wtorek, 17 lipca 2012

~20~


Witajcie moi kochani. Jak obiecałam jest rozdział przepraszam, że tak późno, ale musiałam pozałatwiać sprawy związane ze studiami. Na swoją obronę mogę jedynie dodać, że ten rozdział był przez was długo wyczekiwany. :)

---------------------------------------------------------------------------------------------------

-Yuki idź do sekretariatu. Masz to skserować 30 razy słyszysz!- Tak, tak nie ma to jak rozdarty głos polonistki przerywający wasze spokojne nudzenie się. Stara Pitson urocza kobieta. Jedyne co potrafi to zrzędzić i rozstawiać wszystkich po kątach. Ona jak, żaden inny nauczyciel ma nas głęboko w pewnym miejscu. Często zostawia nas na pół lekcji, po czym wraca na koniec i zadaje nam tonę pracy domowej twierdząc, że to my jesteśmy leniwi. Jeśli robi już jakieś sprawdziany to najczęściej gubi je w niewyjaśnionych okolicznościach. Jednak szczytem tej całej góry bezsensu jest wystawianie nam ocen, przez te szurniętą babę, które odbywa się chyba na zasadzie pięknych oczu. Cóż moje musza być kiepskie, bo jedyne na co mnie stać  to 3. I to jest niby nauczyciel tak? No, ale cóż i tak wolałem kserować te głupie papiery niż siedzieć i wysłuchiwać jej jęków i narzekań na nas. Stare, grube, wredne babsko i tyle. Widać jak bardzo ją lubię prawda?
Nie zwracając na nic więcej uwagi wyszedłem z klasy i skierowałem się w stronę sekretariatu. Mam tylko nadzieję, że nie będzie tam dyra albo żeby przynajmniej siedział w tym swoim gabineciku, jak każdy porządny urzędas. Krótko mówiąc gabinet dyrektora jest połączony z sekretariatem. Zazwyczaj jak ten zrzęda mnie tylko zobaczy to bierze mnie na dywanik i prawi godzinne kazania o moralności. Tak, dobrze myślicie nie słucham go. Mam gdzieś te jego zasady „honoru” i reguły szkolnego regulaminu i te wszystkie jego „niepodważalne” zasady. Nacisnąłem klamkę od drzwi sekretariatu i po prostu wszedłem, jak zawszenie nie trudząc się nawet pukaniem. Sekretarki i tak już się przyzwyczaiły. Dziwnym trafem to zawsze ja musze łazić kserować te papiery. Tak jak sądziłem rzuciły tylko na mnie okiem i zaraz znowu zabrały się za swoje sprawy. Podszedłem spokojnie do ksera ułożyłem kartkę z tekstem w środku i nacisnąłem ilość kopi. Teraz wystarczyło tylko czekać aż maszyna sama wykona za mnie całą robotę. Cóż miałem w tym już wprawę, jak wspominałem to w końcu ja byłem panem „skseruj, wydrukuj, skopiuj, zanieś”. Spojrzałem nieco nerwowo w stronę drzwi do gabinetu dyrektora, były lekko uchylone. Chyba mi się dzisiaj upiecze, bo właśnie dyro  odbywał „poważną” rozmowę z kimś.
-Czy pan nie rozumie tak nie można! Przecież rodzice się skarżą, że jest pan za ostry. Ja wiem, że pan ma wymagania i właściwie popieram to… tylko może niech pan jakoś inaczej do tego podchodzi. No nie wiem jak, ale to musi się zmienić. Dostałem już parę skarg, że nagle oceny uczniów się pogorszyły z pańskiego przedmiotu. I to tylko w klasach, które pan uczy- Choć drzwi tłumiły nieco dźwięki dochodzące zza drzwi, to i tak dało się wyczuć groźbę i presję jaką wywoływał sam głos dyrektora. Oho, czyżby tym razem jakiś nauczyciel przeholował z narzekaniem na szkołę i na swoje życie? Zabawne. To raczej nie zdarza się często. Ciekawe kto podpadł dyrowi tym razem? Stanąłem koło ksera i zacząłem niby coś tam przekładać żeby nie podpaść. Wytężyłem słuch i począłem przysłuchiwać się słowom dyra dalej.
-Proszę pana, ja nie będę się wtrącał do tego jak pan uczy. Według mnie to nawet dobrze, że pan tak dużo wymaga. Pewnie niepotrzebnie nawet się na pana unoszę i wyrzucam te pretensję. Właściwie to chyba zrobił bym to samo, tylko że już miałem kilka telefonów od rodziców naszych uczniów, że córki nie wytrzymują nerwowo czy coś takiego. Naprawdę nie mam ochoty na wysłuchiwanie codziennie w kółko tych samych skarg. Powiedziałem już rodzicom, że to w końcu szkoła, więc powinni przyzwyczajać swoje dzieci do czegoś takiego. W końcu, jeśli którykolwiek z tej bandy idiotów pójdzie na studia to będzie jeszcze gorzej-
Czy mi się wydaje czy dyro nazwał nas bandą idiotów? Cóż za nonszalancja w pańskim słownictwie dyrektorze. Oj przekaże reszcie, zobaczy pan. Jeszcze mnie popamiętasz stary pryku. Choć z drugiej strony było w tym jakieś ziarno prawdy.
Jednak bardziej ciekawiło mnie, który z nauczycieli tak bardzo nadwyrężył cierpliwość rodziców. Jednak mimo moich usilnych starań wciąż nie mogłem dosłyszeć drugiego głosu. Widocznie nauczyciel był tak przerażony, że nie miał odwagi się odezwać.
-Przepraszam cię, ale naprawdę drażnią mnie już te wszystkie nad troskliwe mamuśki. Może po prostu nie strasz ich już tak bardzo, albo coś. Szkoda mi to mówić, bo jesteś jednym z lepszych i bardziej kompetentnych nauczycieli w tej szkole. Naprawdę wolałbym żeby zostało jak jest, ale jeśli aż tyle ludzi składa skargę to musiałem po prostu coś z tym zrobić. Mam nadzieję, że nie masz mi tego za złe- Ciarki przeszły mi po plecach, chyba zaraz się porzygam. Ten słodziutki i przymilny głos darcia, może doprowadzić do choroby uwierzcie mi. Fałsz i zakłamanie tego człowieka naprawdę nie mają granic. Choć z drugiej strony ciekawe, do kogo zwracał się tym spokojnym, przymilnym głosikiem. Teraz to już na pewno nie wyjdę dopóki się nie dowiem, z kim on rozmawia.
-Panie dyrektorze ja to wszystko rozumiem, przecież nie musi pan się przede mną tłumaczyć. Doskonale zdaję sobie sprawę jak działam na uczniów- Niemal podskoczyłem słysząc to zdanie. Ten spokojny, nieludzko opanowany głos, który nie zhańbi się choćby chwilowym wahaniem był aż za dobrze mi znany. Poczułem jak moje serce zaczyna walić w mojej klatce piersiowej coraz szybciej. Ten głos! Z pewnością mógł należeć tylko do jednego człowieka. Nie było mowy o pomyłce zbyt wiele razy go słyszałem. Albo ja mam jakieś omamy słuchowe albo nie wiem. Niech ktoś mi powie, że to nie jest on! No ja was błagam.
-Dziękuję Mizuki. Wiedziałem, że zrozumiesz, w końcu jesteś młody i pewnie przymykasz oczy na pewne sprawy. Chce tylko byś trochę przystopował. Rozumiem, że sam się tym zajmiesz i mogę być o to spokojny- Jak na zawołanie dyro rozwiał wszelkie moje wątpliwości wymawiając to jedno przeklęte nazwisko.
-Oczywiście panie dyrektorze- Poczułem jak moje ciało sztywnieje a serce niemal zamiera na tą jedną sekundę, gdy usłyszałem cicho wymawiane nazwisko blondyna. Nogi ugięły się pode mną. Miałem wrażenie jakbym był przestępcą, szpiegiem, który słyszy coś, czego nie powinien. Mam ochotę zwiewać gdzieś naprawdę daleko. Cholera, dlaczego teraz? Po pierwsze wciąż nie poukładałem sobie w głowie wszystkiego po naszej ostatniej rozmowie. Po drugie wciąż było mi jakoś głupio w jego obecności, tym bardziej, że ostatnio tak wiele się zdarzyło. A po trzecie do jasnej cholery to są jego prywatne, zawodowe sprawy, o których ja nie powinienem mieć pojęcia. Czułem się naprawdę niezręcznie słuchając tego wszystkiego. Byłbym naprawdę bardzo wdzięczny losowi, gdybym w tej jednej małej chwili mógł stąd zniknąć. To nie były sprawy, które powinny trafić do moich uszu. Czy powinienem je zatkać? Nie, to może przyciągnąć nadmierne zainteresowanie sekretarek. Więc co? Mam tak stać i słuchać tej dziwnej wymiany zdań między dyrem a Mizukim?
Spojrzałem nerwowo na kserokopiarkę, która jak na złość zaczęła jakby wolniej pracować. Cholera dopiero 15 stron. Szybciej, szybciej. Zacząłem naprawdę panikować. Kartki zaczęły sypać, mi się z rąk. I zamiast robić wszystko szybciej wychodziło mi raczej dwa razy wolniej.
-Tylko wiesz Mizuki mam ci do powiedzenia coś jeszcze. Widzisz doszły mnie słuchy, że zacząłeś się nieco spoufalać ze swoimi wychowankami. Proszę cię nie przesadzaj. Lepiej nie zbliżać się zbytnio do uczniów. W tych dzieciakach nie ma nic wartościowego. Postaraj się trzymać dystans między nimi a sobą- Zapadła złowroga cisza podczas, której żaden z mężczyzn nie podjął wątku.  Powoli zbierając kartki z ziemi wsłuchiwałem się dokładnie w każdy odgłos dochodzący zza uchylonych drzwi. W końcu przemówił znowu stary dyrektor.
-Słyszałem, że szczególnie jeden uczeń… no cóż nie wiem jak to ująć. Powiedzmy, że ma u ciebie specjalne względy. Mianowicie Yukimura Satomi- Momentalnie wryło mnie w ziemię. Z trudnością przełknąłem ślinę i powstrzymałem się przed piśnięciem -Słuchaj ja wiem, że ten chłopak ma problemy, ale ludzie gadają. Nie pozwól by doszło do dziwnych plotek. On nie jest tego wart, to zwykły chuligan- Głos przepełniony obrzydzeniem i niechęcią tego starego pryka był naprawdę nieprzyjemny. Wiecie to naprawdę zabolało. Nie jestem wart tego by się mną zainteresować. Jakoś od jakiegoś czasu czułem dokładnie to samo, ale jeśli mówi to ktoś inny brzmi to o wiele gorzej. Poczułem w gardle wielką gulę. Naprawdę zrobiło mi się cholernie przykro. Przecież nauczyciele powinni pomagać, a oni nawet się nie interesowali. Wręcz przeciwnie, ten stary dureń już skazał mnie na porażkę, czułem to. Żal powoli zaczął zbierać się w moim ciele i próbował wydostać się wraz ze łzami, ale na szczęście miałem w sobie jeszcze tyle opanowania by go powstrzymać.
Spojrzałem ukradkiem na sekretarki, ale te wydawały się niczym nieporuszone i jak wcześniej siedziały przed swoimi komputerami w stosie niezliczonych kartek na biurku. Albo doskonale udawały, albo nauczyły się po prostu nie słuchać tego, co się dzieje za ścianą.
-Cóż nie podzielam pańskiego zdania. Myślę, że Yukimura jest bardzo utalentowany i inteligentny. Jedyny mankament jest taki, że nie ma warunków by się uczyć. Wystarczy mu je zapewnić by się przekonać o tym ile ten chłopak potrafi. On jest naprawdę inteligentny. Ponadto rozmawiałem z nim i planuje iść na studia. Dlatego właśnie ja, jako jego wychowawca powinienem mu pomagać nie sądzi pan?- Te słowa nieco podniosły mnie na duchu. Miło usłyszeć, że choć jednej osobie na tym pieprzonym świecie na was zależy. Podniosłem się powoli i stanąłem przy kserze sprawdzając czy pozostało wystarczająco dużo kartek do skserowania, bym usłyszał większą część rozmowy.
-Nie wiem czy on jest tego wart pan się namęczy a on pewnie trafi gdzieś pod ulicę zupełnie jak jego ojciec- Poczułem się tak, jakby ktoś wbił mi nóż prosto w serce. Całe moje ciało drgnęło nerwowo słysząc te paskudne, podłe, plugawe słowa. Nie, teraz ten stary dziad przegiął. Zacisnąłem dłonie na blacie z całych sił powstrzymując swój gniew, by nie wbiec do gabinetu i nie nawtykać mu jaki z niego pieprzony kutas. Niech wreszcie zostawi mnie i moją rodzinę w spokoju. Odkąd pamiętam wywlekał podobne tematy w mojej obecności. Ale coś takiego? Nie to już było zbyt wiele nawet jak na moją cierpliwość.
-Myślę, że takie uwagi mógł pan już zachować dla siebie. I właściwie nie mam żadnych problemów z tym by mu pomagać. Chcę by sobie ułożył życie. I właśnie dlatego, że jego rodzina tak niefortunnie się rozpadła myślę że inni nie powinni go zniechęcać a wspierać- Głos blondyna choć spokojny miał w sobie coś bardzo agresywnego i stanowczego. Z pewnością był to głos osoby, która nienawidziła, gdy gardzi się innymi.
-No cóż Mizuki tu się nie zgadzamy. Każdy ma swoje życie prawda. Widać niektórzy sobie po prostu nie radzą i są skazani na porażkę. Nie można na to nic poradzić. Po prostu ludzie gadają i tyle nie chce by jakieś dziwne plotki chodziły o szkole- Jad, jaki sączył się z każdego doskonale dobranego słowa zatruwał mnie. Wszystko było odpowiednio dopasowane by skrywać wszystkie paskudne określenia, którymi chciałby obrzucić mnie i moją rodzinę.
Zagryzłem wargę i schyliłem głowę. Niech ten stary dureń już przestanie pieprzyć durnoty zaraz tam wejdę i mu przywalę przysięgam. Wiedziałem, że mnie nie lubi, ale teraz już przegina.
-Niech pan będzie pewien, że ja nie mam zamiaru zostawić jego z tym problemem samego. Nie obchodzi mnie, co ludzie mają na myśli. Widocznie brak im własnych spraw. Nie robie nic niewłaściwego. Właściwie to myślę, że właśnie inni nauczyciele stali się już takimi ignorantami, że nie potrafią zobaczyć niczego poza czubkiem własnego nosa. Niech pan mówi, co chce dyrektorze, ale ja wiem ile Yuki jest wart i z pewnością nie przestanę mu pomagać w nauce- Poczułem dziwne ukłucie w sercu. Przełknąłem ciężko ślinę siląc się na spokój. Stanowczy, lekko agresywny ton blondyna utwierdził mnie jedynie w przekonaniu, że mówi dokładnie to, co myśli.
-Skoro tak to smutno mi jest to słyszeć. Widzi pan, skoro tak bardzo chce pan marnować czas na tego chłystka i podobnych jemu to proszę bardzo i tak nie będzie z niego nic dobrego. Jednakże skoro nie ma pan zamiaru zrobić nic z tym by plotki się nie rozprzestrzeniały to nie mam wyboru. Nie mogę pozwolić by wokół krążyły dziwne plotki o naszej szkole. W tej chwili nie widzę innego wyjścia jak tylko odsunąć pana od realizacji projektu „Nasza Młodzież”. Wiem, że pańska propozycja była bardzo dobra, i wykorzystamy ją, ale nie pan będzie ją prowadził. Przykro mi, ale taką właśnie podjąłem decyzję. Chyba, że chce pan się wycofać z pewnych słów?- Ostatnie zdanie dyrektor wymówił spokojnym głosem, pełnym tryumfu. Zastygłem w napięciu czekając na odpowiedz blondyna. Czegoś takiego się nie spodziewałem. Zaprzecz głupku, no już zaprzecz wszystkiemu, co powiedziałeś! Przecież nie będzie mi przykro. Zresztą, jeśli nawet czy ja jestem wart utraty takiej szansy? Nie, na pewno nie! No dalej zaprzecz wszystkiemu! Poczułem jak samotna łza spłynęła mi po policzku.
-Nie skądże. Jeśli tak pan widzi sprawę i plotki o szkole są ważniejsze niż dobro uczniów to proszę bardzo. Nie mam żądnych zastrzeżeń. Do widzenia- Przerażenie ogarnęło moje ciało. Spojrzałem spłoszony w stronę drzwi, które niemal natychmiast się otwarły. Blondyn przez chwilę był tak wściekły, że nawet mnie nie zauważył. Jednak, gdy tylko jego oczy spoczęły na mojej twarzy stanął kompletnie sparaliżowany. To było nawet zabawne widzieć jak w jego oczach narasta panika i zmieszanie. Był zupełnie zaskoczony, byłem chyba ostatnia osobą, którą spodziewał się zobaczyć.
-Yuki?- Jego głos lekko zadrżał niepewnie, jakby spodziewał się, że ma przywidzenia. Na jego nieszczęście byłem całkowicie prawdziwy.
Niemal natychmiast otrząsnąłem się z tego całego osłupienia. Złapałem mechanicznie stos skserowanych kartek i jak najszybciej wybiegłem z sekretariatu. Serce waliło mi jak szalone. Cholera, czemu on musiał tak nagle wyjść? Nie zdążyłem nawet zareagować, uciec, cokolwiek. To chyba najgorsze zakończenie tej rozmowy, jakie mogłem sobie wymyśleć. Cholera, cholera...
Czułem jak dziwny ucisk w sercu przybiera na sile z każdym krokiem. Poczułem się autentycznie winny wszystkim jego kłopotom. Gdyby nie ja, nie musiał by się tłumaczyć przed dyrem, gdyby nie ja nie straciłby tego z pewnością ważnego projektu. Wniosek był jeden, jedyny i oczywisty, byłem najbardziej niepożądaną i niepotrzebna osobą w jego życiu. To chyba najgorszy dzień mojego życia. Już dawno nie usłyszałem tak wielu gorzkich słów. Jednak ten dziad miał rację nic dobrego ze mnie nie będzie, czuję to! Łzy powstrzymywany od dłuższego czasu wreszcie podeszły mi do oczu. Dlaczego ja płaczę? Przecież podświadomie wiedziałem o wszystkim. O każdym słowie, o każdej konsekwencji mojego postępowania, jednak ta złudna nadzieja, chwilowe szczęście, pozwoliłem by zamąciły mi w głowie, a teraz pozostał jedynie ból. Jak zawsze.
-Yuki czekaj!- Stukot jego butów o posadzkę był niemal tak szybki jak mój.
Nawet się nie odwracałem. Nie chce widzieć teraz jego zawiedzionej twarzy. Po prostu nie chce. Pewnie jest na mnie zły, że podsłuchiwałem, że słyszałem to wszystko. Zresztą, jak mam mu teraz spojrzeć w twarz? Co powiedzieć?  Skręciłem szybko w jakiś mało uczęszczany korytarz. Prowadził chyba w stronę schodów na dach szkoły. Nie wiem w sumie teraz to nie było ważne chciałem być po prostu sam. Z dala od tych wszystkich pogardliwych spojrzeń.
W końcu trafiłem na ślepą uliczkę. Cofnąłem się pod ścianę i oparłem plecy o nią.  W pewnym momencie usłyszałem jak ktoś biegnie w moją stronę. Spojrzałem w korytarz, ale on już stał przede mną. Zdyszany i jakiś niepewny. Jego oczy tak pięknie błyszczały, choć skrywał się w nich strach.
-Yuki- Wyszeptał łapiąc ciężko oddech.
-Przepraszam- Wypaliłem powstrzymując łzy. Nie wiedziałem, co mam mu powiedzieć, od czego zacząć. Jednak wciąż byłem pewny jednego, zresztą to wiedziałem od zawsze, musiałem go przeprosić za wiele spraw. Właśnie zdałem sobie sprawę, że mam tak wiele do zawdzięczenia temu człowiekowi, ale zamiast mu podziękować, to wciąż kładę jedynie nowe kłody pod jego nogi.
-Co?- Spojrzał na mnie niesamowicie zdziwiony jakbym właśnie powiedział coś zupełnie absurdalnego.
-Przepraszam to moja wina. Przeze mnie nie dostaniesz awansu przepraszam nie powinienem w ogóle ci przeszkadzać to wszystko moja wina. Przeze mnie teraz dyrektor nie ma do ciebie zaufania. To wszystko moja wina- Nie wytrzymałem potok łez sam zaczął płynąć. Mizuki przyskoczył do mnie momentalnie nie wiedząc chyba do końca jak zareagować. Rozłożył bezradnie ręce, chcąc chyba mnie przytulić, ale nie będąc pewnym czy to odpowiedni gest.
-Yuki czekaj, co ty wygadujesz?- Zapytał zdziwiony patrząc mi prosto w oczy, z autentycznym przerażeniem i niezrozumieniem.
-Dyro ma racje nie jestem nic wart. Jestem małym gnojkiem, który w ogóle nie powinien pojawiać się na tym świecie. Jedyne, co potrafię to tylko uprzykrzać innym życie. Jestem śmieciem nie powinno mnie tu być. Nie powinienem w ogóle wchodzić w twoje piękne, uporządkowane życie. Broniłeś mnie przed dyrem tylko dlatego, że tak trzeba prawda? Wiem. Ja też myślę tak jak ten stary, powinienem zniknąć i tak nie będzie ze mnie pożytku- gorzka prawda, którą od dawna znałem wreszcie przemówiła moimi ustami.
-Yuki co ty wygadujesz to nie prawda- Wykrzyknął natychmiast, chcąc zaprzeczyć.
-To jest prawda jestem taki sam jak mój ojciec. Każde pieprzone słowo tego starucha to prawda. Pewnie też tak skończę albo gorzej pod mostem chlejąc wódkę do nieprzytomności. Już widzę swoją przyszłość. Zawsze wiedziałem, że właśnie tak będzie. Studiów mi się zachciało tak! Przecież jestem totalnym beztalenciem. Nic nie potrafię. Jestem nikim-
-Yuki przestań-
-Doskonale wiem, że tak jest. Nie musisz mi nic mówić. Pewnie to wszystko zrobiłeś z litości, bo jestem małym, biednym chłopczykiem prawda? Nigdy nikomu na mnie nie zależało a teraz głupio się łudziłem. Jestem po prostu głupim bachorem. Powinienem się zabić i przestać dręczyć innych swoimi problemami. Uprzykrzam tylko tobie i Lucasowi życie. Jestem cholerną przeszkodą na waszym życiu. Powinienem zginąć-
-Przestań-
-Właśnie tak jeden skok i przestane być dla was utrapieniem. Pewnie macie mnie już dość.  Moje problemy przecież są śmieszne. Skoro ma się tak beznadziejną sytuacje, to po co mi jeszcze nadzieja? Inni już dawno dostrzegli, że nie mam żadnych szans w życiu a ja się głupio łudziłem. Prawdziwy idiota ze mnie. Dyro ma racje jestem zwykłym chuliganem do niczego się nie nadaję. Jedyne, co potrafię to niszczyć życie innych i unieszczęśliwiać wszystkich wokół-
-Przestań!-
-Przestane właśnie zaraz przestane cie już nękać. Będziesz miał spokój nie będziesz musiał się ze mną użerać. Wreszcie ten głupi dzieciak przestanie ci uprzykrzać życie. Pewnie się cieszysz prawda, bo nareszcie zniknie jedna wielka kłoda z twojego życia. Przecież i tak byłem nikim prawda? Jakimś głupim dzieciakiem. No właśnie jestem głupi, bo przez chwilę pomyślałem, że komuś na mnie zależy, ale tak wcale nie jest!-
W tym momencie blondyn agresywnie wpił się w moje usta i przycisnął mnie do ściany. Spojrzałem na niego nieco zaskoczony, ale zaraz jego język zupełnie odwrócił moją uwagę. Całował mnie tak agresywnie, mocno, żarliwie. Zupełnie jakby chciał mnie tym przekonać, uciszyć. Jakby uwolnił od dawna skrywane emocje. W końcu, gdy niemal zabrakło mi już powietrza odsunął się nieznacznie. Obaj oddychaliśmy płytko.  Przestałem płakać, ale policzki wciąż miałem całe mokre od łez. Patrzyłem pusto przed siebie. To co sie teraz stało było dla mnie jak chwilowy zawał.
Nie rozumiem…dlaczego?
Spuścił głowę i oparł czoło o moje ramię. Poczułem jak zaczyna lekko drżeć. Ja sam też cały się trząsłem od spazmatycznego płaczu i mocnego pocałunku.
-Już dość Yuki nie mów nic więcej- Wyszeptał mi do ucha ledwo słyszalnie. Jego głos był słaby i jakiś mokry, jakby zaraz miał się rozpłakać. Objął mnie ciasno ramionami i wtulił twarz w moją szyję. Poczułem na skórze te ciepłe krople spływające z jego policzków. Nie wiedząc, co zrobić po prostu sam wtuliłem się w niego. Znowu zachciało mi się płakać. Czemu? Bo doprowadziłem go do płaczu. Jedyną osobę, której nigdy bym nie chciał doprowadzić do takiego stanu. Dopiero teraz zdałem sobie prawdę ze swoich gorzkich słów, jakimi go poczęstowałem. Przecież tak bardzo mi na nim zależało. Miałem ochotę po prostu nie wypuszczać go z objęć dopóki mi nie wybaczy.
Wiec czemu?
Czemu powiedziałem tyle okropnych słów? Tyle goryczy. Przecież nigdy nie dał mi nawet cienia podejrzenia bym mógł myśleć, że zrobił to by mieć z tego korzyści. Ja chyba po prostu nie chciałem go skrzywdzić, chciałem go bronić przed samym sobą. Nie mogłem pozwolić na to by być przyczyną jego kłopotów, ale czy naprawdę chciałem powiedzieć to wszystko w taki sposób? Czy naprawdę konieczne było, by zranić go tak dotkliwie?
Nie wiem ile tak staliśmy. W końcu jednak odsunął się nieznacznie i spojrzał prosto w moje oczy. Smutny, blady i zmartwiony. W tej jednej chwili pożałowałem jeszcze mocniej każdego słowa.
-Yuki to wszystko, co powiedział dyrektor to nie prawda każde słowo to po prostu jakieś brednie. Ja w ciebie zawsze będę wierzyć. Proszę zaufaj mi też, przecież wiesz, że nigdy bym cię nie zostawił z tym wszystkim. Nigdy-
Znowu przytulił mnie do siebie jednak tym razem na małą krótką chwilkę.
-Yuki powinieneś już wracać do klasy-
Odsunął sie a mi znowu zrobiło się cholernie zimno, pusto, dziwnie. Sam nie wiem. Schylił się i pozbierał kartki, które nawet nie wiem, kiedy upuściłem. Zresztą przecież one są nie ważne. Nic nie jest, tylko on jest ważny i to co myśli. Podał mi plik kartek i uśmiechnął się jakoś blado. Właśnie zdałem sobie sprawę, że tym razem, naprawdę wszystko spieprzyłem. Naprawdę go zawiodłem nawet gorzej, zraniłem go najdotkliwiej jak mogłem.  
Odwrócił wzrok. Tylko nie on. Choć ten gest tak niepozorny był dla mnie jak cios prosto w żołądek.  Proszę niech, chociaż on się ode mnie nie odwraca. W tym jednym momencie wiedziałem, że popełniłem największy błąd swojego życia. Oskarżyłem go o własne błędy i obawy.
Odwróciłem się i zacząłem iść, tak jak mi kazał. Nie wiem kiedy zacząłem biec.
Wróciłem do klasy. Ignorowałem kompletnie wszystko. Nauczycielkę wrzeszczącą, że kartki są pogniecione. Pytające spojrzenia uczniów, Lucasa.
Nic teraz nie było tak ważne jak on.
Błagam cie Mizuki nie zostawiaj mnie.
Musze go przeprosić.
Naprawdę muszę.
Wybaczysz mi prawda?

CDN...

15 komentarzy:

  1. Hej!
    Uwierzysz mi jeśli powiem, że wchodziłam tu niemal codziennie, sprawdzając czy jest nowy rozdział? Tak właśnie było i w końcu jest! Doczekałam się! Rozdział jak zwykle super, ciekawy, a co najważniejsze ze sceną pocałunku awww *.* długo trzeba było na to czekać, ale się opłacało! Rozumiem co to znaczy załatwiać sprawy związane ze studiami, bo mam teraz ten sam problem, ale jakoś wszystko ogarniam. Mam nadzieję, że kolejna część tej historii ukaże się w miarę szybko. Pozdrawiam i weny życzę! ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział ;) Ja również nie umiałam się doczekać ;p Nareszcie coś się posunęło na przód ^^ Życzę dużo weny :3

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny blog!:) Wejdź na...Stop!Hahah nie o to mi chodziło.Jeżuuu takie komy są dołujące.A ja pisze to od siebie.Wspaniały blog.Wszystkie opka są świetne,mają niepowtarzającą się i znikąd nie ściąganą historię.Najbardziej lubię z tych opowiadań "Między nami jest chemia" ale inne opka nie są gorsze.O nie,są równie wspaniałe.Bohaterowie są genialni,w swojej niepowtarzalności i oryginalności.Nie przestawaj pisać,proszę.To byłoby wielkie marnotrawstwo.Czekam z niecierpliwością na nową notkę.Pozdrawiam i weny życzę!

    OdpowiedzUsuń
  4. Przeczytałam Twoje opowiadanie w kilka godzin i jestem załamana, że ten rozdział jest z lipca! Nie rób mi tego nooo. Mizuki wreszcie zebrał się w sobie, pocałował Yuki'ego, a tu się okazuje, że nie ma dalszych rozdziałów. :C
    Dobra, a tak już bez jęczenia, to tekst naprawdę mi się podoba i chyba zostanie jednym z ulubionych. Akcja rozwija się w odpowiednim tempie, główna postać nie jest, że tak powiem "płaska". Ma osobowość i interesującą historię. Bardzo ciekawi mnie Mizuki, bo póki co jest jedną, wielką zagadką. Wiadomo jest troskliwy, wymagający, ale oprócz tego, że lubi muzykę nie wiemy o nim praktycznie nic. :x
    Jeszcze raz błagam pisz dalej. *__*
    A i weny życzę.
    Cann.

    OdpowiedzUsuń
  5. Matko, uwielbiam Twoje opowiadania. *-* Już długo zabierałam się do napisania jakiegoś super mądrego komentarza, ale pewnie mi nie wyjdzie. :c Truudno. GENIALNIE piszesz. Strasznie podobają mi się Twoje opowiadania i w ogóle. NARESZCIE stało się to na co tak długo czekałam, jej! ^_^ Rozdział jest naprawdę rewelacyjny. *_*_* Życzę Ci weny i tak dalej, i tak dalej... ;) Pozdrawiam. :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Aaaaa! Świetne opowiadanie! Naprawdę cudownie piszesz! :D To jest jedno z najlepszych opowiadań jakie czytałam! Mam nadzieję, że nowy rozdział przyjdzie w miarę szybko... Nie mogę się doczekać!!! <3 ^_^

    OdpowiedzUsuń
  7. Tyle razy się popłakałam nad tym opowiadaniem, że aż masakra.
    Cudowne opowiadanie i bardzo się cieszę, że znalazłam twój blog.
    Czytałam to opowiadanie aż do teraz a jest przed pierwszą rano, po prostu nie mogłam iść spać nie przeczytawszy tego do końca. Mam nadzieje, że niedługo pojawi się kolejna notka. Życzę weny

    OdpowiedzUsuń
  8. Kurczę no, jak mogłaś przerwać w takim momencie!? :( No cóż, czekam dalej na nowy rozdział. :DDD

    OdpowiedzUsuń
  9. wow. to jest boskie. mogę śmiało stwierdzić, że twój blog jest NAJLEPSZY jaki kiedykolwiek czytała, a czytałam całkiem sporo xD nie mogę się doczekać na kolejny rozdział. * - * życzę powodzenia <3

    OdpowiedzUsuń
  10. No cóż, czekam dalej na nowy rozdział. Z nadzieją, że nie porzuciłaś bloga ;p

    OdpowiedzUsuń
  11. w końcu pocałunek ^^ genialnie piszesz.
    również czekam na kolejny rozdział.
    weny! :D

    OdpowiedzUsuń
  12. Kiedy nowy rozdział?!! :<

    OdpowiedzUsuń
  13. HEJ, KIEDY W KOŃCU BĘDZIE NOWY ROZDZIAŁ, CO?

    OdpowiedzUsuń
  14. Kiedy nowy rozdziaaaaaaał?

    OdpowiedzUsuń
  15. Bardo dobre opowiadanie :) szkoda, ze najwyraźniej Autorka postanowiła je porzucić:(

    OdpowiedzUsuń