czwartek, 24 maja 2012

~2~


Wiecie, co? Dopiero drugi dzień szkoły, a ja już mam totalnie dość. I w dodatku mam mieć teraz godzinę z wychowawcą. Co to niby za lekcja?
Siedzimy wszyscy i tylko wydzieramy się by przekrzyczeć całą resztę. Normalnie jak zawody na najgłośniejszego. Właściwie to ogólnie rozwalamy całą klasę. Pewnie gdyby dyro wszedł do nas teraz, to dostałby zawału.
No cóż właściwie to chyba bym się nie zdziwił. Połowa klasy siedzi na ławkach, druga połowa je śniadanie, a jeszcze inni grają w coś lub puszczają muzykę na cały regulator. No, co chcecie? My po prostu zajmujemy się swoimi sprawami i rozwijamy swoje kontakty społeczne. Czy to tak źle?
No dobra, dobra ściemniam wam, ale co poradzić, kiedy nie ma nic do roboty?
Pewnie jesteście ciekawi, co robi zazwyczaj nasza wychowawczynie? Och no dajcie spokój i tak wiem, że jesteście ciekawi.
W sumie to ona chyba bardziej boi się nas niż my jej. Czy nie powinno być czasem na odwrót?
A zresztą, kogo to obchodzi?
Babka ma dopiero 28 lat, więc nic dziwnego, że nie może sobie z nami poradzić. Cóż okiełznanie nas to nie jest łatwa sprawa. To tak jakby ktoś chciał oswoić stado bawołów, serio…
A my w sumie jakoś nie mamy zamiaru nikomu w tym pomagać. Bo czemu mielibyśmy kogoś słuchać?
…Ale skoro już o tym mowa ciekawe gdzie się podziewa nasza pani. W sumie już 10 minut po dzwonku a jej ciągle nie ma. Czyżbyśmy już ją wykończyli na dobre?
Dziwne, zwykle nie spóźnia się więcej niż 4 minuty.
Ciekawe, co się z nią stało?
No, ale jakoś nikogo to nie obchodzi.
Jimmy zaczął robić striptiz na stole. Ciekawy widok, wiecie. Tańczy jakoś tak chwiejnie i wymachuje swoją koszulką jak lassem. Dziewczyny oczywiście zaczęły mu wiwatować.
Jeśli chcecie to przedstawię wam, te potwory w spódnicach.
Lili różowa cukierkowa blondyna. Swoich 8cm tipsów mogłaby używać zamiast widelca. Następna jest Megan piegowata ruda zadziora, podchodzenie do niej, kiedy ma zły humor, co raczej zdarza się często, może się skończyć bolącym kroczem. Ałć!
No i oczywiście jeszcze jakbym mógł zapomnieć, Sara nasza klasowa „piękność”. Słyszałem plotki, że flirtowała z 3 facetami na raz i żaden z nich nie skapnął się, że ma kogoś innego. Ja nie wiem, albo tak bardzo zaślepiła ich miłość albo to ona jest aż tak inteligentna. Chociaż patrząc na jej oceny to druga opcja graniczy niemal z cudem.
Była tylko jedna parka, która wyróżniała się bardziej niż reszta: Marta i Jil. Obydwoje byli strasznymi kujonami.
Marta zawsze miała nos w książkach. Mimo, że miała włosy tylko do ramion, to skutecznie zasłaniały jej całą twarz, tak samo jak spore okulary. No cóż mało, kto dostąpił takiego zaszczytu by „Marta uraczyła go spojrzeniem”.
A Jil, no cóż obraz nędzy i rozpaczy. Zero męskiej dumy ja nie wiem. Jakieś pożal się Boże sztruksy i oczywiście zawsze, ale to zawsze biała koszula! Jedynie zimą urozmaicał swój wygląd zakładając na nią granatową wełnianą kamizelkę. Doprawdy szczyt fantazji…
Nie wiem czy ta dwójka się zmówiła, ale chłopak miał prawie identyczne okulary jak Marta. Dziwne to trochę.
Również miał dłuższe włosy, które zawsze związywał w kucyk.
Cóż on nie był wcale brzydki czy coś. Ale te jego okulary i ubranka skutecznie odstraszały każdą pannę.
Ja to chyba nigdy ich nie zrozumiem. No, bo jak można ciągle czytać książki?
No jak!?
Przecież one są nudne!
No wiecie nie żebym czytał jakąś, ale jak otwieram pierwszą stronę to mam wrażenie, że te literki się ruszają. I jeszcze wyjdzie z tamtą jakiś potwór i wciągnie mnie w inny wymiar i nie będę się mógł wydostać!
No chyba rozumiecie moje obawy?
Przecież nie mogę ryzykować. Nie z ta piękną buźką. Szkoda by jej było no nie?
-Yuki co robimy nudzi mi się- A Lucas jak zwykle szukał nowych powodów do wykręcenia jakiegoś numeru. No nie powiem też mi się nudziło, ale jakoś nie miałem specjalnie ochoty się ruszać.
-Nie wiem. Ja to chyba idę w kime, nic mi się nie chce-
-Mhhmmm- I tyle. Wiedziałem, że pewnie zaraz też dojdzie do takich wniosków. No a co, szkoła to najlepsza noclegownia, jaką znam. Zamiast książek to chyba zacznę nosić poduszkę w plecaku. Jestem niemal pewny, że o wiele bardziej mi się przyda niż te cegły.
I właściwie tak sobie leżałem wyłożony na ławce, wsłuchując się w muzykę krzyków mojej klasy.
W sumie to dość ciekawa mieszanka. I jakby się dokładnie wsłuchać to całkiem niezła kołysanka z tego wychodzi.
Już miałem zasnąć na dobre.
Kiedy tu ktoś wyłączył moją kołysankę.
Dziwne.
Nagle zrobiło się...
...Cicho?
W mojej klasie?
Z wrażenia niemal natychmiast się obudziłem. Spojrzałem na moją klasę. Faktycznie wszyscy zamarli wpatrując się w drzwi. Również spojrzałem w tamtą stronę. I właściwie nie trzeba było mi już żadnych innych wyjaśnień.
O zgrozo. Nigdy nie zgadniecie, kto w nich stoi. No dobra nie zgadujcie, bo wy i tak zawsze jakimś cudem wszystko wiecie mendy.
Tak, nasz chemik pan Mizuki stoi w drzwiach i patrzy się na nas jakimś krytycznym wzrokiem. Czuje kłopoty.
-Dzień dobry. Widzę, że dobrze się bawicie. Wybaczcie, że przerywam wam tak wspaniałą zabawę, ale lekcja chyba już się dawno zaczęła-
Czy on używa jakiejś magii czy co? A nawet, jeśli już, to chyba czarnej. Wszyscy, jaka za sprawa jakiegoś zaklęcia w pośpiechu zaczęli zajmować swoje miejsca. Gracze pochowali swoje PSP i wszystkie konsole czy co oni tam mają. Nawet nasza klasowa grupka „Ladys” przestała wpatrywać się w lusterka i swoje paznokcie a zrobiła ten zaszczyt naszemu chemikowi.
Właśnie chemikowi do cholery!
Więc powiedzcie, co on tutaj robi? Co jest grane? Pomyliłem godziny czy jak?
Nie no raczej nie. Przecież cała klasa zachowywała się jak zwykle. Więc co tu się do cholery dzieje? Chyba, że to jakiś tandetny dowcip? Mam taką nadzieję…
-No nareszcie. Nawet nie chce pytać, co wy tu wyrabialiście panie StriptizMan- Jimmi zrobił się czerwony jak burak. Wsunął się lekko pod ławkę jakby miał nadzieję, że tak go nie będzie widać. -Pewnie zastanawiacie się, co tutaj robię, bo macie teraz mieć lekcję wychowawczą- No to raczej oczywiste, choć żaden z nas, chyba nie narazi się na samobójstwo i nie zapyta.
