czwartek, 24 maja 2012

~16~


Po mojej poprzedniej wizycie w domu Mizukiego moja głowa szaleje. Nawet śni mi się po nocach, a ja budzę się w nocy zlany potem z pewną częścią ciała… ekhem w ciekawym położeniu.
Wolałbym nie komentować zbytnio tego faktu.
Właściwie do wczoraj nie było tak źle. Bo i oczywiście blondyn wywoływał u mnie dziwne reakcje, których za cholerę nie potrafię zrozumieć, ale po wczoraj dzieje się ze mną coś dziwnego, dziwniejszego niż zwykle rzekłbym nawet.
Gdy tylko na niego patrzę przypomina mi się ten dziwny moment, gdy nachylił się nade mną a potem… jest jeszcze gorzej. Moje ciało samo reaguje, naprawdę uwierzcie mi nie mam nad tym żadnej kontroli. Powoli zaczyna to być lekko uciążliwe. No bo ile razy można biegać do łazienki?! No dajcie spokój.
Dobra czas to przyznać… jestem beznadziejny. Jakim cudem mogło do tego dojść, ja się was pytam?
Ja chyba naprawdę jestem w nim zako… nieeee, nie, nie ma mowy, nie zgadzam się. To niemożliwe. To musi być jakaś wielka pomyłka. Przecież nie można zakochać się w swoim nauczycielu, do tego gdy nie wie się o nim praktycznie nic. Bo tak właśnie jest, co ja o nim wiem? O jego rodzinie, przeszłości o tym co lubi a czego nienawidzi? No nic.
Wiec jak mogę twierdzić, że się w nim zako… cholera nie powiem tego na głos!
To musi być jakieś chwilowe zauroczenie. Może to taki szok.
No wiecie ze starego, mrukliwego, zrzędliwego starucha przeszliśmy do młodego, przystojnego boga miłości. Nie, ja wcale nie przesadzam. Czy wy wiecie jak on się uśmiecha?
No czysta euforia.
Dłużej tego nie zniosę, naprawdę musze coś z tym zrobić. Nie mogę pozwolić, by myśli o nim ciągle mnie rozpraszały. W przeciwnym wypadku nie  będę w stanie myśleć o niczym innym. Niedługo zaczną się egzaminy półroczne, musze się skupić, albo znowu je zawale.
Tym razem nie mogę ich oblać, jestem pewny, że wtedy nauczyciele dobrze się postarają żeby dyro wylał mnie na zbity pysk. A ten pewnie nie będzie miał przed tym jakichś szczególnych oporów.
-Co cię znowu gryzie Yuki?- Lucas szturchnął mnie mało delikatnie w bok z zaczepnym uśmieszkiem.
-To nic takiego. Za dużo myślę- Odetchnąłem głęboko starając się trochę zrelaksować. Jak tak dalej pójdzie to dostanę jakiejś depresji, czy czegoś podobnego.
-To przestań myśleć. Do miłości mózg nie jest potrzebny, z reguły w takich chwilach nie działa za dobrze. Wtedy coś innego działa o wiele lepiej …- Lu uśmiechnął się do mnie perfidnie, autentycznie mając na myśli tylko jedno.  Trzepnąłem go w ramię robiąc się cały czerwony. Ach ten cholerny zboczeniec. Mógłby się chociaż na chwile powstrzymać gdy ja tu ledwo się trzymam, cholera!
-Swoją droga jak tam sprawy z Tamarą ostatnio jakbyś no nie wiem… znormalniał?- Posłałem mu złośliwy uśmieszek, co ten przyjął wielkim fochem. No cóż zemsta bywa słodka.
-Przecież ja zawsze jestem normalny- Prychnął zadzierając nosa do góry i wykrzywiając wargi w dziwnym grymasie. O tak, tak szczególnie normalny był, gdy ślinił się na widok dziewczyny w stołówce – A jeśli chodzi o Tamare, to sprawy idą dobrze, nawet bardzo dobrze- Spojrzałem na mojego kumpla, który z chwili na chwilę stawał się coraz bardziej czerwony.
Ciekawe co znaczy to jego „dobrze”.
Nie mogłem się powstrzymać i po prostu klepnąłem go mocno w plecy i złapałem pod ramie. Naprawdę kocham tego gościa. Z chęciom adoptowałbym go, jako brata. Jak już mówiłem jego szczęście jest moim szczęściem. A ja nie zamierzam mu psuć humoru swoimi dziwnymi domysłami i wątpliwościami.
-Dobrze stary, więc cieszmy się, że chociaż tobie się układa w życiu. Mam nadzieję, że tak już zostanie- Wyszczerzyłem się do kumpla jak głupi. Ten oddał uśmiech, ale po chwili znowu spochmurniał.
-Yuki ale Mizuki nic ci nie zrobił, co?- Zapytał poważnie śmiesznie marszcząc brwi.
-Nie. Skąd- Pokręciłem głową wypuszczając przyjaciela z objęć. Tu nie chodziło o blondyna tylko o mnie. To ze mną było coś nie tak.
-Więc powiedz mi, o co chodzi? Myślałem, że ostatnio  jest okej, ale ty znowu zacząłeś posępnieć i niknąć jak cień człowieka. Co się dzieje?- Zapytał ze zmartwieniem w oczach.  I co ja mam mu powiedzieć? Że boję się stanąć koło blondyna, żeby nie palnąć czegoś głupiego, że uciekam przed nim jak mogę, bo robię się czerwony ilekroć go widzę, przecież to żałosne. Jak można kochać się w swoim nauczycielu no jak?
-Nic. Chodzi o to, że… to przecież zupełnie niemoralne. Jak ja mógłbym… z nim. Poza tym obydwoje jesteśmy facetami- Zakończyłem z dziwnym uciskiem w klatce. Serce kuło mnie od środka próbując udowodnić swoje racje.
Szkoda tylko, że nikt nie chce go wysłuchać. Ja nie chciałem, bo źle by się to skończyło.
-Och przestań pieprzyć!- Spojrzałem na kumpla z lekką niepewnością. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz do mnie klną. A racja chyba nie było takiego razu…
-Co ty jesteś jakąś pieprzoną babą, że musisz dojrzeć do związku? Przestań się tak zachowywać. Zrób chociaż raz to co czujesz, to czego tak naprawdę chcesz!- Przez chwilę patrzył na mnie jeszcze wściekły, a potem widząc chyba szok na mojej twarzy opamiętał się i już dużo spokojniej zaczął do mnie mówić -Słuchaj Yuki los daje ci szanse to do ciebie należy decyzja czy ją wykorzystasz czy zmarnujesz. Drugiej nie będzie. To naprawdę nie jest ważne, co inni pomyślą. To nie jest ważne, czy to twój nauczyciel, czy sąsiad, czy obcy a nawet to czy to kobieta czy mężczyzna. Ważne jest to, co jest tutaj- Popukał palcem w moją klatkę w miejscu gdzie znajdowało się serce.
Uśmiech sam pojawił się na moich ustach. Nie pamiętam, żeby ktoś kiedyś dał mi tak porządnego kopa jak ten człowiek.  Bogu dzięki, że mam go przy sobie.
-Poza tym Yuki, od kiedy stałeś się taki bojaźliwy? Pamiętam jak kiedyś ktoś powiedział mi bardzo mądre słowa wiesz, „ Lepiej spróbować i przegrać, ale być bogatszym w doświadczenia, niż żałować całe życie, że nie zrobiło się tego na czym naprawdę nam zależało.”- Spojrzałem na Lucasa kompletnie zaskoczony. Nie wierze, zacytował moje własne słowa z czasów, gdy dopiero co się poznaliśmy. Pamięta coś takiego? To… zawstydzające!
Ale chyba Lucas ma racje, kiedyś byłem odważniejszy. Kiedyś nie przejmowałbym się takimi błahostkami. Może naprawdę straciłem zapał do życia przez te lata. „Żyj chwilą” moja odwieczna dewiza. Ciekawe kiedy o niej zapomniałem…
Prychnąłem gwałtownie, co Lu odebrał ze złośliwym grymasem. Chyba sądził, że robię sobie z niego jakieś żarty.
-Dzięki stary tego było mi trzeba- Stuknąłem go biodrem, za co on oddał mi solidnym czochraniem. Spojrzeliśmy na siebie zupełnie rozbawieni i uśmiechnięci. Czy nie sądzicie, że przyjaźń jest wspaniałym stanem, bo ja właśnie to sobie uświadomiłem.
-Dobra teraz już chodźmy, bo zaraz będzie lekcja z twoim ulubionym nauczycielem.- Po prostu nie mogłem mu nie przywalić za ten tekst. No przecież on mnie jawnie prowokuje. Jeśli go zabije to i tak mnie uniewinnią… z tą przyjaźnią to chyba musze się jeszcze dobrze zastanowić.
-O co ci znowu chodzi co? To nie tak, że mam coś do niego- Fuknąłem oskarżycielsko do kumpla, choć i tak czułem jak moje poliki zaczęły lekko piec. Do cholery z tym wstydem.
-Tak, tak jasne- Lucas machnął lekceważąco ręka i zaczął się podśmiewać pod nosem. No przecież zabije…
-Przestań Lu już ci mówiłem, że to nie tak- W odpowiedzi na moje starania kumpel zaczął się po prostu jeszcze mocniej śmiać. Po raz kolejny klepnąłem go w ramię wściekły. Czekajcie, ja go nazwałem przyjacielem? Odwołuje to…
W każdym bądź razie postanowiłem zignorować śmiechy Lucasa i po prostu jak każdy NORMALNY uczeń iść na niesamowicie nudne lekcje z moim …ekhem zdecydowanie nie tak nudnym nauczycielem.
Szczerze naprawdę nie wiem, co zrobię, gdy go zobaczę. A jeśli znowu odwalę coś niestosownego i to jeszcze w szkole! Ciągle nie mogę zapomnieć o tym naszym spotkaniu. Naprawdę miałem wrażenie…znaczy wydawało mi się… tak jakby… no wtedy… och dobra no, myślałem, że mnie pocałuje! Nie to wcale nie tak, że tego chciałem. Wcale nie, no naprawdę przysięgam. Po prostu to było takie dziwne. On się nachylił nade mną, był tak blisko a jego usta były tuż przy moich… aach dość! Zwariuję no przysięgam jeszcze chwila a zwariuję. Powinienem przestać o tym myśleć. Zachowuję się jak jakiś zakochany nastolatek, blleee wyplujcie to słowo. To naprawdę wcale, a wcale nie jest słodkie. To, to… straszne i takie krępujące. Nie wiem jak można w ogóle chcieć być w takim stanie, kiedy to takie… dziwne?
Cholera ostatnio zdecydowanie zbyt często używam tego słowa. Dziwne, dziwne, wszystko jest takie dziwne!
Zachowanie Mizukiego jest dziwne.
Moje reakcje są dziwne, co dziwniejsze jego reakcje też.
A najdziwniejsze, że nie mam pojęcia, co się tak właściwie dzieje.
W połowie drogi pod klasę zdałem sobie sprawę, że Lu od dłuższego czasu mnie obserwuje. Cholera musi mieć niezły ubaw. Mam niestety zły zwyczaj nadmiernego gestykulowania, gdy tylko się denerwuję. To naprawdę kłopotliwe wierzcie mi.
Czasem po prostu macham bez sensu rękami, albo wodze gdzieś błędnym wzrokiem, a najgorzej jest, gdy po prostu znikąd wzdycham, czasem kilka razy na minutę… możliwe, że właśnie dlatego większość ludzi uważa mnie za psychola albo inne dziwactwo. No ale co ja poradzę. Taka moja natura.
-Yuki, o czym myślisz? Denerwujesz się? Serio ja tak tylko żartowałem, wiesz?- Zapewnił mnie z cieniem zmartwienia na twarzy. No tylko mi nie mówcie, że go sumienie ruszyło…
-Spoko to nic, po prostu myślę dużo, chyba za dużo- Westchnąłem pocierając skronie. Od tego wszystkiego zaczęła mnie boleć głowa. Może dobrą wymówką było by teraz pójście do pielęgniarki? Nie musiałbym się spotykać z Mizukim.
Nie, dopadłby mnie potem jeszcze bardziej oburzony i wściekły.
-Yuki już to mówiłem, ale najwyraźniej do ciebie nie dotarło, jeśli chcesz to zawsze możesz mi powiedzieć, co ci tam siedzi w głowie. Jak tak dalej pójdzie to z nadmiaru myśli wybuchniesz- Zaśmiałem się lekko na tą uwagę. Naprawdę tak się czuję, jakbym zaraz miał eksplodować.
–W razie czego, nie mam zamiaru zbierać twoich szczątków ze ściany. Więc może lepiej powiedź, co tam kryjesz, co?- Zaśmiał się cicho, jakby miał być to dobry żart, mimo to dalej patrzył na mnie z tą samą uwagą i zmartwieniem. Co za niemożliwy człowiek.
-Och serio taki z ciebie kumpel- Parsknąłem tylko, by rozluźnić nieco atmosferę, ale chyba nie było to zbyt przekonujące dla brązowowłosego –Nie patrz tak na mnie, naprawdę nic mi nie jest chodźmy już, bo zaraz będzie dzwonek- Ponagliłem kumpla schodząc ostatnimi schodami, by dostać się pod klasę.
-Jak chcesz- Lu westchnął tylko zrezygnowany, jakby rozumiejąc, że nic więcej ze mnie nie wydusi.
Gdy stanęliśmy u podnóża schodów rozbrzmiał dzwonek na lekcję.
Nauczyciela, to znaczy Mizukiego nie było. Co było naprawdę dziwne biorąc pod uwagę, że on nigdy, powtarzam, nigdy się nie spóźnia, a nawet zdarza mu się być przed czasem. Zresztą chyba nie tylko nas to dziwiło. Wszyscy uczniowie stali pod klasa jakoś nerwowo, co chwila zaglądając w stronę schodów i szepcząc coś miedzy sobą po cichu. Wszyscy wyglądali na zmieszanych, cóż to chyba pierwszy raz, gdy zdarza się coś takiego.
-Już otwieram!- Jakiś mały dzieciaczek wyglądający jak pierwszoklasista, zaczął biec w naszą stronę wymachując kluczem. Wszyscy spojrzeliśmy na siebie z niemym pytaniem wypisanym na twarzach. Co się do cholery dzieje!
Dziwne szepty zaczęły się rozprzestrzeniać a cała klasa wydawała się jedynie coraz bardziej poddenerwowana.
-Hej mały wiesz gdzie nasz nauczyciel?- W pewnym momencie Lu postanowił zadać pytanie, które zadawał sobie chyba każdy. Mały rudy chłopak spojrzał na niego nieco przestraszony, ale zaraz pociągnął nosem i zabawnie zadarł głowę do góry, jakby chciał pokazać, że wcale się go nie boi.
-Wasz nauczyciel, pan Mizuki dał mi klucz i kazał powiedzieć, że zaraz przyjdzie, a wy macie na niego czekać w klasie- Powiedział mały na jednym tchu zwijając usta w śmieszny dziubek i pokazując na nas palcem. Po chwili włożył klucz do zamka i otworzył wielkie, stare, białe drzwi do pracowni chemicznej.
Wszyscy spojrzeliśmy po sobie. Zdecydowanie coś tutaj było nie tak. Czuje, że kroi się jakaś akcja. Mimo to po chwili dziewczyny zaczęły wchodzić pierwsze. Mimo całej sytuacji, żadne z nas nie chciało się narażać blond diabłowi. W szkole naprawdę był cholernie niebezpieczny. Wkurzanie go nie było dobrym pomysłem, a skoro małolat twierdzi, że kazał nam czekać w klasie to tak zrobimy.
Po chwili wszyscy siedzieliśmy już grzecznie na swoich miejscach. Szepty i nerwowe spojrzenia sprawiły, że powietrze w klasie stało się jakieś gęste. Wszyscy trwaliśmy w tej nerwowej atmosferze czekając na przybycie Mizukiego. Wtedy wszystko się wyjaśni.
Zegar wskazywał już 5 minut po dzwonku a wciąż nic się nie działo.
W pewnym momencie  skrzypnięcie drzwi zupełnie uciszyło całą klasę. Wszyscy z kompletnym zaskoczeniem i ciekawością obserwowali jak do klasy weszli 2 uczniowie, niosąc ze sobą duże kartonowe pudła. Tuż za nimi do klasy wszedł nasz chemik z wielkim uśmiechem zadowolenia na twarzy, a  co dziwniejsze w białym laboratoryjnym fartuchu.
Cała klasa umilkła zastygając w oczekiwaniu.
-Dobra klaso przepraszam, że musieliście czekać, ale dzisiaj zrobimy coś zabawnego- Ogłosił blondyn szczerząc się do nas zadowolony z siebie – Dzisiaj będziemy robić doświadczenia chemiczne, więc szybko dobierzcie się w 5-cio osobowe grupy- Na koniec klasnął w dłonie ponaglając nas. Mimo to nikt się nie ruszył. Wszyscy siedzieli w ławkach patrząc głupio na nauczyciela niepewni chyba, co mają zrobić. Trwało to dłuższą chwilę nawet dwóch uczniów, którzy przynieśli kartony zdążyli wyjść nim ktokolwiek z nas zaczął coś robić.
W końcu Mizuki nieco zirytowany uniósł jedną brew patrząc na nas z politowaniem.
-No co z wami? Nie mam zamiaru się powtarzać- Wszyscy spojrzeliśmy po sobie, po czym każdy wstał i zaczęliśmy się dobierać w grupy. W klasie zrobił się niezły szum. Dłuższą chwile zabrało nam dobranie się. Zwykle tego nie robimy, więc… były małe problemy z ustaleniem, kto z kim chce, a kto nie chce siedzieć. W efekcie po kilku minutach, jako tako podzieliliśmy się na mniejsze grupy.
Na szczęście ja trafiłem do jednej drużyny z Lu i jeszcze trzema dość sympatycznymi chłopakami. W dodatku jeden z nich, Tom, uchodził za dobrego ucznia. Więc cokolwiek ma w zanadrzu Mizuki z takim asem w rękawie nie czeka nas porażka.
-No nareszcie. Dobra, teraz każda z grup dostanie ode mnie kartkę z zadaniami, które musicie wykonać, na odwrocie macie napisać wyniki waszych doświadczeń, obserwacje i oczywiście podpisać się- Wypowiedział to z tak grobową miną, jakby miał ochotę zabić każdego, kto chce mu się sprzeciwić – Potrzebny sprzęt macie w kartonach: próbówki, odczynniki, wszystko. Dziś pracujecie sami. Ach, tylko jedno, błagam nie wysadźcie niczego- Uśmiechnął się do nas zadziornie i nieco pobłażliwie. Dziwne…
Tak więc Ja, Lu, Tom, Jerry i Meff jak nazywali go powszechnie ludzie, byliśmy  zdani na siebie do końca tej lekcji. Gdy Mizuki doszedł do naszej grupki podał nam kartkę z cichym „powodzenia”, po czym odszedł bez słowa.
Wiecie, chyba mam kolejny problem dzisiejszego dnia. Chociaż nie, to już raczej kryzys, a ten chyba ciężko będzie mi przezwyciężyć… Nawet nie wiecie jak bosko blondyn wygląda w tym fartuchu. No co? Nie śmiejcie się, to wcale nie jest zabawne. Nie, nie zwariowałem.
Mam wam to opisać? Dobra sami się przekonacie.
Właściwie wygląda dużo poważniej i dumniej, gdy ma ten biały kilt na sobie, no serio. Wygląda jak lekarz czy coś takiego, albo jak jeden z tych chirurgów niesamowicie mądrych i przystojnych z seriali, które uwielbiają wszystkie kobietki, tylko, dlatego, że są tam przystojni aktorzy. Po prostu patrzę na niego a on promienieje. W dodatku ten jego Szelmowski uśmiech… i to jak patrzył na nas z wyższością, tak cholernie pasowało do jego imidżu, że po prostu nie mogłem oderwać od niego wzroku. W dodatku wsadził jedną rękę do kieszeni i  stanął nonszalancko przyglądając się poczynaniom grup. Boże gdybym był kobietą, chyba bym się na niego rzucił.
-Dobra to bierzemy  się do roboty- Dopiero głos Toma wyrwał mnie z zamyślenia, spojrzałem na kartkę, choć szczerzę nie mam pojęcia,  co tak właściwie mamy zrobić. Przez chwile wszyscy patrzyliśmy na naszego Asa czekając tylko na jego polecenia.
-Dobra chłopaki to tak. Potrzebujmy 5  próbówek, parę pipet i …takie tam jeszcze…- Dodał patrząc na nasze niepewne i cóż, dość głupio wyglądające miny. Chyba zdał sobie sprawę, że nie mamy pojęcia, o czym mówi. Westchnął tylko po czy zaczął bazgrać  coś na kartce.
-Przynieście mi to, co namalowałem na kartce ok?- Lu złapał za listę i razem z Jerrym poszliśmy w stronę kartonów. Cóż doszukanie się tego, co było potrzebne nie okazało się wcale takie trudne. Wziąłem cześć szkła i chyba z przyzwyczajenia już spojrzałem w stronę naszego chemika. Nieoczekiwanie on również na mnie patrzył. Macie chyba świadomość, że gdy wygląda TAK, trudno jest się nie zaczerwienić prawda? Tak więc spaliłem buraka. Boże chciałbym znaleźć jakąś małą mysią dziurkę , by  się w niej schować. Z trudem doszedłem do stolika nie upuszczając niczego i z wielką ulgą usiadłem na miejsce.
-Dobra to zaczynamy. Teraz musimy dodać to, do tego, a potem  dobrze wymieszać- Tom złapał pierwsze dwie próbówki i zaczął tam coś wlewać. Najpierw jeden związek, potem drugi  a na koniec dodał tam jeszcze jakiś papierek. Szczerze, wszyscy patrzyliśmy na niego z wielkim podziwem, bo chyba żaden z nas nie miał pojęcia, co właściwie robił. Po chwili płyn zmienił kolor z żółtego na czerwony, a potem znów przeszedł w  pomarańcz. Lepsze było jednak to jak w drugiej próbówce sprawił, że woda z koloru różowego znów zmieniła się w przezroczystą. Mówię wam to jak magia, dosłownie. Sam nie wiem jak to możliwe, ale dzieje się na moich oczach. Dosłownie w jednym momencie było różowe, potem Tom wstrząsnął tym i zrobiło się przezroczyste. Naprawdę to jakaś wielka magia. W życiu czegoś takiego nie widziałem.
Dobra pomijając fakt, że raczej moje zainteresowanie chemią jest znikome, to wcześniej nigdy nie mieliśmy okazji robić doświadczeń. Nasz poprzedni chemik wolał się na nas wydzierać i zatruwać nam życie durnymi zadaniami. Nie żeby Mizuki tego nie robił, ale z nim jest jakoś tak… ciekawiej?
Rozejrzałem się po klasie wyglądało na to, że wszyscy głowili się nad zadaniami, ale można było wyczuć swobodę. Wygląda na to, że pomysł blondyna na uatrakcyjnienie naszych lekcji wypadł doskonale. Wszyscy wydawali się zadowoleni i poruszeni. Słychać było nawet śmiechy od czasu do czasu przy jakiejś grupce, co nigdy wcześniej się nie zdarzyło na chemii z tym blond sadystą.
Czy  nie sadzicie, że to śmieszne?
 Nigdy wcześniej nie mieliśmy  nauczyciela, który organizował by nam, tyle ciekawych rzeczy i próbował  jakoś urozmaicić lekcje, a z drugiej strony, chyba nikogo nie baliśmy się tak bardzo jak jego. To jak kolejna dziwna ironia i znów związana z nim.
-Kurczę nie wiem jak to zrobić- W pewnym momencie ogłosił Tom na co każdy z nas zareagował nerwowo. Jeśli on  nie potrafi tego zrobić, to już naprawdę było źle – Ostatnie zadanie, jest jakieś dziwne. Nie wiem jak to trzeba zrobić, chyba czegoś tutaj brakuje- Ogłosił chłopak jeszcze dokładnie przyglądając się kartce.
-Może powinniśmy zapytać pana Mizukiego- Zaproponował Jerry siedzący obok niego, który zerknął na kartkę przyglądając się kłopotliwemu zadaniu.
-Nie!- Krzyknąłem zupełnie bez zastanowienia słysząc tą propozycję. Jeśli Mizuki  teraz tu podejdzie, pod wpływem emocji mogę zrobić coś czego naprawdę bym nie chciał. On tu nie może przyjść, spalę znowu raka , na pewno wyśmieje mnie, albo co gorsza dowie się o moich dziwnych upodobaniach.
-Yuki daj spokój- Upomniał mnie Lu z oskarżycielskim tonem, na pewno sądził, że przesadzam. Nie ja wcale nie przesadzam… ja tylko… upewniam się o wszelkich środkach ostrożności i tyle.
Chwyciłem kartkę od Toma i zacząłem uważnie czytać owo zadanie. Wszyscy rzucili mi jakieś dziwne spojrzenie na pograniczu zaskoczenia i rozbawienia. Co, że niby ja sobie nie poradzę z tym zadaniem tak myślicie?... i cholera możecie mieć rację, bo nic z tego nie rozumiem. Mimo to nie pozwolę, na to, żeby Mizuki tu przyszedł i żebym się przed nim zbłaźnił… znowu.
Dumnie podniosłem głowę do góry i złapałem za pierwsze lepsze odczynniki. Dodałem trochę tego, potem tamtego i na koniec jeszcze jakieś opiłki metalu, które przyniósł Lu. Nim je dodałem spojrzałem jeszcze na Toma, który miał bardzo niepewną minę, żeby nie powiedzieć przerażoną.
-Yuki na pewno wiesz, co robisz?- Zapytał ostrożnie patrząc jak powoli dodaję ostatni składnik.
-J-jasne, że tak- Prychnąłem udając  znawcę, chociaż szczerze nie mam pojęcia. To tylko jakieś przypadkowe składniki, których używaliśmy wcześniej.
Nawet nie wiecie, jaka ulgę odczułem, gdy nic się właściwie nie stało. Westchnąłem tylko i już miałem powiedzieć, że to doświadczenie właśnie tak miało wyjść, gdy z próbówki zaczął wydobywać się dym. Przełknąłem ślinę obserwując, jak dziwne bąbelki zaczęły wrzeć w małym naczynku. Spojrzeliśmy po sobie przerażeni, po czym wszyscy dokładnie w jednym momencie odskoczyliśmy od stolika, jak oparzeni.
-Yuki coś ty narobił?!- Syknął do mnie Lu tak, żebym tylko ja usłyszał.
-Co się dzieje?- Mizuki momentalnie znalazł się przy naszym stoliku. Tom niepewnie wskazał na parująca próbówkę. Blondyn szybko ją złapał i zaczął przyglądać się jej dokładnie. Wziął jakąś buteleczkę z sąsiedniego stolika i dolał do mieszaniny niebieskiego płynu.
Wtedy ciecz przestała parować i zabarwiła się na fioletowo. Wszyscy, a w szczególności ja odetchnęliśmy z ulga. Spojrzałem ukradkiem na Mizukiego, który wyglądał na zdenerwowanego. No pięknie to teraz nam się dostanie.
-Co ja mówiłem na początku?- Odłożył próbówkę tak gwałtownie, że szkło zgrzytnęło niebezpiecznie. Skuliłem głowę, cholera to moja wina –Powiedzcie mi jak do tego doszło co? Nie przypominam sobie bym pisał na jakiejkolwiek kartce tak gwałtowna reakcje, więc?- Zmarszczył brwi i zgromił całą naszą grupę wściekłym spojrzeniem.
-My po prostu nie wiedzieliśmy, jak zrobić ostatnie zadanie, a potem, jakoś tak…- Odparł Tom drżącym głosem, spuszczając pokornie głowę. Tylko mi nie mówcie, że chce wziąć wszystko na siebie. Zwariował? Przecież to moja wina.
-Postanowiliście zmieszać cokolwiek, tak?- Mizuki gwałtownie wciągnął powietrze próbując chyba się nieco uspokoić –Kto wpadł na ten genialny pomysł?- Zapytał mierząc nas morderczym spojrzeniem.
Mimo to nikt się nie odezwał. Wszyscy spuścili głowy i zapadło milczenie. Nie wydadzą mnie wiedziałem o tym doskonale.
-To ja- Szepnąłem cicho. Nie mogłem pozwolić by ktoś odpowiedział za to przeze mnie. To była tylko moja wina. Tylko i wyłącznie moja wina. Wszystko przez te moje głupie myśli i samolubność. Cholera, czemu tak to się musiało skończyć?
-W takim razie chyba rozumiesz, że to było  nieodpowiedzialne, a przede wszystkim nie rozumiem czemu zrobiłeś coś tak głupiego. Wystarczyło mnie zawołać- Westchnął wyraźnie podirytowany, ale jego złość chyba nieco zelżała.
Następnie zwrócił się do klasy, która od dłuższego już czasu w ciszy przyglądała się całemu zajściu.
-Dobra klaso kończcie eksperymenty i sprzątamy, macie jeszcze 10 minut- Wszyscy zaaferowani małą ilością czasu znów odwrócili się do swoich stolików i gorączkowo dokańczali swoje zadania. Gdy tylko w klasie znów zapanował szmer i pośpieszające uwagi Mizuki znów odwrócił się  do naszego stolika.
-Chłopaki, żeby mi to było ostatni raz, rozumiecie?- Upomniał nas dokładnie przesuwając wzrokiem po twarzy każdego z nas. Na mojej zatrzymał się na dłuższą chwile. Milczał, ale czułem, że jest na mnie zły - A z tobą porozmawiam sobie po lekcji- Burknął cicho mrożąc mnie spojrzeniem. Wzdrygnąłem się lekko. No pięknie to właśnie to czego najbardziej chciałem uniknąć. Coż sam jestem sobie winien.
-Proszę Pana…- Zagadnął nieśmiało Tom, próbując przerwać chyba tą niezręczną sytuację – Wciąż nie rozumiemy ostatniego zadania- Skulił się nerwowo, gdy blondyn wyciągnął dłoń w jego stronę.
Mizuki westchnął na wpół zmęczony, na wpół rozbawiony naszym przerażeniem – Dobra pokarzcie mi to zadanie- Wziął kartkę po czym przez chwilę czytał ją uważnie. Marszczył przy tym śmiesznie brwi, chyba samem głowiąc się nad zadaniem.
-Wydaje mi się, że brakuje tutaj kilku zdań pewnie przy drukowaniu coś ucięło. Musicie po prostu to podgrzać i poczekać aż się rozpuści a potem dodać któryś ze wskaźników i powinno wam wyjść- Zakończył, choć szczerze nie brzmiało to ani trochę pomocnie.
-Ach teraz rozumiem, dziękuje- Spojrzeliśmy wszyscy na Toma niepewnie. Czy on naprawdę coś rozumiał z tego dziwactwa? Co za niesamowity człowiek. Chłopak wziął dwie próbówki coś pomieszał, coś podgrzał a potem dodał jedno, do drugiego i powstał niesamowity szafirowy kolor, który potem zmienił się w pomarańcz. To było niesamowite. I wszystko pewnie było by idealne, gdyby Mizuki nie stał nad nami przez cały czas pilnując chyba żebyśmy znowu czegoś nie wysadzili.
-To chyba to- Burknął niepewnie Tom  puszczając ukradkowe spojrzenie w stronę nauczyciela.
Blondyn tylko się uśmiechnął, kiwając lekko głową –Dobra zaczynamy sprzątać, musimy się wyrobić do końca lekcji- Wszyscy od razu się do tego zabrali, nikt chyba nie miał zamiaru siedzieć z tym na przerwie. I właściwie  poszło nam całkiem sprawnie.
Wymyliśmy wszystkie szkła, poskładaliśmy sprzęt do pudeł i rozdzieliliśmy stoły. Na koniec wszystkie kartki z rozwiązanymi zadaniami wylądowały na biurku Mizukiego.
W momencie, gdy wszystko było już na swoim miejscu zadzwonił dzwonek na przerwę.
-Tom weź z kolegą pudła do szkolnej piwnicy, zaraz tam do was przyjdę- Poinstruował Mizuki ostatnich uczniów wychodzących z klasy. Wychodząc Tom rzucił mi jedynie niepewne spojrzenie. Cóż nawet ja nie chciałbym być teraz na swoim miejscu.
Blondyn podszedł do drzwi i zamknął je za ostatnim uczniem.
-Yuki, więc może powiesz mi co się z tobą dzieje co?- Zamarłem pod wpływem jego zimnego głosu. Spojrzał na mnie groźnie, a ja nie byłem w stanie wydusić z siebie słowa. Tak naprawdę było mi głupio. Głupio z powodu własnego zachowania.
-Słuchaj nie mam pojęcia, czemu zrobiłeś coś tak głupiego i lekkomyślnego, ale czy ty w ogóle pomyślałeś o konsekwencjach? Chce tylko byś wiedział, że naraziłem dzisiaj swoje stanowisko przeprowadzając z wami tą lekcję. Gdyby faktycznie coś się stało, mógłbym stracić prace, rozumiesz to?- Ostatnie słowa wypowiedział już podniesionym głosem. Patrzyłem na niego chwilę przerażony, nie chciałem by to tak wyszło. Gdybym wiedział… nie ja powinienem wiedzieć. Zachowałem się idiotycznie. Miał rację to wszystko moja wina, tylko i wyłącznie moja. Byłem samolubny, a wystarczyło zapytać, poprosić i nic by się nie stało.
Co bym zrobił, gdyby naprawdę stracił prace? Czy tego chciałem? Czy chciałem by mnie znienawidził, by odszedł na zawsze?
Nie…
-Ja przepraszam. Nie chciałem… nie myślałem, że…- Głos załamał mi się w połowie, zakryłem usta by powstrzymać falę żalu i łzy, które napłynęły mi do oczu.  Cofnąłem się o krok, bo nie chciałem przed nim płakać, ale już ostatkami silnej woli powstrzymywałem się przed szlochem.
Przeze mnie mógł dziś odejść na zawsze. Tak po prostu zniknąć z mojego życia…
-Yuki płaczesz?- Spojrzał na mnie chyba nie spodziewając się takiej reakcji.
Zaprzeczyłem głowa, ale w tym momencie łzy same pociekły mi po policzkach. Gorzki śmiech wyrwał mi się z ust, to było takie głupie. Zupełnie nie wiedziałem, co mam zrobić.
Blondyn momentalnie stanął przy mnie i mocno przycisnął mnie do siebie.
-Boże Yuki naprawdę, co się dzieje? To zupełnie do ciebie nie podobne. Powiesz mi co się stało?- Pokręciłem tylko głowa, bo nie mogłem mu przecież powiedzieć, że to przez niego, że chyba się w nim zakochałem, że nie powinien mnie teraz przytulać, bo jedynie pogarsza wszystko. Po prostu nie mogłem.
 Wobec tego wtuliłem się mocniej w jego ubranie pozwalając  łzą już swobodnie płynąć. Przez chwile mogłem czuć jego ciepło, jego zapach i nieskrepowanie cieszyć się nim.
Poczułem jak zaczyna czochrać mi delikatnie włosy, przeczesując je swobodnie palcami. To mnie trochę uspokoiło.
W końcu ujął moją twarz w dłonie i spojrzał mi prosto w oczy.
-Yuki nie gniewam się za to, co się dzisiaj stało. Po prostu martwię się o ciebie, bo ostatnio też dziwnie się zachowywałeś. Jeśli coś się dzieje, zawsze możesz mi o tym powiedzieć, ok?- Na koniec uśmiechnął się ciepło do mnie czochrając mnie jeszcze raz. Sam też się uśmiechnąłem.
Kiwnąłem jedynie, że rozumiem ocierając ostatnie łzy i wyswobadzając się z jego objęć.
-Dobrze teraz możesz już iść. Tylko wytrzyj łzy po pomyślą, że jestem jakimś tyranem- Uśmiechnął się  do mnie Szelmowsko posyłając mi perskie oko.
Parsknąłem śmiechem, bo po prostu nie mogłem się powstrzymać  i po krótkim „do widzenia” wyszedłem z klasy.
Dziwne, choć przez cały dzień nie mogłem sobie poradzić z myślami o nim, chociaż chciałem go unikać, uciekać przed nim, to tak naprawdę uspokoiłem się dopiero teraz.
Wystarczyło, że mnie przytulił, a wszystkie moje wątpliwości po prostu rozwiały się.
Gdybym miał, choć trochę odwagi… może inaczej by się to potoczyło.

CDN…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz