Nim się obejrzałem cały dzień minął. Nawet nie wiem gdzie
te godziny zniknęły.
W końcu nadszedł czas na moje korepetycje, z Mizukim
oczywiście. Szczerze sam nie wiem, czego mam się po nim spodziewać. Najbardziej zastanawia mnie to, co chciał
powiedzieć mi rano. Czy tam, gdzie
będziemy sami dokończy, co zamierzał? Wyglądał wtedy naprawdę poważnie, jakby
chciał mi dać kolejną poważną propozycję.
A może to po prostu moja wyobraźnia?
Sam już nie wiem.
Od tych wszystkich śmiałych słów Lucasa zaczynam
wariować.
Cholera, czemu daje sobie tak macic w głowie? Szczególnie
teraz, gdy sam czuje się jak wrzucony w wir wydarzeń i zupełnie nie kontroluję tego,
co się dzieje ze mną. Nie lubię sytuacji, gdy nie wiem, czego mam się
spodziewać. Przerażają mnie. Co jeśli zrobię coś nieodpowiedniego, albo Mizuki
da mi jakąś odważną propozycje, a ja nie będę mógł mu odpowiedzieć? Moment,
jaką propozycję?
Yuki spokojnie przystopuj.
Twoja wyobraźnia chyba nieco za bardzo się wybujała.
Dobra spokojnie. Wejście do domu Miukiego z takimi
myślami z pewnością nie byłoby dobrym rozwiązaniem. Tym bardziej powinienem się
uspokoić, bo stoję tuż pod jego kamienicą.
Dobra spokojnie wdech wydech. Może poczekać jeszcze
chwilę?
Powinienem wyciszyć myśli. Nie chce spiec raka przed Mizukim,
a tym bardziej palnąć coś dwuznacznego, a niestety na razie tylko takie rzeczy
przychodzą mi do głowy. O zgrozo.
Nagle moje rozpaczliwe przemyślenia przerwał dziwny
odgłos. Jakby pukanie w coś pustego. Rozejrzałem się dokoła, ale nikogo nie
widziałem. Lekko spłoszony zacząłem się
obracać w kółko i rozglądać. Dopiero, gdy uniosłem nieco wzrok zauważyłem Miukiego
stojącego przy oknie, wpatrującego się we mnie z kpiącą miną. Zaczął szybko machać
zachęcająco rękami, bym wszedł już do kamienicy. Momentalnie spaliłem raka. Co
za wstyd mój nauczyciel zobaczył mnie w tak komicznej sytuacji…znowu! Jak w
ogóle do tego mogło dojść ja się pytam? Cholera ciekawe od jak dawna tam stoi i
się na mnie gapi.
Powolnym krokiem wszedłem po schodach na piętro. Cholera
Yuki weź się w garść znowu odwaliłeś coś głupiego, ale to nic. On pewnie zdążył
się już do tego przyzwyczaić w końcu jest twoim nauczycielem.
Tak cholera i pewnie już zdarzył zauważyć, że jestem
nienormalny. Ach szkoda gadać czasem zadziwiam samego siebie.
Z daleka usłyszałem, jak drzwi już się otwierają.
Wchodząc po ostatnich schodkach zauważyłem głowę mojego niesamowicie
przystojnego, blond nauczyciela. Co chwilę nerwowo wychylał się za próg
czekając na mnie.
Z trudnością przełknąłem ślinę spuszczając wzrok na
podłogę. Boże nie wytrzymam, strasznie się denerwuję, a przecież to nie
pierwsza moja wizyta tutaj. Nagle moja
chora głowa zaczęła mi podsuwać obrazy z naszego spotkania w pokoju
nauczycielskim. Szczególnie moment tego nagłego i niesamowicie dla mnie
przyjemnego uścisku, jakim mnie obdarzył.
W dodatku zrobił to sam, z niczego nieprzymuszonej woli i bez
jakiejkolwiek sugestii z mojej strony. Czy to nie znaczy, że mnie lubi… bożę
czy ja się czerwienię? Nie, powiedzcie mi, że nie… Uhhhh chyba jednak tak.
-Hej Yuki nie będę stał tutaj wieki no chodź już-
Usłyszałem ponaglający głos mego boga . Nie chciałem mu kazać czekać, więc od
razu przeskoczyłem dwa schodki stając przed jego drzwiami cały czerwony jak
burak.
-No nareszcie. Wiesz, że jesteś spóźniony? Całe 7 minut-
Spojrzał na mnie z niby udawaną złością, wykrzywiając usta w komicznym
grymasie.
-Przepraszam- Przestąpiłem z nogi na nogę nie wiedząc, co
ze sobą począć. Patrzyłem na niego i tylko jedno było mi w głowie… nie to wcale
nie jest śmieszne.
-No dobrze wchodź- Przesunął się w drzwiach robiąc mi
miejsce na przejście. Oczywiście uprzejmie się skłoniłem i ostrożnie wszedłem
do jego jaskini. Jakoś wciąż nie mogę uwierzyć w to, że z własnej woli tutaj
wchodzę.
-Czemu stałem tak długo pod kamienicą? Na dworze jest
pewnie strasznie zimno, masz całe czerwone policzki- Zauważył patrząc na mnie z
zainteresowaniem. Oczywiście ja na tą uwagę momentalnie poczerwieniałem jeszcze
mocniej. Odwróciłem głowę by w jakiś
sposób ukryć to cholerne zakłopotanie.
-A ja… tak jakoś. Musiałem coś sobie przemyśleć- Bąknąłem
raczej mało składnie.
-Yhmm- Mruknął rzucając mi to swoje typowe, podejrzliwe spojrzenie. Zupełnie jakby wiedział, że ściemniam. Nieee, przecież nie mógł wiedzieć.
-Yhmm- Mruknął rzucając mi to swoje typowe, podejrzliwe spojrzenie. Zupełnie jakby wiedział, że ściemniam. Nieee, przecież nie mógł wiedzieć.
Odłożyłem buty i kurtkę a Mizuki ruchem ręki zaprosił
mnie do pokoju.
-Zrobię nam herbaty-
-Nie. Nie trzeba, niech się pan nie kłopocze- Na te słowa
Mizuki zatrzymał się gwałtownie wlepiając we mnie wzrok żądny mordu.
-Co ja ci mówiłem na temat „pana”? – Zironizował unosząc
jedną brew i zaplatając ręce na piersi.
-Ołł, ja … a tak- Dopiero teraz przypomniało mi się, że
nie mogę do niego tutaj tak mówić. No cóż, ciężko jest zmienić swoje
przyzwyczajenia.
-A poza tym pewnie zmarzłeś, musisz się rozgrzać- Nim
zdążyłem jakkolwiek zaprotestować Mizuki momentalnie znalazł się przy mnie i
dotknął moich polików. Nie było to muśnięcie, ale prawdziwy ciepły dotyk jego
delikatnych dłoni. Zbyt zszokowany by racjonalnie myśleć, po prostu
mechanicznie cofnąłem się o krok patrząc na mężczyznę przerażony.
-Matko jesteś gorący masz gorączkę?- Mój chemik wyraźnie
się ożywił. Patrzył na mnie z
autentycznym niepokojem w oczach.
-Nie, nie na pewno nie… to może jednak skuszę się na ta
herbatę-Przyznałem w końcu z nerwowym uśmiechem. Boże chyba zaraz zapadnę się
pod ziemię.
Na szczęście Mizuki przeszedł powoli do kuchni rzucając w
moją stronę jedynie jakieś niepewne spojrzenie.
Oczywiście ja w mgnieniu oka zwiałem do stołowego,
usiadłem na kanapie wzdychając ciężko. Boże było tak blisko. Dotknąłem ponownie
miejsca, gdzie jeszcze chwilę temu czułem jego delikatną dłoń. Po tej
niepozornej czułości faktycznie zrobiło mi się gorąco. Czułem jak policzki i
całe ciało mrowi mnie z podniecenia.
Boże to takie głupie. Czemu jedno muśnięcie jego skóry
musi wywoływać u mnie takie uczucia? To takie głupie. Zaczynam myśleć, że ja
naprawdę mam gorączkę.
Cały dzień zachowuję się po prostu dziwnie, jak nie ja.
Dotknąłem lekko swojego czoła, ale jego temperatura
wydawała mi się całkiem normalna.
-Mam nadzieję, że lubisz malinową, bo tylko taką akurat
mam w domu- Spojrzałem spłoszony na Mizukiego, który właśnie wszedł do
pomieszczenia z dwoma parującymi kubkami. Posłał mi lekki uśmiech stawiając
jeden z nich przede mną. Zapach słodkich,
leśnych malin rozszedł się po całym pokoju. Złapałem od razu za kubek upijając
powoli ciepły łyk.
Kątem oka spojrzałem na poczynania mojego chemika, który
zaczął grzebać coś w jednej z szafek. Zaraz potem podszedł z powrotem do sofy i
ku mojemu wielkiemu przerażeniu zajął miejsce tuż obok mnie.
O losie przyznaj się, że robisz to specjalnie. Jeszcze
chwilę, a wybiegnę z tego pomieszczenia prosto do łazienki w wiadomym celu.
Nerwowo poprawiłem się na kanapie niezauważalnie przesuwając
się nieco dalej. Nie miałem zamiaru zbłaźnić się ponownie, a jeśli on będzie
siedział tak blisko mnie z pewnością to zrobię.
Tym czasem Mizuki niczym nieskrepowany wygodnie rozsiadł się
opierając plecy o miękkie oparcie i zarzucając jedną nogę na drugą. Swoboda i nonszalancja,
z jaką to robił doprowadzały mnie do szaleństwa.
Bożę ja naprawdę jestem nienormalny, no przysięgam. Czy to,
co bredzę od jakichś 20 minut nie jest na to najlepszym dowodem? Powinienem się
leczyć… z uzależnienia od tego tu osobnika.
-Co tam Yuki wyglądasz na bardzo zamyślonego dzisiaj.
Czyżby to z powodu pierwszego sukcesu?- Mruknął blondyn sącząc powoli gorący
napój.
Spojrzałem na niego niepewnie, ale chwile potem spuściłem
oczy zbyt zawstydzony, by móc utrzymać ten kontakt wzrokowy.
Widział, że coś jest nie tak, jestem tego pewien. Każdy
by zauważył. Patrzył na mnie tak uważnie
obserwując każdy mój ruch. Ciekawe czy zauważył moje zakłopotanie…
Pewnie myśli sobie, że jestem dziwny.
-Yuki?- Dopiero, gdy wypowiedział moje imię z dziwną
irytacją i oburzeniem spojrzałem na niego na dłuższą chwilę – Czy ty mnie w
ogóle słuchasz? Mówię do ciebie. Może ty naprawdę jesteś chory. Jesteś pewien, że
nie chcesz iść do domu?- Zapytał w końcu marszcząc brwi ze złości.
Pokręciłem tylko głowa przecząco. Jakoś nerwy strasznie
mnie zżerały, nie byłem w stanie wydobyć z siebie głosu.
-Doprawdy, więc spójrz na mnie- Słysząc ta dość dziwna
prośbę poczułem zimne ciarki na plecach. Powoli przeniosłem na niego wzrok modląc
się tylko bym nie zrobił się czerwony jak burak. Z trudnością przełknąłem ślinę
czując się coraz mniej pewnie. Patrzyła
na mnie tak zawzięcie i twardo, że niemal czułem jak jego wzrok wwierca się w
moją głowę. Ciekawe czy się zdenerwował, bo właśnie na takiego teraz wygląda,
jak wściekły chemik z naszych szkolnych lekcji.
- Naprawdę dziwnie się dzisiaj zachowujesz, jesteś ciągle
jakby nieobecny. Możemy zacząć?- Zapytał w końcu przysuwając się bliżej mnie i
dokładnie przypatrując mojej twarzy.
-Tak oczywiście, przepraszam – Zagryzłem wargę próbując
powstrzymać drżenie głosu. Naprawdę musze się wziąć w garść, w końcu nie jestem
tutaj by śnić o nim na jawie, a szczególnie nie, gdy siedzi tak blisko. To robi
się niebezpieczne. Jeszcze chwila a
palnę coś głupiego powinienem skończyć te dziwne wywody, tym bardziej, że Mizuki
staje się coraz bardziej podirytowany. W sumie, czemu miałbym się mu dziwić,
każdy nauczyciel stałby się nerwowy, gdyby jego uczeń zamiast słuchać marzył o
niebieskich migdałach.
-Dobrze, więc zacznijmy. Moment gdzie są moje książki?- Zaczął
rozglądać się wokół a ja wraz z nim. Dopiero, gdy usłyszałem –Och tutaj-
spojrzałem na niego. Wstał z miejsca i pochylił się w moją stronę. Jego piękna,
spokojna twarz zaczęła zbliżać się do mnie. Momentalnie mnie zmroziło. Poczułem
dreszcz podniecenia, a jednocześnie dziwnego przestrachu. Grzywka opadła mu
lekko na oczy, przy czym wyglądał jeszcze bardziej zabójczo niż zwykle. Moje
oczy mimowolnie zatrzymały się na jego różowych, lekko uchylonych ustach. Z
wrażenia sam otworzyłem swoje i czekałem na jego krok nie zdolny do chociażby kiwnięcia
palcem. Był coraz bliżej. Sięgnął dłonią za moje plecy i zastygł tak na chwilę.
Nasze twarze dzieliły centymetry, był tak blisko, że mogłem zobaczy ć każdy
szczegół jego mlecznej skóry. Na chwile wstrzymałem oddech a moje serce jakby
się zatrzymało. Widziałem tylko jego.
Nagle odsunął się ode mnie z powrotem na swoje miejsce.
Zdezorientowany spojrzałem na rzecz, którą trzymał w ręku… książka. To
wyjaśniało mi wszystko.
Bożę jak mogłem łudzić się, że… Ach jestem żałosny. Soczysty rumieniec oblał moją twarz. Byłem
tak zawstydzony jak jeszcze nigdy. Ten mężczyzna zdecydowanie działa na mnie
niepoprawnie. Odsunąłem się od niego nieco, bo miałem już dość swoich wyimaginowanych
wyobrażeń. Chyba będę musiał się z tym pogodzić, że Mizuki, jakiego widzę w
swoich myślach to jedynie marzenie. Albo raczej nierealne marzenie, bez szans
na spełnienie. Im szybciej to zrozumiem tym lepiej dla mnie
-Yuki?-
-Tak?!- Krzyknąłem chyba nazbyt gwałtownie, bo wzrok,
jakim obdarzył mnie blondyn sprawił, że znów poczułem się jak ostatni kretyn.
-Na pewno dobrze się czujesz? Przed chwilą byłeś cały czerwony,
a teraz jesteś blady niczym ściana. Co się z tobą dzieję?- Zmarszczył brwi i
choć wyglądał groźnie w jego oczach widziałem zmartwienie. A może to znów moja
wyobraźnia? –Poza tym, dlaczego siedzisz tak daleko?- Spojrzałem na kanapę i
dopiero teraz zauważyłem, że nieświadomie przesunąłem się jak najdalej mojego
chemika. Nawet nie wiem, kiedy zacząłem zwiększać dystans między naszymi
ciałami.
-Mam wrażenie, że ty się mnie boisz Yuki. Sam nie wiem
może jestem przewrażliwiony, ale naprawdę dziwnie się dzisiaj zachowujesz. Chyba
lepiej będzie, jeśli się przesiądę-
-Nie, nie ja się nie boję- Wyjaśniłem zaraz. Nie
chciałem, by myślał, że czymś zawinił. Bo przecież tak nie jest, to tylko i
wyłącznie moja wina.
-Mimo wszystko nie chcę, byś czuł się zakłopotany- Ku
mojemu wielkiemu niezadowoleniu blondyn wstał i zajął miejsce naprzeciw mnie.
Dzielił nas stolik… teraz był tak daleko…
Przez chwilę miałem ochotę powiedzieć mu by wrócił, ale
jak by to teraz wyglądało?
To definitywnie moja wina.
Cholera przeze mnie teraz siedzi tak daleko. Achhh… czy
powinienem krzyknąć wróć?
Upiłem łyk już nieco letniej, malinowej herbaty. Musiałem
zająć czymś ręce, zanim naprawdę zrobię coś niepożądanego.
-Dobrze teraz chyba możemy zacząć- Usiadłem wygodnie
zbliżając się do stolika. Teraz czeka mnie ta mniej przyjemna część spotkania z
Mizukim, nauka. Właściwie po to tutaj jestem, ale gdybym miał wybór wolałbym
więcej momentów tylko dla nas w momentach, gdy jesteśmy sam na sam.
-Dobrze dzisiaj zaczniemy kwasy i ich reakcje- Z wielkim
trudem powstrzymałem się od westchnienia pełnego niechęci. Mimo iż rezultaty
tych spotkań były zaskakująco dobre szczególnie, jeśli chodzi o moje
umiejętności chemiczne, jakoś brakowało mi zapału do jakże fascynującej nauki. Nawet,
jeśli prowadził ją najprzystojniejszy facet, jakiego kiedykolwiek widziałem.
Mimo wszystko chyba powinienem okazać trochę szacunku
zacnej matce chemii, bo to dzięki niej mam szansę poznać bliżej tego
zagadkowego mężczyznę.
Swoja droga, jak na dorosłego faceta raczej niewiele mówi
o swoim życiu, o rodzinie, w ogóle ciężko wyciągnąć z niego jakiekolwiek
informacje, które nie są związane ze szkołą. Ciekawe, czemu? Spojrzałem
ukradkiem na blondyna, który właśnie produkował się tłumacząc mi usilnie już po
raz wtóry jedno zadanie. Był przy tym naprawdę słodki, tak bardzo się starał.
Szkoda, że tylko o
moją naukę tak się stara.
O wiele bardziej wolałbym by te starania, przeniósł na
mnie.
Bożę… chyba naprawdę potrzebuje urlopu od tego mężczyzny.
Po prawie godzinie rozwiązywania zadań obydwaj byliśmy
już nieźle zmęczeni. Mój mózg przestawaj funkcjonować po niesamowici e wysokiej
dawce informacji, za to Mizuki chyba stracił już do mnie cierpliwość.
Rozłożył się wygodnie na kanapie i westchnął ciężko odrzucając
głowę do tyłu. Szybko dajcie mi aparat, zanim zmieni pozycje! Nawet nie wiecie,
jak cudownie teraz wygląda.
Spojrzał ukradkiem na zegar stojący na komodzie.
-Już późno chyba powinieneś iść do domu. Wieczorem bywa
niebezpiecznie- Spojrzał na mnie, jakby zmęczony, a ja wstałem niemal zmuszając
się do tego.
Nie powinienem zabierać mu więcej czasu. Wystarczy, że
się spóźniłem. Poza tym wyglądał na wyczerpanego. Właściwie nie dziwię się mu
uczenie takiego osła, jak ja pewnie musi być ciężką harówą.
Zebrałem swoje zeszyty i wstałem od razu kierując się w
stronę korytarza. Tuż za mną to samo zrobił Mizuki. Podążył za mną wciąż
dziwnie mi się przyglądając. Sam nie wiem, o co mu chodziło, ale zaczynałem się
denerwować.
-Yuki coś ci powiem, ale nie chcę, żebyś odebrał to źle-
Spojrzałem na niego lekko spanikowany, czyżby domyślił się skąd moje rumieńce i
te dziwne zachowanie? – Czasem wydajesz się zbyt ugodowy. Wiesz rozumiem, że
może czasem nie chcesz nikomu robić na przekór, ale musisz mówić to, co masz na
myśli. Nie możesz ciągle zgadzać się na wszystko, co inni ci podyktują-
Zakończył z dziwnie smutną i zmartwioną miną. Za to ja mimo wszystko
odetchnąłem z ulgą.
-Nie wiem czy to dobry pomysł za zwyczaj nie jestem typem
odważniaka czy kogoś, kto doskonale obchodzi się z ludźmi, tak jak Lucas. Po
prostu zamiast kłócić się wole czasem nic nie mówić. Zresztą mi to nie
przeszkadza- Przyznałem w końcu wzruszając ramionami i schylając się po buty.
- Co to znaczy że ci to nie przeszkadza? Nie możesz całe życie robić tego, czego chcą
inny. Powiedz wreszcie, czego ty chcesz! Nie możesz ciągle stać z boku i
bezczynnie się na wszystko zgadzać, to nie jest życie. Przecież masz prawo powiedzieć
co myślisz- Spojrzał na mnie z jawnym buntem w oczach. Początkowo miałem ochotę
się roześmiać, ale gdy zdałem sobie sprawę z tego, że on ma rację to już wcale
nie było mi do śmiechu. Od dawna wiedziałem, że w życiu brak mi asertywności.
Nigdy nie byłem w stanie wybić się poza opinie innych na mój temat i w
jakikolwiek sposób się sprzeciwić. Nie miałem siły, a może po prostu się
poddałem? Ale czy to ważne?
I tak nie jestem w stanie nic zmienić, nie potrafię
zmienić siebie.
-Yuki nawet, jeśli się czasem boisz to normalne. Nigdy
nie wiemy, jak ludzie zareagują na nasze słowa. Ale tak przynajmniej będziesz
miał świadomość tego, że powiedziałeś to, co naprawdę leży ci na sercu. Czasem
właśnie tak trzeba- Zamilkł na chwilę patrząc na mnie tymi swoimi smutnymi oczyma.
A potem dodał już nieco ciszej –Yuki jesteś naprawdę delikatny i długo nie
wytrzymasz żyjąc opiniami innych ludzi- Spojrzałem na niego z lekkim
niedowierzaniem zmieszanym z kompletnym zawstydzeniem. On powiedział, że jestem
delikatny? To chyba trochę jak baba… znaczy normalnie bym się wkurzył, ale jeśli
on to powiedział to, czemu nie?
-Ja, ja dziękuje… przemyślę pana słowa- Poczułem jak
momentalnie robi mi się gorąco. Uporczywie wgapiałem się w podłogę, nie będąc w
stanie unieść wzroku.
W pewnym momencie po prostu odwróciłem się i szarpnąłem
za klamkę. Nie ustąpiła więc szarpnąłem drugi raz. Nic.
-Może tak ci będzie łatwiej?-Mizuki sięgnął mi przez
ramie do łucznika, który oczywiście był zamknięty. Że też wcześniej tego nie
zauważyłem. Nie ma to jak wpadka pod koniec dnia.
Poczułem jak ciało blondyna lekko otarło się o moją mogę a
potem plecy. Poczułem się niczym rażony prądem. Moje ciało dosłownie wrzało
podnieceniem.
Stałem tak chwilę nic nie robiąc. W końcu blondyn chwycił
za klamkę i przylgnął jeszcze bliżej moich pleców.
-Do widzenia Yuki- Poczułem, jak jego ciepły oddech i
rozbawiony szept owiewają mi skórę. W tym momencie otworzył drzwi, a ja łapiąc
się ostatnich nici rozsądku wypadłem z jego mieszkania momentalnie.
-D-d-do…widzenia- Zobaczyłem jeszcze jak uśmiecha się
szelmowsko na widok mojego zakłopotania. Drań robił to specjalnie, no przysięgam
wam. Zbyt zawstydzony by dalej tam stać szybko zbiegłem schodami w dół.
Gdy tylko przeszedłem przez frontowe drzwi od razu
skierowałem kroki w kierunku mojego osiedla. Nawet nie odwróciłem się, wiedziałem,
że będzie stał w oknie. Na pewno tam
stał, tak jak przedtem. Patrząc się na mnie.
Boże byłem tak zażenowany sobą, że to wręcz nierealne.
Jak można tak gwałtownie reagować na jednego mężczyznę?
W końcu, gdy oddaliłem się już na tyle by nie widzieć
okna Mizukiego poczułem głęboko w sobie to dziwne uczucie nostalgii i samotności.
Jeśli teraz się odwrócę, to nie będę w stanie stąd
odejść. Nie mogę się obejrzeć nie chce widzieć jak się od niego oddalam.
Przyspieszyłem kroku wchodząc w kolejną ciemną uliczkę.
Zimny wiatr zawiał mi w twarz rozrzucając moją grzywkę na wszystkie strony.
Nagle zrobiło się tak zimno…
CDN...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz