wtorek, 19 czerwca 2012

*6*


Kasprowi bardzo ciężko było się pozbierać po wczorajszym incydencie z Alexem. Wciąż chodził osowiały i smutny, powłócząc nogami jak skarcony pies.
Nawet jego twarz była blada niczym ściana, jakby chłopak nie przespał wielu dni. Przekrwione oczy zdradzały jego rozpaczliwe nocne łzy.
Miał wrażenie jakby cała radość, jaka jeszcze pozostała gdzieś w jego ciele uleciał z chwilą, gdy Alex na niego nakrzyczał. Naprawdę czuł się fatalnie. Jego psychika powoli podłamywała się pod naporem zbyt wielu negatywnych myśli i tego dziwnego poczucia, że nikomu tak naprawdę nie był potrzebny. Ta myśl powracała do niego niczym echo za każdym razem zapadając głębiej w jego świadomości.
Nie ważne jak długo o tym myślał właśnie taka była prawda. Był niezauważalny, przezroczysty. Równie dobrze mogłoby go nie być. Mimo wszystko…
Jak jego własny brat mógł tak strasznie go potraktować?
Czemu czuł do niego tak wielką nienawiść? Przecież Kasper nigdy nie zrobił niczego wbrew niego. Ba, ten nawet nie dał mu szansy zrobienia czegokolwiek, bo nigdy się do niego nie odzywał. A teraz? Poczuł się jak nic nieznaczącą rzecz, która swoją chwilową zachcianką porozmawiania z bratem zakłóciła jego spokój.
Głowa Kacpra maniakalnie odtwarzała wizje wściekłych oczu bruneta wlepionych w niego. To tak bolało.
Tak bardzo bolało, że nie był w stanie tego znieść. Czuł dreszcze wypowiadając imię brata szeptem, tysiące razy. Wydawało mu się jakby cała nienawiść i niechęć zawarta była magicznie w tym jednym słowie „Alex”.
Nie mógł nawet wyjść z pokoju bojąc się, że znów trafi na niego. Nie chciał go widzieć, chciał, by wyniósł się z tego domu, by myśli o nim przestały napływać mu jego głowy. Ale nie potrafił zapomnieć, wyrzucić tych myśli do kosza niepamięci. Pragnął ich i uwagi bruneta równie mocno, co chciał mieć od niego spokój i nie być już więcej krzywdzonym.
To było takie absurdalne. Wszystko to było jedną wielką farsa i kpiną. Jak całe jego życie. Tak bardzo się starał i po co? By usłyszeć, że jest się niechcianym, by poczuć na skórze ten lodowaty wzrok nienawiści a może by zdać sobie wreszcie sprawę ze swojej głupoty? 
Kacpra chyba najbardziej bolało to ile godzin spędził na przemyśleniach, ile chwil przeleżał na łóżku skulony w kulkę nie mogąc pozbierać swych pragnień. W myślach wciąż karcił się za swoją fascynację Alexem. Gdyby tylko go ignorował, gdyby tylko zachował się jak do tej pory, nigdy by do czegoś takiego nie doszło.
Dlaczego nagle obudziło się w nim to dziwne zainteresowanie? Tyle lat jedynie obserwował brata z daleka, czasem podziwiając go, a czasem cicho nienawidząc w głębi duszy. A teraz, gdy zapragnął więcej, tak zachłannie i samolubnie…został ukarany. Nie powinien był myśleć, że może się zbliżyć do Alexa. Nie powinien o nim myśleć. Jego życie pełne było wiecznych pomyłek, których nie dało się już naprawić.
Nigdy nie powinien łączyć się z tą rodziną.
Nigdy nie powinien odczuwać jakiejkolwiek sympatii do brata.
Właściwie… nigdy nie powinien się narodzić.
Był po prostu głupim, debilnym, idiotycznym…nikim. Och jak gorzko brzmiały te słowa w jego głowie. Miał brata, który wcale nie był jego bratem, fascynował go a jednocześnie wzmagał w nim uczucie nienawiści. To chyba największy paradoks w jego marnym życiu.
Ale kogo miał za to winić? Jedynie siebie. To on był przyczyną wszystkich tych nieszczęść i nieporozumień. Czasem poczucie winy paliło go od środka.
Może gdyby wcześniej coś zdziałał.
Może gdyby jako dziecko, choć raz pobawili się z nim w chowanego, jak czynią to inne rodzeństwa. Ale nie on wolał trwać w tej uporczywej ciszy.
Wtedy była taka wygodna. Wtedy wydawała się tak cudownie bezpieczna, a teraz stała się ich największym, więzieniem. Łzy, które do teraz ukrywały się na dnie spojrzenia brązowowłosego wypłynęły z jego oczu. Na chwile musiał dać upust swym żalom. Już zbyt wiele nagromadził ich w sobie.
Wczorajszego dnia jego nadzieja upadła. Najsilniejszy fundament jego umysłu pękł niczym szklana szyba, ciągnąc za sobą całe opanowanie i spokój nagromadzony przez wiele lat samodyscypliny. Boże gdyby teraz ktoś zobaczył go w takim stanie. Wyśmiałby go.
Przecież zwykle jest tak opanowany, nie daje się łatwo wytrącić z równowagi, a teraz? Jest jak niestabilny domek z kart, który może runąć pod presją lekkiego podmuchu. Ciekaw był, co tera zrobi jego brat. Czy będzie go unikał, czy może pomiatał nim? A co jeśli będzie się zachowywał tak, jakby nic się nie stało? To chyba najgorsza z opcji.
Po raz pierwszy w całym swoim życiu Kacper poczuł przemożną chęć uwolnienia się od tego psychicznego bólu. Wystarczył by jeden skok, szybka decyzja, krótki moment i byłby wolny.  Czy nie tego właśnie chce?
W przypływie dziwnej ekstazy Kacper rzucił się w stronę okna. Złapał szybko za klamkę, ale nie poruszył nią. Ręka zaczęła mu drżeć. Trwał przez chwile w bezruchu z całych sił wzbraniając się przed wahaniem i strachem. W końcu jednym silnym szarpnięciem otworzył okno. Zimny wiatr delikatnie musnął jego skórę pozostawiając na niej lekki dreszcz. Odetchnął głęboko i poczuł jak serce w jego klatce łomocze niczym bęben wojenny. Oparł się o parapet drżącymi dłońmi. Nie potrafił się zdobyć na to, by spojrzeć w dół.
Chwilę stał walcząc z sobą. W końcu jednak oparł się spokojnie o krawędź okna i wychylając lekko głowę spojrzał na ziemię, prawie dwa piętra poniżej. Jego serce zadrżało przerażone. Cofnął głowę, ale wciąż nie postawił nawet jednego kroku w tył. Szeroko otwarte oczy pusto patrzyły w przestrzeń przed nim. Wystarczy jeden skok by być wolnym.
Tak mało, tylko jeden skok…
Nagle drzwi do pokoju otworzyły się gwałtownie, matka chłopaka stanęła w nich zamyślona.
-Kacper…- Spojrzała na poczynania brązowowłosego zdziwiona, po czym z grymasem na twarzy dodała – Kochanie zamknij okno przeziębisz się, jeśli będziesz stał w przeciągu. Jeśli już chcesz wpuścić trochę świeżego powietrza to tylko uchyl okno, inaczej ktoś może przez nie wypaść. Nie możesz być tak nierozsądny skarbie-
Chłopak z przerażeniem odsunął się od okna. Patrzył na matkę z niedowierzaniem. Przez chwile miał wrażenie jakby wiedziała, jakby czuła i znała jego myśli. Ale to niemożliwe nie mogła przecież wiedzieć. Właściwie, co chciał zrobić?
Co on wyrabiał? Czemu tak strasznie ryzykował? Przecież tak naprawdę nigdy nie chciał umrzeć, nawet mu to wcześniej przez myśl nie przeszło. Co za idiotyczna myśl targnęła go w stronę świata umarłych?
Czuł jak serce przerażone kołacze w klatce. Nieprzyjemny dreszcz przeszedł przez jego ciało. A co by było gdyby posunął się o jeszcze jeden krok dalej, gdyby naprawdę zginął? Czy myślał o tym?
Matka dostrzegając wzdrygnięcie syna wygięła usta w niezadowoleniu
– Widzisz kochanie już ci zimno. Nie wiem, po co stałeś w tym oknie, ale nie pozwolę, żebyś złapał przeziębienie. Teraz jest twój najważniejszy rok nie możesz sobie pozwolić na chorobę. Wejdź pod koc- Nakazała rodzicielka z groźną miną.
Gdyby tylko wiedziała, co chciał zrobić.
Gdyby tylko zdawała sobie sprawę jak strasznie się myli.
Gdyby tylko znała jego myśli… ale ona nie miała pojęcia.
To takie smutne, była jego matka a wcale go nie znała.
-Nic mi nie będzie otworzyłem je tylko na chwilę- Odparł Kacper wbijając pusty wzrok w podłogę. Czemu rodzice tak mało rozumieją?
Chciałby komuś powiedzieć o sobie, o tym co czuje. Komuś, kto by zrozumiał, kto czułby to samo. Spotkać pokrewną duszę, właśnie tego pragnął najbardziej.
-Chodź na dół zaraz będzie obiad- Rozkazała matka wychodząc z jego pokoju. Nawet się nie obejrzała na syna.
–Już idę- Odparł po chwili do pustych ścian, ściszonym głosem. Wszystko szło nie tak jak powinno. Wszystko zaczynało mu się walić na głowę.
Zszedł spokojnie schodami na parter i rozejrzał się powoli. Obiad był jeszcze nałożony musiał coś z sobą zrobić przez tą chwilę.
Gdy usłyszał dźwięk telewizora i jakichś wiadomości od razu skierował się w stronę salonu. Czyżby ojciec szybciej wrócił do domu? Całe szczęście, choć na chwilę będzie mógł porozmawiać z kimś pozytywnie nastawionym do życia.
Szybkim krokiem wszedł do pokoju bez zastanowienia. Spojrzał na kanapę gdzie spodziewał się zobaczyć ojca, ale wtedy skamieniał momentalnie. Zamiast niego Alex leżał rozłożony wzdłuż sofy. Ich oczy spotkały się, a ciało Kacpra drgnęło nerwowo.
Tego się nie spodziewał, co miał teraz zrobić? Od tej dziwnej kłótni wczorajszego dnia nie mieli okazji przebywać w swojej obecności. Kacper nawet się nie poruszył zbyt zaskoczony by zrobić czy powiedzieć cokolwiek. Również Alex uparcie wpatrywał się w niego, jak jeszcze nigdy.
Kacper szybko odwrócił wzrok nie mogąc znieść spojrzenia brata. Było takie przeszywające. Czuł jakby brunet widział wszystkie jego myśli, jakby dokładnie wiedział, co siedziało mu w głowie i co chciał zrobić tam do góry jeszcze chwile temu. To było takie dziwne. Kolana mu drżały, ale nie miał wyjścia musiał coś zrobić. Nie chciał pokazać słabości bratu, nie chciał by Alex domyślił się, że ostatnia rozmowa wywarła na nim jakikolwiek wpływ. Chciał być niewzruszony, zimny i nieczuły zupełnie jak brunet w tym momencie. Szybko podszedł do półki z książkami po drugiej stronie pokoju, jakby właśnie po to tutaj przyszedł. Wziął pierwszą z brzegu książkę i otworzył ją na dowolnej stronie. Zaczął nerwowo przerzucać kartki drżącymi dłońmi, nawet nie zerkając na to, co się na nich znajduje. Był taki zdenerwowany. Oczy Alexa dokładnie obserwowały każdy jego ruch. Czuł to przenikliwe spojrzenie na sobie, tak dokładnie i mocno, jakby brunet stał tuż za nim.
Choć przez tyle lat chciał, by brat spojrzał na niego choć raz, teraz z całych sił pragnął cofnąć to głupie życzenie.
W pewnym momencie usłyszał za plecami pogardliwe prychnięcie. Odwrócił się w stronę Alexa, który uśmiechał się do niego złośliwie. Dziwnie się czuł. Jakby patrzył w oczy komuś przerażającemu. Na dnie tych złotych tęczówek nie było nic prócz pogardy i niechęci. W tym spojrzeniu dystans pomiędzy nimi i ich światami wydawał się jeszcze większy. W końcu brunet wskazał niezbyt chętnie na książkę, którą trzymał Kacper, od jakiegoś czasu udając, że czyta ją zawzięcie. Chłopak spojrzał na nią dokładnie i nagle zdał sobie sprawę, że trzyma ją do góry nogami.
Momentalnie twarz Kacpra zmieniła się w purpurę. Odwrócił się plecami do Alexa i czym prędzej poprawił książkę. Co za wstyd, dlaczego tak łatwo daje się wyprowadzić z równowagi, czemu nie panuje nad sobą? To przecież niedorzeczne. Co z tego, że Alex jest starszy? Przecież to on chodził do lepszej szkoły i miał lepsze oceny to znaczy, że to on jest lepszy czy nie?
W końcu Kacper odłożył książkę z powrotem na półkę. Przełknął nerwowo ślinę, po czym odwrócił się na pięcie. Miał nadzieje, że przejdzie błyskawicznie do drzwi. Ukradkiem spojrzał w stronę Alexa. Gdy ich oczy spotkały się nagłe ciepło ogarnęło całe jego ciało, nerwy i stres całkowicie wyprowadzały go ze stanu równowagi. Czuł się atakowany mentalnie przez brata. Jakby ten krzyczał w myślach „dorwę cię następnym razem”. Nogi drżały Kasprowi, ale dzielnie z uporem szedł dalej, próbując zignorować ten natarczywy wzrok. Alex z pewnością robił to umyślnie. Dokładnie śledził każdy ruch brązowowłosego, gdy przechodził obok niego i gdy zmierzał do drzwi. Kacper miał dziwne wrażenie jakby ten dokładnie wiedział, co siedzi mu w głowie, o czym myśli, czego się boi. W dodatku widział jak bardzo się trząsł w jego obecności i zauważał te krępujące wzdrygnięcia. Kto wie, może nawet zauważył kropelki potu spływające po skroniach chłopaka.
Kasper z wielką ulgą przekroczył drzwi stołowego. Za sobą usłyszał na zakończenie cichy, szydzący śmiech. Brat nabijał się z niego. Bawił się jego nerwami i cierpliwością, prowokując go przy każdej nadarzającej się ku temu okazji. Najbardziej przerażające było jednak to, że przy tym wszystkim, właściwie nie odzywał się do Kaspra nawet słowem. Same jego oczy były na tyle przerażające i przenikliwe, że brązowowłosy drżał pod naporem każdego spojrzenia.
Łzy z falą żalu napłynęły mu do oczu. Czuł się naprawdę okropnie. Miał wrażenie jakby odezwaniem się do brata, zniszczył piękny obraz „wzorowego Alexa”, jaki budował sobie w głowie przez tyle lat. Chyba wolał czasy, gdy ten nie zwracał jeszcze na niego uwagi. Przynajmniej wtedy nie czuł takiego upokorzenia i strachu, a przede wszystkim nie czuł się … zdradzony.
To była jego wina. Przez tyle lat obserwował brata. Miał go za idola. Pomyślał sobie nawet przez chwilę, że gdy się do niego odezwie nie będzie tak źle. Może nie będą ze sobą często rozmawiać, ale chociaż będą w stanie wymienić ze sobą codzienne „cześć”. W zamian za swoje nadzieje dostał to. Zimny kubeł wody na głowę i gorzkie słowa by się przymknął. Kacper starł szybko łzy, które coraz mocniej napływały mu do oczu.
Musiał się natychmiast uspokoić przecież nie mógł pozwolić by matka zobaczyła go w takim stanie. Gdyby go teraz zapytała o cokolwiek pewnie rozpłakałby się jeszcze mocniej i co potem? Jak by to wyjaśnił? Dorosły chłopak płaczący na środku korytarza jak baba. Otarł szybko oczy i pociągnął nosem próbując przywrócić się do normalności.
Kątem oka zauważył Alexa, który właśnie chciał przemknąć koło niego niepostrzeżenie. Gdy usłyszał chlipniecie chłopaka zatrzymał się gwałtownie i odwrócił w jego stronę z wielkim szokiem wymalowanym na twarzy. Przez chwile obaj patrzyli na siebie w ciszy zmieszani i zaskoczeni własnymi reakcjami.
Kacper momentalnie odwrócili się w stronę kuchni. Miał dość. Już wystarczająco nasłuchał się szydzącego śmiechu bruneta, nie chciał słuchać kolejnych kpin. Nie miał ochoty na kolejne upokorzenia. Chciał sobie tego oszczędzić, bo tym razem chyba by już nie wytrzymał.
-Kasper- Usłyszał wchodząc już do kuchni
-Tak mamo- Odpowiedział mechanicznie słysząc cicho wymawiane swoje imię.
-Słucham kochanie? Mówiłeś coś- Matka spojrzała na niego pytająco nalewając zupę do talerza.
-Wołałaś mnie?- Zapytał chłopak lekko zdziwiony marszcząc brwi. Czyżby mu się przesłyszało coś?
-Nie kochanie jeszcze nie zdążyłam, ale całe szczęście, że jesteś siadaj a ja dam ci obiad- Kobieta uśmiechnęła się do syna wesoło stawiając talerz na stole.
Przez chwile Kacper po prostu stał próbując poukładać sobie w głowie wszystkie myśli. Był pewien, że słyszał swoje imię. Ale skoro to nie jego matka to…
Odwrócił się gwałtownie w stronę korytarza, ale nikogo już tam nie było. Brunet zniknął jak zawsze, niezauważony. Serce brązowowłosego zaczęło dziwnie przyśpieszać. Czy to Alex go zawołał? A może jednak to była tylko jego wyobraźnia? W końcu, po co ten bezczelny, bezuczuciowy typ miałby go wołać?
Odetchnął zmęczony opadając na krzesło. Chyba zaczynał powoli wariować. Jeszcze kilka takich spotkań a naprawdę wyląduje w gabinecie psychiatrycznym. Czas chyba zapomnieć o głupotach, o bracie i o tym wszystkim. W końcu nie może całe życie się nim przejmować pewnie, gdy tylko skończą szkoły już nigdy się nie spotkają, bo i czemu mieli by się spotkać.
W końcu nie są spokrewnieni. Mimo, że są rodziną, tak naprawdę nigdy nią nie byli i nie będą. Taka właśnie jest prawda. Okrutna, ale realna, jak ten świat, który chłopak powoli zaczynał nienawidzić.
-Kochanie jedz, bo zupa wystygnie- Ponagliła go matka widząc jak siedzi zamyślony nad talerzem. Spojrzał na nią bezradnie, po czym zaczął powoli jeść. Nie miał apetytu, przełknięcie czegokolwiek dużo go kosztowało.
W pewnym momencie prychnął nie mogąc się już dłużej powstrzymywać. Cóż za ironia… on ledwo się trzymał, jego psychika sypała się z każda minutą i kolejną myślą a jego matka martwiła się jedynie o to by zupa nie wystygła. Rodzice czasem są beznadziejni. Nie dostrzegają prawdziwych problemów swoich pociech, a może zwyczajnie nie chcą ich dostrzec. Zbyt zajęci są wszelkimi innymi sprawami.
-Co cię tak rozśmieszyło?- Zapytała matka z groźna mina, jakby to ona była powodem żartów. Chłopak jedynie pokręcił głową, machnąwszy lekceważąco ręką. Nie warto było nawet zaczynać tej rozmowy, dobrze wiedział jak by się skończyła.
-A właśnie miałam ci powiedzieć, ale jakoś wypadło mi to z głowy. Jutro przyjeżdża siostra twojego ojca i moja matka. Twój ojciec ma urodziny, więc przygotujemy jakieś niewielkie rodzinne przyjęcie. Chce byś dobrze się zachowywał i był grzeczny rozumiesz?- Kacper spojrzał na matkę, jakby była niespełna rozumu. To chyba oczywiste, ale czemu mówiła do niego jak do małego chłopca? Zupełnie nie miał pojęcia, co siedzi tej kobiecie w głowie – Nawet, jeśli nie będziesz czuł sympatii do niektórych gości postaraj się jak najlepiej wypaść, dobrze?- Uśmiechnęła się perliście do syna niczym wspaniała gospodyni domu. Chłopak skrzywił się mimowolnie i wstał od stołu mając już serdecznie dość tego fałszu i zakłamania.
-Rozumiem mamo- Odparł gorzko wychodząc z kuchni. Znów zmierzał do swojego pokoju by po raz kolejny uciec od problemów. By nie musieć patrzeć na tych wszystkich ludzi, tak sztucznie udających szczęśliwa rodzinę. Doskonale wiedział, kogo matka miała na myśli. Siostra ojca, ciotka Alexa miała tutaj jutro przyjechać, a dla matki był to nieproszony gość. Na jej nieszczęście nie mogła jej wyrzucić, bo jak by to wyglądało?
Kacper westchnął ciężko wspinając się po raz kolejny po schodach do swojej idylli spokoju.
Powoli zaczynał się czuć jakby odliczanie do jego końca zostało rozpoczęte. A najgorsze było to, że sam je rozpoczął.

CDN…

5 komentarzy:

  1. Świetny rozdział ;) Naprawdę dawno nie czytałam tak wciągającego bloga. Nareszcie posunęli się na przód ;P Nie umiałam się już doczekać.

    Pozdrawiam Mio.

    OdpowiedzUsuń
  2. Hmm... Od czego tu zacząć... Może tak; natrafiłam na Twojego bloga całkiem przypadkiem, na początku miałam zamiar zostawić tu tylko mały spam i po prostu się ulotnić, ale sama tego nie lubię i moją główną zasadą co do blogowania jest czytam=komentuje, moim zdaniem powinno działać to też na odwrót więc włączyłam prolog krótszego opowiadania i przeczytałam go, później jakby machinalnie włączyłam pierwszy rozdział po czym czynność powtórzyłam i w ten sposób pochłonęłam te małe czarne literki wybite przez Ciebie na klawiaturze. Muszę powiedzieć, że mnie urzekłaś. Choć zdarzało się kilka błędów ortograficznych, interpunkcyjnych czy też językowych to mimo wszystko fabuła tak bardzo przyciąga, że na niedociągnięcia nie zwraca się uwagi. Powiem tylko - Oby tak dalej! Na pewno jeszcze nie raz tu zaglądnę, choćby po to, żeby przeczytać kolejne opowiadanie :)
    Dodam Cię do polecanych na swoim blogu, mam nadzieję, iż Ci to nie przeszkadza.
    Na koniec życzę duuużo weny.

    [ dzien-mojej-smierci.blogspot.com ]

    OdpowiedzUsuń
  3. uwielbiam, kocham *-* normalnie aż mnie skręca na myśl co będzie dalej, serio zazdroszczę talentu to pisania, nawiasem mówiąc czytam wszystkie twoje opowiadania i każdy z nich ma niepowtarzalny klimat ;3 czekam na więceeeeeeej ~~

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudowne opowiadanie. Ten chłopak jest taki niewinny. Zresztą niema co się dziwić skoro chowany jest pod kloszem. Bądź w klatce, kto jak woli.
    Niecierpliwie wyczekuje kolejnej notki.

    OdpowiedzUsuń
  5. Eeej, ja tu zdycham z niecierpliwości! D: Kiedy kolejna notka opowiadań?? T^T nie mogę się doczekaać~! <3

    OdpowiedzUsuń