Minęły już dwa tygodnie. Długie dwa tygodnie pełne udręk i niepożądanych
myśli. Od czasu, gdy Kacper podsłuchał rozmowę Alexa z Angelo nie wydarzyło się
nic. Już więcej nawet nie ośmielił się podejść do drzwi pokoju brata. Za bardzo
się bał.
Ale nie to było najważniejsze. Brunet udawał jakby wszystko
było w porządku. Choć właściwie „w porządku” było dużo przesadzonym słowem.
Właściwe zachowywał się jak zawsze, nie zauważał Kacpra, nie
patrzył na niego, nie odżywał się. Zupełnie jakby nic nie wiedział. Jakby
rozmowa w jego pokoju zupełnie się nie odbyła. A przecież Kacper słyszał, na
własne uszy. Nie mógł zapomnieć tych słów. Dźwięczały echem w jego głowie. Choć
już sam nie był pewny, czy to aby nie był jakiś nocny koszmar, albo halucynacja
wywołana stresem czy nadmiarem myśli. Ach, do licha jak mógł się wciąż
oszukiwać? Przecież nie znał Angelo wcześniej, nie mógł go sobie wymyślić. Więc
ta rozmowa na pewno miała miejsce. A zresztą siniak, jaki pozostał na jego
udzie po zderzeniu z szafką nie mógł być jedynie wytworem jego wyobraźni.
Może po prostu Alexa to nie obchodzi. Może ma gdzieś to czy
jego brat wie czy nie. Albo jest pewny, że nikomu nic nie powiedział przedtem,
więc i teraz nie piśnie słówka. Już sam nie wiedział. Wszystko gmatwało mu się
w głowie.
Musiał się skupić, już niedługo egzaminy, a on zamiast siąść
do książek zajmuje się myśleniem o głupotach. Jeszcze tylko brakowało, by
zawalił rok przez tak trywialną sprawę.
Trywialna…
Właśnie, czemu aż tak bardzo się tym przejmował? Czemu tak
bardzo zajmowało to jego myśli? W końcu ludzie twierdzą, że to całkiem normalna
sprawa. Internet nie kłamie. W końcu, co 8 osoba jest homoseksualistą. Czy to
aż takie dziwne? Przecież na stronach piszą, że to zupełnie normalne zjawisko.
Takie nic. Równie dobrze jego kolega ze szkoły mógł mu się pewnego dnia przyznać
do swojej orientacji.
O Boże, ale dlaczego to akurat musiał być jego brat?!
Strasznie go to gnębiło. Był kompletnie skołowany. Przez
tyle lat widział go niemal codziennie. Obserwował, przyglądał się, a nie
zauważył nic. Zupełnie nic. Czuł się po prostu oszukany, a może raczej
rozżalony. Tylko do kogo miał mieć pretensje? Jedynie do siebie. Myślał, że wie
wszystko o Alexie, jego życiu a tutaj nagle pojawia się coś co zupełnie zbija
go z tropu. Wystarczyło jedno głupie wydarzenie, by nie mógł myśleć o niczym
innym. To chyba denerwowało go najbardziej. Tak nie powinno być.
Przecież tyle wiedział, tyle się uczył i to właśnie po to,
by takie sytuacje się nie zdarzały. Jako człowiek wysoce inteligentny powinien
panować nad swoimi emocjami.
Jak jeden z tych biznesmenów na filmach. Oni zawsze
potrafili z kamienną twarzą mówić o najbardziej brutalnych, czy szokujących
sprawach. Kacper zawsze chciał taki być. Właśnie tak widział siebie w przyszłości.
Biznesmen na wysokim stanowisku. Było by cudownie.
Wreszcie przestał by się czuć taki mały i niepotrzebny.
Nie chciał się tak czuć. Nie chciał być ciężarem dla
rodziny.
Tak bardzo chciałby mieć choć trochę odwagi, by nie sprawiać
innym kłopotu.
Dawać im oparcie, być fundamentem tej rodziny.
Tymczasem miał wrażenie, jakby stanowił to piąte koło u
wozu. Zupełnie niepotrzebny. Był tylko dekoracją, która miał się ładnie uśmiechać,
gdy trzeba było. Tylko tyle.
Westchnął gorzko robiąc kolejne okrążenie na swoim obrotowym
krześle. Czuł się tak bardzo zmęczony. Martwił się, może nie dawał tego po
sobie poznać, ale naprawdę martwiła go ta sprawa. Co miał zrobić? Jak reagować?
Sto razy wolałby, alby Alex wreszcie przyszedł do niego i jasno nakazał mu co
wolno mu robić, a czego nie.
Czułby się pewniej, gdyby na niego faktycznie nawrzeszczał,
albo wytknął mu złe zachowanie. Chciał tego, tymczasem on po prostu jak zawsze
ignorował go.
Jak powietrze, jak nic niewartą rzecz. Tak bardzo pragną tej
krótkiej uwagi ze strony brata. Choć jednego spojrzenia, cichego słowa wypowiedzianego
do niego. Tylko do niego.
Niestety był po prostu głupim dzieciakiem. Nie mógł liczyć
na nic takiego. Pozostało mu jedynie łudzenie się.
Czuł, jakby ta cisza już nigdy nie miała zostać przerwana. Zaklęty
w ciszy. Właśnie tak się czuł. Bez szansy na ponowne nawiązanie tej nici
porozumienia.
Do całej wieży pytań doszło kolejne.
Pytanie, na które sam musiał sobie odpowiedzieć.
Pytanie, na które odpowiedz musiał odnaleźć głęboko w sobie.
Dlaczego to on nie odezwie się pierwszy do Alexa?
Po raz pierwszy w życiu zdał sobie sprawę, że od zawsze
czekał na pierwszy ruch od strony brata, podczas gdy on nie postąpił nawet
kroku na przód. Zawsze liczył, że to brunet przełamie tą ścianę wieloletniej
ciszy, którą wciąż tworzyli. Czemu sam nie odważy się wypowiedzieć pierwszych
słów?
Znał odpowiedz. Była tak banalna, że wręcz głupia w swojej
prostocie.
Bał się.
Bał się, że zostanie zignorowany.
Bał się reakcji brata.
Bał się tego, co będzie potem.
Strach.
Paraliżujący strach przed odrzuceniem nie pozwalał mu się ruszyć
z miejsca. Nie chciał robić sobie nadziei. Wypowiedzenie jednego słowa
kosztowało by go zbyt wiele, by potem znieść
rozczarowanie. Na samą myśl kulił się w nieprzyjemnym odruchu.
To wszystko było takie trudne. Czemu nie mogą być zwykłą
rodziną? Wtedy wszystko było by o wiele prostsze. Bez strachu bez tej całej
otoczki sztuczności i bez wzajemnej nienawiści ukrytej pod pozorami.
Kacper jęknął cierpiętniczo wstając z fotela. Był czwartek,
a on wciąż nie mógł przestać o tym myśleć. W konsekwencji jego zadanie domowe leżało
na biurku zupełnie nietknięte. Nie miał głowy by myśleć teraz o pierwiastkach,
głupich roślinkach i królach sprzed wieków. Wolał skupić się na swoich
problemach, które wciąż pozostały nierozwiązane w przeciwieństwie do tych
sprzed wielu epok.
Wyszedł z pokoju. Musiał zaczerpnąć świeżego powietrza
uwolnić się od natłoku myśli. Zszedł schodami mimowolnie kierując swoje kroki w
stronę kuchni. Wszedł do pomieszczenia i usiadł na taborecie tuż przy stole.
Jego matka spojrzał na niego zaskoczona.
-Co tu robisz nie powinieneś odrabiać teraz lekcji?- Fuknęła
zaraz oskarżycielsko w stronę syna. Kacper skrzywił się nieznacznie. Odwrócił
wzrok w stronę okna, by matka nie wyczytała z jego twarzy niechęci.
-Przyszedłem chwile odpocząć- Odpowiedział spokojnie. Wolał
nie przyznawać się, że nawet nie zaczął. Nie chciał kłócić się jeszcze z matka
i wysłuchiwać po raz setny kazania na temat nauki i jego świetlanej
przyszłości, którą mamuśka z pewnością dobrze już zaplanowała.
-Dobrze, dobrze- Dodała szybko kobieta znów zabierając się
za porządkowanie zlewu – Tylko nie trwoń czasu za bardzo. Wiesz, że to twój
ostatni rok szkoły. Musisz porządnie przyłożyć się do nauki- Brązowo włosy westchną
jedynie słysząc już tak dobrze mu znane słowa. Oparł się głową o zimne kafelki
na ścianie i na chwilę przymknął oczy.
-Wiem mamo, wiem- Rozkoszował się ciszą, jaka panowała
wokół. Jedynie szum wody wylewającej się z kranu i krzątanie się jego matki
przerywało idealną cisze.
-A właśnie zapomniałabym kochanie- W pewnym momencie zaczęła
matka odwracając się znów w stronę syna – Musimy jechać z ojcem załatwić coś w
banku nie będzie nas trochę. Poradzisz sobie prawda?- Zapytała jakby zatroska,
syna. Ten w odpowiedzi uśmiechnął się jedynie.
-Oczywiście mamo, jedzcie- Na ustach kobiety również pojawił
się szeroki uśmiech. Szybkim krokiem wyszła z kuchni kierując się do sypialni.
Kacper oparł głowę na dłoni, która podpierała się na stole łokciem. Westchnął
tylko rozbawiony. Nie mógł uwierzyć, że matka wciąż traktowała go jak małego
chłopca. Przecież już dawno doszedł do wieku, w którym czujna opieka matki nie
jest mu potrzebna. To tylko parę godzin poza
domem, a ona panikowała, jakby ktoś miał go napaść we własnym domu.
Zawsze taka była. Przewrażliwiona na punkcie bezpieczeństwa. Czasem można było
zwariować od tego, ale przyzwyczajenie robiło swoje.
Kacper usłyszał jedynie plastikowy brzęk wieszaków a po
chwili stukot obcasów na drewnianej podłodze. Minęła dłuższa chwila, a jego
matka znów pojawiła się w drzwiach kuchni tym razem zupełnie już gotowa do
wyjścia. Miała na sobie biała sukienkę w niebieskie kwiaty, wiązaną tasiemką w
tali. Duży czarny kok był idealnie spięty na czubku głowy. Woń słodkich perfum doszła
do nozdrzy chłopaka. Ten skrzywił się nieznacznie poprawiając się na krześle.
-I jak?- Zapytała matka z roziskrzonymi oczyma. Rzęsy
podkreślone tuszem nadawały teraz jej oczom większej głębi.
-Świetnie, jak zawsze mamo- Chłopak uśmiechnął się jedynie
uprzejmie. W tym samym momencie dźwięk otwieranych drzwi doszedł do jego uszu.
-O już jesteś. Dobrze my idziemy synku. Wrócimy za jakiś
czas- Kobieta posłała synowi buziaka i zaraz szybko podbiegła do drzwi by razem
z mężem wyruszyć w swoją podróż. Jeszcze chwila krzątaniny, potem trzask zamka
w drzwiach i brązowowłosy znów pozostał sam. Cisza. Nieznośna cisz znów
zapadła.
Chłopak musiał coś z tym zrobić. Wstał szybko z krzesła i zaczął
iść w stronę salonu. Gdy postawił kolejny krok coś zgrzytnęło cicho pod jego
stopą. Cofnął się szybko patrząc na mały srebrny przedmiot.
To był medalik. Dość mały, ale miał dziwny kształt. Brązowowłosy
szybko podniósł znalezisko. Łańcuszek, na którym był zawieszony został zerwany.
Kacper podszedł do wersalki przyglądając się uważnie
przedmiotowi. Odnalazł po omacku pilota od telewizora i włączył odbiornik, by
przerwać nieznośną cisze wokół. Jakiś kiepski serial, na który właśnie trafił
wcale go nie interesował. O wiele ciekawsze było to, co znalazł.
Zastanawiał się skąd medalik się tutaj wziął.
Może jego matka zgubiła go podczas sprzątania? W końcu tylko
ona interesowała się biżuterią w tym domu. Ale czy to możliwe? Medalik był już
lekko porysowany i stracił swój blask. Nie mógł należeć do jego matki. Wyrzuciłaby
go już dawno. A poza tym zupełnie nie był w jej stylu. Nie ubierała tak
prostych rzeczy. Wolała te świecące, wielkie klejnoty i robiące wrażenie wzory.
Chłopak wolno przejechał palcem po wierzchu medaliku. Była
tam wygrawerowana róża, bardzo delikatna o dużym pąku. Odwrócił go by zobaczyć
ładne litery wyciśnięte w srebrze w imię „Emily”.
Kacper przez chwile patrzył na mały przedmiot jak zaklęty.
Wydawał mu się magiczny, jak pradawny amulet czy artefakt skrywający tajemne
moce. Oglądał go ze wszystkich stron zastanawiając się wciąż, do kogo mógłby należeć.
W końcu zauważył mały suwaczek po boku przedmiotu. Przesunął go ostrożnie, a
medalik otworzył się w jego ręce ukazując swoją tajemnice. Pierwsze, co
zauważył to małe zdjęcie kobiety po prawej wewnętrznej stronie.
Miała ciemno brązowe włosy poskręcane w piękne loki. Jej
mleczna twarz jaśniała i emanowała radością. Usta rozsunięte w szerokim
uśmiechu dodawały jej uroku. Ale najpiękniejsze były jej szare oczy, błyszczące
jak księżyc nocą. Śmiały się figlarnie do fotografa. Była piękna. Wydawała się
taka delikatna, ale w jej oczach lustrowała się charyzma i ta wielka pewność
siebie niepasująca zupełnie do jej uroku.
Kacper wpatrywał się przez dłuższą chwile w maleńką
fotografie. W życiu nie widział piękniejszej osoby. Owszem podobały mu się
dziewczyny, ale ta kobieta była po prostu piękna, miała w sobie coś tak
ciepłego, że nie można było oderwać od niej oczu.
Chłopak powoli przejechał palcem po zdjęciu, jakby liczył na
to , że będzie w stanie dotknąć tej mlecznej skóry. Na chwile rozmarzył się,
odpłynął marzeniami w świat zaklęty magicznie w tym medaliku.
Do kogo mógł należeć? Może jeden ze znajomych rodziców mógł
go zgubić. Chociaż nie znał nikogo, kto miałby za żonę czy siostrę taką piękność.
A poza tym już dawno nikt ich nie odwiedzał.
Więc czyj był
medalik? Czy możliwe, że jeden z kolegów Alexa zgubił go nieopatrznie podczas
jednej z wizyt?
Może i zgadzałoby się to, ale przecież od dwóch tygodni do
drzwi nie zapukał żaden z nich. Przez ten czas matka już dawno znalazłaby
przedmiot. Ktoś musiał to zgubić jeszcze dziś, ale kto? Była jeszcze jedna
osoba.
Ciało szatyna przeszedł potężny dreszcz. Jego oczy z każda
chwilą stawały się coraz szersze. Dziwna suchość w gardle nie pozwoliła mu
pozbyć się guli w gardle. Szybko wstał i schował medalik do kieszeni. Przeszedł
żwawo do kuchni i otworzył lodówkę w poszukiwaniu czegoś do picia. Wyjął z niej karton soku
pomarańczowego i szybko napełnił cala szklankę. Zamoczył spierzchłe usta w
nektarze by wypić niemal połowę jednym tchem. Otarł usta ręką i opadł
bezwładnie na krzesło.
Pozostawała tylko jedna opcja, jedna osoba, do której mógł należeć medalik. Alex.
Tylko…kim była ta kobieta?
A raczej, co ją łączyło z Alexem, może to jego dziewczyna?
Albo przyszła narzeczona? Ale przecież… nie to już w ogóle nie miało sensu,
przecież Alex kochał się jeszcze nie tak dawno temu z…z… mężczyzną. Czy to
znaczyło, że upodobał sobie obie płcie?
Nie, nie to za dużo
jak na maleńką głowę Kaspra. Zresztą nawet,
jeśli medalik należał do bruneta, co miał zrobić? Tak po prostu podejść i
zagadnąć go? Nie, to przecież nie możliwe. Chociaż. Może los w końcu dał mu
szanse, może w końcu powinien się odezwać do Alexa. Przecież tym razem miał
dobry powód.
Zawsze mógł się wytłumaczyć tym, że ,myślał, iż przedmiot jest cenny. To takie proste
prawda?... Nie, to nie było proste.
Kacper nie miał na tyle odwagi by jako pierwszy przebić się
przez ścianę głuchej ciszy. A może właśnie dziś powinien ją w sobie znaleźć?
Chłopak westchnął tylko rozkładając się na stole kuchennym.
Czemu jego życie było takie trudne? Pełne trudności i przeciwności. Czemu
akurat on musiał trafić do tak pokręconej rodziny? No czemu? Chciałby być
wreszcie normalnym nastolatkiem z normalnymi problemami, jak te dylematy czy
powinien iść do kina z kumplami czy do kawiarni z dziewczyną. Ale nie on musiał
dostać kompletnie porąbaną rodzinę, w której więcej było tajemnic niż wspólnych
wieczorów.
Nagle usłyszał donośny huk drzwi. Aż poderwał się z krzesła
zaglądając szybko do korytarza. Gdy zobaczył
Alexa nerwowo szamoczącego się w przedpokoju serce ruszyło mu w szaleńczym
rytmie. Niemal natychmiast cofnął się z powrotem na miejsce.
Nasłuchiwał hałasów i szybkiego, chaotycznego kroku Alexa
biegającego po salonie. Zaczął nerwowo podrygiwać nogą czekając, aż jego brat
wreszcie zagłębi się w swoim pokoju na wiele godzin jak zawsze.
Niestety Alex długo szamotał się w salonie. Zaczęły stamtąd dochodzić
odgłosy przesuwanych mebli. Tak bardzo chciał wyjść zobaczyć, co jego przyrodni
brat wyrabia, ale bał się. Bał się, że
zrobi coś, czego nie powinien, że okażę inicjatywę,
której przecież nie chciał okazywać.
Boże już sam nie wiedział, czego tak dokładnie chce. Co powinien zrobić? Jak to
rozegrać? Musiał się przygotować, mieć plan.
Przemyślenia brązowowłosego przerwał brunet, który
wpadł do
kuchni jak tajfun mający zamiar zmieść wszystko, co stoi mu na
przeszkodzie. Był zdyszany i miał wyraźnie podirytowaną minę. Spojrzał tylko
przelotnie na Kacpra by dalej przejść
nieco spokojniej w głąb kuchni. Zaczął się rozglądać, schylać, ale tak
by wyglądało to w miarę niepozornie. Szukał czegoś.
Kasper przełknął ślinę z trudnością, wciąż nie drgnąwszy
nawet o centymetr ze swojego miejsca. Zagryzł wargę nerwowo schylają głowę.
Wiedział, czego brunet tak usilnie szukał. Medalik.
Więc jednak należał do niego. Z pewnością w drodze do domu,
albo w szkole zauważył jego brak. A teraz szuka go tak żarliwie, jakby był
najcenniejsza rzeczą na świecie. Powinien mu go zwrócić.Wystarczy, że się
odezwie, wystarczy jedno słówko. Musi coś powiedzieć, no już…dalej. Teraz jest
jedyna szansa.
Otworzył usta, ale nie był w stanie wydobyć z siebie nawet
najmniejszego dźwięku. Łzy zebrały mu się w kącikach oczu. Musi to zrobić teraz
albo nigdy. Chwycił szybko za medalik spoczywający spokojnie w jego kieszeni i
jeszcze raz nabrał powietrza w płuca. To jedyna szansa…
-A…A-Alex- Ciało Kacpra niemal zadrżało na dźwięk tego słowa.
Sam się zdziwił jak dziwnie brzmiało imię brata w jego ustach. Tak
nienaturalnie, obco.
Brunet zastygł w bezruchu jakby słowa usłyszane przed chwilą
były zaledwie jego wyobrażeniem. Wstał bardzo powoli wciąż się nie odwracając.
Przez chwil pozostali w nienaruszonej ciszy wciąż walcząc ze sobą. Kacper czuł,
jak serce łomocze mu w klatce, czuł jego bicie w każdej komórce swojego ciała.
Było takie głośne.
-Kacper- Chłopak zadrżał słysząc swoje imię w ustach bruneta,
wymawiane z taką ironią i niechęcią, że już zaczął żałować tego, co zrobił.
Alex powoli odwrócił się w stronę brązowowłosego i wlepił swoje szare oczy w
przestraszonego chłopaka.
Kacper skamieniał dosłownie w jednym momencie. To było takie
dziwne, jeszcze nigdy nie patrzył w te szare oczy z taką bezpośredniością.
Właściwie to pierwszy raz, gdy brunet patrzył na niego, tylko na niego. Prosto
w oczy, nie przelotnie, jak na mało ważną rzecz.
Kacper przełknął ślinę czując gule w gardle. Powoli
wyciągnął z kieszeni medalik rozwieszając go na palcach. Spuścił szybko wzrok
nie chcąc widzieć reakcji Alexa.
Nie był nawet w stanie spojrzeć na brata. Za dużo go to
wszystko kosztowało. Chciał powiedzieć coś jeszcze, ale nie potrafił zmusić się
do wydobycia z siebie słów.
Alex stał przez chwile wpatrując się oniemiały w swój
medalik. Szok i zaskoczenie w jego oczach szybko zmieniły się w gniew. Podszedł
gwałtownie do Kacpra i jednym ruchem wyrwał mu przedmiot z ręki.
-Oddawaj!- Spojrzał na srebrną zawieszkę i dokładnie zaczął
obracać ją w palcach. Zamknął medalik w pieści i wściekle spojrzał na Kacpra
stojąc zaledwie metr od niego.
-Skąd to masz?!- Warknął
złowrogo zbliżając się jeszcze bardziej do brata.
Kacper cofnął się przestraszony i zniechęcony postawa
bruneta. Chciał mu pomóc wyciągnąć dłoń, nawiązać nić porozumienia, a ten
obwiniał go o to? Może w ogóle nie powinien robić nic. Tylko zostawić medalik na
stole i wrócić do pokoju. Tak było by
najlepiej.
Alex miałby swój cenny medalik, a ich cisza nigdy nie
została by przerwana. Zrobił błąd, poważny błąd, nigdy nie powinien się odzywać.
-Znalazłem go- Wyszeptał jedynie cicho w odpowiedzi na
pretensje brata. Alex stał przez chwilę nad brązowowłosym, po czym parsknął
pogardliwie i szybko wyszedł z kuchni trącając przy tym Kacpra.
Brązowowłosy opadł bezwładnie na krzesło ze łzami w oczach.
Teraz już wiedział. Alex go nienawidzi. Czy było inne wytłumaczenie jego
agresywnej reakcji? Ale czym sobie zasłużył na taką pogardę i niechęć? Czy to
dlatego, że wiedział? Dlatego, że poznał sekret, o którym nie powinien nic
wiedzieć? Ale przecież może zapomnieć. Może udawać, że nic nie widzi. Czy wtedy
Alex go zaakceptuje? Czy wtedy będą
mogli znów spojrzeć sobie w oczy? Tak jak dziś, ale już bez tej dziwnej
sztuczności?
Choć nawet, jeśli cała ta rozmowa była tak sztuczna i
nienaturalna jak żadna w życiu Kacpra to i tak… czuł się szczęśliwy.
Szczęśliwy, że brat nie zapomniał jego imienia, szczęśliwy, że nie brzydził się
spojrzeć mu prosto w oczy, tak głupio szczęśliwy.
Łzy poleciały mu po policzkach spadając wielkimi kroplami na
dłonie splecione jak do modlitwy.
Jaki los jest tak okrutny, by tak żartować sobie z jego uczuć?
Splótł ręce na stole kuchennym i schował twarz w swetrze
łkając głośno.
Czemu nienawiść Alexa tak strasznie go bolała?
Czemu mimo tego chciał poznać go jeszcze bardziej?
Czemu nikt nie chce dać mu odpowiedzi?
CDN…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz