, ale jakoś nie mogę zupełnie przestać
o tym myśleć.
Na chwilę wyobraziłem sobie Mizukiegoi flirtującego ze mną.
W ekstrawaganckiej pozie krok po kroku zbliżając się coraz bardziej, aż w
końcu…
Czerwień wpłynęła na moje poliki, a ja parsknąłem tylko
nerwowo. Nie, nie, to chyba najgłupsza rzecz, jaką mógł wymyślić mój kumpel.
Mizuki był zimnym, zamkniętym w sobie człowiekiem. W dodatku ta jego pokerowa
twarz towarzyszyła mu wszędzie. No dobrze może prawie wszędzie, dla mnie robił
wyjątek i zachowywał się zwyczajnie, a przynajmniej tak mi się wydaje. Mimo
wszystko nigdy nie pozwoliłby sobie na tak frywolne zachowanie.
Opadłem bezwładnie na ciepłe kafle nagrzane słońcem.
Potrzebowałem chwili samotności, przemyśleń w ciszy i
dlatego wszedłem na dach szkoły. Lubiłem to miejsce w przeciwieństwie do całej
reszty budynku, było tak blisko nieba. Widok stąd był niesamowity. Jesień zabarwiła
krajobraz na cieple kolory czerwieni i złota. Wszystko było takie piękne, kochałem
w jesieni właśnie ten niesamowity nastrój. Spokój i tą delikatną melancholię. Wystawiłem
twarz do słońca by poczuć na skórze ostatnie promienie jesiennego słońca.
Cisza i spokój.
Nareszcie. Tego potrzebowałem. Wyciszenia, opanowania emocji
i tej całej bieganiny myśli. Czasem mam ochotę po prostu wsiąść do pociągu i
pojechać najdalej jak się da. Żyć z dnia na dzień, cieszyć się chwilą, może
czasem i żebrać, ale być szczęśliwym i upajać się wolnością. Gdybym miał na
tyle odwagi, by zrealizować to jedno pragnienie. Pewnie nigdy bym tutaj już nie
wrócił. Wreszcie uwolniłbym się od rodziców i ich kłopotów. Od nauczycieli i uczniów,
którzy roznoszą o mnie te dziwne plotki. Pewnie musiałbym zostawić tutaj Lucas,
choć i tak wiem, że byłby szczęśliwy nawet beze mnie. W końcu, wreszcie uda mu
się zdobyć serce Tamary. A wtedy nie będę mu już potrzebny.
Nagle poczułem jak moje serce zabiło szybciej. A sprawiła to
zaledwie krótka myśl o nim.
Mizuki. Wyjeżdżając zostawiłbym również jego.
Tylko czemu czuję się tak strasznie samotny, gdy o tym
pomyśle? Przecież nie jesteśmy przyjaciółmi ani nawet znajomymi. Po prostu jest
moim nauczycielem, jednym z wielu zresztą. Czemu to właśnie jego najbardziej by
mi brakowało? Czy ja naprawce go kocham?
Czy może po prostu wyobraziłem to sobie? Może słowa Lucasa
tak silnie na mnie wpłynęły, że moja wyobraźnia zaczęła plątać mi figle? Nie
wiem nie rozumiem już swojego umysłu, swoich uczuć, nie rozumiem już niczego.
Myślałem, że wiem co to znaczy miłość. Byłem pewny, że rozpoznam ją, gdy
wreszcie do mnie przyjdzie, a teraz już niczego nie jestem pewny.
Czym jest miłość?
Jak mam ją rozpoznać?
Jak mam być pewny? Nie wiem.
Nic nie wiem. Na razie staram się po prostu być silnym.
Wytrwać do końca, trzymać się kurczowo życia. Walczyć z tym światem. Widzę jak
zmieniam się ja, moje zachowanie, moje myśli. Wraz z upływem lat, wraz z
kolejnymi upokorzeniami zmieniam się w jedną z laleczek tego świata. Wciąż
bezskutecznie próbuję wmówić sobie, że to wszystko mnie nie dotyczy. Że ja po
prostu patrzę, że ich zło i nienawiść mnie nie dosięgnie. Tak długo sobie to
wmawiałem. A teraz wiem już, że to nie prawda. Nawet nie zauważyłem, gdy mój świat
zaczął się powoli zacieśniać dusząc mnie brakiem wolności.
Czasem czuję się jak zwierze złapane w klatkę i zaszczute,
wytykane palcami, ośmieszane. Czemu muszę płacić tak wysoką cenę za błędy
innych? Za błędy moich rodziców. Gdybym mógł cofnąć czas… ale niestety nie
mogę.
Jedyne co mi pozostało to zaakceptować wszystko, co się ze mną
dzieje. To życie, te zimne spojrzenia. Tylko czy warto wciąż się bronić przed
kolejnymi ciosami i chłodem prosto z dusz ludzkich?
Nie chyba nie.
To jak walka z powietrzem, bezcelowa i bezsensowna.
Na chwile zamknąłem oczy. Delikatny ciepły wiatr owiewał
moja twarz. Uwielbiałem to uczucie. Kochałem wiatr i to jak rozwiewał mi włosy.
Czułem się wtedy taki spokojny. Złudnie wolny, ale jednak.
Nagle usłyszałem jak drzwi od prowadzące na dach otwierają
się cicho. Ktoś szedł w moją stronę spokojnym krokiem. Nie musiałem otwierać oczu
by domyślić się, kto znalazł moją małą kryjówkę. Tylko jedna osoba wiedziała,
że tutaj przesiaduję. I to właśnie z nim powinienem teraz porozmawiać szczerze,
bez tajemnic.
-A więc tutaj się schowałeś- Odparł cicho Lu siadając obok
mnie. Otworzyłem oczy, by zobaczyć czy jest na mnie zły. Zwiałem od niego jakieś
pół godziny temu i mógł się trochę wkurzyć. Jednak on wyglądał na równie
spokojnego i zrelaksowanego jak ja. Podparł się dłońmi o podłogę za plecami i
wystawił twarz do jesiennego słońca.
-Wiedziałeś- Mruknąłem do przyjaciela
-Jasne. Zawsze się tutaj zaszywasz, gdy musisz coś przemyśleć,
szczególnie w tak piękną pogodę- Zakończył poważnie z zadowoleniem na twarzy. Uśmiechnąłem
się tylko pod nosem. Zapomniałem, że tak dobrze mnie zna. Czasem mam wrażenie,
jakby znał mnie lepiej niż ja sam siebie.
Miedzy nami zapadła cisza, ale nie była uciążliwa.
Upajaliśmy się spokojem, jaki panował wokół
– Więc Yuki, co się stało? Coś cię dręczy?- Zapytał w końcu
Lucas patrząc na mnie poważnie. Martwił się o mnie, widziałem to w jego oczach.
Westchnąłem tylko zrezygnowany. Wiedziałem, że w końcu znów
zacznie pytać. Chyba najwyższy czas uchylić rąbka tajemnicy.
-Nic się nie stało. Po prostu mam wiele rzeczy do
przemyślenia- Mruknąłem tylko słabo, patrząc w niebo. Chmury wyglądały dzisiaj
tak pięknie, jak puch delikatnie unoszący się nad nami. Chciałbym ich dotknąć.
-Na przykład?- Zapytał mój przyjaciel patrząc na mnie z
ukosa. Nie odpowiadałem dłuższą chwilę. Musiałem zebrać myśli i ubrać je
jakoś w odpowiednie słowa, co wbrew
pozorom wcale nie było prostym zadaniem. Jak miałem niby zacząć? – Wiesz co
Yuki? Jestem na ciebie wściekły-
Spojrzałem na Lu nieco spłoszony jego dziwnym wyznaniem.
Patrzyłem na niego przez chwile zupełnie bez zrozumienia.
-Jestem twoim najlepszym przyjacielem, a ty moim. Myślałem,
że możemy powiedzieć sobie wszystko, a ty boisz się mi wyjawić co cię dręczy.
Nie ufasz mi? Myślałem, że możemy na sobie polegać. Myślisz, że czemu opowiadam
ci o Tamarze, bo ci ufam bardziej niż własnemu bratu. To boli Yuki, kiedy tak
mnie ignorujesz- Zakończył z niezwykle nieszczęśliwa miną patrząc mi prosto w
oczy. Naprawdę wyglądał na urażonego i skrzywdzonego. Może miał rację. Nie
chodzi nawet o to, że mu nie ufam, bo ufam mu bezgranicznie. Ja po prostu czasem
nie czuję potrzeby powiedzenia innym o swoich kłopotach. Trzymam je w sobie. Dusze
swoje problemy wewnątrz, by nie gnębić nimi innych.
W końcu usiadłem na posadzce twarzą w stronę Lucasa.
Uśmiechnąłem się delikatnie pod nosem zdając sobie sprawę, jak dziwacznie musi wyglądać
cała ta sytuacja.
-Dobra to co chcesz wiedzieć?- Zapytałem w końcu ze
spokojem, choć i tak wiedziałem jakie padnie pytanie.
-Chce wiedzieć o wszystkim co łączy cię z Mizukim-
Zakomunikował mój przyjaciel z niezwykle poważną i złowrogą miną. Nie wiem co
sobie myślał. Może sądził, że Mizuki jak reszta nauczycieli wyżywa się na mnie,
a może po prostu podejrzewał, że molestuje mnie seksualnie, czy coś. Aż się
uśmiechnąłem widząc bojową postawę mojego kumpla. Chyba naprawdę miał coś takiego
na uwadze.
-Bo widzisz Mizuki… on- Zakończyłem niewinnie przykładając
dłoń do ust i udając zawstydzonego. Lucas przechylił się w moją stronę z
twardym spojrzeniem. Wyglądał, jak ktoś gotowy natychmiast pobiec do naszego
chemika i wygarnąć mu wszystkie grzeszki. Czekał w napięciu na moje kolejne słowa,
aż zmarszczył nos i ściągnął usta w wąską linie. Nie wytrzymałem. Wybuchnąłem
śmiechem prosto w jego zdziwioną twarz. Klepnąłem go w ramię, próbując
powstrzymać się od dalszego śmiechu. Lucas fuknął na mnie obrażony i odwrócił
się do mnie plecami.
Przysunąłem się bliżej niego szturchając go w bok.
-No nie bocz się. Chciałem tylko rozładować trochę atmosferę.
Powiem ci wszystko tylko na mnie popatrz- Niebieskie oczy mojego kumpla
spojrzały na mnie podejrzliwie przez ramię.
-Pomyślę nad tym czy ci wybaczyć, jeśli mi odpowiesz- Odparł
wciąż patrząc na mnie podejrzliwie. Westchnąłem zrezygnowany rozsiadając się
wygodnie.
-Właściwie pomiędzy nami nic nie ma. Naprawdę. Nie patrz tak
na mnie, to nie tak jak myślisz- Zastrzegłem
od razu widząc kpiące spojrzenie kumpla. Lepiej od razu wyjaśniać takie
niejasności. –No dobra. Prawda jest taka, że jak sam wiesz nie szło mi za
dobrze na początku roku, no wiesz z nauka i ogólnie chemia to był dla mnie
koszmar- Lucas kiwnął jedynie głową potakująco – No więc Mizuki postanowił, że
tak dłużej nie może być i no… kazał mi przychodzić do siebie na korki- Zakończyłem już ciszej
uciekając wzrokiem gdzieś w bok. Mimo wszystko poczułem się zawstydzony.
-Jak to korki?- Wykrzyknął Lucas aż nazbyt energicznie.
Zaraz zacząłem go uciszać, nikt nie może dowiedzieć się, że tutaj jesteśmy.
-No tak normalnie korki. Uczy mnie chemii rozumiesz?-
Syknąłem do kumpla rozdrażniony jego gwałtowną reakcją.
-No tak rozumiem, to dlatego wiedziałeś o wczorajszej
kartkówce. Bo wiedziałeś mam rację?- Zapytał Lu unosząc jedną brew. Pokiwałem
jedynie zgadzając się. Nie było sensu tego ukrywać – Wiedziałem, że to nie może
być przypadek, że tak nagle zainteresowałeś się chemią. Ale czekaj to gdzie są
te korki może tez mógłbym się na nie zapisać?- Zapytał
Lucas z iskrą nadziei w oczach.
Lucas z iskrą nadziei w oczach.
-Wiesz nie sądzę, żeby to był dobry pomysł. Mizuki
powiedział, że nikt nie może się o tym dowiedzieć, dlatego musisz trzymać to w
sekrecie rozumiesz? – Spojrzałem ostro na przyjaciela oczekując natychmiastowej
odpowiedzi
-Rozumiem, rozumiem
nie pisnę słówka. Ale to gdzie się spotykacie? Nie widziałem cię byś
zostawał po lekcjach w szkole?- Zapytał Lucas marszcząc brwi
-Nie, widzisz to nie tak… bo my nie spotykamy się w szkole-
Odparłem w końcu nieco zawstydzony. Poczułem jak czerwień powoli wpływa na moje
poliki.
-Nie a gdzie?- Zapytał mój kumpel bez cienia zawstydzenia.
Cholera czemu on musi być taki bezpośredni?
-No w domu Mizukiego po lekcjach- Serce zaczęło mi dziwnie
szybko bić, a twarz z pewnością miałem czerwoną jak dorodny pomidor. Uciekłem
wzrokiem gdzieś w bok. To było takie żenujące.
-W jego domu?- Zapytał Lucas nie kryjąc zdziwienia.
Przytaknąłem tylko nie będąc w stanie wydobyć z siebie
czegoś bardziej stanowczego.
-Nie boisz się przebywać z nim w jednym pomieszczeniu?- Spojrzałem
zdziwiony w niebieskie tęczówki kumpla. Czemu miałbym się bać, przecież Mizuki
nie rzuci się na mnie czy coś.
Pokręciłem zaraz głową zająć sobie sprawę, co tak naprawdę
miał na myśli mój przyjaciel.
-Nie. Nie boje się. Wiesz no może on i jest strasznie wredny
w szkole i wygląda jak wcielenie szatana, ale poza szkoła jest naprawdę miły.
Właściwie to całkiem zabawny z niego gość. Lubię go, w szkole tylko pozoruje,
żebyśmy nie weszli mu za bardzo na głowę. Jak z nim jestem sam na sam to często
się śmieje i uśmiecha – Zakończyłem z dziwnym ciepłem na sercu. Naprawdę
patrząc na to akurat perspektywy czasu moja opinia o Mizukim zmieniła się o 180
stopni.
-Akurat w to mogę uwierzyć bez problemu- Odparł Lu jakoś
kpiąco z malującym się rozbawieniem na ustach. Chyba moje zafascynowanie
Mizukim go bawiło.
-A co to niby miało znaczyć- Fuknąłem lekko obrażony patrząc
na kumpla karcąco.
-Sory Yuki, ale zawsze jak spotykamy gdzieś Mizukiego, albo
mamy z nim lekcje szczerzysz się jak głupi- Zaśmiał się kiwając kpiąco głową.
-Wcale nie- Zaprzeczyłem mechanicznie, choć i tak
wiedziałem, że kumpel ma racje. Faktycznie przejście obok Mizukiego bez
chociażby jednego uśmiechu i zerknięcia w jego stronę było dla mnie po prostu
nie możliwe. No, ale co miałem poradzić wyglądał tak komicznie z tą swoją
typowo groźna miną, że po prostu nie mogę się nie uśmiechnąć.
-Yuki mogę zadać ci osobiste pytanie?- Zapytał Lu patrząc na
mnie z taką uwaga, że zawahałem się na moment.
-No dobrze- Zgodziłem się w końcu spuszczając nieco głowę.
Dlaczego mam wrażenie, że nie spodoba mi się to pytanie?
-Czy ciebie i Mizukiego coś łączy? Coś głębszego, nie
relacja uczeń-nauczyciel, tylko coś więcej?- Lucas zadał mi to pytanie tak
ostrożnie, ważąc każe słowo z pewnością w taki sposób by mnie nie obrazić. A
może po prostu chciał sprawdzić, jak zareaguję na to pytanie i dlatego
przeciągnął je maksymalnie.
Chwilowo się zasępiłem. To było pytanie z tych pod tytułem
„zakazane”, na które odpowiedzi sam sobie jeszcze nie udzieliłem. Nie miałem pojęcia,
co mam odpowiedzieć.
Mój umysł i serce były w zażartym konflikcie, każde z nich
wrzeszczało wewnątrz mnie swoje racje mieszając mi w głowie. Z jednej strony
wiedziałem doskonale, że patrzę na Mizukiego inaczej, widziałem jak się
zachowuje w jego obecności, zauważałem swoje zmieszanie, zawstydzenie. To było
takie dziwne. Mimo to zdrowy rozsądek nie pozwalał mi na oderwanie się od
rzeczywistości przypominając mi wciąż o tym jakie są nasze relacje szkolne.
Lucas widząc moje zamyślenie i raczej mało zadowoloną minę,
chyba zrozumiał czemu przez tak długi czas nic mu nie pisnąłem.
-Słuchaj Yuki nie musisz mi odpowiadać. Ja tylko wolałbym
wiedzieć, no wiesz jesteśmy kumplami i martwię się o ciebie. Więc, jeśli coś będzie
na rzeczy to mi możesz o tym powiedzieć. A tak poza tym, to ja nie mam nic
przeciwko i wiesz przecież, że możesz mi ufać w końcu jesteśmy przyjaciółmi no
nie?- Uśmiechnął się do mnie ciepło. Odwzajemniłem ten uśmiech, bo tylko Lucas,
jak nikt inny potrafił mi dodać otuchy i nieco tego swojego optymizmu
życiowego. Byłem mu za to naprawdę wdzięczy. Od dłuższego czasu nie mogę sobie
poradzić z własnymi uczuciami, więc świadomość tego, że ma się kogoś, kto cię
wesprze w trudnej sytuacji jest naprawdę cenna.
-Wiem Lu. Dzięki, że o mnie pamiętasz- Poczułem ciepło na
sercu i ulgę, jakby kolejny wielki kamień spadł mi z ramion. Właściwie byłem
szczęśliwy, że Lucas wiedział. Może i nie powiedziałem, mu wszystkiego, a on
nie nalegał, ale byłem szczęśliwy, że mogłem się z nim podzielić trudną sytuacją,
w jakiej się znalazłem.
-Jakbym mógł zapomnieć głupku- Złapał mnie ramieniem za
szyję i śmiejąc się zaczął czochrać mi włosy. Szybko wyswobodziłem się z jego
uścisku i posłałem mu lekkiego kuksańca, na co on odpowiedział mi tym samym.
Chwile zaczęliśmy się zaczepiać i przepychać, aż w końcu oboje opadliśmy na
zimne kafelki z uśmiechem na ustach.
Leżeliśmy tak chwilę w milczeniu.
W pewnym momencie delikatny szum wiatru zagłuszył odgłos
przychodzącego esa. Spojrzałem na Lucasa, który energicznie wstał z miejsca.
Spojrzał na ekran telefonu i z rosnącym uśmiechem czytał powoli wiadomość. W
końcu zaczął szczerzyć się jakoś przymilnie do telefonu. Patrzyłem na niego z
zainteresowaniem. Byłem ciekaw, kto może do niego dzwonić, a przede wszystkim
kto może wywołać u niego tak czuły uśmiech.
-Kto to?- Zapytałem obserwując uważnie Lucasa. Najwyraźniej
dopiero teraz przypominając sobie, że siedzę tuż obok zmieszał się odrobinę a
na jego policzkach pojawił się delikatny rumieniec.
Chyba już nie musi odpowiadać wiem kto pisze…
-To od Tamary- Uciekł wzrokiem gdzieś w bok a jego twarz stała
się jeszcze bardziej czerwona.
Wiedziałem, tylko ona mogła
przywołać zawstydzenie na twarzy tak pewnego siebie gościa
– Odpisała mi w końcu i właściwie piszemy ze sobą trochę, a
teraz mamy się spotkać- Spojrzał na mnie jakby z błaganiem w oczach. Pokręciłem
tylko głową z rozbawieniem. Przecież nie jestem jego matką, żeby musiał pytać
mnie o zgodę.
-Więc co tutaj jeszcze robisz? Idź do niej- Uśmiechnął się
do mnie promieniście.
-Dzięki Yuki jakby coś to pisz- Posłał mi perskie oczko a
chwilę później już gnał schodami w dół na spotkanie swojej miłości.
Więc wreszcie zaczęło im się układać. Jak to dobrze. Chyba
nie zniósłbym widoku Lu po załamaniu sercowym. Mimo wszystko jest mi najbliższą
osobą z tego marnego światka. Oprócz niego nie mam nikogo, komu by na mnie
zależało.
Dziwne ukłucie i zimno ściskające moje wnętrzności od środka
nagle pojawiło się w mojej klatce. Nie lubiłem tego uczucia, uczucia
samotności. Wysysało ze mnie całą radość i szczęście jakie mi pozostały.
Czułem się po prostu sam. Nie kochany. Bez miłości i
odrobiny ciepła ludzkiego.
Czasem zazdrościłem trochę Lu. Miał kochająca rodzinę. Teraz
znalazł sobie wreszcie miłość swego życia, a poza tym był niemal wypełniony
życiową energia i radością tego świata. A ja? Byłem jedynie obrazem
nieszczęścia i niepowodzenia ludzkiego.
Też chciałbym wreszcie mieć kogoś, kto wysyłam by mi czułem
esemeski. Mimo wszystko to musi być naprawdę przyjemne i ciepłe uczucie.
Sięgnąłem po komórkę i z nudów zacząłem przeglądać listę
kontaktów. Gdy mój wzrok trafił na jedyny w swoim rodzaju numer i nazwisko
zapisane nad nim, lekko się zaczerwieniłem. Jakoś mimowolnie nacisnąłem na
kontakt Mizukiego. Właściwie sam mi go dał. Chyba nie będzie w tym nic
dziwnego, jeśli napiszę do niego jedną czy dwie wiadomości. W sumie, czemu nie?
W końcu sam powiedział wczoraj, że mogę do niego zadzwoni i zapytać o wyniki
kartkówki. To chyba była całkiem normalna wymówka… znaczy się przyzwoity i normalny powód.
Oczywiście, że tak.
Przecież robię to tylko po to, by dowiedzieć się jak poszła
mi kartkówka. Nie widzę w tym nic złego. Zresztą przecież chodzi tylko o tą głupią
kartkówkę, nie żebym miał jakieś inne rzeczy na myśli.
Włączyłem szybko nową kartę wiadomości i napisałem krótką
wiadomość, coś jak „Dzień dobry. Tu Yuki. Chciałem się tylko dowiedzieć jak mi poszła
kartkówka?”. Nie powinien w tym znaleźć żadnego podtekstu, znaczy się nie żebym
jakieś miał oczywiście, ale tak no wiecie, dla bezpieczeństwa.
Wybrałem kontakt z listy i pozostało mi tylko wciśnięcie
guzika „wyślij”. Przez chwile patrzyłem na niego z mieszaniną niepewności i
jakiegoś dziwnego strachu.
Nagle zacząłem się wahać, mimo że jeszcze chwile temu tak
bardzo tego chciałem. Po prostu nie mogłem się zmusić do wciśnięcia tego
guzika. W końcu w akcie dziwnej desperacji zamknąłem oczy i na oślep wcisnąłem
przypadkowy guzik. Niech się dzieje wola nieba…
Gdy otworzyłem oczy na ekranie ukazał się tylko krótki
komunikat „wysłano”. Serce nagle zaczęło mi bić jak szalone a dziwne ciepło ogarnęło
całe moje ciało. W napięciu patrzyłem na mały ekranik czekając wciąż na
odpowiedz.
Cisza. Ta uporczywa cisza właśnie w tym momencie ciążyła mi
jak jeszcze nigdy.
Czekałem i czekałem, ale odpowiedzi wciąż nie było.
Chyba zaczynam rozumieć co czuł Lu, gdy tak długo wyczekiwał
odpowiedzi Tamary. Doprawdy każda sekunda staje się katuszą nie do zniesienia. Westchnąłem
cierpiętniczo odkładając telefon na bok i kładąc się z powrotem na kafelkach. Boże,
co ja sobie myślę. Pewnie Mizuki jest zajęty, ma lekcje, albo odpoczywa w domu
a ja mu przeszkadzam. Zresztą dał mi ten numer, żebym dzwonił do niego tylko w
ważnych sprawach, a nie dlatego, że miałem jakiś dziwny przypływ chęci
porozmawiania z nim. Boże teraz żałuję wysłania tej przeklętej wiadomości. Było
by lepiej gdybym w ogóle nie wysyłał tego głupiego esemesa. Gdybym mógł cofnąć
czas…
W tym momencie jak za pośrednictwem dziwnej telepatii rozległ
się odgłos przychodzącej wiadomości w moim telefonie. Drgnąłem nerwowo i
złapałem szybko za komórkę. Z trudem naciskałem na klawisze drżącymi dłońmi.
Gdy w końcu udało mi się włączyć wiadomość, z walącym szybko sercem odczytałem
tekst.
„Powiem ci, jeśli się spotkamy. Możesz przyjść teraz do pokoju nauczycielskiego? Przekaże ci
wyniki osobiście, zresztą chyba musimy porozmawiać”.
Mało zgrabnie zacząłem odpisywać. Z powodu drżących rąk byłem
w stanie napisać jedynie „już idę”.
Szybko pozbierałem się z miejsca i biegiem pognałem w stronę
schodów. Czułem jak moje ciało zaczyna lekko drżeć z nerwów. Tak bardzo
chciałem wiedzieć, co z tą przeklęta kartkówką. Co myśli Mizuki, czy jest zły
ma może zadowolony? Powiedział, że musimy porozmawiać, może źle mi poszło? Może
stwierdzi, że moje korepetycje są bezskuteczne i nie warto marnować na to
czasu. Jego cennego czasu. Błagam tylko nie to. Naprawdę polubiłem go i chyba
nie zniósłbym faktu, że spotykałbym go jedynie w szkole w otoczce tej cholernej
sztuczności.
Zbiegłem szybko ze schodów na drugie piętno, skręciłem w
korytarzu i szybkim krokiem ruszyłem pod pokój nauczycielski. Nim zapukałem
przystanąłem na chwile. Zadyszałem się lekko z powodu biegu w dodatku ten
szybki rytm serca całkowicie mnie rozpraszał. Czułem nawet jak krew w moich
skroniach pulsuje w tym zawrotnym tempie. Wziąłem głęboki wdech i szybko
zapukałem w drzwi. Już po chwili otworzyły się przede mną. Na widok szarych
tęczówek Mizukiego cofnąłem się mimowolnie. Mężczyzna uśmiechnął się do mnie w
ten swój typowy, zabójczy sposób, o mały włos nie przyprawiając mnie o zawał
serca. No przysięgam uśmiechanie się tak cholernie seksownie powinno być
kategorycznie zakazane.
-Wejdź Yuki, nikogo nie ma porozmawiamy sobie- Mrugnął do
mnie jedynie porozumiewawczo robiąc mi miejsce w drzwiach. Byłem zbyt
zdenerwowany i stremowany by powiedzieć cokolwiek. Po prostu kiwnąłem na zgodę wchodząc
do pokoju.
Mizuki zamknął za mną drzwi i chwile potem przeszedł przez
całe pomieszczenie zasiadając na swój fotel.
-Chodź tu- Machnął w moją stronę zaczynając szperać w
stercie papierów na biurku.
Niepewnie podszedłem do blondyna nie wiedząc, czego mam się
spodziewać. Chciał na mnie nakrzyczeć, a może dać mi wykład o tym jak źle się
uczę? Sam nie wiem, no niech wreszcie da mi tą kartkówkę. Ile chce mnie jeszcze
trzymać w tej cholernej niepewności?
W napięciu patrzyłem jak Mizuki w końcu wygrzebał jakaś
kartkę ze stosu. Wstał i zaczął iść w moją stronę. Z bardzo poważną miną podał
mi ją, a ja mało nie zemdlałem biorąc ją w dłonie. To była moja chwila prawdy.
Spojrzałem na papier cały zlany potem.
Na samej górze napisane czerwonym długopisem było duże „-5”.
Przez chwilę ciągle patrzyłem się na swoją kartkówkę, a to co widziałem wciąż
do mnie nie docierało.
-Ja…-Zacząłem, ale głos uwiązł mi w gardle. Spojrzałem na
blondyna wielkimi oczyma wciąż niedowierzając temu, co widzę.
Mizuki widząc moją minę uśmiechną się szeroko i podszedł do
mnie z wyciągniętymi ramionami.
-Tak, dokładnie Yuki. Dostałeś piątkę. Twoja nauka opłaciła
się. Gratulacje- W pewnym momencie objął mnie ciasno i przytulił mocno do
siebie. Byłem zbyt, zaskoczony i zaszokowany by zareagować w jakikolwiek sposób
–Jestem z ciebie naprawdę dumny- Szepną mi do ucha już ciszej. Poczułem jak
rumieńce wpływają na moją twarz. Byłem tak zażenowany, a jednocześnie
szczęśliwy i zmieszany, że nie wiedziałem, co mam zrobić.
Chciałem odwzajemnić uścisk, ale nim zdążyłem Mizuki odsunął
się ode mnie. Spojrzałem w jego tęczówki, które patrzyły na mnie z czułością i
nutką czegoś jeszcze, ale nie byłem w stanie określić co to takiego. Miałem ochotę skakać ze
szczęścia pobiec i powiedzieć, jak bardzo jestem, szczęśliwy, ale wtedy nie
widział bym już tych pięknych tęczówek.
W pewnym momencie Mizuki z lekkim zmieszaniem zaczął do mnie
coś mówić – Yuki…- Zatrzymał się na chwile, a ja zastygłem w oczekiwaniu na
kolejne jego słowa. Niestety nie było mi dale je uslyszeć, bo drzwi nagle
zaskrzypiały a kolejny nauczyciel wszedł do pomieszczenia. Na szczęście był to
jeden z tych, który nigdy nie miał zaszczytu mnie uczyć, bogu dzięki. Spojrzał
na nas tylko przelotnie i przysiadł do jednego z komputerów zajmując się swoimi
sprawami.
Znów spojrzałem na Mizukiego z nadziej, że będzie
kontynuował. Niestety chyba się przeliczyłem. Uśmiechnął się do mnie
przepraszająco i sam zaczął iść w stronę wyjścia. Chyba nie chciał poruszać
niczego prywatnego przy świadkach.
Nie mając większego wyboru ruszyłem za nim. Raczej
niechętnie pozwoliłem się wyprowadzić z pomieszczenia. Gdy wreszcie wyszedłem
zacząłem iść w stronę szafek.
-Yuki- Usłyszałem głos blondyna za sobą. Obróciłem się
zaskoczony i spojrzałem na niego badawczo. Przez chwilę patrzył na mnie uważnie
obserwując moją twarz, po czym uśmiechnął się łobuzersko – To co jutro znów
widzimy się na korkach mam rację?- Momentalnie zdębiałem, a moje serce znów rozpoczęło
szaleńczy taniec. Kochałem jego uśmiech i te jego roześmiane oczy. Był tak
cudowny pokazując mi swoją prawdziwą twarz.
Po prostu nie było opcji bym również się nie uśmiechnął.
–Oczywiście- przyznałem w końcu. Posłał mi perskie oko i
chwile potem zniknął znów za drzwiami pokoju nauczycielskiego. Westchnąłem z
dezaprobata.
Byliśmy tak blisko a jednocześnie tak bardzo oddaleni od
siebie.
Czy ten dystans pomiędzy nami wytworzony przez więź
nauczyciel-uczeń kiedykolwiek zniknie?
Naprawdę bardzo bym tego chciał.
CDN…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz