czwartek, 24 maja 2012

~14~


Nie ma to jak kolejny fascynujący dzień w starej nudnej budzie. Od rana  nudzę się jak chyba jeszcze nigdy w swoim marnym życiu. W ogóle czuje się strasznie wypompowany, jakby wczorajszy dzień zaabsorbował całą moją energie.
Czas ciągnął mi się straszliwie. Mam dziwne wrażenie, że wszystkie zegary zmówiły się przeciw mnie by przedłużyć  moje męki.
Właśnie w taki oto sposób przeleciała mi historia, potem wos i geografia, po której Lucas jest zwykle bardzo podirytowany, ale nie dzisiaj.
Był bardziej opanowany i zgrywał wielkiego twardziela. Nawet docinki naszej geograficzni zdawały się go w ogóle nie wzruszać, co w jego wypadku jest wielkim wyczynem. Zupełnie dławi w sobie wszystkie reakcje. Nie odzywa się do mnie od wczorajszej rozmowy. Na moje pytania odpowiada jedynie jakimiś półsłówkami. Mam wrażenie, że ma do mnie żal za tajemnice, które przed nim mam. No dobrze może faktycznie mogłem mu powiedzieć, ale jak mam to zrobić, gdy sam muszę najpierw dojść do ładu ze swymi myślami?
Nie rozumiem swoich uczuć, nie rozumiem Mizukiego, a co ważniejsze nie rozumiem zupełnie swojego zachowania, gdy jestem w jego pobliżu. Więc jak  do cholery mam mówić o naszych relacjach, gdy sam jestem w tym wszystkim zmieszany?
Zresztą  to, co powiedział wczoraj Lucas wciąż  mnie gnębi. Pewnie żartował sobie z tym podrywaniem, ale jakoś nie mogę zupełnie przestać o tym myśleć.
Na chwilę wyobraziłem sobie Mizukiegoi flirtującego ze mną. W ekstrawaganckiej pozie krok po kroku zbliżając się coraz bardziej, aż w końcu…
Czerwień wpłynęła na moje poliki, a ja parsknąłem tylko nerwowo. Nie, nie, to chyba najgłupsza rzecz, jaką mógł wymyślić mój kumpel. Mizuki był zimnym, zamkniętym w sobie człowiekiem. W dodatku ta jego pokerowa twarz towarzyszyła mu wszędzie. No dobrze może prawie wszędzie, dla mnie robił wyjątek i zachowywał się zwyczajnie, a przynajmniej tak mi się wydaje. Mimo wszystko nigdy nie pozwoliłby sobie na tak frywolne zachowanie.
Opadłem bezwładnie na ciepłe kafle nagrzane słońcem.
Potrzebowałem chwili samotności, przemyśleń w ciszy i dlatego wszedłem na dach szkoły. Lubiłem to miejsce w przeciwieństwie do całej reszty budynku, było tak blisko nieba. Widok stąd był niesamowity. Jesień zabarwiła krajobraz na cieple kolory czerwieni i złota. Wszystko było takie piękne, kochałem w jesieni właśnie ten niesamowity nastrój. Spokój i tą delikatną melancholię. Wystawiłem twarz do słońca by poczuć na skórze ostatnie promienie jesiennego słońca.
Cisza i spokój.
Nareszcie. Tego potrzebowałem. Wyciszenia, opanowania emocji i tej całej bieganiny myśli. Czasem mam ochotę po prostu wsiąść do pociągu i pojechać najdalej jak się da. Żyć z dnia na dzień, cieszyć się chwilą, może czasem i żebrać, ale być szczęśliwym i upajać się wolnością. Gdybym miał na tyle odwagi, by zrealizować to jedno pragnienie. Pewnie nigdy bym tutaj już nie wrócił. Wreszcie uwolniłbym się od rodziców i ich kłopotów. Od nauczycieli i uczniów, którzy roznoszą o mnie te dziwne plotki. Pewnie musiałbym zostawić tutaj Lucas, choć i tak wiem, że byłby szczęśliwy nawet beze mnie. W końcu, wreszcie uda mu się zdobyć serce Tamary. A wtedy nie będę mu już potrzebny.
Nagle poczułem jak moje serce zabiło szybciej. A sprawiła to zaledwie krótka myśl o nim.
Mizuki. Wyjeżdżając zostawiłbym również jego.
Tylko czemu czuję się tak strasznie samotny, gdy o tym pomyśle? Przecież nie jesteśmy przyjaciółmi ani nawet znajomymi. Po prostu jest moim nauczycielem, jednym z wielu zresztą. Czemu to właśnie jego najbardziej by mi brakowało? Czy ja naprawce go kocham?
Czy może po prostu wyobraziłem to sobie? Może słowa Lucasa tak silnie na mnie wpłynęły, że moja wyobraźnia zaczęła plątać mi figle? Nie wiem nie rozumiem już swojego umysłu, swoich uczuć, nie rozumiem już niczego. Myślałem, że wiem co to znaczy miłość. Byłem pewny, że rozpoznam ją, gdy wreszcie do mnie przyjdzie, a teraz już niczego nie jestem pewny.
Czym jest miłość?
Jak mam ją rozpoznać?
Jak mam być pewny? Nie wiem.
Nic nie wiem. Na razie staram się po prostu być silnym. Wytrwać do końca, trzymać się kurczowo życia. Walczyć z tym światem. Widzę jak zmieniam się ja, moje zachowanie, moje myśli. Wraz z upływem lat, wraz z kolejnymi upokorzeniami zmieniam się w jedną z laleczek tego świata. Wciąż bezskutecznie próbuję wmówić sobie, że to wszystko mnie nie dotyczy. Że ja po prostu patrzę, że ich zło i nienawiść mnie nie dosięgnie. Tak długo sobie to wmawiałem. A teraz wiem już, że to nie prawda. Nawet nie zauważyłem, gdy mój świat zaczął się powoli zacieśniać dusząc mnie brakiem wolności.
Czasem czuję się jak zwierze złapane w klatkę i zaszczute, wytykane palcami, ośmieszane. Czemu muszę płacić tak wysoką cenę za błędy innych? Za błędy moich rodziców. Gdybym mógł cofnąć czas… ale niestety nie mogę.
Jedyne co mi pozostało to zaakceptować wszystko, co się ze mną dzieje. To życie, te zimne spojrzenia. Tylko czy warto wciąż się bronić przed kolejnymi ciosami i chłodem prosto z dusz ludzkich?
Nie chyba nie.
To jak walka z powietrzem, bezcelowa i bezsensowna.
Na chwile zamknąłem oczy. Delikatny ciepły wiatr owiewał moja twarz. Uwielbiałem to uczucie. Kochałem wiatr i to jak rozwiewał mi włosy. Czułem się wtedy taki spokojny. Złudnie wolny, ale jednak.
Nagle usłyszałem jak drzwi od prowadzące na dach otwierają się cicho. Ktoś szedł w moją stronę spokojnym krokiem. Nie musiałem otwierać oczu by domyślić się, kto znalazł moją małą kryjówkę. Tylko jedna osoba wiedziała, że tutaj przesiaduję. I to właśnie z nim powinienem teraz porozmawiać szczerze, bez tajemnic.
-A więc tutaj się schowałeś- Odparł cicho Lu siadając obok mnie. Otworzyłem oczy, by zobaczyć czy jest na mnie zły. Zwiałem od niego jakieś pół godziny temu i mógł się trochę wkurzyć. Jednak on wyglądał na równie spokojnego i zrelaksowanego jak ja. Podparł się dłońmi o podłogę za plecami i wystawił twarz do jesiennego słońca.
-Wiedziałeś- Mruknąłem do przyjaciela
-Jasne. Zawsze się tutaj zaszywasz, gdy musisz coś przemyśleć, szczególnie w tak piękną pogodę- Zakończył poważnie z zadowoleniem na twarzy. Uśmiechnąłem się tylko pod nosem. Zapomniałem, że tak dobrze mnie zna. Czasem mam wrażenie, jakby znał mnie lepiej niż ja sam siebie.
Miedzy nami zapadła cisza, ale nie była uciążliwa. Upajaliśmy się spokojem, jaki panował wokół
– Więc Yuki, co się stało? Coś cię dręczy?- Zapytał w końcu Lucas patrząc na mnie poważnie. Martwił się o mnie, widziałem to w jego oczach.
Westchnąłem tylko zrezygnowany. Wiedziałem, że w końcu znów zacznie pytać. Chyba najwyższy czas uchylić rąbka tajemnicy.
-Nic się nie stało. Po prostu mam wiele rzeczy do przemyślenia- Mruknąłem tylko słabo, patrząc w niebo. Chmury wyglądały dzisiaj tak pięknie, jak puch delikatnie unoszący się nad nami. Chciałbym ich dotknąć.
-Na przykład?- Zapytał mój przyjaciel patrząc na mnie z ukosa. Nie odpowiadałem dłuższą chwilę. Musiałem zebrać myśli i ubrać je jakoś  w odpowiednie słowa, co wbrew pozorom wcale nie było prostym zadaniem. Jak miałem niby zacząć? – Wiesz co Yuki? Jestem na ciebie wściekły-
Spojrzałem na Lu nieco spłoszony jego dziwnym wyznaniem. Patrzyłem na niego przez chwile zupełnie bez zrozumienia.
-Jestem twoim najlepszym przyjacielem, a ty moim. Myślałem, że możemy powiedzieć sobie wszystko, a ty boisz się mi wyjawić co cię dręczy. Nie ufasz mi? Myślałem, że możemy na sobie polegać. Myślisz, że czemu opowiadam ci o Tamarze, bo ci ufam bardziej niż własnemu bratu. To boli Yuki, kiedy tak mnie ignorujesz- Zakończył z niezwykle nieszczęśliwa miną patrząc mi prosto w oczy. Naprawdę wyglądał na urażonego i skrzywdzonego. Może miał rację. Nie chodzi nawet o to, że mu nie ufam, bo ufam mu bezgranicznie. Ja po prostu czasem nie czuję potrzeby powiedzenia innym o swoich kłopotach. Trzymam je w sobie. Dusze swoje problemy wewnątrz, by nie gnębić nimi innych.
W końcu usiadłem na posadzce twarzą w stronę Lucasa. Uśmiechnąłem się delikatnie pod nosem zdając sobie sprawę, jak dziwacznie musi wyglądać cała ta sytuacja.
-Dobra to co chcesz wiedzieć?- Zapytałem w końcu ze spokojem, choć i tak wiedziałem jakie padnie pytanie.
-Chce wiedzieć o wszystkim co łączy cię z Mizukim- Zakomunikował mój przyjaciel z niezwykle poważną i złowrogą miną. Nie wiem co sobie myślał. Może sądził, że Mizuki jak reszta nauczycieli wyżywa się na mnie, a może po prostu podejrzewał, że molestuje mnie seksualnie, czy coś. Aż się uśmiechnąłem widząc bojową postawę mojego kumpla. Chyba naprawdę miał coś takiego na uwadze.
-Bo widzisz Mizuki… on- Zakończyłem niewinnie przykładając dłoń do ust i udając zawstydzonego. Lucas przechylił się w moją stronę z twardym spojrzeniem. Wyglądał, jak ktoś gotowy natychmiast pobiec do naszego chemika i wygarnąć mu wszystkie grzeszki. Czekał w napięciu na moje kolejne słowa, aż zmarszczył nos i ściągnął usta w wąską linie. Nie wytrzymałem. Wybuchnąłem śmiechem prosto w jego zdziwioną twarz. Klepnąłem go w ramię, próbując powstrzymać się od dalszego śmiechu. Lucas fuknął na mnie obrażony i odwrócił się do mnie plecami.
Przysunąłem się bliżej niego szturchając go w bok.
-No nie bocz się. Chciałem tylko rozładować trochę atmosferę. Powiem ci wszystko tylko na mnie popatrz- Niebieskie oczy mojego kumpla spojrzały na mnie podejrzliwie przez ramię.
-Pomyślę nad tym czy ci wybaczyć, jeśli mi odpowiesz- Odparł wciąż patrząc na mnie podejrzliwie. Westchnąłem zrezygnowany rozsiadając się wygodnie.
-Właściwie pomiędzy nami nic nie ma. Naprawdę. Nie patrz tak na mnie, to nie tak jak myślisz-  Zastrzegłem od razu widząc kpiące spojrzenie kumpla. Lepiej od razu wyjaśniać takie niejasności. –No dobra. Prawda jest taka, że jak sam wiesz nie szło mi za dobrze na początku roku, no wiesz z nauka i ogólnie chemia to był dla mnie koszmar- Lucas kiwnął jedynie głową potakująco – No więc Mizuki postanowił, że tak dłużej nie może być i  no… kazał mi przychodzić  do siebie na korki- Zakończyłem już ciszej uciekając wzrokiem gdzieś w bok. Mimo wszystko poczułem się zawstydzony.
-Jak to korki?- Wykrzyknął Lucas aż nazbyt energicznie. Zaraz zacząłem go uciszać, nikt nie może dowiedzieć się, że tutaj jesteśmy.
-No tak normalnie korki. Uczy mnie chemii rozumiesz?- Syknąłem do kumpla rozdrażniony jego gwałtowną reakcją.
-No tak rozumiem, to dlatego wiedziałeś o wczorajszej kartkówce. Bo wiedziałeś mam rację?- Zapytał Lu unosząc jedną brew. Pokiwałem jedynie zgadzając się. Nie było sensu tego ukrywać – Wiedziałem, że to nie może być przypadek, że tak nagle zainteresowałeś się chemią. Ale czekaj to gdzie są te korki może tez mógłbym się na nie zapisać?- Zapytał
Lucas z iskrą nadziei w oczach.
-Wiesz nie sądzę, żeby to był dobry pomysł. Mizuki powiedział, że nikt nie może się o tym dowiedzieć, dlatego musisz trzymać to w sekrecie rozumiesz? – Spojrzałem ostro na przyjaciela oczekując natychmiastowej odpowiedzi
-Rozumiem, rozumiem  nie pisnę słówka. Ale to gdzie się spotykacie? Nie widziałem cię byś zostawał po lekcjach w szkole?- Zapytał Lucas marszcząc brwi
-Nie, widzisz to nie tak… bo my nie spotykamy się w szkole- Odparłem w końcu nieco zawstydzony. Poczułem jak czerwień powoli wpływa na moje poliki.
-Nie a gdzie?- Zapytał mój kumpel bez cienia zawstydzenia. Cholera czemu on musi być taki bezpośredni?
-No w domu Mizukiego po lekcjach- Serce zaczęło mi dziwnie szybko bić, a twarz z pewnością miałem czerwoną jak dorodny pomidor. Uciekłem wzrokiem gdzieś w bok. To było takie żenujące.
-W jego domu?- Zapytał Lucas nie kryjąc zdziwienia.
Przytaknąłem tylko nie będąc w stanie wydobyć z siebie czegoś bardziej stanowczego.
-Nie boisz się przebywać z nim w jednym pomieszczeniu?- Spojrzałem zdziwiony w niebieskie tęczówki kumpla. Czemu miałbym się bać, przecież Mizuki nie rzuci się na mnie czy coś.
Pokręciłem zaraz głową zająć sobie sprawę, co tak naprawdę miał na myśli mój przyjaciel.
-Nie. Nie boje się. Wiesz no może on i jest strasznie wredny w szkole i wygląda jak wcielenie szatana, ale poza szkoła jest naprawdę miły. Właściwie to całkiem zabawny z niego gość. Lubię go, w szkole tylko pozoruje, żebyśmy nie weszli mu za bardzo na głowę. Jak z nim jestem sam na sam to często się śmieje i uśmiecha – Zakończyłem z dziwnym ciepłem na sercu. Naprawdę patrząc na to akurat perspektywy czasu moja opinia o Mizukim zmieniła się o 180 stopni.
-Akurat w to mogę uwierzyć bez problemu- Odparł Lu jakoś kpiąco z malującym się rozbawieniem na ustach. Chyba moje zafascynowanie Mizukim go bawiło.
-A co to niby miało znaczyć- Fuknąłem lekko obrażony patrząc na kumpla karcąco.
-Sory Yuki, ale zawsze jak spotykamy gdzieś Mizukiego, albo mamy z nim lekcje szczerzysz się jak głupi- Zaśmiał się kiwając kpiąco głową.
-Wcale nie- Zaprzeczyłem mechanicznie, choć i tak wiedziałem, że kumpel ma racje. Faktycznie przejście obok Mizukiego bez chociażby jednego uśmiechu i zerknięcia w jego stronę było dla mnie po prostu nie możliwe. No, ale co miałem poradzić wyglądał tak komicznie z tą swoją typowo groźna miną, że po prostu nie mogę się nie uśmiechnąć.
-Yuki mogę zadać ci osobiste pytanie?- Zapytał Lu patrząc na mnie z taką uwaga, że zawahałem się na moment.
-No dobrze- Zgodziłem się w końcu spuszczając nieco głowę. Dlaczego mam wrażenie, że nie spodoba mi się to pytanie?
-Czy ciebie i Mizukiego coś łączy? Coś głębszego, nie relacja uczeń-nauczyciel, tylko coś więcej?- Lucas zadał mi to pytanie tak ostrożnie, ważąc każe słowo z pewnością w taki sposób by mnie nie obrazić. A może po prostu chciał sprawdzić, jak zareaguję na to pytanie i dlatego przeciągnął je maksymalnie.
Chwilowo się zasępiłem. To było pytanie z tych pod tytułem „zakazane”, na które odpowiedzi sam sobie jeszcze nie udzieliłem. Nie miałem pojęcia, co mam odpowiedzieć.
Mój umysł i serce były w zażartym konflikcie, każde z nich wrzeszczało wewnątrz mnie swoje racje mieszając mi w głowie. Z jednej strony wiedziałem doskonale, że patrzę na Mizukiego inaczej, widziałem jak się zachowuje w jego obecności, zauważałem swoje zmieszanie, zawstydzenie. To było takie dziwne. Mimo to zdrowy rozsądek nie pozwalał mi na oderwanie się od rzeczywistości przypominając mi wciąż o tym jakie są nasze relacje szkolne.
Lucas widząc moje zamyślenie i raczej mało zadowoloną minę, chyba zrozumiał czemu przez tak długi czas nic mu nie pisnąłem.
-Słuchaj Yuki nie musisz mi odpowiadać. Ja tylko wolałbym wiedzieć, no wiesz jesteśmy kumplami i martwię się o ciebie. Więc, jeśli coś będzie na rzeczy to mi możesz o tym powiedzieć. A tak poza tym, to ja nie mam nic przeciwko i wiesz przecież, że możesz mi ufać w końcu jesteśmy przyjaciółmi no nie?- Uśmiechnął się do mnie ciepło. Odwzajemniłem ten uśmiech, bo tylko Lucas, jak nikt inny potrafił mi dodać otuchy i nieco tego swojego optymizmu życiowego. Byłem mu za to naprawdę wdzięczy. Od dłuższego czasu nie mogę sobie poradzić z własnymi uczuciami, więc świadomość tego, że ma się kogoś, kto cię wesprze w trudnej sytuacji jest naprawdę cenna.
-Wiem Lu. Dzięki, że o mnie pamiętasz- Poczułem ciepło na sercu i ulgę, jakby kolejny wielki kamień spadł mi z ramion. Właściwie byłem szczęśliwy, że Lucas wiedział. Może i nie powiedziałem, mu wszystkiego, a on nie nalegał, ale byłem szczęśliwy, że mogłem się z nim podzielić trudną sytuacją, w jakiej się znalazłem.
-Jakbym mógł zapomnieć głupku- Złapał mnie ramieniem za szyję i śmiejąc się zaczął czochrać mi włosy. Szybko wyswobodziłem się z jego uścisku i posłałem mu lekkiego kuksańca, na co on odpowiedział mi tym samym. Chwile zaczęliśmy się zaczepiać i przepychać, aż w końcu oboje opadliśmy na zimne kafelki z uśmiechem na ustach.
Leżeliśmy tak chwilę w milczeniu.
W pewnym momencie delikatny szum wiatru zagłuszył odgłos przychodzącego esa. Spojrzałem na Lucasa, który energicznie wstał z miejsca. Spojrzał na ekran telefonu i z rosnącym uśmiechem czytał powoli wiadomość. W końcu zaczął szczerzyć się jakoś przymilnie do telefonu. Patrzyłem na niego z zainteresowaniem. Byłem ciekaw, kto może do niego dzwonić, a przede wszystkim kto może wywołać u niego tak czuły uśmiech.
-Kto to?- Zapytałem obserwując uważnie Lucasa. Najwyraźniej dopiero teraz przypominając sobie, że siedzę tuż obok zmieszał się odrobinę a na jego policzkach pojawił się delikatny rumieniec.
Chyba już nie musi odpowiadać wiem kto pisze…
-To od Tamary- Uciekł wzrokiem gdzieś w bok a jego twarz stała się jeszcze bardziej czerwona.
Wiedziałem, tylko ona mogła  przywołać zawstydzenie na twarzy tak pewnego siebie gościa
– Odpisała mi w końcu i właściwie piszemy ze sobą trochę, a teraz mamy się spotkać- Spojrzał na mnie jakby z błaganiem w oczach. Pokręciłem tylko głową z rozbawieniem. Przecież nie jestem jego matką, żeby musiał pytać mnie o zgodę.
-Więc co tutaj jeszcze robisz? Idź do niej- Uśmiechnął się do mnie promieniście.
-Dzięki Yuki jakby coś to pisz- Posłał mi perskie oczko a chwilę później już gnał schodami w dół na spotkanie swojej miłości.
Więc wreszcie zaczęło im się układać. Jak to dobrze. Chyba nie zniósłbym widoku Lu po załamaniu sercowym. Mimo wszystko jest mi najbliższą osobą z tego marnego światka. Oprócz niego nie mam nikogo, komu by na mnie zależało.
Dziwne ukłucie i zimno ściskające moje wnętrzności od środka nagle pojawiło się w mojej klatce. Nie lubiłem tego uczucia, uczucia samotności. Wysysało ze mnie całą radość i szczęście jakie mi pozostały.
Czułem się po prostu sam. Nie kochany. Bez miłości i odrobiny ciepła ludzkiego.
Czasem zazdrościłem trochę Lu. Miał kochająca rodzinę. Teraz znalazł sobie wreszcie miłość swego życia, a poza tym był niemal wypełniony życiową energia i radością tego świata. A ja? Byłem jedynie obrazem nieszczęścia i niepowodzenia ludzkiego.
Też chciałbym wreszcie mieć kogoś, kto wysyłam by mi czułem esemeski. Mimo wszystko to musi być naprawdę przyjemne i ciepłe uczucie.
Sięgnąłem po komórkę i z nudów zacząłem przeglądać listę kontaktów. Gdy mój wzrok trafił na jedyny w swoim rodzaju numer i nazwisko zapisane nad nim, lekko się zaczerwieniłem. Jakoś mimowolnie nacisnąłem na kontakt Mizukiego. Właściwie sam mi go dał. Chyba nie będzie w tym nic dziwnego, jeśli napiszę do niego jedną czy dwie wiadomości. W sumie, czemu nie? W końcu sam powiedział wczoraj, że mogę do niego zadzwoni i zapytać o wyniki kartkówki. To chyba była całkiem normalna wymówka… znaczy  się przyzwoity i normalny powód.
Oczywiście, że tak.
Przecież robię to tylko po to, by dowiedzieć się jak poszła mi kartkówka. Nie widzę w tym nic złego. Zresztą przecież chodzi tylko o tą głupią kartkówkę, nie żebym miał jakieś inne rzeczy na myśli.
Włączyłem szybko nową kartę wiadomości i napisałem krótką wiadomość, coś jak „Dzień dobry. Tu Yuki. Chciałem się tylko dowiedzieć jak mi poszła kartkówka?”. Nie powinien w tym znaleźć żadnego podtekstu, znaczy się nie żebym jakieś miał oczywiście, ale tak no wiecie, dla bezpieczeństwa.
Wybrałem kontakt z listy i pozostało mi tylko wciśnięcie guzika „wyślij”. Przez chwile patrzyłem na niego z mieszaniną niepewności i jakiegoś dziwnego strachu.
Nagle zacząłem się wahać, mimo że jeszcze chwile temu tak bardzo tego chciałem. Po prostu nie mogłem się zmusić do wciśnięcia tego guzika. W końcu w akcie dziwnej desperacji zamknąłem oczy i na oślep wcisnąłem przypadkowy guzik. Niech się dzieje wola nieba…
Gdy otworzyłem oczy na ekranie ukazał się tylko krótki komunikat „wysłano”. Serce nagle zaczęło mi bić jak szalone a dziwne ciepło ogarnęło całe moje ciało. W napięciu patrzyłem na mały ekranik czekając wciąż na odpowiedz.
Cisza. Ta uporczywa cisza właśnie w tym momencie ciążyła mi jak jeszcze nigdy.
Czekałem i czekałem, ale odpowiedzi wciąż nie było.
Chyba zaczynam rozumieć co czuł Lu, gdy tak długo wyczekiwał odpowiedzi Tamary. Doprawdy każda sekunda staje się katuszą nie do zniesienia. Westchnąłem cierpiętniczo odkładając telefon na bok i kładąc się z powrotem na kafelkach. Boże, co ja sobie myślę. Pewnie Mizuki jest zajęty, ma lekcje, albo odpoczywa w domu a ja mu przeszkadzam. Zresztą dał mi ten numer, żebym dzwonił do niego tylko w ważnych sprawach, a nie dlatego, że miałem jakiś dziwny przypływ chęci porozmawiania z nim. Boże teraz żałuję wysłania tej przeklętej wiadomości. Było by lepiej gdybym w ogóle nie wysyłał tego głupiego esemesa. Gdybym mógł cofnąć czas…
W tym momencie jak za pośrednictwem dziwnej telepatii rozległ się odgłos przychodzącej wiadomości w moim telefonie. Drgnąłem nerwowo i złapałem szybko za komórkę. Z trudem naciskałem na klawisze drżącymi dłońmi. Gdy w końcu udało mi się włączyć wiadomość, z walącym szybko sercem odczytałem tekst.
„Powiem ci, jeśli się spotkamy. Możesz przyjść teraz  do pokoju nauczycielskiego? Przekaże ci wyniki osobiście, zresztą chyba musimy porozmawiać”.
Mało zgrabnie zacząłem odpisywać. Z powodu drżących rąk byłem w stanie napisać  jedynie „już idę”.
Szybko pozbierałem się z miejsca i biegiem pognałem w stronę schodów. Czułem jak moje ciało zaczyna lekko drżeć z nerwów. Tak bardzo chciałem wiedzieć, co z tą przeklęta kartkówką. Co myśli Mizuki, czy jest zły ma może zadowolony? Powiedział, że musimy porozmawiać, może źle mi poszło? Może stwierdzi, że moje korepetycje są bezskuteczne i nie warto marnować na to czasu. Jego cennego czasu. Błagam tylko nie to. Naprawdę polubiłem go i chyba nie zniósłbym faktu, że spotykałbym go jedynie w szkole w otoczce tej cholernej sztuczności.
Zbiegłem szybko ze schodów na drugie piętno, skręciłem w korytarzu i szybkim krokiem ruszyłem pod pokój nauczycielski. Nim zapukałem przystanąłem na chwile. Zadyszałem się lekko z powodu biegu w dodatku ten szybki rytm serca całkowicie mnie rozpraszał. Czułem nawet jak krew w moich skroniach pulsuje w tym zawrotnym tempie. Wziąłem głęboki wdech i szybko zapukałem w drzwi. Już po chwili otworzyły się przede mną. Na widok szarych tęczówek Mizukiego cofnąłem się mimowolnie. Mężczyzna uśmiechnął się do mnie w ten swój typowy, zabójczy sposób, o mały włos nie przyprawiając mnie o zawał serca. No przysięgam uśmiechanie się tak cholernie seksownie powinno być kategorycznie zakazane.
-Wejdź Yuki, nikogo nie ma porozmawiamy sobie- Mrugnął do mnie jedynie porozumiewawczo robiąc mi miejsce w drzwiach. Byłem zbyt zdenerwowany i stremowany by powiedzieć cokolwiek. Po prostu kiwnąłem na zgodę wchodząc do pokoju.
Mizuki zamknął za mną drzwi i chwile potem przeszedł przez całe pomieszczenie zasiadając na swój fotel.
-Chodź tu- Machnął w moją stronę zaczynając szperać w stercie papierów na biurku.
Niepewnie podszedłem do blondyna nie wiedząc, czego mam się spodziewać. Chciał na mnie nakrzyczeć, a może dać mi wykład o tym jak źle się uczę? Sam nie wiem, no niech wreszcie da mi tą kartkówkę. Ile chce mnie jeszcze trzymać w tej cholernej niepewności?
W napięciu patrzyłem jak Mizuki w końcu wygrzebał jakaś kartkę ze stosu. Wstał i zaczął iść w moją stronę. Z bardzo poważną miną podał mi ją, a ja mało nie zemdlałem biorąc ją w dłonie. To była moja chwila prawdy. Spojrzałem na papier cały zlany potem.
Na samej górze napisane czerwonym długopisem było duże „-5”. Przez chwilę ciągle patrzyłem się na swoją kartkówkę, a to co widziałem wciąż do mnie nie docierało.
-Ja…-Zacząłem, ale głos uwiązł mi w gardle. Spojrzałem na blondyna wielkimi oczyma wciąż niedowierzając temu, co widzę.
Mizuki widząc moją minę uśmiechną się szeroko i podszedł do mnie z wyciągniętymi ramionami.
-Tak, dokładnie Yuki. Dostałeś piątkę. Twoja nauka opłaciła się. Gratulacje- W pewnym momencie objął mnie ciasno i przytulił mocno do siebie. Byłem zbyt, zaskoczony i zaszokowany by zareagować w jakikolwiek sposób –Jestem z ciebie naprawdę dumny- Szepną mi do ucha już ciszej. Poczułem jak rumieńce wpływają na moją twarz. Byłem tak zażenowany, a jednocześnie szczęśliwy i zmieszany, że nie wiedziałem, co mam zrobić.
Chciałem odwzajemnić uścisk, ale nim zdążyłem Mizuki odsunął się ode mnie. Spojrzałem w jego tęczówki, które patrzyły na mnie z czułością i nutką czegoś jeszcze, ale nie byłem w stanie określić  co to takiego. Miałem ochotę skakać ze szczęścia pobiec i powiedzieć, jak bardzo jestem, szczęśliwy, ale wtedy nie widział bym już tych pięknych tęczówek.
W pewnym momencie Mizuki z lekkim zmieszaniem zaczął do mnie coś mówić – Yuki…- Zatrzymał się na chwile, a ja zastygłem w oczekiwaniu na kolejne jego słowa. Niestety nie było mi dale je uslyszeć, bo drzwi nagle zaskrzypiały a kolejny nauczyciel wszedł do pomieszczenia. Na szczęście był to jeden z tych, który nigdy nie miał zaszczytu mnie uczyć, bogu dzięki. Spojrzał na nas tylko przelotnie i przysiadł do jednego z komputerów zajmując się swoimi sprawami.
Znów spojrzałem na Mizukiego z nadziej, że będzie kontynuował. Niestety chyba się przeliczyłem. Uśmiechnął się do mnie przepraszająco i sam zaczął iść w stronę wyjścia. Chyba nie chciał poruszać niczego prywatnego przy świadkach.
Nie mając większego wyboru ruszyłem za nim. Raczej niechętnie pozwoliłem się wyprowadzić z pomieszczenia. Gdy wreszcie wyszedłem zacząłem iść w stronę szafek.
-Yuki- Usłyszałem głos blondyna za sobą. Obróciłem się zaskoczony i spojrzałem na niego badawczo. Przez chwilę patrzył na mnie uważnie obserwując moją twarz, po czym uśmiechnął się łobuzersko – To co jutro znów widzimy się na korkach mam rację?- Momentalnie zdębiałem, a moje serce znów rozpoczęło szaleńczy taniec. Kochałem jego uśmiech i te jego roześmiane oczy. Był tak cudowny pokazując mi swoją prawdziwą twarz.
Po prostu nie było opcji bym również się nie uśmiechnął.
–Oczywiście- przyznałem w końcu. Posłał mi perskie oko i chwile potem zniknął znów za drzwiami pokoju nauczycielskiego. Westchnąłem z dezaprobata.
Byliśmy tak blisko a jednocześnie tak bardzo oddaleni od siebie.
Czy ten dystans pomiędzy nami wytworzony przez więź nauczyciel-uczeń kiedykolwiek zniknie?
Naprawdę bardzo bym tego chciał.

CDN…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz