Wiecie co zacznę twierdzić że miłość
to naprawdę nieuleczalna choroba
psychiczna. Mam na to niezbity dowód, a raczej beznadziejny przypadek nie do
wyleczenia.
-…no popatrz na te włosy, te nogi… nierealne jak bogini moja
piękna bogini. Prawdziwa afrodyta czy ona nie jest przepiękną?- Zaraz go walne
przysięgam wam – A te jej błękitne oczy… Takie piękne jak niebo w lecie. Tak
błękitne, takie, takie niebieskie…- Trzymajcie
mnie bo nie wytrzymam – …Gdy na nią patrzę, to tak jakbym widział wiosnę.
No czy ona nie jest ideałem. Te jej wilcze oczka. Takie tajemnicze, jakby mi
mówiła nie podchodź, ale ja i tak wiem, że chce żebym ją przytulił-
-Coś mi się nie wydaje- Na serio zaraz puszcze pawia jeszcze
chwila tych przesłodzonych bzdet a nie wytrzymam.
- Widziałeś te stopy? Ona ma takie stopy, że… że, no nie
wiem jak to powiedzieć- Boże ratuj kumpel mi zwariował.- Takie seksowne, boskie
stopy, że to jest nierealne. To musi mi się tylko śnić- Mnie też, prawdziwy
koszmar.
-Lucas chłopie czy cię całkiem już popierniczyło? Co ty
bredzisz?-
-Ja nie bredzę kochany to tylko miłość- Opowiedział mi
wzdychając w przestrzeń, jak prawdziwy Romeo.
-No ja nie wiem jak dla mnie to jest choroba psychiczna a nie
miłość-
-Nie mów, jesteś zazdrosny- Machnął tylko lekceważąco ręką,
dalej zatapiając się w swojej krainie różu.
-Zazdrosny? Stary przed chwilą powiedziałeś, że ma boskie
stopy! Sądzisz, że to jest normalne?- Zapytałem raczej wątpliwie unosząc jedną
brew. Chyba zacznę się zastanawiać nad wezwaniem karetki z psychiatryka.
-Taaaak- Ten jego wyraz twarzy martwi mnie jeszcze bardziej.
Tak, tak Lucas wychwala swoją kochankę, Tamare. A jakby
inaczej. Ale teraz to chyba do reszty mu odwaliło. No przysięgam jak można gapić
się w ścianę z maślanymi oczami i ślinić się na ławce? Zero godności, co za
facet. Chcecie wiedzieć, co się stało?
Dobra powiem wam, ale pamiętajcie to sekret.
A więc wszystko zaczęło się rano. Jak zwykle szliśmy z Lukasem
do szatni. Tak, wtedy był jeszcze „normalny”. I nagle zdarzył się mały wypadek.
No cóż jakaś dziewczyna otworzyła tak szybko drzwi od szatni
dziewcząt, że o mały włos nie powybijała Lucasowi wszystkich zębów. W pierwszym momencie
oczywiście chciał opierniczyć tą nierozsądną i
mówiąc prosto durną babę. No ale… właśnie to ALE…
Jak tylko zobaczył przestraszoną Tamare to stanął jak słup.
Dziewczyna też z wrażenia aż upuściła kartki, które miała w
ręce.
Wygląda na to, że chyba oboje mają do siebie jakąś słabość.
Oczywiście Tamara zaraz zaczęła przepraszać. A mój kumpel
jak to on, zrobił się cały czerwony. No mówię wam calusieńki jak burak. Oboje rzucili się w stronę
kartek i wtedy ich ręce w magiczny sposób zetknęły się ze sobą.
Taaaa…
To się nazywa początek kłopotów. Ja nie wiem jak to się stało,
ale ta dziewczyna musiała zarazić mojego kumpla jakimś wyjątkowo paskudnym
wirusem. Wystarczyło dotknięcie i proszę, z
wielkiego chłopa zrobił się żelek. Ta zniewaga krwi wymaga. Ja wam to
mówię.
A tak podsumowując, to od tamtego czasu mam z Lucasem
przerąbane.
Musze wymyślić, jak tu go przywrócić do normalnego stanu. No
przestańcie, zmarnuje się chłopak jak zostanie takim przesadnym romantykiem.
Jeszcze mu przyjdzie jakiś idiotyczny pomysł do głowy, żeby pisać wiersze czy
coś.
-Lucas chodź w jakieś miejsce tylko dla facetów- Zagadnąłem
go mając szczera nadzieję, że jeszcze kontaktuje z rzeczywistością.
-Nie teraz nie widzisz, że jestem w sferze marzeń?-
-Widzę i to aż za dobrze. Twoje marzenia przeciekają ci z
ust wiesz?- Spojrzałem z obrzydzeniem na blat, calutki wyśliniony.
-Wcale nie- Fuknął do mnie gniewnie, jakbym właśnie
przerywał mu coś bardzo ważnego.
-Jasne, że tak. Przed chwilą powiedziałeś, że chcesz się spotkać
z Tamara w schowku szkolnym- No co chcecie… może szok go trochę ocuci.
-Coo?- Poderwał się z siedzenia, jak oparzony patrząc na
mnie dość niepewnie- Serio? Wcale nie- Mimo wszystko chyba nie był pewny tego,
co mówił. Ach, tak łatwo wciska mu się podobne kity, że aż mnie to przeraża.
-Ojjj tak- Patrzył na mnie przez chwile tymi badawczymi
oczyma. Nie wiem, co on chce żebym mu powiedział, że ściemniałem czy co?
Niedoczekanie.
-Dobra chodźmy w to twoje męskie miejsce jakoś dziwnie się
czuję- Przyznal w końcu wstając z miejsca.
-No i to ja rozumiem- Nareszcie. Jeszcze chwila a
wykorkowałbym tutaj z nim, no przysięgam. Teraz pozostaje tylko jedno pytanie.
Do jakiego męskiego miejsca mamy pójść?
***
Dobra po dłuższym i wnikliwym zastanowieniu, nie doszliśmy
do porozumienia co do tego co będziemy robić.
W taki oto sposób zawędrowaliśmy do małej kawiarenki dość daleko od szkoły.
Tak, tak znów wagarowaliśmy. Trochę odpoczynku od tej pralni mózgów przyda się
każdemu.
Weszliśmy do środka. Było to dość przyjemne miejsce jasne, nowocześnie
urządzone i już nawet zdążyło zasłynąć wśród uczniów z raczej dobrej kuchni. Zaczęliśmy
się rozglądać w poszukiwaniu najbardziej odpowiadającego nam miejsca.
Tuż za nami weszła parka roześmianych dziewcząt.
-Niezwykle męskie miejsce Yuki- Mruknął do mnie przyjaciel
jakoś buńczucznie.
Posłałem mu tylko spojrzenie z rodzaju „odczep się ode mnie”.
Naprawdę ja tak się staram, żeby znów zaczął przypominać człowieka po tym szoku
miłosnym, a on tego nie docenia.
No dobrze może i kawiarenka, to faktycznie mało męskie
miejsce, ale wszystkie moje poprzednie pomysły Lucas odrzucił. Zostało tylko
to, zresztą faceci też chodzą w takie miejsca. Chodzą prawda...?
-Usiądźmy tam- Brązowo włosy wskazał na dużą półokrągłą
sofę, przed którą stał mały stoliczek. Miejsce znajdowało się blisko lady a
poza tym było odgrodzone od reszty pomieszczenia wielkim kaktusem. Mogliśmy tam
spokojnie porozmawiać, tak by nikt nie słyszał. No i oczywiście było daleko od
okna. To pierwsza zasada przesiadywania w różnych miejscach podczas wagarów.
Ukryć się tak by żaden nauczyciel przypadkowo nas nie zobaczył. Sami rozumiecie
różne przypadki chodzą po ludziach.
Zajęliśmy miejsce a kelner przyniósł nam kartę. W sumie
nawet nie wiedziałem, że zatrudniają tutaj takich przystojniaków. Chłopak był wysoki,
miał kasztanowe włosy lekko opadające na czoło i te piękne duże czekoladowe
oczy. Ach chętnie to właśnie jego schrupałbym na deser.
Kiedy otworzyliśmy karty ukradkiem spojrzałem na przyjaciela.
Wyglądał jakby z całych sił próbował zachować powagę. Niestety nie minęła nawet
minuta, a znów zamienił się w marudnego romantyka.
-Yuuuuki, co ja mam zrobić- Jęknął rozkładając się na
połowie stołu. Ach co te kobiety wyrabiają z biednymi facetami. I dlatego ja z
żadną nie mam zamiaru się spotykać. Nigdy
-Ale o co chodzi?- Westchnąłem już dość zmęczony ciągłym tłumaczeniem,
że świat nie kończy się na jednej kobiecie.
-Ja chcę tylko się z nią spotkać. Czemu nie mogę? Zupełnie
nie potrafię do niej zagadać. Już wariuję od tego wszystkiego. Nie mam nawet
odwagi, by napisać do niej głupiego
esemesa- Bąknął płaczliwie patrząc na mnie maślanym wzrokiem. No przysięgam wam
obraz nędzy i rozpaczy.
-Lucas, przecież ona cię nie zje. Pójdź do niej i walnij jakiś
komplement, a potem zaproś ją na lody- Zakończyłem wzruszając ramionami. No jak
dla mnie to wydawało się niezwykle proste.
-Tylko nie na lody, jeszcze sobie pomyśli, że mam jakieś
zboczone myśli- Zaprotestował gwałtownie machając rękami.
-A nie masz?- Coś wątpiłem w jego świętość w tym aspekcie.
-No… mam, ale ona nie musi o tym wiedzieć- Fuknął czerwieniąc
się jak dorodny buraczek.
Już nawet nie próbowałem go przekonać. Kątem oka zauważyłem,
że kelner-przystojniak idzie w nasza stronę.
-Co podać?- Zapytał z fachowym uśmiechem
-Najlepiej trochę miłości i do tego odrobinę odwagi- Mruknął
Lucas z twarzą wlepioną w blat.
Spojrzałem na niego, jak na kompletnego idiotę. Zresztą
kelner też posłał w jego stronę jakieś krzywe spojrzenie. No pięknie, więc
ewentualny flirt mam już z głowy.
-Pierwsza miłość?- Zapytał bez cienia zdziwienia unosząc
brew.
-Coś w tym stylu. Zachowuje się tak od rana nie przejmuj się
nim- Westchnąłem współczując przyjacielowi tak felernego wyboru partnerki.
-Doskonale go rozumiem, też przeżywałem pierwszą dziewczynę.
Przejdzie mu- Machnął tylko ręką, jakby taki widok był dla niego codziennością.
Zachowuje się tak, jakby wiedział dokładnie, co czuje Lu. Czy to znacz, że
wszyscy faceci będą musieli przejść przez coś takiego?
Nieeee, ja nie chce!
-Taak! Kiedy?- Zapytałem żywo z autentyczną nadzieją w
głosie. Chciałem już odzyskać swojego kumpla z powrotem. Na razie był chyba
bardzo, bardzo daleko w różowej krainie kucyków i wróżek.
-Jak tylko zorientuje się, że to nie miłość. Ze mną było tak
samo. Kochałem się w jednej dziewczynie przez pół roku. Traktowałem ją jak
królową- Brzmi dość znajomo- A potem zaczęły się schodki. Od momentu, gdy zaczęliśmy
chodzić zmieniła się dosłownie w potwora. Kobiety to zło- Chyba podzielę jego
zdanie. Patrząc na to jak wygląda mój kumpel po tym jak musnęli się z Tamarą rękami
nawet nie chcę wiedzieć, co się będzie działo, gdy zaczną ze sobą chodzić. To
będzie dosłownie katastrofa. Koniec świata, naszego męskiego świata oczywiście.
-Wyglądasz jakbyś miał doświadczenie w tych sprawach-
Zagadnąłem go. Może zdradzi mi jakiś sekretny cudowny lek, na totalne
zauroczenie.
-A no mam. Kobiety są tylko kobietami, nie należy dla nich tracić
głowy wierzcie mi. Łatwo je zachwycić, ale potem ciężko z nimi wytrzymać-
Wzruszył jedynie ramionami, wzdychając z dziwną nutką rezygnacji.
-Na razie to ja nie mogę wytrzymać tego widoku- Wskazałem
palcem na Lucasa swobodnie śliniącego się na stole – Nie wiesz jak uświadomić
go, że zachowuje się jak idiota?- Zapytałem krzywiąc się lekko.
-Spokojnie przejdzie mu samo. Gorzej będzie jak dziewczyna
go rzuci. Wtedy będziesz mu potrzebny, żeby miał się komuś wypłakać. W tym
świecie można liczyć tylko na kumpli- Uśmiechnął się do mnie w nieco figlarny
sposób.
-Rzuci?- No proszę Książe powrócił do świata żywych.
Najwyraźniej to jedno słowo ocuciło nieco zapał mojego kumpla, bo zaczął
wpatrywać się w kelnera z nieco przestraszoną miną.
-No tak. Połowa kobiet umawia się tylko po to, żeby się
pobawić facetem a potem go rzucić. Albo najlepiej znajdują sobie sponsora,
który za wszystko im płaci. Takie już są niektóre z nich. Oczywiście to nie
znaczy, że na tym świecie nie ma już porządnych, kochających kobiet-
Zreflektował się zaraz widząc chyba, że Lu staje się coraz bledszy.
-Więc, więc Tami chce mnie rzucić?- Zapytał brązowowłosy
jakoś płaczliwym tonem.
-Przecież wy nawet ze sobą nie chodzicie- Przypomniałem
mojemu kumplowi, co chyba jednak nie było aż tak dobrym pomysłem. Teraz
wyglądał, jakby naprawdę miał się zaraz poryczeć. Boże trochę godności Lucas!
-Wiesz z takimi to zazwyczaj bywa podobnie. Poznajecie się
na imprezie. Ona uśmiecha się do ciebie zalotnie, więc podchodzisz i zagadujesz.
Potem pozwala ci na wszystko. Wciąż się do ciebie uśmiecha, tracisz głowę. Tańczycie
i pozwalacie sobie na coś więcej. Strzała Amora przebija ci serducho w efekcie
pytasz ją o numer. Nazajutrz cały w skowronkach próbujesz do niej dzwonić, a
tutaj nic, kaput. Nie odbiera od ciebie telefonów- Zakończył wystawiając język
i machając kciukiem w dół.
-Czy mi się wydaje czy mówisz o sobie?- Zapytałem chyba z
ciekawości. Skąd on niby aż tyle wie?
-No cóż fakt, zdarzyło się pare razy- Przyznał wzruszając
ramionami – Miłość bywa zwodnicza. W
umawianiu się jest jedna zasada, nie angażujcie się od razu, bo potem będzie
bolało- Twarz nieco mu zrzedła. Chyba teraz przestał już żartować.
Miłość…
Dziwne uczucie.
-Jednak, jeśli zamówicie, to mogę wam powiedzieć coś więcej.
To jak zamawiacie?- Zapytał w pełnej gotowości do notowania.
-Ja chce koktajl bananowy i frytki- Szybko zapisał
uśmiechając się do mnie, po czym posłał pytające spojrzenie w stronę Lucasa.
-Ja nic- Odezwał się wyraźnie przybity.
-Kumpel chce coś słodkiego- Odparłem szczerząc się do
kelnera. Może odrobina cukru poprawi humor Luce. Aż mi go żal, gdy widzę jak
się męczy.
-Dobra duża gorąca czekolada raz. Zaraz przyniosę – Odszedł
od naszego stolika z powrotem za ladę.
Spojrzałem na mojego kumpla, który z istnej euforii
przeszedł w stan głębokiej depresji. Westchnąłem tylko i przysunąłem się bliżej
niego.
-Słuchaj wiesz, że to co ten kelner mówi wcale nie musi być
prawdą. Tamara wygląda na porządną dziewczynę- Modle się by tak było, bo jeśli okaże
się jedną z tych podrywaczek na jedną
noc to przysięgam, że zabije gołymi rękami.
-Tak, wiem, ale ona też do mnie nie dzwoni- Fuknął patrząc
na mnie autentycznie ze łzami w oczach. Ach ci zakochańce, same z nimi
problemy.
-Tak Lu, ale to dlatego, że TY do niej nie dzwonisz-
Uniosłem brew. Tylko spokojnie chęć mordu mojego kumpla za kompletnie idiotyczne
myśli w niczym tutaj nie pomorze.
-No tak, bo jeśli zadzwonię to wtedy może nie odebrać i co? Okaże
się, że wcale mnie nie chce- Boże daj mi spokój bym nie zamordował go w tej
sekundzie. Czy jemu już całkiem odwaliło?
Chyba sam nie wie, co wygaduje.
-Może, ale jeśli do niej nie zadzwonisz to nigdy się nie
przekonasz. Już ci mówiłem, musisz z nią pogadać. Wyślij do niej chociaż
głupiego esa-
-Esa? I co mam niby napisać?- No boże czy ja mam mu rozpisać
cały plan postępowania z Tamarą czy jak?
- Może na początek „hej co u ciebie słychać”, wystarczy?-
Rzuciłem mu już nieco bezradne spojrzenie. Naprawdę zaczynam się zastanawiać,
gdzie podział się ten odważny chłopak, który podobno niczego się nie boi. Gdyby
jego wielkie fanki zobaczyły go w takim stanie, ciekawe czy wciąż by nimi
pozostały. W życiu bym nie przypuszczał, że ktoś o takim wyglądzie i
niesamowitym bajerze, może mieć kłopoty z poderwaniem dziewczyny.
-Nie żartuj sobie. Myślisz, że zakocha się we mnie po głupim
hej?- Westchnąłem czując się jak rodzic usilnie próbujący wytłumaczyć dziecku,
że to co robi jest głupie. Naprawdę rozmowa z ciężkim przypadkiem zakochania
nie jest taka prosta jak myślałem.
-Pewnie nie, ale na początek wystarczyłoby-
-Skoro taki jesteś odważny, czemu ty nie masz jeszcze
dziewczyny?- Zapytał obrażony marszcząc
brwi. No dobra tym to mnie zatkał.
Czemu nie mam dziewczyny?... Bo mi nie jest potrzebna. Bo uważam,
że są głupie, bo nie lubię przykrótkich spódniczek i tony tynku na twarzy.
Dobra wiem, że to głupie wytłumaczenie, ale tak właściwie
nie myślałem nad tym nigdy jakoś bardziej wnikliwie. Po prostu nie mam
dziewczyny, bo żadna mnie nie zainteresowała w taki sposób, jak… jak np. no Mizuki
chociażby… Nie, nie moment to absolutnie zły przykład. Najgorszy, jaki mógł
przyjść mi do głowy. Właściwie, czemu przyszedł mi do głowy blondyn?
Przecież ten temat zupełnie go nie dotyczy. Bo rozmawiamy o
miłości…
Eeeee… nie, nie. To śmieszne.
To absolutnie zupełnie nie możliwe. Przecież ja się nie
kocham w blondynie, no dobra podoba mi się. Uważam, że jest przystojny, inteligentny,
ładnie pachnie i… koniec. Ani słówka więcej. Co, tak na serio? Że niby miałbym zakochać
się w blondynie? Przecież to mój nauczyciel!
No z drugiej strony lubię z nim przebywać, ale to z całą pewnością
tylko i wyłącznie z powodu sympatii, jaką go darze.
Zresztą to mój nauczyciel. No mnie to nie przeszkadza jakby
co, ale tak na dłuższą metę to chyba było by niemożliwe. No dobra możliwe jest
w życiu wszystko. Ale żebym kochał się w blondynie?
Nie, nie to na pewno nie miłość. Może zauroczenie, albo
przytłoczenie jego osobą. Z pewnością to nie może być miłość. A co jeśli?
-Yuki? Czy ja o czymś nie wiem?- Zapytał po chwili Lucas. Spojrzałem
na niego spłoszony własnymi myślami, jednocześnie czując jak cała twarz piecze
mnie ogniem wstydu –Masz kogoś Yuki?-
-Co? Nie, nie, nie mam. Absolutnie nie- Zaprzeczyłem
natychmiast czując jak robię się jeszcze bardziej czerwony. Pewnie teraz musiałem
przypominać dorodnego pomidora.
-Koktajl bananowy, frytki i duża gorąca czekolada, proszę-
Odparł wesoło kelner kładąc nam na stoliku nasze zamówienie – To teraz chłopaki
opowiem wam najlepszy sposób na to, jak poderwać kogoś, kto wam się podoba od dłuższego
czasu, a nie wiecie jak się do niego zbliżyć- Na te słowa oboje z Lucasem
przysunęliśmy się bliżej chłopaka uważnie nastawiając uszu. Czas wysłuchać rady
eksperta.
-Więc tak. Po pierwsze musicie zwrócić swoją uwagę.
Najlepiej jak będziecie udawać niedostępnych, albo tajemniczych, kobiety
uwielbiają takich facetów. No wiecie zimni dranie, którzy tylko czekają aż ich
serduszka rozgrzeje miłość- W sumie racja, chyba coś musi w tym być, bo właśnie
tak zachowuje się większość idoli nastolatek- To zawsze się sprawdza. Potem
musicie parę razy zagadnąć tą osobę. Najlepiej w jakimś publicznym miejscu,
żeby się nie przestraszyła. Bądźcie dla niej mili, uśmiechajcie się zdobądźcie
jej zaufanie. Musicie zacząć traktować ją w sposób inny niż cała resztę. No wiecie,
żeby poczuła się wyjątkowa. Potem zaplanujcie jakieś małe spotkanko w cichym
miejscu sam na sam pod byle pretekstem. Najlepiej nauki, albo korków. Stare,
ale sprawdzone. Wtedy zacznie robić się miło. Przekonajcie ją, że jesteście
niegroźni, że można wam ufać i polegać na was. Potem tylko numer telefonu a
wszystko samo się potoczy. Dziewczyna będzie już w was zauroczona i serce nie
pozwoli jej się wycofać. Jedyny mankament jest taki, że to obusieczny miecz. I
strzała Amora dosięgnie was w tym samym czasie- Zakończył wskazując na nas
znacząco palcem. Obaj spojrzeliśmy na siebie dość niepewnie. Brzmiało dość przekonująco,
ale czy działało. Zresztą chyba nie miałem zamiaru tego sprawdzać. To
wyglądało, jak dla mnie bardziej na niecny plan podporządkowania sobie kogoś
niż sposób na rozkochanie w sobie ukochanej dziewczyny.
Choć może ja się nie znam , w końcu do żadnej nie
startowałem.
-Hej kelner- dobiegło nas wołanie z drugiej strony
kawiarenki
- Już idę- Odkrzyknął tylko chłopak. Już miał zamiar odejść,
kiedy zatrzymał się jeszcze na chwile.
-Aha pamiętajcie o jednym. Nie zwlekajcie ze zrobieniem
pierwszego kroku, bo ktoś może was uprzedzić a wtedy będzie już za późno- I w
końcu odszedł w stronę innych klientów.
-Yuki- Spojrzałem na Lu pytająco. Wyglądał jakby właśnie
ktoś przywalił mu czymś w twarz. Był cały blady i tępo wpatrywał się w punkt na
stole – Czy myślisz, że inni faceci też interesują się Tamarą?- Mam mu
odpowiedzieć nie, żeby mu nie było przykro czy tak, żeby wreszcie ruszył tyłek
i coś z tym zrobił? Trudny wybór.
-Nie wiem możliwe w końcu jest dość popularna- Odparłem
ostrożnie, obserwując reakcję mojego kumpla. Lucas jak na zawołanie zerwał się
z miejsca rzucił jeden banknot na stół i zaczął szybko iść w stronę wyjścia. –
Lucas?- Zawołałem jeszcze za nim, bo nie miałem pojęcia, co się stało, że tak
nagle wyskoczył.
-Muszę zadzwonić zanim będzie za późno trzymaj za mnie
kciuki- Zawołał do mnie z wielkim uśmiechem stojąc już przy drzwiach
wyjściowych.
Ten chłopak mnie po prostu rozwala. Pokręciłem tylko głową z
dezaprobata.
Naprawdę ta miłość całkiem namieszała mu w głowie.
Przynajmniej się obudził w odpowiednim momencie. Wolałbym nie patrzeć jak potem
jest przybity i płacze, bo Tamara wybrała kogoś innego.
W gruncie rzeczy naprawdę go wspierałem. Chciałem by był
szczęśliwy, w końcu traktowałem go jak własnego brata. Kocham go jak rodzinę.
Jego szczęście jest moim szczęściem, a kiedy on płacze to i ja płacze. Tak to
między nami bywa. Mimo wszystko bratu czasem trzeba troszkę podokuczać, jeśli
mnie rozumiecie.
Najgorsze było jednak to, że Lucas zostawił mnie z tym
wszystkim sam.
Chyba nie chcecie mi powiedzieć, że mam zjeść jego i swoje
zamówienie?
No bez jaj aż tak wielkiego żołądka nie mam. Dobrze, że chociaż
zostawił kasę, bo ja nie mam za wiele przy sobie. Uśmiechnąłem się tylko powoli
zabierając się do jedzenia.
W pewnym momencie naszła mnie dziwna ochota.
Otworzyłem swój plecak i wyjąłem z niego swój zeszyt z chemii.
No dobrze, może i dzisiaj jej nie miałem, ale zawsze mam go w plecaku, tak no w
razie czego. Sami rozumiecie, jeśli tam zostanie to nie ma opcji żebym go
zapomniał. Nie, ja wcale nie traktuje tego stosu kartek, jak cudowny skarb. No
może tak tylko troszeczkę.
Moje serce jakoś dziwnie zaczęło szybciej bić na wspomnienie
tego, że ta okładka miał kontakt z delikatnymi dłońmi blondyna.
Sam nie wiem czemu, ale od wczorajszych korepetycji jeszcze
go nie otwierałem. Jutro mam lekcje z Mizukim, lepiej było by się chyba
zastosować do jego wskazówek. Nie, nie miałem zamiaru się teraz uczyć, po
prostu naszła mnie ochota, by go przejrzeć. Przypomnieć sobie tą godzinkę spędzoną
z nim sam na sam. Otworzyłem zeszyt na przypadkowej stronie. Pierwsze, co
rzuciło mi się w oczy to czerwone słowa zapisane niemal w każdej linijce. Szybko
moją uwagę odwróciła od nich mała złożona na kilka części karteczka. Była dość
gruba, więc przez nią zeszyt otworzył się akurat tutaj.
Sięgnąłem po nią i ostrożnie rozwinąłem. Uważnie przyjrzałem
się sześciu cyfrom zapisanym na niej. Pod spodem była jedynie krótka notka
„W razie czego dzwoń. Shin J ”
Moje serce na chwile zamarło, by sekundę później ruszyć w
zabójczym tępie.
Uśmiechnąłem się sam do siebie, czując jak przedziwne ciepło
rozlewa się po całym moim ciele.
Ten mężczyzna mnie zadziwia.
Chciałbym zatrzymać go dla siebie… tylko dla siebie.
CDN…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz