czwartek, 24 maja 2012

~10~


Od wycieczki minęły już prawie 2 dni, na szczęście od tego czasu nie miałem również chemii. Po tym wszystkim sam nie wiem, jak mam spojrzeć w twarz Mizukiemu.
Cholera, jak mogłem spać na jego ramieniu? No jak?
Chyba nie pójdę na lekcję z nim. Jak tylko widzę, że idzie gdzieś korytarzem, to schodzę mu z drogi, jak najdalej. Boże, jakie to życie jest trudne. Czemu akurat coś takiego, to zawsze mnie musi spotkać?
Jakbym miał mało nieszczęść i kłopotów w życiu.
Jeszcze tego mi tylko trzeba, żeby Mizuki zaczął na mnie dziwnie patrzeć. A potem, co groźne spojrzenia, niechęć, prześladowanie?
Nie, nie dziękuje, ja się na coś takiego nie piszę.
Odetchnąłem zrezygnowany siadając na szkolnej ławeczce.
Jedyna dobra rzecz, jaka się zdarzyła od tamtego czasu, to fakt, że Lucas już wyzdrowiał. Jego niespodziewane przeziębienie odeszło równie szybko, jak się pojawiło. I dobrze, chyba bym zwariował gdybym miał sam zostać z tym wszystkim. Myśli by mnie zadręczyły, a tak przynajmniej mam się do kogo odezwać.
-No świetnie teraz czeka nas geografia, mój ukochany przedmiot, a jak. Ciekawe co tym razem wymyśli nasza kochana pani Fox- Zaśmiałem się widząc minę przyjaciela. Geografia nie uchodziła właściwie za jakiś wyjątkowo meczący przedmiot, jednak  Lucas miał powody by go nie lubić. I to całkiem niezły powód.
Pani Fox była podstarzałą starą panną i jak na złość miała 7 kotów w domu. Sam nie wiem czy to jakaś ironia losu, czy może przypadek. W każdym bądź razie, była starsza, dość pulchna, ale najważniejsze jest to, że miała fioła na punkcie młodych i przystojnych.
W każdej klasie upatrzyła sobie jakiegoś chłopaka, do którego starała się zalecać. Wierzcie mi to doprawdy straszny widok. Jej zalotne ruchy bioder mogłyby powalić każdego faceta, choćby z najmocniejszymi nerwami.
W naszej klasie jej ofiarą stał się niestety mój przyjaciel. Oczywiście Lucas nie był zbyt zadowolony z tego powodu.
Mało powiedziane, przez każdą geografią dostawał dreszczy na wspomnienie tego, co wygadywała nauczycielka na poprzedniej lekcji. Gdyby były zawody w tym, jak zniechęcić do siebie mężczyznę, to ona z pewnością otrzymałaby pierwsze miejsce.
W końcu zadzwonił jednak dzwonek, i nie było rady trzeba było iść na lekcje.
Nie musieliśmy długo czekać by zobaczyć pannę Fox w wycekinowanej bluzce i błyszczącej lateksowej spódnicy do kolan.
Oooo tak, tej kobiety nie da się pomylić z żadną inną.
Swoje rude podniszczone włosy, zawsze spinała w potężnego koka na środku głowy.
-Luuuucas, słońce słyszałam, że byłeś chory to straszne. Ach, ta choroba, przychodzi tak nagle. I tak macie tylko jedną geografię w tygodniu, cóż to by była za strata, gdyby cię nie było- Wyszczerzyła się ukazując swoje nieco żółte i dość dziurawe zęby. Zaczęła trzepotać dziwnie rzęsami,. Wyglądało to trochę tak, jakby miała jakiś dziwny tik w oku. Bycie stara panną musi być straszne.
-Też się cieszę pani Fox- Sam nie wiem czy to, co ma na twarzy właśnie Lucas to dziwny uśmiech czy może grymas, ale wygląda naprawdę dziwnie.
Ledwo przekroczyliśmy próg klasy, a mina mu zrzedła. Szykuje się naprawdę paskudna lekcja.
- Trzeba było zostać w domu- Szepnął do mnie Lu z grobową miną, gdy zajmowaliśmy swoje miejsca. Uśmiechnąłem się do niego pocieszająco. Żal mi go było. Naprawdę chłopak ma przechlapane z tą wariatką.
Ciekaw jestem co ta kobieta ma w głowie, że wyczynia coś takiego w swoim wieku? Chociaż pewnych rzeczy lepiej po prostu nie wiedzieć.
Oczywiście przy sprawdzaniu obecności musiała rytualnie odegrać swoją szopkę czytając nazwisko Lucasa. Komentując przy tym dosłownie każdy szczegół jego ubioru. Dosłownie, nawet skarpetki, ale cholera wie skąd ona w ogóle wie jaki mają kolor?
Czy to nie podchodzi już pod prześladowanie?
Jeszcze wyjdzie na to, że ma podsłuch, albo broń boże jakąś kamerkę w jego pokoju. To by dopiero był horror.
Mimo wszystko pani Fox w końcu musiała skończyć dręczenie Lucasa swoimi kiepskimi zalotami i zająć się lekcją.
Zaczęła wykładać nam o gospodarce i różnych takich pierdołach. Jakby w ogóle nam się to do czegokolwiek przydało. No dajcie spokój. Od tego mamy polityków, fakt że kiepskich, ale jednak coś robić muszą.
Zignorowałem całkowicie nauczycielkę zatracając się w obrazie malującym się za oknem. Jesień szła ku nam wielkimi krokami.
Niestety zamiast pięknych, różnobarwnych liści zobaczyć można było tylko deszcz lejący całymi dniami.
Zamieniał powoli moje życie w jednolitą szarość. Dlatego tak bardzo nie lubiłem jesieni. W tym czasie zwykle dostawałem dołka psychicznego i nic mnie nie cieszyło. Zamykałem się w sobie i całymi dniami wtapiałem się w okno, mimo wszelkich gróźb i próśb ze strony moich nauczycieli. Lucas już się do tego przyzwyczaił, dlatego zwykle postanawiał przeczekać ten okres. W końcu zawsze mi przechodziło.
Tym razem było jednak jakoś inaczej. Sam nie potrafię tego określić, ale jakby w moim życiu pojawił się cień czegoś  co się nazywa nadzieją. Wciąż czułem się zdołowały, a mimo to coś kazało mi trzymać się życia. Nie oddalać się od rzeczywistości. Doprawdy dziwne uczucie.
A może to zasługa tego, że moim wychowawcą jest teraz Mizuki? W końcu on jest jedynym nauczycielem, który w jakikolwiek sposób może do mnie dotrzeć. Zawsze myślałem, że to tyran. A teraz zauważyłem, że właściwie potrafi być całkiem miły.
…A poza tym, jest tak cholernie przystojny. No i przecież ma taki ładny uśmiech i, i jeszcze ładnie pachnie…
Co do cholery…?!
Moment, moment… co ja właśnie? Że co? Ładnie pachnie? Czy mi już kompletnie odwaliło? Właściwie, czemu ja o tym pomyślałem? Nie, nie to się w ogóle nie trzyma kupy. Przecież, ja jestem facetem. Czemu inny facet miałby dla mnie ładnie pachnieć?
-Nic z tego nie rozumiem!- Emmmm, powiedziałem to na głos prawda?
-Tak, Yuki? A czego dokładnie nie rozumiesz? Powiedziałam tylko, że stolicą
Wielkiej Brytanii jest Londyn- Pani Fox patrzyła na mnie z dość zakłopotaną miną. Zaśmiałem się dość nerwowo. No to ładnie. Nie ma to jak gadać do siebie.
-Och, już wiem. Pewnie nie wiesz gdzie leży Londyn. Dobrze w takim razie Lucas wskaż go na mapie- Stara Fox aż oblizała się z zachwytu, siadając na swoim krześle ze wspaniałym widokiem na mapę.
Lucas wstał posyłając mi iście mordercze spojrzenie. W geście skruchy posłałem mu tylko przepraszający uśmiech. Nie chciałem go wkopać. Tak wyszło.
Oczywiście Fox wcale nie chodziło o to by sprawdzić czy Lu, aby na pewno dobrze zna mapę. Nie, nie. Ona po prostu, najzwyklej chciała pogapić się na jego tyłek. I właśnie to też robiła. Gdyby mogła to chyba rzuciłaby się na niego wrzeszcząc „Bierz mnie tygrysie”.
Uchhhh, co za bezwstydne babsko.
Gdy tylko mój przyjaciel wrócił z powrotem na swoje miejsce z iście grobową miną, szepnąłem do niego ciche –Przepraszam - Jednak on wolał chyba udawać obrażonego, bo twardo wpatrywał się w tablice. No cóż mówi się trudno w końcu mu przejdzie.
Na szczęście do końca lekcji pani Fox chowała swoje zboczone obyczaje, w swojej dziwnej głowie. I całe szczęście, to w ogóle nie powinno ujrzeć światła dziennego.
Jak tylko zadzwonił dzwonek Lucas prawie pędem wybiegł z klasy. Oczywiście ku niezadowoleniu naszej geograficzni.
Na szczęście ja nie cieszyłem się jej nadmierną sympatią więc powoli wymaszerowałem na korytarz w poszukiwaniu przyjaciela. Znalazłem go tuż przy drzwiach do męskiej ubikacji.
-Boże ja zwariuję z tą babą. „Lucaaaas a może chodź do tablicyyyyy”- Mój kumpel zaczął naśladować dziwne ruchy rzęs nauczycielki, co musze przyznać wyglądało dość komicznie.
-Nie daje ci spokoju co? Naprawdę dałaby sobie na wstrzymanie. W końcu jest już grubo po 40- Próbowałem jakoś pocieszyć przyjaciela, który wyglądał jakby właśnie skrzywdzono go fizycznie. A może bardziej psychicznie? W sumie chyba jednak obydwie opcje pasują.
-To już podchodzi pod molestowanie. Ja tą babę kiedyś podam do sądu, no przysięgam- Pokiwałem tylko głową lekceważąco. Ach ten Lukas czasem ma zbyt wybujałą wyobraźnie.
-Ty się lepiej zacznij martwić tym, że teraz mamy chemię- W ślad za Lucasem podparłem się o ścianę tuż przy naszym kiblu. Nie ma to jak męska rozmowa w męskim towarzystwie, w dodatku przy męskiej toalecie.
-Czekaj. Nie nadążam mamy dzisiaj jakąś kartkówkę?- Spojrzał na mnie z lekko niepewnym wyrazem twarzy.
-Nie. To nie o to chodzi. Przecież wiesz Mizuki i tak dalej- Wywróciłem dramatycznie oczyma. No co on, przecież też się go boi no nie? Więc czemu głupio się pyta? No dobra. Może ja nie dla tego nie chce iść na tą lekcję, bo się boje, ale Lucas mógłby.
-No, ale przecież już prawie 2 miesiące mamy z nim lekcje. Przez ten czas zdążyłem się już przyzwyczaić… Czekaj mi tu no, coś się stało na tej wycieczce? Na pewno. Od tego czasu dziwnie się zachowujesz- Obrócił się w moją stronę i podejrzliwie spojrzał mi prosto w oczy.
-Coooo? W-wcale nie, coś ci się wydaje- Zająknąłem się lekko zawstydzony. Cholera trzeba było beblać. W życiu mu się nie przyznam, że spałem na ramieniu Mizukiego. Mowy nie ma, szczegóły wycieczki wolę zachować dla siebie.
-Nic mi się nie wydaje. Czekaj no, ty się rumienisz?- W tym momencie, jak na zawołanie dzwonek na lekcje rozbrzmiał na całym korytarzu. Mój ratunek. Jeszcze bardziej czerwony ruszyłem niemal natychmiast w stronę właściwej sali, zostawiając Lucasa za sobą. Boże to takie żenujące.
Z daleka dostrzegłem, że Mizuki stał już pod drzwiami wpuszczając klasę do środka. Jak zwykle punktualny. Spuściłem głowę by jak najdokładniej ukryć swoje rumieńce. Chciałem przemknąć obok niego niezauważony. Niestety nie udało się.
-Yuki po lekcji chce cię widzieć przy moim biurku. Musimy poważnie porozmawiać- Spojrzałem na niego lekko przestraszony. Miał tak poważną  minę i grobowy ton, że naprawdę zacząłem się bać. Kiwnąłem jedynie głową, że zrozumiałem i od razu poszedłem w stronę swojej ławki.
O co mu chodzi?
Znowu coś przeskrobałem? Czy może chodzi mu o wycieczkę?
Kiedy Lucas zajął miejsce obok mnie uniósł brwi w dziwnym akcie niezrozumienia.
-Normalnie ja już nie wiem, co się z tobą dzisiaj dzieje. Przedtem byłeś cały czerwony, a teraz wyglądasz jakbyś ducha zobaczył- Lu pokręcił tylko głową z dezaprobata i zaczął wypakowywać swoje rzeczy z torby.
Byłem jednak zbyt przejęty słowami blondyna by zareagować na to, co powiedział mój przyjaciel.
No i co ja mam teraz zrobić? Jest zły czy nie? Sam już nie wiem a jeśli tak, to czemu? Przecież nic takiego nie zrobiłem. Wtedy śmiał się przecież do mnie. To dlaczego teraz ma tak straszną minę? Może coś się stało?
A może on myśli, że ja coś do niego mam? Albo sadzi, że to podejrzane. Przemyślał to sobie i teraz postanowił dać mi opieprz za to, że wyobrażam sobie jakieś głupoty.
Dobra, przecież on nie może wejść mi do głowy. Nie wie co myślę, więc to kompletnie nie możliwe.
Już dostaję jakiejś paranoi od tego wszystkiego.
Westchnąłem zrezygnowany. Kompletnie nie wiem, o co może temu kolesiowi znowu chodzić. Spojrzałem na niego ukradkiem a wtedy nasze oczy spotkały się.
Spłoszony szybko odwróciłem wzrok.
Chyba zwariuje na tej lekcji.
Nim zdążyłem się jednak obejrzeć dzwonek zadzwonił. To takie dziwne, kiedy chce coś odwlec to czas jakby przyspiesza, a gdy nie mogę się czegoś doczekać to minuty zmieniają się  w całe godziny.
Ociągałem się nieco z pakowaniem, bo nie chciałem by cala klasa widziała, jak każe mi zostać. Czekałem aż wszyscy wyjdą. Wole uniknąć nowych, dziwnych plotek, na temat mój i Mizukiego.
W końcu podszedłem do jego biurka i uśmiechnąłem się do niego niepewnie. Sam nie wiem, co mam zrobić? Może od razu zacząć przepraszać? Tylko, za co właściwie?
-Yuki, nie idziesz?- Lucas stanął w drzwiach posyłając niepewne spojrzenie to na mnie, to na Mizukiego. No tak zapomniałem o nim.
-Zaraz przyjdę- Machnąłem mu tylko ręką, że wszystko jest w porządku. Chyba jednak wciąż nie był pewny, bo chwilę jeszcze przyglądał się nam, ale ostatecznie wyszedł zamykając za sobą drzwi.
-Może zacznijmy od tego, że to zdaje się należy do ciebie- Rozpiął swój plecak i wyjął z niego… moją kurtkę?
O jasna Anielka! Całkiem o niej zapomniałem! Byłem tak pochłonięty swoim zachowanie i tym wszystkim, co się stało, że wypadło mi to z głowy.
-Emmm, dziękuje. Przepraszam, całkiem o niej zapomniałem- Przyznałem w końcu lekko zawstydzony. Wziąłem ją niepewnie do rąk i dalej stałem tak przed nim kompletnie zażenowany.
Tylko nie mówcie mi, że kazał mi zostać po lekcji, tylko dlatego, że chciał mi oddać kurtkę.
-Nie przepraszaj, zdarza się- Uśmiechnął się promiennie, a mnie serce zabiło szybciej- A teraz przejedzmy do rzeczy- Znowu przerwał i zaczął szperać w swojej torbie. Po chwili wyciągnął z niej jakieś kartki i podał mi je.
-Właściwie chodzi mi o to- Podał mi skan mojego świadectwa ukończenia gimnazjum – i o to- następnie dał mi kartkę, której w ogóle nie kojarzyłem. Wyglądała trochę jak ankieta, a na samej górze widniało moje nazwisko. Napis mówił „Ankieta planowanej przyszłości”. Jednak w ogóle nic mi to nie przypominało
-Ja chyba jednak nie rozumiem. Co to jest?- Wskazałem na dziwny dokument. Nie mam pojęcia, co to ma niby ze mną wspólnego.
Mizuki westchnął cicho, jednak nie wyglądał na zniecierpliwionego, czy coś.
-Pewnie nie pamiętasz tego. Organizowało to wasze gimnazjum akurat, gdy twój rocznik się uczył. To jest ankieta, na której miedzy innymi zaznaczaliście do jakiej szkoły chcecie iść, na jaki profil i co zdawać na maturze w przyszłości- Spojrzałem na niego kompletnie zaskoczony. Faktycznie coś mi świta. Chyba było coś takiego, ale to pod koniec gimnazjum. Jak dla mnie to było wieki temu, wtedy jeszcze w moim życiu nie było tak źle. A ja miałem aspiracje i plany na przyszłość.
Teraz wydaje mi się to wszystko po prostu śmieszne.
Dziecięce marzenia, głupie marzenia, które teraz  były zupełnie nierealne.
-Wie pan mimo wszystko chyba nie rozumiem. Co chce pan mi uświadomić?- Zapytałem z niezrozumieniem. W ogóle skąd  Mizuki miał moje papiery, co? Nie wieżę, że po prostu rozdają je tak każdemu, kto poprosi.
-Już ci mówię. Przyjrzałem się temu i zauważyłem, że w gimnazjum chciałeś zdawać chemię na maturze. Dość ciężko było mi w to uwierzyć, dlatego sprawdziłem twoje świadectwo i powiem szczerze, ze zaskoczyłeś mnie. Pod koniec gimnazjum miałeś 4 z chemii, która w dodatku była jedną z lepszych twoich ocen- Spojrzał mi głęboko w oczy, a ja po prostu stałem kompletnie zdębiały. Faktycznie miałem takie plany, kiedyś, dawno. Nie sądzięłm, ze ktos może jeszcze o tym pamiętać.
-Ja… no cóż w gimnazjum nawet nieźle mi to szło. Ale jak sam pan się domyśla, teraz opuściłem się w nauce i raczej nie zrealizuje tych planów- Posłałem mu nieco zawstydzony uśmiech.
Kurcze, gdybym mógł się cofnąć w czasie. Wtedy było tak przyjemnie, spokojnie.
-Co do tego nie byłbym taki pewny. Popracujemy nad tym. Jestem pewny, ze nie zapomniałeś wiedzy z poprzednich lat tylko trzeba ją troszkę uzupełnić. Właśnie dlatego będziesz przychodził do mnie na korepetycje prywatne- Rzucił mi nieco niepewne spojrzenie, jakby sam nie wiedział czy dobrze robi. A może po prostu nie chciał mnie przestraszyć,... ale co on powiedział… korepetycje? Prywatne?
-Ja, ja chyba nie rozumiem- Przyznałem szczerze wpatrując się w niego kompletnie osłupiały.
-No cóż, jakby to ująć będziesz przychodził do mojego domu, a ja będę cię uczył. Myślę, że w ten sposób podciągniesz się trochę z nauka. Oczywiście wszystko będzie nieodpłatnie, bo wiem, że nie miałbyś na to pieniędzy- Spojrzał na mnie radośnie i posłał mi przepiękny łobuzerski uśmiech- To jak zgadzasz się prawda?-
Wierzcie mi byłem zbyt zszokowany, by wydobyć z siebie cokolwiek.
Korepetycje, w dodatku prywatne… i to z Mizukim,
… w jego domu.
Sam na sam z diabłem…
-Jaa, emmm…- I co teraz?

CDN…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz