czwartek, 24 maja 2012

~12~


Wiecie  co  zacznę twierdzić  że miłość  to naprawdę nieuleczalna  choroba psychiczna. Mam na to niezbity dowód, a raczej beznadziejny przypadek nie do wyleczenia.
-…no popatrz na te włosy, te nogi… nierealne jak bogini moja piękna bogini. Prawdziwa afrodyta czy ona nie jest przepiękną?- Zaraz go walne przysięgam wam – A te jej błękitne oczy… Takie piękne jak niebo w lecie. Tak błękitne, takie, takie niebieskie…- Trzymajcie  mnie bo nie wytrzymam – …Gdy na nią patrzę, to tak jakbym widział wiosnę. No czy ona nie jest ideałem. Te jej wilcze oczka. Takie tajemnicze, jakby mi mówiła nie podchodź, ale ja i tak wiem, że chce żebym ją przytulił-
-Coś mi się nie wydaje- Na serio zaraz puszcze pawia jeszcze chwila tych przesłodzonych bzdet a nie wytrzymam.
- Widziałeś te stopy? Ona ma takie stopy, że… że, no nie wiem jak to powiedzieć- Boże ratuj kumpel mi zwariował.- Takie seksowne, boskie stopy, że to jest nierealne. To musi mi się tylko śnić- Mnie też, prawdziwy koszmar.
-Lucas chłopie czy cię całkiem już popierniczyło? Co ty bredzisz?-
-Ja nie bredzę kochany to tylko miłość- Opowiedział mi wzdychając w przestrzeń, jak prawdziwy Romeo.
-No ja nie wiem jak dla mnie to jest choroba psychiczna  a  nie miłość-
-Nie mów, jesteś zazdrosny- Machnął tylko lekceważąco ręką, dalej zatapiając się w swojej krainie różu.
-Zazdrosny? Stary przed chwilą powiedziałeś, że ma boskie stopy! Sądzisz, że to jest normalne?- Zapytałem raczej wątpliwie unosząc jedną brew. Chyba zacznę się zastanawiać nad wezwaniem karetki z psychiatryka.
-Taaaak- Ten jego wyraz twarzy martwi mnie jeszcze bardziej.
Tak, tak Lucas wychwala swoją kochankę, Tamare. A jakby inaczej. Ale teraz to chyba do reszty mu odwaliło. No przysięgam jak można gapić się w ścianę z maślanymi oczami i ślinić się na ławce? Zero godności, co za facet. Chcecie wiedzieć, co się stało?
Dobra powiem wam, ale pamiętajcie to sekret.
A więc wszystko zaczęło się rano. Jak zwykle szliśmy z Lukasem do szatni. Tak, wtedy był jeszcze „normalny”. I nagle zdarzył się mały wypadek.
No cóż jakaś dziewczyna otworzyła tak szybko drzwi od szatni dziewcząt, że o mały włos nie powybijała Lucasowi  wszystkich zębów. W pierwszym momencie oczywiście chciał opierniczyć tą nierozsądną i  mówiąc prosto durną babę. No ale… właśnie to ALE…
Jak tylko zobaczył przestraszoną Tamare to stanął jak słup.
Dziewczyna też z wrażenia aż upuściła kartki, które miała w ręce.
Wygląda na to, że chyba oboje mają do siebie jakąś słabość.
Oczywiście Tamara zaraz zaczęła przepraszać. A mój kumpel jak to on, zrobił się cały czerwony. No mówię wam  calusieńki jak burak. Oboje rzucili się w stronę kartek i wtedy ich ręce w magiczny sposób zetknęły się ze sobą.
Taaaa…
To się nazywa początek kłopotów. Ja nie wiem jak to się stało, ale ta dziewczyna musiała zarazić mojego kumpla jakimś wyjątkowo paskudnym wirusem. Wystarczyło dotknięcie i proszę, z  wielkiego chłopa zrobił się żelek. Ta zniewaga krwi wymaga. Ja wam to mówię.
A tak podsumowując, to od tamtego czasu mam z Lucasem przerąbane.
Musze wymyślić, jak tu go przywrócić do normalnego stanu. No przestańcie, zmarnuje się chłopak jak zostanie takim przesadnym romantykiem. Jeszcze mu przyjdzie jakiś idiotyczny pomysł do głowy, żeby pisać wiersze czy coś.
-Lucas chodź w jakieś miejsce tylko dla facetów- Zagadnąłem go mając szczera nadzieję, że jeszcze kontaktuje z rzeczywistością.
-Nie teraz nie widzisz, że jestem w sferze marzeń?-
-Widzę i to aż za dobrze. Twoje marzenia przeciekają ci z ust wiesz?- Spojrzałem z obrzydzeniem na blat, calutki wyśliniony.
-Wcale nie- Fuknął do mnie gniewnie, jakbym właśnie przerywał mu coś bardzo ważnego.
-Jasne, że tak. Przed chwilą powiedziałeś, że chcesz się spotkać z Tamara w schowku szkolnym- No co chcecie… może szok go trochę ocuci.
-Coo?- Poderwał się z siedzenia, jak oparzony patrząc na mnie dość niepewnie- Serio? Wcale nie- Mimo wszystko chyba nie był pewny tego, co mówił. Ach, tak łatwo wciska mu się podobne kity, że aż mnie to przeraża.
-Ojjj tak- Patrzył na mnie przez chwile tymi badawczymi oczyma. Nie wiem, co on chce żebym mu powiedział, że ściemniałem czy co? Niedoczekanie.
-Dobra chodźmy w to twoje męskie miejsce jakoś dziwnie się czuję- Przyznal w końcu wstając z miejsca.
-No i to ja rozumiem- Nareszcie. Jeszcze chwila a wykorkowałbym tutaj z nim, no przysięgam. Teraz pozostaje tylko jedno pytanie. Do jakiego męskiego miejsca mamy pójść?
***

Dobra po dłuższym i wnikliwym zastanowieniu, nie doszliśmy do porozumienia  co do tego co będziemy robić. W taki oto sposób zawędrowaliśmy do małej kawiarenki dość daleko od szkoły. Tak, tak znów wagarowaliśmy. Trochę odpoczynku od tej pralni mózgów przyda się każdemu.
Weszliśmy do środka. Było to dość przyjemne miejsce jasne, nowocześnie urządzone i już nawet zdążyło zasłynąć wśród uczniów z raczej dobrej kuchni. Zaczęliśmy się rozglądać w poszukiwaniu najbardziej odpowiadającego nam miejsca.
Tuż za nami weszła parka roześmianych dziewcząt.
-Niezwykle męskie miejsce Yuki- Mruknął do mnie przyjaciel jakoś buńczucznie.
Posłałem mu tylko spojrzenie z rodzaju „odczep się ode mnie”. Naprawdę ja tak się staram, żeby znów zaczął przypominać człowieka po tym szoku miłosnym, a on tego nie docenia.
No dobrze może i kawiarenka, to faktycznie mało męskie miejsce, ale wszystkie moje poprzednie pomysły Lucas odrzucił. Zostało tylko to, zresztą faceci też chodzą w takie miejsca. Chodzą prawda...?
-Usiądźmy tam- Brązowo włosy wskazał na dużą półokrągłą sofę, przed którą stał mały stoliczek. Miejsce znajdowało się blisko lady a poza tym było odgrodzone od reszty pomieszczenia wielkim kaktusem. Mogliśmy tam spokojnie porozmawiać, tak by nikt nie słyszał. No i oczywiście było daleko od okna. To pierwsza zasada przesiadywania w różnych miejscach podczas wagarów. Ukryć się tak by żaden nauczyciel przypadkowo nas nie zobaczył. Sami rozumiecie różne przypadki chodzą po ludziach.
Zajęliśmy miejsce a kelner przyniósł nam kartę. W sumie nawet nie wiedziałem, że zatrudniają tutaj takich przystojniaków. Chłopak był wysoki, miał kasztanowe włosy lekko opadające na czoło i te piękne duże czekoladowe oczy. Ach chętnie to właśnie jego schrupałbym na deser.
Kiedy otworzyliśmy karty ukradkiem spojrzałem na przyjaciela. Wyglądał jakby z całych sił próbował zachować powagę. Niestety nie minęła nawet minuta, a znów zamienił się w marudnego romantyka.
-Yuuuuki, co ja mam zrobić- Jęknął rozkładając się na połowie stołu. Ach co te kobiety wyrabiają z biednymi facetami. I dlatego ja z żadną nie mam zamiaru się spotykać. Nigdy
-Ale o co chodzi?- Westchnąłem już dość zmęczony ciągłym tłumaczeniem, że świat nie kończy się na jednej kobiecie.
-Ja chcę tylko się z nią spotkać. Czemu nie mogę? Zupełnie nie potrafię do niej zagadać. Już wariuję od tego wszystkiego. Nie mam nawet odwagi, by napisać  do niej głupiego esemesa- Bąknął płaczliwie patrząc na mnie maślanym wzrokiem. No przysięgam wam obraz nędzy i rozpaczy.
-Lucas, przecież ona cię nie zje. Pójdź do niej i walnij jakiś komplement, a potem zaproś ją na lody- Zakończyłem wzruszając ramionami. No jak dla mnie to wydawało się niezwykle proste.
-Tylko nie na lody, jeszcze sobie pomyśli, że mam jakieś zboczone myśli- Zaprotestował gwałtownie machając rękami.
-A nie masz?- Coś wątpiłem w jego świętość w tym aspekcie.
-No… mam, ale ona nie musi o tym wiedzieć- Fuknął czerwieniąc się jak dorodny buraczek.
Już nawet nie próbowałem go przekonać. Kątem oka zauważyłem, że kelner-przystojniak idzie w nasza stronę.
-Co podać?- Zapytał z fachowym uśmiechem
-Najlepiej trochę miłości i do tego odrobinę odwagi- Mruknął Lucas z twarzą wlepioną w blat.
Spojrzałem na niego, jak na kompletnego idiotę. Zresztą kelner też posłał w jego stronę jakieś krzywe spojrzenie. No pięknie, więc ewentualny flirt mam już z głowy.
-Pierwsza miłość?- Zapytał bez cienia zdziwienia unosząc brew.
-Coś w tym stylu. Zachowuje się tak od rana nie przejmuj się nim- Westchnąłem współczując przyjacielowi tak felernego wyboru partnerki.
-Doskonale go rozumiem, też przeżywałem pierwszą dziewczynę. Przejdzie mu- Machnął tylko ręką, jakby taki widok był dla niego codziennością. Zachowuje się tak, jakby wiedział dokładnie, co czuje Lu. Czy to znacz, że wszyscy faceci będą musieli przejść przez coś takiego?
Nieeee, ja nie chce!
-Taak! Kiedy?- Zapytałem żywo z autentyczną nadzieją w głosie. Chciałem już odzyskać swojego kumpla z powrotem. Na razie był chyba bardzo, bardzo daleko w różowej krainie kucyków i wróżek.
-Jak tylko zorientuje się, że to nie miłość. Ze mną było tak samo. Kochałem się w jednej dziewczynie przez pół roku. Traktowałem ją jak królową- Brzmi dość znajomo- A potem zaczęły się schodki. Od momentu, gdy zaczęliśmy chodzić zmieniła się dosłownie w potwora. Kobiety to zło- Chyba podzielę jego zdanie. Patrząc na to jak wygląda mój kumpel po tym jak musnęli się z Tamarą rękami nawet nie chcę wiedzieć, co się będzie działo, gdy zaczną ze sobą chodzić. To będzie dosłownie katastrofa. Koniec świata, naszego męskiego świata oczywiście.
-Wyglądasz jakbyś miał doświadczenie w tych sprawach- Zagadnąłem go. Może zdradzi mi jakiś sekretny cudowny lek, na totalne zauroczenie.
-A no mam. Kobiety są tylko kobietami, nie należy dla nich tracić głowy wierzcie mi. Łatwo je zachwycić, ale potem ciężko z nimi wytrzymać- Wzruszył jedynie ramionami, wzdychając z dziwną nutką rezygnacji.
-Na razie to ja nie mogę wytrzymać tego widoku- Wskazałem palcem na Lucasa swobodnie śliniącego się na stole – Nie wiesz jak uświadomić go, że zachowuje się jak idiota?- Zapytałem krzywiąc się lekko.
-Spokojnie przejdzie mu samo. Gorzej będzie jak dziewczyna go rzuci. Wtedy będziesz mu potrzebny, żeby miał się komuś wypłakać. W tym świecie można liczyć tylko na kumpli- Uśmiechnął się do mnie w nieco figlarny sposób.
-Rzuci?- No proszę Książe powrócił do świata żywych. Najwyraźniej to jedno słowo ocuciło nieco zapał mojego kumpla, bo zaczął wpatrywać się w kelnera z nieco przestraszoną miną.
-No tak. Połowa kobiet umawia się tylko po to, żeby się pobawić facetem a potem go rzucić. Albo najlepiej znajdują sobie sponsora, który za wszystko im płaci. Takie już są niektóre z nich. Oczywiście to nie znaczy, że na tym świecie nie ma już porządnych, kochających kobiet- Zreflektował się zaraz widząc chyba, że Lu staje się coraz bledszy.
-Więc, więc Tami chce mnie rzucić?- Zapytał brązowowłosy jakoś płaczliwym tonem.
-Przecież wy nawet ze sobą nie chodzicie- Przypomniałem mojemu kumplowi, co chyba jednak nie było aż tak dobrym pomysłem. Teraz wyglądał, jakby naprawdę miał się zaraz poryczeć. Boże trochę godności Lucas!
-Wiesz z takimi to zazwyczaj bywa podobnie. Poznajecie się na imprezie. Ona uśmiecha się do ciebie zalotnie, więc podchodzisz i zagadujesz. Potem pozwala ci na wszystko. Wciąż się do ciebie uśmiecha, tracisz głowę. Tańczycie i pozwalacie sobie na coś więcej. Strzała Amora przebija ci serducho w efekcie pytasz ją o numer. Nazajutrz cały w skowronkach próbujesz do niej dzwonić, a tutaj nic, kaput. Nie odbiera od ciebie telefonów- Zakończył wystawiając język i machając kciukiem w dół.
-Czy mi się wydaje czy mówisz o sobie?- Zapytałem chyba z ciekawości. Skąd on niby aż tyle wie?
-No cóż fakt, zdarzyło się pare razy- Przyznał wzruszając ramionami – Miłość  bywa zwodnicza. W umawianiu się jest jedna zasada, nie angażujcie się od razu, bo potem będzie bolało- Twarz nieco mu zrzedła. Chyba teraz przestał już żartować.
Miłość…
Dziwne uczucie.
-Jednak, jeśli zamówicie, to mogę wam powiedzieć coś więcej. To jak zamawiacie?- Zapytał w pełnej gotowości do notowania.
-Ja chce koktajl bananowy i frytki- Szybko zapisał uśmiechając się do mnie, po czym posłał pytające spojrzenie w stronę  Lucasa.
-Ja nic- Odezwał się wyraźnie przybity.
-Kumpel chce coś słodkiego- Odparłem szczerząc się do kelnera. Może odrobina cukru poprawi humor Luce. Aż mi go żal, gdy widzę jak się męczy.
-Dobra duża gorąca czekolada raz. Zaraz przyniosę – Odszedł od naszego stolika z powrotem za ladę.
Spojrzałem na mojego kumpla, który z istnej euforii przeszedł w stan głębokiej depresji. Westchnąłem tylko i przysunąłem się bliżej niego.
-Słuchaj wiesz, że to co ten kelner mówi wcale nie musi być prawdą. Tamara wygląda na porządną dziewczynę- Modle się by tak było, bo jeśli okaże się jedną z tych podrywaczek na jedną  noc to przysięgam, że zabije gołymi rękami.
-Tak, wiem, ale ona też do mnie nie dzwoni- Fuknął patrząc na mnie autentycznie ze łzami w oczach. Ach ci zakochańce, same z nimi problemy.
-Tak Lu, ale to dlatego, że TY do niej nie dzwonisz- Uniosłem brew. Tylko spokojnie chęć mordu mojego kumpla za kompletnie idiotyczne myśli w niczym tutaj nie pomorze.
-No tak, bo jeśli zadzwonię to wtedy może nie odebrać i co? Okaże się, że wcale mnie nie chce- Boże daj mi spokój bym nie zamordował go w tej sekundzie. Czy jemu już całkiem odwaliło?
Chyba sam nie wie, co wygaduje.
-Może, ale jeśli do niej nie zadzwonisz to nigdy się nie przekonasz. Już ci mówiłem, musisz z nią pogadać. Wyślij do niej chociaż głupiego esa-
-Esa? I co mam niby napisać?- No boże czy ja mam mu rozpisać cały plan postępowania z Tamarą czy jak?
- Może na początek „hej co u ciebie słychać”, wystarczy?- Rzuciłem mu już nieco bezradne spojrzenie. Naprawdę zaczynam się zastanawiać, gdzie podział się ten odważny chłopak, który podobno niczego się nie boi. Gdyby jego wielkie fanki zobaczyły go w takim stanie, ciekawe czy wciąż by nimi pozostały. W życiu bym nie przypuszczał, że ktoś o takim wyglądzie i niesamowitym bajerze, może mieć kłopoty z poderwaniem dziewczyny.
-Nie żartuj sobie. Myślisz, że zakocha się we mnie po głupim hej?- Westchnąłem czując się jak rodzic usilnie próbujący wytłumaczyć dziecku, że to co robi jest głupie. Naprawdę rozmowa z ciężkim przypadkiem zakochania nie jest taka prosta jak myślałem.
-Pewnie nie, ale na początek wystarczyłoby-
-Skoro taki jesteś odważny, czemu ty nie masz jeszcze dziewczyny?- Zapytał obrażony  marszcząc brwi. No dobra tym to mnie zatkał.
Czemu nie mam dziewczyny?... Bo mi nie jest potrzebna. Bo uważam, że są głupie, bo nie lubię przykrótkich spódniczek i tony tynku na twarzy.
Dobra wiem, że to głupie wytłumaczenie, ale tak właściwie nie myślałem nad tym nigdy jakoś bardziej wnikliwie. Po prostu nie mam dziewczyny, bo żadna mnie nie zainteresowała w taki sposób, jak… jak np. no Mizuki chociażby… Nie, nie moment to absolutnie zły przykład. Najgorszy, jaki mógł przyjść mi do głowy. Właściwie, czemu przyszedł mi do głowy blondyn?
Przecież ten temat zupełnie go nie dotyczy. Bo rozmawiamy o miłości…
Eeeee… nie, nie. To śmieszne.
To absolutnie zupełnie nie możliwe. Przecież ja się nie kocham w blondynie, no dobra podoba mi się. Uważam, że jest przystojny, inteligentny, ładnie pachnie i… koniec. Ani słówka więcej. Co, tak na serio? Że niby miałbym zakochać się w blondynie? Przecież to mój nauczyciel!
No z drugiej strony lubię z nim przebywać, ale to z całą pewnością tylko i wyłącznie z powodu sympatii, jaką go darze.
Zresztą to mój nauczyciel. No mnie to nie przeszkadza jakby co, ale tak na dłuższą metę to chyba było by niemożliwe. No dobra możliwe jest w życiu wszystko. Ale żebym kochał się w blondynie?
Nie, nie to na pewno nie miłość. Może zauroczenie, albo przytłoczenie jego osobą. Z pewnością to nie może być miłość. A co jeśli?
-Yuki? Czy ja o czymś nie wiem?- Zapytał po chwili Lucas. Spojrzałem na niego spłoszony własnymi myślami, jednocześnie czując jak cała twarz piecze mnie ogniem wstydu –Masz kogoś Yuki?-
-Co? Nie, nie, nie mam. Absolutnie nie- Zaprzeczyłem natychmiast czując jak robię się jeszcze bardziej czerwony. Pewnie teraz musiałem przypominać  dorodnego pomidora.
-Koktajl bananowy, frytki i duża gorąca czekolada, proszę- Odparł wesoło kelner kładąc nam na stoliku nasze zamówienie – To teraz chłopaki opowiem wam najlepszy sposób na to, jak poderwać kogoś, kto wam się podoba od dłuższego czasu, a nie wiecie jak się do niego zbliżyć- Na te słowa oboje z Lucasem przysunęliśmy się bliżej chłopaka uważnie nastawiając uszu. Czas wysłuchać rady eksperta.
-Więc tak. Po pierwsze musicie zwrócić swoją uwagę. Najlepiej jak będziecie udawać niedostępnych, albo tajemniczych, kobiety uwielbiają takich facetów. No wiecie zimni dranie, którzy tylko czekają aż ich serduszka rozgrzeje miłość- W sumie racja, chyba coś musi w tym być, bo właśnie tak zachowuje się większość idoli nastolatek- To zawsze się sprawdza. Potem musicie parę razy zagadnąć tą osobę. Najlepiej w jakimś publicznym miejscu, żeby się nie przestraszyła. Bądźcie dla niej mili, uśmiechajcie się zdobądźcie jej zaufanie. Musicie zacząć traktować ją w sposób inny niż cała resztę. No wiecie, żeby poczuła się wyjątkowa. Potem zaplanujcie jakieś małe spotkanko w cichym miejscu sam na sam pod byle pretekstem. Najlepiej nauki, albo korków. Stare, ale sprawdzone. Wtedy zacznie robić się miło. Przekonajcie ją, że jesteście niegroźni, że można wam ufać i polegać na was. Potem tylko numer telefonu a wszystko samo się potoczy. Dziewczyna będzie już w was zauroczona i serce nie pozwoli jej się wycofać. Jedyny mankament jest taki, że to obusieczny miecz. I strzała Amora dosięgnie was w tym samym czasie- Zakończył wskazując na nas znacząco palcem. Obaj spojrzeliśmy na siebie dość niepewnie. Brzmiało dość przekonująco, ale czy działało. Zresztą chyba nie miałem zamiaru tego sprawdzać. To wyglądało, jak dla mnie bardziej na niecny plan podporządkowania sobie kogoś niż sposób na rozkochanie w sobie ukochanej dziewczyny.
Choć może ja się nie znam , w końcu do żadnej nie startowałem.
-Hej kelner- dobiegło nas wołanie z drugiej strony kawiarenki
- Już idę- Odkrzyknął tylko chłopak. Już miał zamiar odejść, kiedy zatrzymał się jeszcze na chwile.
-Aha pamiętajcie o jednym. Nie zwlekajcie ze zrobieniem pierwszego kroku, bo ktoś może was uprzedzić a wtedy będzie już za późno- I w końcu odszedł w stronę innych klientów.
-Yuki- Spojrzałem na Lu pytająco. Wyglądał jakby właśnie ktoś przywalił mu czymś w twarz. Był cały blady i tępo wpatrywał się w punkt na stole – Czy myślisz, że inni faceci też interesują się Tamarą?- Mam mu odpowiedzieć nie, żeby mu nie było przykro czy tak, żeby wreszcie ruszył tyłek i coś z tym zrobił? Trudny wybór.
-Nie wiem możliwe w końcu jest dość popularna- Odparłem ostrożnie, obserwując reakcję mojego kumpla. Lucas jak na zawołanie zerwał się z miejsca rzucił jeden banknot na stół i zaczął szybko iść w stronę wyjścia. – Lucas?- Zawołałem jeszcze za nim, bo nie miałem pojęcia, co się stało, że tak nagle wyskoczył.
-Muszę zadzwonić zanim będzie za późno trzymaj za mnie kciuki- Zawołał do mnie z wielkim uśmiechem stojąc już przy drzwiach wyjściowych.
Ten chłopak mnie po prostu rozwala. Pokręciłem tylko głową z dezaprobata.
Naprawdę ta miłość całkiem namieszała mu w głowie. Przynajmniej się obudził w odpowiednim momencie. Wolałbym nie patrzeć jak potem jest przybity i płacze, bo Tamara wybrała kogoś innego.
W gruncie rzeczy naprawdę go wspierałem. Chciałem by był szczęśliwy, w końcu traktowałem go jak własnego brata. Kocham go jak rodzinę. Jego szczęście jest moim szczęściem, a kiedy on płacze to i ja płacze. Tak to między nami bywa. Mimo wszystko bratu czasem trzeba troszkę podokuczać, jeśli mnie rozumiecie.
Najgorsze było jednak to, że Lucas zostawił mnie z tym wszystkim sam.
Chyba nie chcecie mi powiedzieć, że mam zjeść jego i swoje zamówienie?
No bez jaj aż tak wielkiego żołądka nie mam. Dobrze, że chociaż zostawił kasę, bo ja nie mam za wiele przy sobie. Uśmiechnąłem się tylko powoli zabierając się do jedzenia.
W pewnym momencie naszła mnie dziwna ochota.
Otworzyłem swój plecak i wyjąłem z niego swój zeszyt z chemii. No dobrze, może i dzisiaj jej nie miałem, ale zawsze mam go w plecaku, tak no w razie czego. Sami rozumiecie, jeśli tam zostanie to nie ma opcji żebym go zapomniał. Nie, ja wcale nie traktuje tego stosu kartek, jak cudowny skarb. No może tak tylko troszeczkę.
Moje serce jakoś dziwnie zaczęło szybciej bić na wspomnienie tego, że ta okładka miał kontakt z delikatnymi dłońmi blondyna.
Sam nie wiem czemu, ale od wczorajszych korepetycji jeszcze go nie otwierałem. Jutro mam lekcje z Mizukim, lepiej było by się chyba zastosować do jego wskazówek. Nie, nie miałem zamiaru się teraz uczyć, po prostu naszła mnie ochota, by go przejrzeć. Przypomnieć sobie tą godzinkę spędzoną z nim sam na sam. Otworzyłem zeszyt na przypadkowej stronie. Pierwsze, co rzuciło mi się w oczy to czerwone słowa zapisane niemal w każdej linijce. Szybko moją uwagę odwróciła od nich mała złożona na kilka części karteczka. Była dość gruba, więc przez nią zeszyt otworzył się akurat tutaj.
Sięgnąłem po nią i ostrożnie rozwinąłem. Uważnie przyjrzałem się sześciu cyfrom zapisanym na niej. Pod spodem była jedynie krótka notka
„W razie czego dzwoń. Shin J
Moje serce na chwile zamarło, by sekundę później ruszyć w zabójczym tępie.
Uśmiechnąłem się sam do siebie, czując jak przedziwne ciepło rozlewa się po całym moim ciele.
Ten mężczyzna mnie zadziwia.
Chciałbym zatrzymać go dla siebie… tylko dla siebie.

CDN…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz