Witajcie moi kochani. Jak obiecałam jest rozdział przepraszam, że tak późno, ale musiałam pozałatwiać sprawy związane ze studiami. Na swoją obronę mogę jedynie dodać, że ten rozdział był przez was długo wyczekiwany. :)
---------------------------------------------------------------------------------------------------
-Yuki idź do sekretariatu. Masz to skserować 30 razy
słyszysz!- Tak, tak nie ma to jak rozdarty głos polonistki przerywający wasze
spokojne nudzenie się. Stara Pitson urocza kobieta. Jedyne co potrafi to
zrzędzić i rozstawiać wszystkich po kątach. Ona jak, żaden inny nauczyciel ma
nas głęboko w pewnym miejscu. Często zostawia nas na pół lekcji, po czym wraca
na koniec i zadaje nam tonę pracy domowej twierdząc, że to my jesteśmy leniwi.
Jeśli robi już jakieś sprawdziany to najczęściej gubi je w niewyjaśnionych
okolicznościach. Jednak szczytem tej całej góry bezsensu jest wystawianie nam
ocen, przez te szurniętą babę, które odbywa się chyba na zasadzie pięknych
oczu. Cóż moje musza być kiepskie, bo jedyne na co mnie stać to 3. I to jest niby nauczyciel tak? No, ale
cóż i tak wolałem kserować te głupie papiery niż siedzieć i wysłuchiwać jej
jęków i narzekań na nas. Stare, grube, wredne babsko i tyle. Widać jak bardzo
ją lubię prawda?
Nie zwracając na nic więcej uwagi wyszedłem z klasy i
skierowałem się w stronę sekretariatu. Mam tylko nadzieję, że nie będzie tam
dyra albo żeby przynajmniej siedział w tym swoim gabineciku, jak każdy porządny
urzędas. Krótko mówiąc gabinet dyrektora jest połączony z sekretariatem.
Zazwyczaj jak ten zrzęda mnie tylko zobaczy to bierze mnie na dywanik i prawi godzinne
kazania o moralności. Tak, dobrze myślicie nie słucham go. Mam gdzieś te jego
zasady „honoru” i reguły szkolnego regulaminu i te wszystkie jego
„niepodważalne” zasady. Nacisnąłem klamkę od drzwi sekretariatu i po prostu
wszedłem, jak zawszenie nie trudząc się nawet pukaniem. Sekretarki i tak już
się przyzwyczaiły. Dziwnym trafem to zawsze ja musze łazić kserować te papiery.
Tak jak sądziłem rzuciły tylko na mnie okiem i zaraz znowu zabrały się za swoje
sprawy. Podszedłem spokojnie do ksera ułożyłem kartkę z tekstem w środku i
nacisnąłem ilość kopi. Teraz wystarczyło tylko czekać aż maszyna sama wykona za
mnie całą robotę. Cóż miałem w tym już wprawę, jak wspominałem to w końcu ja
byłem panem „skseruj, wydrukuj, skopiuj, zanieś”. Spojrzałem nieco nerwowo w
stronę drzwi do gabinetu dyrektora, były lekko uchylone. Chyba mi się dzisiaj
upiecze, bo właśnie dyro odbywał
„poważną” rozmowę z kimś.
-Czy pan nie rozumie tak nie można! Przecież rodzice się
skarżą, że jest pan za ostry. Ja wiem, że pan ma wymagania i właściwie popieram
to… tylko może niech pan jakoś inaczej do tego podchodzi. No nie wiem jak, ale to
musi się zmienić. Dostałem już parę skarg, że nagle oceny uczniów się
pogorszyły z pańskiego przedmiotu. I to tylko w klasach, które pan uczy- Choć
drzwi tłumiły nieco dźwięki dochodzące zza drzwi, to i tak dało się wyczuć
groźbę i presję jaką wywoływał sam głos dyrektora. Oho, czyżby tym razem jakiś
nauczyciel przeholował z narzekaniem na szkołę i na swoje życie? Zabawne. To
raczej nie zdarza się często. Ciekawe kto podpadł dyrowi tym razem? Stanąłem
koło ksera i zacząłem niby coś tam przekładać żeby nie podpaść. Wytężyłem słuch
i począłem przysłuchiwać się słowom dyra dalej.
-Proszę pana, ja nie będę się wtrącał do tego jak pan uczy.
Według mnie to nawet dobrze, że pan tak dużo wymaga. Pewnie niepotrzebnie nawet
się na pana unoszę i wyrzucam te pretensję. Właściwie to chyba zrobił bym to
samo, tylko że już miałem kilka telefonów od rodziców naszych uczniów, że córki
nie wytrzymują nerwowo czy coś takiego. Naprawdę nie mam ochoty na
wysłuchiwanie codziennie w kółko tych samych skarg. Powiedziałem już rodzicom,
że to w końcu szkoła, więc powinni przyzwyczajać swoje dzieci do czegoś
takiego. W końcu, jeśli którykolwiek z tej bandy idiotów pójdzie na studia to
będzie jeszcze gorzej-
Czy mi się wydaje czy dyro nazwał nas bandą idiotów? Cóż za
nonszalancja w pańskim słownictwie dyrektorze. Oj przekaże reszcie, zobaczy
pan. Jeszcze mnie popamiętasz stary pryku. Choć z drugiej strony było w tym
jakieś ziarno prawdy.
Jednak bardziej ciekawiło mnie, który z nauczycieli tak
bardzo nadwyrężył cierpliwość rodziców. Jednak mimo moich usilnych starań wciąż
nie mogłem dosłyszeć drugiego głosu. Widocznie nauczyciel był tak przerażony,
że nie miał odwagi się odezwać.
-Przepraszam cię, ale naprawdę drażnią mnie już te wszystkie
nad troskliwe mamuśki. Może po prostu nie strasz ich już tak bardzo, albo coś.
Szkoda mi to mówić, bo jesteś jednym z lepszych i bardziej kompetentnych
nauczycieli w tej szkole. Naprawdę wolałbym żeby zostało jak jest, ale jeśli aż
tyle ludzi składa skargę to musiałem po prostu coś z tym zrobić. Mam nadzieję,
że nie masz mi tego za złe- Ciarki przeszły mi po plecach, chyba zaraz się
porzygam. Ten słodziutki i przymilny głos darcia, może doprowadzić do choroby
uwierzcie mi. Fałsz i zakłamanie tego człowieka naprawdę nie mają granic. Choć
z drugiej strony ciekawe, do kogo zwracał się tym spokojnym, przymilnym
głosikiem. Teraz to już na pewno nie wyjdę dopóki się nie dowiem, z kim on
rozmawia.
-Panie dyrektorze ja to wszystko rozumiem, przecież nie musi
pan się przede mną tłumaczyć. Doskonale zdaję sobie sprawę jak działam na
uczniów- Niemal podskoczyłem słysząc to zdanie. Ten spokojny, nieludzko
opanowany głos, który nie zhańbi się choćby chwilowym wahaniem był aż za dobrze
mi znany. Poczułem jak moje serce zaczyna walić w mojej klatce piersiowej coraz
szybciej. Ten głos! Z pewnością mógł należeć tylko do jednego człowieka. Nie
było mowy o pomyłce zbyt wiele razy go słyszałem. Albo ja mam jakieś omamy
słuchowe albo nie wiem. Niech ktoś mi powie, że to nie jest on! No ja was
błagam.
-Dziękuję Mizuki. Wiedziałem, że zrozumiesz, w końcu jesteś
młody i pewnie przymykasz oczy na pewne sprawy. Chce tylko byś trochę
przystopował. Rozumiem, że sam się tym zajmiesz i mogę być o to spokojny- Jak
na zawołanie dyro rozwiał wszelkie moje wątpliwości wymawiając to jedno
przeklęte nazwisko.
-Oczywiście panie dyrektorze- Poczułem jak moje ciało
sztywnieje a serce niemal zamiera na tą jedną sekundę, gdy usłyszałem cicho
wymawiane nazwisko blondyna. Nogi ugięły się pode mną. Miałem wrażenie jakbym
był przestępcą, szpiegiem, który słyszy coś, czego nie powinien. Mam ochotę
zwiewać gdzieś naprawdę daleko. Cholera, dlaczego teraz? Po pierwsze wciąż nie
poukładałem sobie w głowie wszystkiego po naszej ostatniej rozmowie. Po drugie
wciąż było mi jakoś głupio w jego obecności, tym bardziej, że ostatnio tak
wiele się zdarzyło. A po trzecie do jasnej cholery to są jego prywatne,
zawodowe sprawy, o których ja nie powinienem mieć pojęcia. Czułem się naprawdę
niezręcznie słuchając tego wszystkiego. Byłbym naprawdę bardzo wdzięczny
losowi, gdybym w tej jednej małej chwili mógł stąd zniknąć. To nie były sprawy,
które powinny trafić do moich uszu. Czy powinienem je zatkać? Nie, to może przyciągnąć
nadmierne zainteresowanie sekretarek. Więc co? Mam tak stać i słuchać tej
dziwnej wymiany zdań między dyrem a Mizukim?
Spojrzałem nerwowo na kserokopiarkę, która jak na złość
zaczęła jakby wolniej pracować. Cholera dopiero 15 stron. Szybciej, szybciej.
Zacząłem naprawdę panikować. Kartki zaczęły sypać, mi się z rąk. I zamiast
robić wszystko szybciej wychodziło mi raczej dwa razy wolniej.
-Tylko wiesz Mizuki mam ci do powiedzenia coś jeszcze.
Widzisz doszły mnie słuchy, że zacząłeś się nieco spoufalać ze swoimi
wychowankami. Proszę cię nie przesadzaj. Lepiej nie zbliżać się zbytnio do
uczniów. W tych dzieciakach nie ma nic wartościowego. Postaraj się trzymać
dystans między nimi a sobą- Zapadła złowroga cisza podczas, której żaden z
mężczyzn nie podjął wątku. Powoli
zbierając kartki z ziemi wsłuchiwałem się dokładnie w każdy odgłos dochodzący
zza uchylonych drzwi. W końcu przemówił znowu stary dyrektor.
-Słyszałem, że szczególnie jeden uczeń… no cóż nie wiem jak
to ująć. Powiedzmy, że ma u ciebie specjalne względy. Mianowicie Yukimura
Satomi- Momentalnie wryło mnie w ziemię. Z trudnością przełknąłem ślinę i
powstrzymałem się przed piśnięciem -Słuchaj ja wiem, że ten chłopak ma
problemy, ale ludzie gadają. Nie pozwól by doszło do dziwnych plotek. On nie
jest tego wart, to zwykły chuligan- Głos przepełniony obrzydzeniem i niechęcią
tego starego pryka był naprawdę nieprzyjemny. Wiecie to naprawdę zabolało. Nie
jestem wart tego by się mną zainteresować. Jakoś od jakiegoś czasu czułem
dokładnie to samo, ale jeśli mówi to ktoś inny brzmi to o wiele gorzej.
Poczułem w gardle wielką gulę. Naprawdę zrobiło mi się cholernie przykro. Przecież
nauczyciele powinni pomagać, a oni nawet się nie interesowali. Wręcz
przeciwnie, ten stary dureń już skazał mnie na porażkę, czułem to. Żal powoli
zaczął zbierać się w moim ciele i próbował wydostać się wraz ze łzami, ale na
szczęście miałem w sobie jeszcze tyle opanowania by go powstrzymać.
Spojrzałem ukradkiem na sekretarki, ale te wydawały się
niczym nieporuszone i jak wcześniej siedziały przed swoimi komputerami w stosie
niezliczonych kartek na biurku. Albo doskonale udawały, albo nauczyły się po
prostu nie słuchać tego, co się dzieje za ścianą.
-Cóż nie podzielam pańskiego zdania. Myślę, że Yukimura jest
bardzo utalentowany i inteligentny. Jedyny mankament jest taki, że nie ma
warunków by się uczyć. Wystarczy mu je zapewnić by się przekonać o tym ile ten
chłopak potrafi. On jest naprawdę inteligentny. Ponadto rozmawiałem z nim i
planuje iść na studia. Dlatego właśnie ja, jako jego wychowawca powinienem mu
pomagać nie sądzi pan?- Te słowa nieco podniosły mnie na duchu. Miło usłyszeć,
że choć jednej osobie na tym pieprzonym świecie na was zależy. Podniosłem się
powoli i stanąłem przy kserze sprawdzając czy pozostało wystarczająco dużo
kartek do skserowania, bym usłyszał większą część rozmowy.
-Nie wiem czy on jest tego wart pan się namęczy a on pewnie
trafi gdzieś pod ulicę zupełnie jak jego ojciec- Poczułem się tak, jakby ktoś
wbił mi nóż prosto w serce. Całe moje ciało drgnęło nerwowo słysząc te
paskudne, podłe, plugawe słowa. Nie, teraz ten stary dziad przegiął. Zacisnąłem
dłonie na blacie z całych sił powstrzymując swój gniew, by nie wbiec do
gabinetu i nie nawtykać mu jaki z niego pieprzony kutas. Niech wreszcie zostawi
mnie i moją rodzinę w spokoju. Odkąd pamiętam wywlekał podobne tematy w mojej
obecności. Ale coś takiego? Nie to już było zbyt wiele nawet jak na moją
cierpliwość.
-Myślę, że takie uwagi mógł pan już zachować dla siebie. I
właściwie nie mam żadnych problemów z tym by mu pomagać. Chcę by sobie ułożył
życie. I właśnie dlatego, że jego rodzina tak niefortunnie się rozpadła myślę że
inni nie powinni go zniechęcać a wspierać- Głos blondyna choć spokojny miał w
sobie coś bardzo agresywnego i stanowczego. Z pewnością był to głos osoby,
która nienawidziła, gdy gardzi się innymi.
-No cóż Mizuki tu się nie zgadzamy. Każdy ma swoje życie
prawda. Widać niektórzy sobie po prostu nie radzą i są skazani na porażkę. Nie
można na to nic poradzić. Po prostu ludzie gadają i tyle nie chce by jakieś
dziwne plotki chodziły o szkole- Jad, jaki sączył się z każdego doskonale
dobranego słowa zatruwał mnie. Wszystko było odpowiednio dopasowane by skrywać
wszystkie paskudne określenia, którymi chciałby obrzucić mnie i moją rodzinę.
Zagryzłem wargę i schyliłem głowę. Niech ten stary dureń już
przestanie pieprzyć durnoty zaraz tam wejdę i mu przywalę przysięgam.
Wiedziałem, że mnie nie lubi, ale teraz już przegina.
-Niech pan będzie pewien, że ja nie mam zamiaru zostawić
jego z tym problemem samego. Nie obchodzi mnie, co ludzie mają na myśli. Widocznie
brak im własnych spraw. Nie robie nic niewłaściwego. Właściwie to myślę, że
właśnie inni nauczyciele stali się już takimi ignorantami, że nie potrafią zobaczyć
niczego poza czubkiem własnego nosa. Niech pan mówi, co chce dyrektorze, ale ja
wiem ile Yuki jest wart i z pewnością nie przestanę mu pomagać w nauce-
Poczułem dziwne ukłucie w sercu. Przełknąłem ciężko ślinę siląc się na spokój. Stanowczy,
lekko agresywny ton blondyna utwierdził mnie jedynie w przekonaniu, że mówi
dokładnie to, co myśli.
-Skoro tak to smutno mi jest to słyszeć. Widzi pan, skoro
tak bardzo chce pan marnować czas na tego chłystka i podobnych jemu to proszę
bardzo i tak nie będzie z niego nic dobrego. Jednakże skoro nie ma pan zamiaru
zrobić nic z tym by plotki się nie rozprzestrzeniały to nie mam wyboru. Nie
mogę pozwolić by wokół krążyły dziwne plotki o naszej szkole. W tej chwili nie
widzę innego wyjścia jak tylko odsunąć pana od realizacji projektu „Nasza Młodzież”.
Wiem, że pańska propozycja była bardzo dobra, i wykorzystamy ją, ale nie pan
będzie ją prowadził. Przykro mi, ale taką właśnie podjąłem decyzję. Chyba, że
chce pan się wycofać z pewnych słów?- Ostatnie zdanie dyrektor wymówił
spokojnym głosem, pełnym tryumfu. Zastygłem w napięciu czekając na odpowiedz
blondyna. Czegoś takiego się nie spodziewałem. Zaprzecz głupku, no już zaprzecz
wszystkiemu, co powiedziałeś! Przecież nie będzie mi przykro. Zresztą, jeśli
nawet czy ja jestem wart utraty takiej szansy? Nie, na pewno nie! No dalej
zaprzecz wszystkiemu! Poczułem jak samotna łza spłynęła mi po policzku.
-Nie skądże. Jeśli tak pan widzi sprawę i plotki o szkole są
ważniejsze niż dobro uczniów to proszę bardzo. Nie mam żądnych zastrzeżeń. Do
widzenia- Przerażenie ogarnęło moje ciało. Spojrzałem spłoszony w stronę drzwi,
które niemal natychmiast się otwarły. Blondyn przez chwilę był tak wściekły, że
nawet mnie nie zauważył. Jednak, gdy tylko jego oczy spoczęły na mojej twarzy
stanął kompletnie sparaliżowany. To było nawet zabawne widzieć jak w jego
oczach narasta panika i zmieszanie. Był zupełnie zaskoczony, byłem chyba
ostatnia osobą, którą spodziewał się zobaczyć.
-Yuki?- Jego głos lekko zadrżał niepewnie, jakby spodziewał
się, że ma przywidzenia. Na jego nieszczęście byłem całkowicie prawdziwy.
Niemal natychmiast otrząsnąłem się z tego całego osłupienia.
Złapałem mechanicznie stos skserowanych kartek i jak najszybciej wybiegłem z
sekretariatu. Serce waliło mi jak szalone. Cholera, czemu on musiał tak nagle wyjść?
Nie zdążyłem nawet zareagować, uciec, cokolwiek. To chyba najgorsze zakończenie
tej rozmowy, jakie mogłem sobie wymyśleć. Cholera, cholera...
Czułem jak dziwny ucisk w sercu przybiera na sile z każdym
krokiem. Poczułem się autentycznie winny wszystkim jego kłopotom. Gdyby nie ja,
nie musiał by się tłumaczyć przed dyrem, gdyby nie ja nie straciłby tego z
pewnością ważnego projektu. Wniosek był jeden, jedyny i oczywisty, byłem
najbardziej niepożądaną i niepotrzebna osobą w jego życiu. To chyba najgorszy
dzień mojego życia. Już dawno nie usłyszałem tak wielu gorzkich słów. Jednak
ten dziad miał rację nic dobrego ze mnie nie będzie, czuję to! Łzy powstrzymywany
od dłuższego czasu wreszcie podeszły mi do oczu. Dlaczego ja płaczę? Przecież
podświadomie wiedziałem o wszystkim. O każdym słowie, o każdej konsekwencji
mojego postępowania, jednak ta złudna nadzieja, chwilowe szczęście, pozwoliłem
by zamąciły mi w głowie, a teraz pozostał jedynie ból. Jak zawsze.
-Yuki czekaj!- Stukot jego butów o posadzkę był niemal tak
szybki jak mój.
Nawet się nie odwracałem. Nie chce widzieć teraz jego
zawiedzionej twarzy. Po prostu nie chce. Pewnie jest na mnie zły, że
podsłuchiwałem, że słyszałem to wszystko. Zresztą, jak mam mu teraz spojrzeć w
twarz? Co powiedzieć? Skręciłem szybko w
jakiś mało uczęszczany korytarz. Prowadził chyba w stronę schodów na dach
szkoły. Nie wiem w sumie teraz to nie było ważne chciałem być po prostu sam. Z
dala od tych wszystkich pogardliwych spojrzeń.
W końcu trafiłem na ślepą uliczkę. Cofnąłem się pod ścianę i
oparłem plecy o nią. W pewnym momencie
usłyszałem jak ktoś biegnie w moją stronę. Spojrzałem w korytarz, ale on już
stał przede mną. Zdyszany i jakiś niepewny. Jego oczy tak pięknie błyszczały,
choć skrywał się w nich strach.
-Yuki- Wyszeptał łapiąc ciężko oddech.
-Przepraszam- Wypaliłem powstrzymując łzy. Nie wiedziałem,
co mam mu powiedzieć, od czego zacząć. Jednak wciąż byłem pewny jednego,
zresztą to wiedziałem od zawsze, musiałem go przeprosić za wiele spraw. Właśnie
zdałem sobie sprawę, że mam tak wiele do zawdzięczenia temu człowiekowi, ale
zamiast mu podziękować, to wciąż kładę jedynie nowe kłody pod jego nogi.
-Co?- Spojrzał na mnie niesamowicie zdziwiony jakbym właśnie
powiedział coś zupełnie absurdalnego.
-Przepraszam to moja wina. Przeze mnie nie dostaniesz awansu
przepraszam nie powinienem w ogóle ci przeszkadzać to wszystko moja wina.
Przeze mnie teraz dyrektor nie ma do ciebie zaufania. To wszystko moja wina-
Nie wytrzymałem potok łez sam zaczął płynąć. Mizuki przyskoczył do mnie
momentalnie nie wiedząc chyba do końca jak zareagować. Rozłożył bezradnie ręce,
chcąc chyba mnie przytulić, ale nie będąc pewnym czy to odpowiedni gest.
-Yuki czekaj, co ty wygadujesz?- Zapytał zdziwiony patrząc
mi prosto w oczy, z autentycznym przerażeniem i niezrozumieniem.
-Dyro ma racje nie jestem nic wart. Jestem małym gnojkiem,
który w ogóle nie powinien pojawiać się na tym świecie. Jedyne, co potrafię to
tylko uprzykrzać innym życie. Jestem śmieciem nie powinno mnie tu być. Nie
powinienem w ogóle wchodzić w twoje piękne, uporządkowane życie. Broniłeś mnie
przed dyrem tylko dlatego, że tak trzeba prawda? Wiem. Ja też myślę tak jak ten
stary, powinienem zniknąć i tak nie będzie ze mnie pożytku- gorzka prawda,
którą od dawna znałem wreszcie przemówiła moimi ustami.
-Yuki co ty wygadujesz to nie prawda- Wykrzyknął natychmiast,
chcąc zaprzeczyć.
-To jest prawda jestem taki sam jak mój ojciec. Każde pieprzone
słowo tego starucha to prawda. Pewnie też tak skończę albo gorzej pod mostem chlejąc
wódkę do nieprzytomności. Już widzę swoją przyszłość. Zawsze wiedziałem, że
właśnie tak będzie. Studiów mi się zachciało tak! Przecież jestem totalnym
beztalenciem. Nic nie potrafię. Jestem nikim-
-Yuki przestań-
-Doskonale wiem, że tak jest. Nie musisz mi nic mówić.
Pewnie to wszystko zrobiłeś z litości, bo jestem małym, biednym chłopczykiem
prawda? Nigdy nikomu na mnie nie zależało a teraz głupio się łudziłem. Jestem
po prostu głupim bachorem. Powinienem się zabić i przestać dręczyć innych
swoimi problemami. Uprzykrzam tylko tobie i Lucasowi życie. Jestem cholerną
przeszkodą na waszym życiu. Powinienem zginąć-
-Przestań-
-Właśnie tak jeden skok i przestane być dla was utrapieniem.
Pewnie macie mnie już dość. Moje
problemy przecież są śmieszne. Skoro ma się tak beznadziejną sytuacje, to po co
mi jeszcze nadzieja? Inni już dawno dostrzegli, że nie mam żadnych szans w życiu
a ja się głupio łudziłem. Prawdziwy idiota ze mnie. Dyro ma racje jestem
zwykłym chuliganem do niczego się nie nadaję. Jedyne, co potrafię to niszczyć
życie innych i unieszczęśliwiać wszystkich wokół-
-Przestań!-
-Przestane właśnie zaraz przestane cie już nękać. Będziesz
miał spokój nie będziesz musiał się ze mną użerać. Wreszcie ten głupi dzieciak
przestanie ci uprzykrzać życie. Pewnie się cieszysz prawda, bo nareszcie
zniknie jedna wielka kłoda z twojego życia. Przecież i tak byłem nikim prawda?
Jakimś głupim dzieciakiem. No właśnie jestem głupi, bo przez chwilę pomyślałem,
że komuś na mnie zależy, ale tak wcale nie jest!-
W tym momencie blondyn agresywnie wpił się w moje usta i
przycisnął mnie do ściany. Spojrzałem na niego nieco zaskoczony, ale zaraz jego
język zupełnie odwrócił moją uwagę. Całował mnie tak agresywnie, mocno,
żarliwie. Zupełnie jakby chciał mnie tym przekonać, uciszyć. Jakby uwolnił od
dawna skrywane emocje. W końcu, gdy niemal zabrakło mi już powietrza odsunął
się nieznacznie. Obaj oddychaliśmy płytko.
Przestałem płakać, ale policzki wciąż miałem całe mokre od łez. Patrzyłem
pusto przed siebie. To co sie teraz stało było dla mnie jak chwilowy zawał.
Nie rozumiem…dlaczego?
Spuścił głowę i oparł czoło o moje ramię. Poczułem jak
zaczyna lekko drżeć. Ja sam też cały się trząsłem od spazmatycznego płaczu i
mocnego pocałunku.
-Już dość Yuki nie mów nic więcej- Wyszeptał mi do ucha
ledwo słyszalnie. Jego głos był słaby i jakiś mokry, jakby zaraz miał się
rozpłakać. Objął mnie ciasno ramionami i wtulił twarz w moją szyję. Poczułem na
skórze te ciepłe krople spływające z jego policzków. Nie wiedząc, co zrobić po
prostu sam wtuliłem się w niego. Znowu zachciało mi się płakać. Czemu? Bo
doprowadziłem go do płaczu. Jedyną osobę, której nigdy bym nie chciał
doprowadzić do takiego stanu. Dopiero teraz zdałem sobie prawdę ze swoich
gorzkich słów, jakimi go poczęstowałem. Przecież tak bardzo mi na nim zależało.
Miałem ochotę po prostu nie wypuszczać go z objęć dopóki mi nie wybaczy.
Wiec czemu?
Czemu powiedziałem tyle okropnych słów? Tyle goryczy. Przecież
nigdy nie dał mi nawet cienia podejrzenia bym mógł myśleć, że zrobił to by mieć
z tego korzyści. Ja chyba po prostu nie chciałem go skrzywdzić, chciałem go
bronić przed samym sobą. Nie mogłem pozwolić na to by być przyczyną jego
kłopotów, ale czy naprawdę chciałem powiedzieć to wszystko w taki sposób? Czy
naprawdę konieczne było, by zranić go tak dotkliwie?
Nie wiem ile tak staliśmy. W końcu jednak odsunął się
nieznacznie i spojrzał prosto w moje oczy. Smutny, blady i zmartwiony. W tej
jednej chwili pożałowałem jeszcze mocniej każdego słowa.
-Yuki to wszystko, co powiedział dyrektor to nie prawda
każde słowo to po prostu jakieś brednie. Ja w ciebie zawsze będę wierzyć. Proszę
zaufaj mi też, przecież wiesz, że nigdy bym cię nie zostawił z tym wszystkim.
Nigdy-
Znowu przytulił mnie do siebie jednak tym razem na małą
krótką chwilkę.
-Yuki powinieneś już wracać do klasy-
Odsunął sie a mi znowu zrobiło się cholernie zimno, pusto,
dziwnie. Sam nie wiem. Schylił się i pozbierał kartki, które nawet nie wiem,
kiedy upuściłem. Zresztą przecież one są nie ważne. Nic nie jest, tylko on jest
ważny i to co myśli. Podał mi plik kartek i uśmiechnął się jakoś blado. Właśnie
zdałem sobie sprawę, że tym razem, naprawdę wszystko spieprzyłem. Naprawdę go
zawiodłem nawet gorzej, zraniłem go najdotkliwiej jak mogłem.
Odwrócił wzrok. Tylko nie on. Choć ten gest tak niepozorny
był dla mnie jak cios prosto w żołądek. Proszę niech, chociaż on się ode mnie nie
odwraca. W tym jednym momencie wiedziałem, że popełniłem największy błąd swojego
życia. Oskarżyłem go o własne błędy i obawy.
Odwróciłem się i zacząłem iść, tak jak mi kazał. Nie wiem
kiedy zacząłem biec.
Wróciłem do klasy. Ignorowałem kompletnie wszystko. Nauczycielkę
wrzeszczącą, że kartki są pogniecione. Pytające spojrzenia uczniów, Lucasa.
Nic teraz nie było tak ważne jak on.
Błagam cie Mizuki nie zostawiaj mnie.
Musze go przeprosić.
Naprawdę muszę.
Wybaczysz mi prawda?
CDN...
Hej!
OdpowiedzUsuńUwierzysz mi jeśli powiem, że wchodziłam tu niemal codziennie, sprawdzając czy jest nowy rozdział? Tak właśnie było i w końcu jest! Doczekałam się! Rozdział jak zwykle super, ciekawy, a co najważniejsze ze sceną pocałunku awww *.* długo trzeba było na to czekać, ale się opłacało! Rozumiem co to znaczy załatwiać sprawy związane ze studiami, bo mam teraz ten sam problem, ale jakoś wszystko ogarniam. Mam nadzieję, że kolejna część tej historii ukaże się w miarę szybko. Pozdrawiam i weny życzę! ;)
Świetny rozdział ;) Ja również nie umiałam się doczekać ;p Nareszcie coś się posunęło na przód ^^ Życzę dużo weny :3
OdpowiedzUsuńŚwietny blog!:) Wejdź na...Stop!Hahah nie o to mi chodziło.Jeżuuu takie komy są dołujące.A ja pisze to od siebie.Wspaniały blog.Wszystkie opka są świetne,mają niepowtarzającą się i znikąd nie ściąganą historię.Najbardziej lubię z tych opowiadań "Między nami jest chemia" ale inne opka nie są gorsze.O nie,są równie wspaniałe.Bohaterowie są genialni,w swojej niepowtarzalności i oryginalności.Nie przestawaj pisać,proszę.To byłoby wielkie marnotrawstwo.Czekam z niecierpliwością na nową notkę.Pozdrawiam i weny życzę!
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam Twoje opowiadanie w kilka godzin i jestem załamana, że ten rozdział jest z lipca! Nie rób mi tego nooo. Mizuki wreszcie zebrał się w sobie, pocałował Yuki'ego, a tu się okazuje, że nie ma dalszych rozdziałów. :C
OdpowiedzUsuńDobra, a tak już bez jęczenia, to tekst naprawdę mi się podoba i chyba zostanie jednym z ulubionych. Akcja rozwija się w odpowiednim tempie, główna postać nie jest, że tak powiem "płaska". Ma osobowość i interesującą historię. Bardzo ciekawi mnie Mizuki, bo póki co jest jedną, wielką zagadką. Wiadomo jest troskliwy, wymagający, ale oprócz tego, że lubi muzykę nie wiemy o nim praktycznie nic. :x
Jeszcze raz błagam pisz dalej. *__*
A i weny życzę.
Cann.
Matko, uwielbiam Twoje opowiadania. *-* Już długo zabierałam się do napisania jakiegoś super mądrego komentarza, ale pewnie mi nie wyjdzie. :c Truudno. GENIALNIE piszesz. Strasznie podobają mi się Twoje opowiadania i w ogóle. NARESZCIE stało się to na co tak długo czekałam, jej! ^_^ Rozdział jest naprawdę rewelacyjny. *_*_* Życzę Ci weny i tak dalej, i tak dalej... ;) Pozdrawiam. :D
OdpowiedzUsuńAaaaa! Świetne opowiadanie! Naprawdę cudownie piszesz! :D To jest jedno z najlepszych opowiadań jakie czytałam! Mam nadzieję, że nowy rozdział przyjdzie w miarę szybko... Nie mogę się doczekać!!! <3 ^_^
OdpowiedzUsuńTyle razy się popłakałam nad tym opowiadaniem, że aż masakra.
OdpowiedzUsuńCudowne opowiadanie i bardzo się cieszę, że znalazłam twój blog.
Czytałam to opowiadanie aż do teraz a jest przed pierwszą rano, po prostu nie mogłam iść spać nie przeczytawszy tego do końca. Mam nadzieje, że niedługo pojawi się kolejna notka. Życzę weny
Kurczę no, jak mogłaś przerwać w takim momencie!? :( No cóż, czekam dalej na nowy rozdział. :DDD
OdpowiedzUsuńwow. to jest boskie. mogę śmiało stwierdzić, że twój blog jest NAJLEPSZY jaki kiedykolwiek czytała, a czytałam całkiem sporo xD nie mogę się doczekać na kolejny rozdział. * - * życzę powodzenia <3
OdpowiedzUsuńNo cóż, czekam dalej na nowy rozdział. Z nadzieją, że nie porzuciłaś bloga ;p
OdpowiedzUsuńw końcu pocałunek ^^ genialnie piszesz.
OdpowiedzUsuńrównież czekam na kolejny rozdział.
weny! :D
Kiedy nowy rozdział?!! :<
OdpowiedzUsuńHEJ, KIEDY W KOŃCU BĘDZIE NOWY ROZDZIAŁ, CO?
OdpowiedzUsuńKiedy nowy rozdziaaaaaaał?
OdpowiedzUsuńBardo dobre opowiadanie :) szkoda, ze najwyraźniej Autorka postanowiła je porzucić:(
OdpowiedzUsuń