niedziela, 15 listopada 2015

~22~

Myślę, że moje dodatkowe słowa są zbędne tutaj, ale chce powiedzieć tylko jedno... Zabierałam się za pisanie tego rozdziału chyba z 50 razy i dopiero za 50 razem dałam radę skończyć. To co dodawało mi otuchy i pchało mnie do pisania go, to wasze cudowne komentarze. Dlatego... dziękuje wam, że jesteście i że czytacie moją pracę, w którą staram się wkładać jak najwięcej serca. Dzięki!!!
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Szczerze niezbyt chętnie zwlokłem się z łóżka i jeszcze mniej chęci miałem na wychodzenie ze swojego pokoju. Jedyne, na co było mnie stać to założenie jakiś czystych dżinsów i t-shirtu by nie odstraszyć od siebie wszystkich ludzi w klubie. Z każdą godziną miałem coraz więcej wątpliwości, co do mojego uczestnictwa w dzisiejszym wypadzie. Jednak z jakiegoś powodu, coś po prostu kazało mi tam jechać. Sam nie wiem. Czułem, że jeśli nie wyjdę do ludzi, to naprawdę głupie pomysły mogą przyjść mi do głowy.  Lucas przyjechał po mnie około godziny 20 tak jak się umawialiśmy. Już z daleka dostrzegłem, że jego mina nieco zrzedła na mój widok. Cóż nie chodziło o to, że mu przeszkadzałem czy coś. Doskonale wiedział, że jadę tam tylko po to, żeby, jak to się mówi „zalać się”. Chyba nie trzeba było tego zbytnio wyjaśniać. Gdy podszedłem do samochodu dostrzegłem Tamarę siedzącą na miejscu pasażera. Wyglądała olśniewająco, rozpuściła długie czarne włosy a na twarzy miała delikatny makijaż. Och, mój przyjaciel na pewno musiał być wniebowzięty. Z tak piękną dziewczyną nie było mowy, żeby nie bawił się dzisiaj wyśmienicie. Gdyby nie moja obecność to pewnie skakałby z radości pod sam sufit.
-Cześć- Rzuciłem w ich kierunku otwierając tylne drzwi auta.
-Cześć. Jak tam?- Lucas spojrzał na mnie podejrzliwie. Nie miałem siły się tłumaczyć przed nim, dlatego tylko pokręciłem głową.
-Dobrze.  Możemy już jechać?- Zagadnąłem niezbyt ucieszonym i grzecznym tonem.
Tamara ukradkiem spojrzała na Lucasa, ale on zwyczajnie westchnął bezsilnie. Wrzucił bieg i ruszył w stronę naszego dzisiejszego celu- Klub Silver.  W samochodzie panowała jakaś dziwna cisza, ale zdecydowałem, że nie będę się tym przejmował. Zwyczajnie podparłem brodę o dłoń i patrzyłem, jak dzielnice, parki i osiedla migają tuż za oknem. Nocą wszystko wyglądało inaczej. Tak magicznie i spokojnie.  Wszystkie brudy tego strasznego świata spowił mrok.  Na chwilę się rozmarzyłem. Zacząłem myśleć znów o Mizukim. Tak wiem, jakby wciąż nie było mi mało. Zwyczajnie nie mogłem pozbyć się z głowy tych obrazów o pocałunku i jego nagłym zniknięciu. Nie potrafiłem przestać myśleć o sprawach, które są nierozwiązane. Te wszystkie pytania i niepewność rozsadzały mi głowę.  Chciałem natychmiast wiedzieć wszystko, bo zwyczajnie nie potrafiłem spokojnie spać i oddychać.
Nagłe podskoki auta na nierównym terenie od razu mnie ocuciły. Nim się spostrzegłem droga minęła mi w oka mgnieniu. Jasne światła przed nami, tłumy ludzi i dudniąca muzyka uświadomiły mnie, że już jesteśmy na miejscu. Ogromny parking przy klubie był niemal cały wypełniony samochodami. To jakiś obłęd! Najwyraźniej pół miasta zjechało się na otwarcie nowego klubu. Ten widok był naprawdę niebywały. Grupy dziewczyn poubieranych w krótkie spódniczki i sukienki stały na całym placu szczebiocąc i okrywając się kurtkami. Gdzieniegdzie stały jakieś przytulone do siebie pary oraz grupki przyjaciół śmiejących się bez skrępowania. Dlaczego wszyscy się śmieją?
Gdy znaleźliśmy jakieś wolne miejsce mogłem w końcu wyjść z samochodu i odetchnąć nieco swobodniej. Gdy owiał mnie wieczorny wiatr skuliłem się z zimna. Noce zaczęły robić się coraz chłodniejsze. Zima nadchodziła wielkimi krokami.
-Wygląda na to, że jeszcze nie otworzyli. Chyba będziemy musieli chwilę poczekać- Odezwał się w końcu mój przyjaciel. Gdy nasze oczy spotkały się poczułem nieco dziwny dreszcz. Widziałem żal i wściekłość w tych oczach. Wiedziałem, że bacznie mnie obserwuje. Pewnie ma zamiar dopilnować, bym nie narobił żadnego głupstwa. W końcu odwróciłem wzrok patrząc gdzieś daleko przed siebie. Noc była piękna, niebo bez żadnej chmurki pokryte było milionem gwiazd.
-Zapraszamy!- Gdy rozległ się donośny głos ochroniarza wszyscy ruszyli w kierunku bramek. Nic dziwnego zapowiadała się wręcz lodowata noc.
-Yuki,no szybciej- Spojrzałem na przyjaciela, który wyraźnie wciąż nie miał zamiaru spuszczać mnie z oczu.
-Ide, idę! Jestem tuż za wami nie musisz mnie tak pilnować- Bąknąłem nieco podirytowany. W odpowiedzi mój przyjaciel jedynie wydął usta i zmrużył oczy w nieco obrażonym wyrazie.  Jedynie westchnąłem i zacząłem wlec się za nimi. Byłem jakoś zmęczony tą cała sytuacją. Co prawda nie robiłem nic fizycznego, ale natłok myśli powoli zaczynał mnie przygniatać. Jak tak dalej pójdzie to moje barki nie utrzymają więcej zmartwień.
- Następny!- Podszedłem do lady wyjmując banknot. Nawet się nie odezwałem, ale starsza pani siedząca za kasa i tak wiedziała, co ma robić. Szybko wydała mi resztę i podała bilet. Szybciej, szybciej. To wszystko tak bardzo mnie wkurza. Wszyscy ludzie są tacy powolni! Wkurzające! Rzuciłem okiem w stronę przyjaciela, który utknął przy szatni.
-Lu idę do baru- Rzuciłem szybko w jego stronę nim zdążył zaprotestować.
-Hej! Mógłbyś chociaż z łaski swojej na nas poczekać!- Wykrzyknął w moim kierunku dość zdenerwowany.
-Lepiej zajmij się swoją księżniczką a nie mną- Prychnąłem pod nosem, posyłając przyjacielowi oczko. Tamara lekko zarumieniła się słysząc moje słowa. Tak będzie lepiej. Cholera, skoro już ma dziewczynę to niech chociaż zajmie się nią na poważnie, a nie. Przeszedłem parę kroków i od razu dostrzegłem to co mnie teraz najbardziej interesowało. Bar.
-Witam proszę od razu trzy razy wściekły pies- Rzuciłem w stronę barmana, który wciąż wypakowywał zapas soków na dzisiejszy wieczór.
– Tak jest już się robi- Nie minęła chwila, a na blacie stanęły trzy kieliszki. Pierwszego z nich od razu wypiłem. Dziwny dreszcz przeszył całe moje ciało. Szybko. Chce już zapomnieć. Zapomnieć o tym bólu w sercu – To nie moja sprawa kolego, ale w takim tempie nie doczekasz końca imprezy- Zagadnął barman, patrząc jak szybko pochłaniam zawartość kolejnego kieliszka.
-Nie wydaje mi się, żebym zamawiał pouczanie- Zmierzyłem go zimnym spojrzeniem, a przynajmniej tak mi się zdawało. Mężczyzna jedynie westchnął –Daj mi jeszcze raz to samo- Rzuciłem, chyba nieco wrogo w jego stronę. Mimo to podał mi kolejne pełne kieliszki bez słowa. Cholera, nikt nie będzie mnie pouczać, co mam robić i myśleć! Wychyliłem już trzeci kieliszek i oparłem się o ścianę. Miałem stąd całkiem dobry widok na scenę. Muzycy uwijali się jak nakręcone robociki rozstawiając i podpinając cały sprzęt. Ach tak, dziś wieczorem miała być jeszcze jakaś wschodząca gwiazda rocka.
-Yuki!- Spojrzałem na Lu stojącego po drugiej stronie baru. Podszedł do mnie szybkim krokiem. Wyglądał dość zabawnie, gdy się złościł. Jego czoło i nos były całe pomarszczone – Co ty wyrabiasz?! Spuściłem cię tylko na chwilę z oczu a ty już…- Prychnął rozgniewany uderzając ręką w blat.
-Co już?- Zapytałem niewinnie. Jakbym nie wiedział, o co mu chodzi…
-Przestań się zgrywać! Dobrze wiesz, o czym mówię- Warknął do mnie złowieszczo.
-Daj mi wreszcie spokój- Westchnąłem obrażony. Miałem już naprawdę dość tej jego przesadnej troski.
-Co Ci odbija? Tylko dlatego że Mizuki….-
-Zamknij się!- Wrzasnąłem do przyjaciela. Widziałem jak przerażenie miesza się na jego twarzy z zaskoczeniem. Jednak teraz to mnie nie obchodziło. Po prostu chciałem zostać sam –Nie chce słyszeć więcej twoich wykładów, więc wynoś się! Zostaw mnie w spokoju!- Spuściłem wzrok wgapiając się bezmyślnie w kieliszki stojące na blacie.
-Przepraszam- Szepnął Lu i odszedł powoli w kierunku dużej sali.
Cholera! Co się ze mną dzieje? Dlaczego wyładowuje się na własnym przyjacielu? Boże jestem beznadziejny. Tak strasznie się zdenerwowałem, bo powiedział ….JEGO imię. Poczułem jak łzy spływają po moich policzkach.  Nie potrafię tego pojąć.  Przepłakałem całą noc, a wciąż pozostały mi łzy by za nim płakać. Cholera! Przetarłem szybko oczy, ale te natrętne mokre krople wcale nie chciały przestać lecieć. Złapałem za kieliszek i szybko połknąłem jego zawartość, a potem kolejny i jeszcze jeden. Dlaczego się tak wściekam? Mizuki on…
Nagle niepohamowany szloch wyrwał się z moich ust. Łzy zaczęły lecieć jeszcze szybciej. Wciąż miałem przed oczami JEGO obraz. Blond kosmyki.  Piękne oliwkowe oczy. Uśmiech. Pamiętam wszystko.
-Hej- Spojrzałem na barmana zaszklonymi od łez oczyma. Jakoś wcale nie wyglądał na zdziwionego, wręcz przeciwnie -Masz. To na koszt firmy- Postawił przede mną kolejne dwa pełne kieliszki.
-ale…-
- Czasem po prostu trzeba się napić i wypłakać- Rzucił w moją stronę z lekkim uśmiechem i odszedł.
Bożę to chyba mój dzisiejszy anioł. Właśnie tak. Nie potrzebowałem niepotrzebnego zamartwiania się i troski. Jedyne czego chciałem to właśnie alkohol i chwila spokoju. Możliwość zapomnienia o tym rozdzierającym bólu. Nagle pojawiła się głośna muzyka ze sceny. Podskoczyłem na krześle lekko zaskoczony, tak nagłymi wrzaskliwymi dźwiękami.
-Witajcie. Tylko dziś. Przed wami nowy zespół. Zdobywający coraz większa popularność w całym kraju. Oto. Black Wings!!!- Gościu wydarł się na cały głos, a rytmiczne dźwięki gitary elektrycznej rozbrzmiały w całym pomieszczeniu. Następnie głęboki i mocny bas. A w końcu też szybka perkusja. Muzyka była taka przyjemna. Mocna, ale rytmiczna. Mroczna, a jednak energetyczna. Zza sceny wyszedł chłopak z gitarą podchodząc szybko do mikrofonu. Tak jakbym, go już gdzieś…
Zimny dreszcz przeszył moje ciało. Bożę on wygląda jak… Mizuki. Oddech uwiązł mi gdzieś w gardle. To niemożliwe. Te same blond włosy, rysy twarzy… Nie. Jednak nie. Te oczy i uśmiech są zupełnie inne. Głos także. Odetchnąłem jakby z ulgą, ale mimo to moje serce waliło w szaleńczym tempie. Jakby zaraz miało wyskoczyć mi z piersi. Matko jak mogłem się tak pomylić? A jednak… spojrzałem jeszcze raz na chłopaka, aby lepiej się mu przyjrzeć. Faktycznie jest w nim jakieś podobieństwo. Jakby, sam nie wiem, sobowtór? Nie, to nie to…
Zresztą, co ja wyrabiam? Alkohol miesza mi już w głowie. Gdzie się nie obejrzę tam widzę JEGO twarz. To nie do zniesienia. Wypiłem jeden z darmowych kieliszków, które dostałem od barmana. A potem drugi. Ach jakoś kręci mi się w głowie. Chyba jednak trochę za szybkie tempo sobie narzuciłem. Świat zaczął dziwnie wirować. Musze się przewietrzyć. Chciałem wstać, ale nogi, jakoś dziwnie mi się poplątały i wylądowałem na ścianie. Była tak przyjemnie zimna. Powoli prześlizgiwałem się wzdłuż niej. W którymś momencie mojej mozolnej wędrówki poczułem zimny powiew na plecach. Spojrzałem w tamtą stronę, ale wszystko tak strasznie wirowało. Chciałem dojść w tamtą stronę, ale jakoś ziemia uciekała mi spod nóg. Co tu się dzieje? Czuje się, jak na jakiejś huśtawce. Doszedłem do drzwi. Zimny wiatr owiewał moją twarz. Och nie, były jeszcze kolejne drzwi parę metrów dalej. To stamtąd wlatywało to kojące zimno. Musze tam iść. Jeszcze kawałeczek i już będę.
-Hej. Co ty do cholery tutaj robisz?- Usłyszałem jak ktoś z boku się do mnie wydziera -To przejście służbowe słyszałeś?- Chciałem biec, ale znów ktoś przesunął ziemię i uderzyłem prosto w drzwi. Upadłem na coś twardego i naprawdę zimnego. Ach, ręka mnie boli.
-Hej!!! Wracaj tutaj pijaku!- Och nie, złapią mnie –Co ty sobie myślisz do cholery?-
-Czekajcie!  Zostawcie go! Ja się nim zajmę -Hehe, moja głowa znowu mi to robi. Jakbym słyszał głos Mizukiego. Śmieszne. Spojrzałem w górę. Dziwne, ten jest też do niego podobny, nawet bardzo. Ma nawet taką samą zmarszczkę miedzy brwiami, gdy się złości. I takie podobne wściekłe oczy.
-Co ty wyrabiasz? Jesteś pijany w trupa- Patrzyłem w jego twarz. Cholerka, była taka podobna. W końcu nie mogłem powstrzymać śmiechu i wybuchłem rozbawiony. Boże wszyscy wyglądają jak ON. Moja głowa płata mi naprawdę okrutne figle –Z czego ty się śmiejesz? Uspokój się! Ileś ty wypił?- Warknął do mnie gniewnie.
-Wy…wyglądasz  jak ON. Chciałem… chciałem zapomnieć a …. a cały czas go widzę- I znów nie mogłem powstrzymać śmiechu – Wyglądasz, jak Mizuku-
-Co ty gadasz? Przecież to ja- Spojrzałem na niego. Był zły, wcale się nie śmiał. Czemu? Przecież to było takie zabawne. Mężczyzna szybko kucnął koło mnie –Coś ty brał kretynie?- Złapał mnie za podbródek i pociągnął ku sobie. Te dłonie takie ciepłe i delikatne.
-Mizuki?-
-No nareszcie. Jak mogłeś mnie nie poznać?- Dotknąłem lekko jego policzka. Cóż wydaje mi się, żę… chyba ten …jednak… jest prawdziwy! Odskoczyłem w tył jak oparzony i opadłem na tyłek, bo znów ziemia osunęła mi się spod nóg. Co to miało znaczyć? Przecież, przecież on zniknął i miało go nie być i…i … co tu się dzieje do cholerki? Dlaczego spotykam go akurat w takim miejscu? –Co ty tutaj robisz? Nie jesteś, aby za młody na takie ostre picie?- Skarcił mnie posyłając w moją stronę gniewne spojrzenie. A jednak wyczułem w tej groźbie coś na kształt zmartwienia –Godzinę po otwarciu klubu ty jesteś w takim stanie. Nie wstyd Ci?-
-Przyjechałem z Lu… mieli się bawić, a ja…- a ja no cóż przyjechałem się porządnie urżnąć, bo myślałem, że już nie chcesz mnie widzieć. Nie, nie. Oczywiście, że mu tego nie powiem! Patrzyłem wprost w jego cudowne szaro-zielone oczy, które starały się mnie zabić, bez słowa.
-Ile wypiłeś?- Spytał jakby nieco urażony moją postawą. Czy to możliwe, że jest na mnie wściekły? Za to co powiedziałem do niego tamtego dnia? To chyba oczywiste. Przecież obrzuciłem go najgorszym błotem, jakie mogłem wymyśleć. Słowa, które nigdy nie powinny wyjść z moich ust, ujrzały światło dzienne.
-Tylko parę kieliszków- Odparłem ściszonym głosem spuszczając głowę. Było mi tak bardzo wstyd. Za wszystkie słowa. Za moje zachowanie. Za ignorancje i nieczułość, jaką mu podarowałem w zamian za troskę i dobro – Ja …przepraszam- Słyszałem tylko jak głośno wzdycha wyraźnie zmęczony całą sytuacją.
-Nie przepraszaj mnie, nie masz za co…-
-Nie prawda!!!- Przerwałem mu, nim znów zacznie mnie pocieszać. Był taki miły. Nawet nie miał do mnie żalu. Po tym wszystkim, co mu powiedziałem, on nawet nie był na mnie obrażony –Proszę wybacz mi, nie chciałem powiedzieć tego wszystkiego. Tamtego dnia ja… po prostu byłem taki zdenerwowany. Nie panowałem nad własnymi słowami- Cisza. Wszechogarniająca cisza. Nie odpowiadał. Czy to znaczy, że jednak dotknęły go tamte słowa? – Wybacz mi proszę tak bardzo żałuję tego, co wtedy powiedziałem- Łzy poleciały po moich policzkach niczym fala żalu wylewająca się z mojego serca. Szlochałem jak małe dziecko przepraszające rodzica za błędy. W tym momencie poczułem jak długie ramiona oplatają mnie ciasno. Mizuki przycisnął mnie do siebie, samemu wtulając się w moje włosy. Czułem jego oddech na szyi. Słyszałem szybkie bicie jego serca.
-Przestań przepraszać, bo serce mi pęknie- Szepnął cicho do mojego ucha.
-Nie chce byś odchodził. Błagam nie zostawiaj mnie samego- Zacisnąłem dłonie na jego ubraniu, tak jakby zaraz miał wyśliznąć mi się z rąk.
-Nigdzie się nie wybieram – Szepnął cicho przyciskając mnie do siebie jeszcze mocniej. Poczułem lekkie muśnięcie jego delikatnych ust na skroni. Zrobiło mi się niesamowicie gorąco. Miałem wrażenie jakby moje ciało płonęło z miłości, a serce odstawiało jakieś dzikie tany w mojej klatce. Przez to wszystko wirowało wokół mnie z podwójną szybkością. Mizuki lekko odsunął mnie od siebie i złapał za policzki, tak bym patrzył mu prosto w twarz. Spoglądał na mnie tak czule i spokojnie. Byłem taki szczęśliwy.
-Kocham Cię- Niespodziewanie te słowa wyrwały się z pomiędzy moich ust. Blondyn zamarł nagle a w jego oczach widziałem narastający szok. Spuścił wzrok a jego oddech nagle stał się jakby cięższy. Na chwilę poczułem coś na kształt strachu głęboko w sercu. Zdenerwował się?
-Jedzmy do domu- Szepnął szybko i wstał dość energicznie, ciągnąc mnie za sobą w górę. Czy on był zły? Rozdrażniło go to wyznanie miłosne? Nie, chyba nie. A przynajmniej miałem taką szczerą nadzieję. Wyglądał raczej jakby mu się bardzo spieszyło.  Jakby miał zaraz wybuchnąć. Niestety, ja nie podzielałem tego pragnienia szybkiego przedostania się „gdzieś tam”. Tym bardziej, że wciąż strasznie kręciło mi się w głowie. Gdy pociągnął mnie gwałtownie za sobą zatoczyłem się nie mogąc złapać równowagi. Wciąż byłem pijany jak bąk. Mizuki widząc, że moja równowaga pozostawia wiele do życzenia złapał mnie w pasie i zaczął prowadzić na tyły klubu. Pewnie gdybym był z kimś innym zacząłbym się martwić. Mizuki pogrzebał chwilę w kieszenie i pociągnął mnie w kierunku zaparkowanych na tyłach samochodów. Wyciągnął kluczyki, a chwile potem światła niebieskiego samochodu błysnęły. Szybko otworzył drzwi od strony pasażera i niemal wepchnął mnie pospiesznie na siedzenie. Sam chwile później zajął miejsce kierowcy. Po raz pierwszy siedziałem w jego samochodzie. W środku roztaczała się woń męskich perfum. Jego perfum. I do tego mocny zapach papierosów. Wyciągnął z drugiej kieszeni telefon, po czym pospiesznie wybrał jakiś numer.
-Kai? – Mruknął do słuchawki- Och, no jasne. Powiedz mu, że jadę do domu. Spotkamy się jutro u mnie- Spojrzałem na blondyna niepewnie. Kim do cholery był Kai? Nigdy wcześniej o kimś takim nie słyszałem – Wyślij Lucasowi sms-a, że jesteś ze mną, żeby się nie martwił- Powiedział przekręcając kluczyki w stacyjce. Auto ruszyło. Chwilę zajęło mi zanim mój odurzony alkoholem mózg zrozumiał komunikat, jaki otrzymał od blondyna.  Niespiesznie zacząłem szukać po kieszeniach swojego telefonu. W końcu go znalazłem. Zacząłem klikać w małe literki widniejące na ekranie, ale jakoś nie zawsze udało mi się trafić. W końcu wiadomość została wysłana. Odetchnąłem ciężko czując, jak robi mi się dziwnie za każdym razem, gdy wchodziliśmy w ostrzejszy zakręt. Czy tylko mi się tak wydaje, czy jedziemy naprawdę bardzo szybko? Nagle telefon w moich rękach zaczął wibrować. Na ekranie widniało zdjęcie mojego przyjaciela.
-Haloo?- Zapytałem niespiesznie nieco przepitym, ochrypłym tonem.
-Yuki nic ci nie jest? Cały jesteś? Co się stało?- Mój przyjaciel był wyraźnie zaniepokojony. Dokładnie słyszałem strach w jego głosie. Czym on się tak martwił?
-Nic. Przecież napisałem ci sms’a- Odparłem zupełnie swobodnie.
-Sms’a? To jakiś bełkot a nie- W tej chwili Mizuki zabrał mi telefon z ręki samemu przykładając go sobie do ucha.
-Felton tutaj Mizuki. Zabieram małego pijaka do domu. Nie musisz się martwić o niego- Cyk i już się rozłączył podrzucając mi telefon na kolana. Szybki. Bez zbędnych wyjaśnień. Nic.
Tylko gdzie mu się tak spieszyło?
Czy to przez to, co mu powiedziałem?
Dlaczego?
Nie wyglądał na wściekłego.
Mimo to, czułem to napięcie. Nie spoglądał już więcej w moją stronę dopóki nie znaleźliśmy się pod jego mieszkaniem. Później bez zbędnych ceregieli wysiadł. Otworzył moje drzwi i szybko pomógł również mi wysiąść. Złapał mnie w pasie i pociągnął w stronę drzwi wejściowych. Przez cały ten czas nie spojrzał na mnie nawet raz. Z jakimś dziwnym zawzięciem ciągnął mnie po schodach do swojego mieszkania. Nogi mi się plątały, ale on uparcie trzymał mnie ciągnąc w górę. Gdy stanęliśmy pod drzwiami mieszkania puścił mnie na chwilę, a ja nieco zamroczony oparłem się o framugę drzwi. Strasznie kręciło mi się w głowie z tych emocji, a on jeszcze kazał mi tak szybko zasuwać. W końcu zamek zgrzytnął a blondyn pociągnął mnie za sobą wprost do swojej jamy. Ledwie zdążyłem ściągnąć buty, a on pchnął mnie na ścianę wpijając się w moje usta. Objął dłońmi moją twarz a jego kolano wkradło się pomiędzy moje nogi. Poczułem jak jego język łaskocze delikatnie moje podniebienie. To był najbardziej namiętny i gorący pocałunek mojego życia. Poczułem jak dreszcze rozchodzą się po moim ciele. Gdy oderwał się wreszcie od moich ust straciłem panowanie nad własnym ciałem. Nie byłem w stanie utrzymać się na nogach. Powoli osunąłem się na podłogę. Moje serce trzepotało jak mały ptaszek w sieci. Oddychałem płytko patrząc z niedowierzaniem na Mizukiego, który usiadł tuż przy mnie.
-Powiedzieć mi tak nagle coś takiego. Musisz być szalony- Pogładził mój policzek dłonią, a ja czułem to niesamowite ciepło promieniujące od miejsca, które dotykał. Jego lekko rozchylone usta znów się do mnie zbliżyły. Tym razem jego pocałunek był delikatniejszy, niespieszny, a mimo to tak namiętny, że zapierało mi dech w piersi – Teraz już nigdy Cię nie wypuszczę- Szepnął mi cicho do ucha. Uśmiechnął się zawadiacko, posyłając w moją stronę to drapieżne spojrzenie. W każdym najmniejszym skrawku mojego ciała poczułem wzrastające podniecenie. Mizuki wstał powoli i znów pociągnął mnie za sobą. Szliśmy w stronę jego sypialni. Jakoś nie potrafiłem się sprzeciwić, a może po prostu nie chciałem. Czułem się jak pod wpływem hipnozy. Blondyn pchnął mnie lekko w stronę łóżka a ja opadłem na gładką pościel. Patrzyłem na jego cudowną twarz, gdy zawisł nade mną z tym spojrzeniem przepełnionym pożądaniem. Po raz pierwszy widziałem, aby jego twarz i oczy przybierały taki wyraz. Byłem zafascynowany. Nie mogłem oderwać od niego wzroku.
-Powtórz tamte słowa- Poczułem jak soczysty rumieniec oblewa moją twarz. Oczy blondyna wpatrywały się wprost we mnie. Nie mogłem przestać w nie patrzeć. Lśniły jak dwa księżyce – Chce usłyszeć to jeszcze raz- Westchnął, zbliżając swoje usta do mojej szyi. O co mu chodziło? O TAMTE słowa?
-Ja … ja…- Przedtem tak łatwo wydobyły się z moich ust, a teraz nie potrafiłem ich powiedzieć.
Były jak magiczne zaklęcie, którego można było użyć jedynie raz. Jak coś cennego, co otwiera drzwi do bramy miłości i do serca Mizukiego – Ja…- W końcu zacisnąłem mocno powieki i wydusiłem to z siebie – Kocham cię!- Mój głos przybrał formę niemal krzyku. Miłość niczym wyzwolone ciepło z mojego serca rozlała się w każdą cząsteczkę mojego ciała. Wtedy wyczułem te delikatne pocałunki na skórze, tuż za uchem, potem nad obojczykiem i cichy szept.
-Ja też ciebie kocham- Moje serce na chwilę stanęło. Łzy popłynęły z mych oczu niekontrolowanie. Poczułem się tak lekko, jakbym nic nie ważył, jakbym zaraz miał wzbić się w powietrze, niczym ptak.
-Tak się cieszę- Byłem szczęśliwi. Tak strasznie i głupio szczęśliwy. Mizuki ponownie oplótł moje ciało swoimi długimi ramionami. Desperacko chwyciłem za poły jego koszulki i równie mocno starałem się przyciągnąć go jak najbliżej siebie.
-Yuki- Moje imię w jego ustach brzmiało niemal jak wyznanie miłości przepełnione namiętnością i pożądaniem – Wybacz mi- Jego oddech stał się cięższy, jakby wypowiadanie słów stało się dla niego niebywale trudne – Nie potrafię już dłużej tego ukrywać. Przy Tobie nie daje rady powstrzymywać swoich pragnień- Dopiero teraz zdałem sobie sprawę, że coś twardego wbija się w moje udo. Blondyn odsunął się ode mnie spoglądając mi głęboko w oczy. Zupełnie jakby chciał znaleźć w nich odpowiedź. Był taki śliczny. Lekko zaróżowione żądzą policzki. Rozchylone usta i te czarujące oczy. Nie byłem w stanie mu odmówić. Zwyczajnie uśmiechnąłem się na znak niemej zgody. Wyciągnąłem dłonie i położyłem je na delikatnych i gładkich policzkach mężczyzny. Jego twarz była taka gorąca.
-Kocham Cię- wypowiedzenie tych słów tym razem przyszło mi z niebywałą łatwością. Mizuki wpił się ponownie w moje usta. Niespieszny, namiętny pocałunek sprawiał, że niemal zatracałem się w tej rozkoszy. Zupełnie jakbym tracił wszystkie zmysły oprócz dotyku. Długie ciepłe palce powoli wsunęły się pod moją koszulkę. Potężne dreszcze wstrząsnęły moim ciałem. Reagowało na jego dotyk tak gwałtownie. Sunął wzdłuż moich boków w górę przyprawiając mnie niemal o szaleństwo. Zacisnąłem palce na pościeli, w jakiejś desperackiej próbie ujarzmienia własnych odruchów. Jednak, gdy tylko przejechał językiem wzdłuż mojej szyi, niepohamowany jęk wydostał się z mojego gardła. Czułem mrowienie w całym ciele od stóp, aż po czubki palców. Jednym zdecydowanym i szybkim ruchem Mizuki pozbawił mnie górnej części odzienia. Jego usta złożyły delikatny pocałunek na moim mostku. Następnie powoli wędrowały w bok znacząc swoją drogą subtelnymi muśnięciami. Pożądanie w moim ciele było tak wielkie, że paraliżowało wszystkie kończyny. Nie byłem w stanie chociażby drgnąć. Gdy jego ciepły język zahaczył o mój sutek, chwyciłem nerwowo za jego włosy wydając z siebie głośne sapniecie.
-Proszę… ja …nie dam rady- Wstyd było się przyznać, ale to pierwszy raz, gdy w ogóle wylądowałem z kimś w takiej sytuacji. Cóż. A Mizuki z pewności nie był po prostu „kimś tam”. Był tym, którego kochałem. Tym, za którym płakałem. Tym, którego pożądałem od tak dawna. Dlatego to wszystko wydawało się jakimś nierealnym snem. Tylko proszę niech nikt mnie z niego nie budzi. Mizuki odsunął się ode mnie. Ściągnął z siebie górną część ubrania. Jego biała, gładka skóra połyskiwała delikatnie od kropelek potu. Smukłe mięśnie zarysowywały się pod nią. Zielone oczy spoglądały na mnie tajemniczo. Znów pochylił się nade mną składając czułe pocałunku na moim brzuchu. Zjeżdżał coraz niżej. W końcu poczułem jak zsuwa ze mnie powoli spodnie wraz z bielizną. Pisnąłem nabierając łapczywie powietrza, gdy jego gorące usta objęły moją dumę. Jęki rozkoszy wydobywały się z moich ust z każdym kolejnym ruchem jego języka. Czułem, jakbym zapadał się w otchłani odurzenia. Jakbym zaraz miał wybuchnąć i rozpaść się na miliony cząsteczek –Mi-zu-ki- Wysapałem łapiąc kolejne oddechy. Poczułem jak ciężar blondyna nagle znika. Spojrzałem w jego stronę zamglonym wzrokiem. Usłyszałem kliknięcie spinki od paska. A następnie szelest ściąganych dżinsów. Starałem się skupić rozmyte spojrzenie, na nagiej postaci blondyna. Wszystko wirowało. Poczułem delikatne szarpnięcie i chwilę później nogawki spodni już zsuwały się z moich nóg. Blondyn usadowił się między moimi lekko rozchylonymi udami znów zawisając nade mną. Zacząłem drżeć. Dreszcze podniecenia trzepotały całym moim ciałem.
-Ja… nigdy …wcześniej- Chciałem coś powiedzieć, dać mu znać, ale słowa po prostu nie chciały się jakoś składać. Przyłożył swój palec do moich ust.
-Ciiiiiiii. Wiem. Nie bój się – Szepnął troskliwie wprost do mojego ucha, owiewając je ciepłym oddechem -Zaufaj mi –
Poczułem jego ciepły palec sunący delikatnie wzdłuż TAMTEGO miejsca. Gdy poczułem go w środku przeciągły jęk wyrwał się z moich ust. Szybko przyłożyłem dłoń do ust nieco zawstydzony własnymi reakcjami. Mizuki złapał delikatnie za nią, odsuwając ją od moich ust.
-Nie powstrzymuj się. Chce widzieć i słyszeć wszystko głośno i wyraźnie- Na te słowa soczysty rumieniec oblał moją twarz. Byłem cholernie zawstydzony. Jak to możliwe, że tak swobodnie mówił mi tak frywolne rzeczy? Delikatnie musnął moje usta, po czym wsunął we mnie kolejny palec. Sapnąłem czując to dziwne rozpychające uczucie. Wykorzystując okazję język blondyna wkradł się do moich ust i zaczął łaskotać delikatnie moje podniebienie. Jęknąłem przerywając pocałunek, gdy poczułem jak jego palce dotykają jakieś bardzo czułe miejsce w moim wnętrzu. W dodatku delikatne pocałunki wzdłuż szyi sprawiały, że miałem ochotę wić się i krzyczeć z rozkoszy. W końcu poczułem jak wysuwa palce z mojego wnętrza. Nasze oczy na chwile spotkały się w niemej rozmowie. Miał taki baczny, uważny wzrok, jakby sprawdzał moje reakcje.
-Rozluźnij się- Powiedział całując mnie czule w czoło.
Poczułem, jak jego twarda i o wiele większa niż palce męskość napiera na mnie. Starałem się nie spinać, ale ten pierwszy raz był naprawdę stresujący. Gdy nieco wsunął się we mnie syknąłem czując niewielkie ukłucie bólu. Niemal natychmiast usta blondyna pozostawiły na moich policzkach czułe, jakby przepraszające pocałunki. Przez chwilę jego ruchy były niewielkie. Ledwo je wyczuwałem. Chwilę zajęło nim moje mięśnie przyzwyczaiły się do rozrywającego, nieprzyjemnego uczucia. Z każdą chwilą blondyn wchodzi głębiej, a jego ruchy stawały się mocniejsze i szybsze, ale nie agresywne. Z moich ust wydobywały się mimowolne westchnienia. Nie potrafiłem ich powstrzymać. Mimo że to było tak bardzo zawstydzające! Zamknąłem powieki zatapiając się w coraz intensywniejszej rozkoszy.  W końcu w którymś momencie, poczułem jak męskość Mizukiego trafia w mój najczulszy punkt. Dziwny prąd rozszedł się po całym moim ciele. Mój oddech stał się cięższy. Spojrzałem na twarz mojego kochanka, który również szybko łapał oddech. Jego zielone oczy przysłoniła grzywka, która swobodnie na nie opadła. Nagle zagryzł zęby a z jego ust wyrwało się pojedyncze westchnienie. To było takie szokujące. Na ten widok moje serce przyspieszyło jeszcze bardziej. Zapragnąłem więcej, więcej Mizukiego. Oplotłem jego biodra nogami, chcąc przyciągnąć go jeszcze bliżej siebie. Moje dłonie same przyciągnęły jego twarz do pocałunku. Widziałem zaskoczenie w jego oczach, które już po chwili zmieniło się w niewyobrażalną namiętność.
-Moje imię, wypowiedz je, teraz!- Wyszeptał władczo, pozostawiając płomienne pocałunki na mojej szyi. Czułem go coraz głębiej w sobie.
-Shin! Achhh, Shin! Proszę!- Jęczałem pod nim niczym zadowolony kociak. Zacisnąłem nogi mocniej wokół niego chcąc czuć jeszcze większą rozkosz.
-Yu-ki!- Wyszeptał z trudem przyśpieszając jeszcze bardziej.
-S-h-in!- Rozkosz dosłownie mnie zamroczyła. Czułem jakbym tracił przytomność, jakby moje ciało przeżywało jakieś niewyobrażalne uniesienie. Nie byłem nawet w stanie tego opanować. Po prostu doszedłem znacząc naszą skórę białymi kroplami. Kolejne niezwykle szybkie pchnięcia i również poczułem ciepło wypełniające mnie od środka. Drżałem. Shin oddychał głośno łapiąc łapczywie powietrze. Cieszyłem się. Cieszyłem się, że jemu również sprawiło to tyle przyjemności. Po chwili opadł na plecy tuż obok mnie. Wciąż oddychał głęboko, zresztą tak jak i ja. W jednym momencie, jak za sprawą dziwnej telepatii spojrzeliśmy na siebie. Mizuki uśmiechał się tak delikatnie, niemal rozczulająco. Gładził rozgrzaną dłonią skórę mojego policzka, potem brody i szyi.
-Kocham Cię Yuki- Powiedział zupełnie spokojnie patrząc głęboko w moje oczy. Niepozorna łezka szczęścia umknęła spod mojej powieki. Uśmiechnąłem się tak szeroko jak tylko mogłem. Moje serce niemal bolało z radości.
-Kocham Cie Shin. Proszę nie zostawiaj mnie już nigdy więcej samego- Wtuliłem się w jego rozgrzany tors a on znów oplótł mnie ramionami. Uwielbiam gdy to robi. Czułem się taki bezpieczny, kochany, potrzebny.
-Już nigdy więcej- Szepnął składając delikatny pocałunek na mojej skroni i przyciskając mnie mocniej do siebie.
Proszę, niech ta noc trwa wiecznie…

CDN…