-No cóż krótko mówiąc przyszedłem was właśnie wychowywać- że co?
Coś czarno to widzę.
Czyżby nasz dyro przeszedł na taktykę „śmiertelnie przerażeni będą cicho” i planuje każdego dnia wysyłać nam na lekcje naszego chemika? Oby nie.
-No cóż właśnie przed chwilą nasz dyrektor zakomunikował mi, jakże wspaniałą wiadomość, że mam się wami zająć- Czy to tylko dla mnie zabrzmiało jak zapowiedz rzezi? – Cóż, mówiąc szczerze to wasza pani wychowawczyni ogłosiła nam wczoraj, że idzie na roczne poratowanie zdrowia. Jak widać wykończyliście ją bardzo skutecznie. No cóż możemy jej życzyć tylko szybkiego powrotu do zdrowia. Na wasze nieszczęście dyrektor znalazł szybko zastępstwo. I właśnie w taki oto wspaniały sposób będę waszym wychowawcą przez cały ten rok. Mam nadzieję, że nie będę musiał się na was denerwować. Racja.-
Ja chyba mam coś ze słuchem. Zabawne, ale usłyszałem, że Mizuki będzie naszym wychowawcą.
Uwierzycie w to?
Ja nie wierze.
I pewnie już dawno zacząłbym się śmiać z tego głupiego żartu gdyby nie poważne miny innych. Właściwie to czuć było takie napięcie w powietrzu jak nigdy. Czyli że ...
To nie jest żart?
Bez jaj...
Wy tak na serio?
Nie...
Nie, no co wy? Nie róbcie mi tego!
Cholera chyba was pogięło. ON moim wychowawcą? Nieeeeee.
To ja już wole zginąć.
W klasie jest taka cisza, że nikt nie wie, co zrobić. I właściwie to pan Mizuki chyba też nie, bo w końcu wzdycha głęboko i nonszalancko siada na brzegu swojego biurka. Wiecie co, zacznę myśleć, że on naprawdę jest tu przez pomyłkę. Nawet sobie nie wyobrażacie, jaki cudny widok mam przed sobą. Jak Wspaniały Apollo. Naprawdę!
Dobra idioto przestań chwalić tego demona…
-W sumie to nie mam nic konkretnego przygotowanego. Nie spodziewałem się tego, bo dyrektor powiedział mi to dosłownie 2 minuty temu. W takim razie myślę, że najlepszym rozwiązaniem będzie po prostu zapoznanie się. Dobra. To może tak. Przypomnę, że nazywam się Mizuki Shin. Oprócz tego, no cóż mam 26 lat. I uprzedzę wasze pytanie nie, nie jestem żonaty i dzieci też nie mam. Coś jeszcze hmmm... właściwie to lubię muzykę. To chyba tyle o mnie teraz może wy mi się przedstawicie. No dobra niech nasz pan striptizMan zacznie-
Jimmi ponownie zrobił się cały czerwony. Popatrzył się niepewnie na nauczyciela, jakby ten zaraz miał się na niego rzucić za każde słowo.
-Ja...nazywam się Jimmy... Jimmi Steward- Wiecie co, to aż dziwne. Bo Jimmi jest najbardziej pewnym siebie typem w całej klasie. Dziewczyny go uwielbiają. A teraz co? Gada tak cicho, że ledwo mogę usłyszeć jego słowa. Naprawdę, gdy nasz chemik wchodzi w grę wszystko robi się jakieś  dziwne.
-No dobrze coś więcej?-
-Ja, no...interesuje się modą i właściwie to lubię tańczyć i... i to chyba tyle-
-Lubisz modę i tańczyć no dobrze, jakieś plany na przyszłość?- Mam wrażenie jakby to było przesłuchanie na komisariacie a nie lekcja zapoznawcza. Co jest z tą całą chora atmosferą?
-Ja nie wiem. Myślałem żeby zostać modelem dla jakiegoś magazynu, czy coś- Haha słyszeliście to, modelem? No nie. On modelem? Haha dobre sobie. Już go widzę na okładce jakiegoś czasopisma. Haha!!!
Ale o dziwo blondyn nawet się nie uśmiechnął. Chyba naprawdę wziął ten pomysł na poważnie. No dajcie spokój. Chyba nikt oprócz niego nie wziąłby tego na poważnie.
-W sumie to całkiem niezły pomysł. z twoją otwartością powinno ci się udać- Tak, tak Jimmi znowu się rumieni. Czy mi się wydaje czy blondynowi zawstydzanie ludzi sprawia niepomierną frajdę? Boże, co za sadysta!
-No dobrze to może teraz nasza pani blond włosa, która tak dokładnie przygląda się teraz swojemu lakierowi na paznokciach- Lily przeniosła spłoszone spojrzenie na nauczyciela. Na jej policzkach wykwitł różowy rumieniec. W sumie to nawet pasował do tej jej różowej, fakbankowej kiecki. Wyglądała jak taka lalka, wiecie?
-J...ja, ja?-
-No tak. przedstaw się- Mizuki miał ton głosu, jakby mówił do idiotki w sumie to mu się nie dziwię widocznie ona po prostu wywiera takie wrażenie na ludziach. Co poradzić?
-Ja nazywam się Liliane Alberts, ale wszyscy mówią mi Lily- Powiedziała Liliann? Liliann? Bez jaj chyba zaraz padnę ze śmiechu. W jej ustach zabrzmiało to naprawdę komicznie. A ja byłem święcie przekonany przez te wszystkie lata, że ma na imię Lily. Liliann też coś, jakby w ogóle pasowało jej takie imię.
-Świetnie Lily, więc kim chcesz zostać?- Znając życie to pewnie powie, że wyjdzie bogato za mąż i zostanie pasożytem domowym. No bo co niby mogła by robić?
-Ja, no myślałam, ale tak tylko myślałam...- A tej, co się stało?
-No dalej przecież to tylko plany. Nie wstydź się-
-No... myślałam, żeby zostać fryzjerką, albo kosmetyczką- Jak ona zostanie fryzjerką to będę ją polecał wszystkim moim wrogom. Słowo daję. Nie radzę odwiedzać takiej fryzjerki.
-No cóż, to dobre plany. Wydaje mi się, że powinny się ziścić- Ta marzenia zawsze warto mieć prawda? -No dobrze może teraz para na końcu klasy w okularach-
Wszyscy spojrzeli na naszych kochanych kujonów. Taaaa, kochani to oni byli jak mieli zadanie domowe, hehe.
-Nazywam się Marta Walles, chce pójść na studia farmaceutyczne-
-Ja nazywam się Jil Mason i chce iść na prawo- A ja na lewo kurde! Co to miało być? To było naprawdę szybkie. Co oni się nikogo nie boją czy co? A w ogóle, co za farmaceutyczne? Co to niby jest?
-No to poważne plany macie farmacja i prawo. Mam nadzieję, że się spełnią w 100%. No dobra, to może teraz nasze łobuziaki. Lucas zacznij- Skąd on? Już zapamiętał jego imię? Ocho... to nie wróży nic dobrego. To znaczy, że mu jakby, podpadliśmy nie?
-Skoro pan mnie zna to chyba nie ma potrzeby żebym się przedstawiał- Spojrzałem na przyjaciela, nie wiedząc czy mam go podziwiać za odwagę, czy może walnąć w łeb za głupotę.
Czy on do reszty zwariował? Co on masochista czy jak? Żeby tak się narażać naszemu chemikowi…
No nie wierze!
A blondynowi wcale nie było do śmiechu uniósł brwi w geście poirytowania i po prostu rzucał tymi swoimi piorunami z oczu. Ja bym się bał.
-No widzisz, dobrze sobie ciebie zapamiętałem, ale może dodatkowe informacje też się przydadzą, no wież żebym cię lepiej mógł upilnować- Spojrzałem jeszcze raz na Lucasa. Chyba przywołał się już nieco do porządku, bo siedział prosto a jego zwyczajowy zadziorny uśmieszek gdzieś zniknął. To się nazywa cięta riposta czy może zastraszanie? Jakby nie było, to jest karalne nie? Nie?
-No, ja nazywam się Lucas Fellton. W sumie to jeszcze nie myślałem, co będę robić. Pewnie przejmę rodzinną cukiernię albo zostanę muzykiem- Tak, wiedziałem doskonale o planach Lucasa. Dajcie spokój ten koleś gada o wszystkim nie da się go nie słuchać.
-Muzykiem? Na czym grasz?-
-Na elektryku i trochę na perkusji. Może założę zespół nie wiem-
-No cóż, jeśli jesteś w tym dobry to, czemu nie. Gitara to dość trudny instrument, ale jeśli masz szybki refleks i umiejętności to możesz zbić fortunę. Co do perkusji, to też dobry wybór, w świecie muzyki ceni się dobrych perkusistów. Mało jest osób, które potrafią wczuć się odpowiednio w rytm- Czy to tylko ja gapie się dziwnie na naszego chemika?
A nieee, reszta klasy też tak robi.
Wiecie to dość dziwne jak tylko poszło o muzykę to ten koleś rozgadał się jak nie wiem. A w ogóle to skąd on niby tyle wie o muzyce? Co wy mi tu chcecie wmówić, co? On jest chemikiem do cholery! Chemikiem!
-No dobra, bo zabraknie nam czasu. Więc teraz by nie popełnić znów tego samego błędu powiem, że kolej kolegi obok- Wiecie to trochę jakby... zabolało? Zrobiło mi się jakoś przykro.
Dlaczego Lucasa pamięta a mnie nie?
Ta jasne, bo uwierzę w tą jego gadkę o błędzie. No jasne. Po prostu mnie nie pamięta i tyle. A przecież stałem tuż obok mojego przyjaciela. Tylko, że...jakby wtedy miałem kłopoty z mówieniem. No dobra, wtedy to ja byłem żywą kukłą, lepiej wam?
-Ja nazywam się Yukimura Satomi- Poszło mi zadziwiająco dobrze. Tylko powiedziałem to jakoś bez życia i bez przekonania. Wiecie jakoś mi spochmurniał cały świat po tej jego głupiej zapowiedzi.
-Eee, coś się stało?-
-Nie- Pokręciłem głową kategorycznie zaprzeczając. No, bo niby, co?... że niby mi przykro? Wcale nie, spadajcie! Nie jest mi przykro po prostu tak jakoś...
-Więc może nam powiesz, kim chcesz zostać w przyszłości?-
-Ja chce zostać...- I się zaciąłem. Właśnie dobre pytanie. Kim ja chce zostać w przyszłości? Wszyscy mają jakieś plany nawet Lucas ma marzenia. A ja?
Kim miałbym zostać?
Nie mógłbym po prostu, ciągle być uczniem, tym głupkowatym denerwującym Yukim? Chyba nie.
Właściwie to nigdy nad tym nie myślałem. Nad moją przyszłością, tą odległą. Ale najsmutniejsze jest to, że...
-...ja, ja nie wiem-
I wiecie co, to trochę przerażające. Bo za rok kończę szkołę. A w ogóle nie mam pojęcia, co ze sobą zrobię. No, bo niby, czym mam się zająć?
Do czego ja się najlepiej nadaję?
Ja...
...Nie wiem!

CDN...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz